Quantcast
Channel: Sroka o....
Viewing all 2340 articles
Browse latest View live

Z pewną taką nieśmiałością ;)

$
0
0
Tak często pytacie o środki higienicznie czy to dla Was czy to dla Waszych dorastających dziewczyn, że zaczęłam się sama rozglądać za czymś godnym polecenia. Oczywiście najczęściej poza tym, że ma być dobre to najlepiej dostępne stacjonarnie. Oto proszę pojawiają się w Rossmann produkty typu tampony, podpaski i wkładki higieniczne ekologiczne.

Miałam okazję je przetestować i co tu mówić porównać  tradycyjnymi, drogeryjnymi produktami. Nie będę Wam opowiadać bajek i pisać, że regularnie i zawsze używam środków higienicznych bio, eko itp... Nie. Tak nie jest. Miałam styczność z kilkoma produktami eko i były to podpaski i było to dość dawno i ... nie byłam szczególnie zadowolona.
Tak bardzo jestem przyzwyczajona do dorgeryjnych super chłonnych i super białych produktów tego typu, że nawet wiedza o tym ile tam jest chemii nie była w stanie mnie przekonać, do burych i "kartonowych" produktów eko. Bo niestety, pierwsze produkty eko jakie testowałam były bure i to mi w sumie nie przeszkadzało, przeszkadzała mi struktura, miękkość i chłonność.
Pisałam Wam, że to było dawno? Aaaa pisałam. Więc te dawne doświadczenia sprawiły, że jakoś nie miałam ochoty na kolejne testy.

I pewnie zostało by tak dalej, ale miałam okazję porozmawiać z dystrybutorami marki Giner Organic, którzy to tak bardzo zachwalali te produkty, że postanowiłam spróbować.
Czekałam na przesyłkę. Starałam się nie nastawiać się, ani dobrze, ani źle. Otworzyłam paczkę i ... zobaczyłam "tekturowe" opakowaniu w stylu "jesteśmy takie naturalne"  i zadrżałam. Pomyślałam "cholera znowu tektura" . Nie otworzyłam od razu, żeby zobaczyć co w środku. Poczekałam kilka dni, żeby złe nastawienie poszło w kąt.

Po kilku dniach postanowiłam otworzyć podpaski i oto ze zdziwieniem odkryłam, że w zasadzie gdyby nie opakowanie zewnętrzne nigdy bym się nie domyśliła, że mam do czynienia z eko produktem.
Każda podpaska zapakowana w osobne opakowanie. Po podpaskach otworzyłam wkładki - bieluteńkie i mięciutkie. Na koniec tampony z "podajnikiem" i bez i wszystkie te produkty w wyglądzie, bo o tym na razie piszę, niczym nie odbiegają od tego do czego jesteśmy przyzwyczajone w drogeryjnych produktach.

Rożnica kryje się we wnętrzu 
  • Certyfikowana, organiczna bawełna wybielana nadtlenkiem wodoru. 
  • Absorbentem jest również bawełna organiczna.
  • Biofolia ze skrobi kukurydzianej nie modyfikowanej genetycznie. 

Czyli nie mamy tzw. chemii, chemicznych absorberów, chloru i sztucznych zapachów. Ta cała "chemia" też sprawiała, że w zasadzie nie używałam tamponów. Pomysł na aplikację chemicznego cuda napawał mnie lekkim strachem.

Tylko czy to działa czy to chroni?
Tak i tak!
Na prawdę nie ma różnicy w komforcie użytkowania. Miękkość, delikatność, dopasowywanie się itp... wszystko świetnie.
Chłonność, bo to bardzo istotne.
W tamponach nie ma różnicy, w podpaskach chłonność jest mniejsza, nie żeby w znaczący sposób, ale jednak mniejsza. Tu litra wody jak w reklamie nie utrzymacie :) .
Nic się nie "przelewa", nie rozwala, nie przesiąka. Ot porządne zwykłe/niezwykłe środki higieniczne.

Co powinnam jeszcze napisać, to jest właśnie prawdziwy produkt hypoalergiczny. Praktycznie, maksymalnie pozbawiony alergenów i biodegradowalny.
Nie ma co też ukrywać, w porównaniu z "normalnymi" produktami tego typu, te nie są najtańsze. Płacicie jednak za za maksymalną czystość i jakość. Alergie, odparzenia, podrażnienia i inne tego typu niespodzianki w zasadzie nie mają prawa się pojawić.

Kompleksowa pielęgnacja z Derma Woman

$
0
0
Produkty marki Derma eco baby analizowałam KLIK, KLIK używałam też tych produktów i sprawdziły się bardzo fajnie. Byłam jednak ciekawa jakie są produkty dla kobiet z tej serii.

Dobre składy nie zawsze gwarantują komfort użytkowania o czym przekonałam się nie raz i nie dwa. Wy widzicie efekt końcowy moich testów czyli kosmetyk moim zdaniem wart uwagi zarówno pod względem składu jak i użytkowania. Oczywistym jest również, że to co mi pasuje nie każdemu też będzie pasowało - i vis-a-vis (jak to ktoś mówił w serialu jakimś).

Wracając jednak do rzeczy i lecąc po kolei.

Żel do mycia twarzy 
Ultra łagodny żel do mycia. Jak cała linia nie pachnie, ale to po prostu nie pachnie i tyle. Bardzo wydajny i dozowania trzeba się nauczyć. Przez sporą ilość opakowania nabierałam go za dużo ciągle zapominając, że niewiele go potrzeba do umycia. Ci którzy lubią obfitą i bogatą pianę mogą się z nim nie polubić, bo spienia się owszem, ale gęstą i raczej niewielką pianą, bardzie przypomina to emulsję niż pianę.
Dobrze myje i jak pisałam bardzo delikatnie. Nie podrażnia, nie ściąga i nie wysusza skóry. Resztki makijażu domywa dobrze, czy cały makijaż by zmył? Nie wiem, nie próbowałam.
SKŁADAqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Glycerin**, Coco-Glucoside, Sodium Coco-Sulfate, Xanthan Gum, Saccharide Isomerate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Sodium Citrate


Płyn do demakijażu
Jak nie mogłam znaleźć micela/płynu do demakijażu dla siebie w naturalnych kosmetykach tak nie mogłam, teraz zaś ustrzeliłam kolejny bardzo fajny. Najważniejsze i dla mnie najistotniejsze to nie szczypie mnie w oczy! Nie wypala ich żywym ogniem. Jest lekki, nie pozostawia lepkiej warstwy o co często w naturalnych płynach do demakijażu. Bardzo dobrze radzi sobie z makijażem - od razu muszę dodać, że chodzi o makijaż mineralny i płynny, ale ekologiczny, czyli bez olejów mineralnych czy silikonów. Z drogeryjnymi kosmetykami nie wiem jak sobie radzi,  nie ma takich na stanie. Z tuszem drogeryjnym radzi sobie bardzo dobrze. 
SKŁADAqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate, Propanediol, Glycerin**, Saccharide Isomerate, Citric Acid, Sodium Citrate, Sodium Benzoate

Krem do rąk 
Dziwny krem w użytkowaniu, musiałam się do niego przyzwyczaić, ale bardzo dobry w działaniu.
Krem jest dość treściwy, nakładacie go na ręce, rozsmarowujecie i ... tu zaczyna się dziwność. Czy znacie to uczucie kiedy jeszcze mokrą i to dość mocno mokrą skórę próbujecie potraktować, kremem lub balsamem? Takie uczucie jakby kosmetyk się nie wchłaniał tylko ślizgał po skórze. Tak jest na samym początku w tym kremie. Po chwili to uczucie znika i krem wchłania się praktycznie całkowicie. Nie zostawia tłustej czy nieprzyjemniej warstwy. Bardzo dobrze nawilża i koi skórę. Uczucie nawilżenia i miękkości trwa bardzo długo, powiedziałabym zaskakująco długo jak na krem, który nie pozostawia żadnego filmu na skórze.
Jeszcze jedną zaletą tego produktu jest bark zapachu. Mam spory problem z kremami do rąk. Jeżeli pachną zbyt mocno lub nie tak jak lubię nie jestem w stanie ich używać.
SKŁADAqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Glycerin**, Stearic Acid, Cocos Nucifera Oil*, Cetearyl Alcohol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Butyrospermum Parkii Butter*, Glyceryl Stearate Citrate, Glyceryl Stearate, Tocopherol, Sorbitol, Lanolin, Citric Acid, Sodium Dehydroacetate

Odżywka do włosów
Gęsta i bezzapachowa. Konsystencja jest o tyle ważna, że nie przecieka przez palce i nie spływa z mokrych włosów. Dobrze odżywia włosy, nie obciąża ich i robi tzw. uklepu. Co ważna i ciekawe odżywka daje zbliżony efekt do ty z drogerii z zawartością silikonów - czyli efekt gładkich włosów. Powiedziałabym, że jest to efekt pośredni nie tak wieka gładkość jak w przypadku odżywek z drogerii z silikonami, ale też nie całkowity bark gładkości jak w przypadku większości odżywek całkowicie naturalnych. Moim zdaniem jeżeli nie pasują Wam odżywki naturalne to ta właśnie powinna się sprawdzić. Włosy mniej się plączą i łatwiej rozczesują, ale do efektu bez silikonów trochę brakuje.

SKŁADAqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Distearoylethyl Dimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Coco-Caprylate, Mel*, Betaine, Cocos Nucifera Oil*, Saccharide Isomerate, Sodium Levulinate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Xanthan Gum, Lactic Acid, Citric Acid, Sodium Citrate, Potassium Sorbate

Szampon do włosów
Oto kolejny szampon z jakim się polubiliśmy, choć początki były trudne. Szampon jest bardzo łagodny,myje delikatnie i w zasadzie używanie odżywki po jego użyciu może być zbędne. Tylko
 trzeba go porządnie spłukać z włosów. Przekonałam się o tym razu pewnego kiedy się spieszyłam. Nie przyłożyłam się do spłukiwania i na głowie pojawił się uklep i to taki z serii nie umytych włosów. To w moim przypadku jest jedyny problem jaki miałam z tym produktem.
Poza tym skóra głowy jest czyta, nie podrażniona i nie wysuszona, a włosy miękkie i delikatne.
SKŁADAqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract*, Coco-Glucoside, Sodium Coco-Sulfate, Glycerin**, Hydrolyzed Rice Bran Protein, Sucrose Cocoate, Glyceryl Oleate, Lauryl Glucoside, Stearyl Citrate, Citric Acid, Sodium Chloride, Benzoic Acid, Sodium Benzoate, Sodium Dehydroacetate

Szmery bajery: Masażery do twarzy

$
0
0
Jestem gadżeciarą nie będę ukrywać. Różne nowinki techniczne do pielęgnacji przyciągają moją uwagę. Jak to bywa często są to rzeczy całkowicie zbędne lub takie które w pierwszej fazie używam regularnie, a potem lecą w kąt i o nich zapominam. Sporo z różnych bajerów nie przetrwało próby czasu i leżą gdzieś zapomniane.
Dziś chciałam Wam jednak opowiedzieć o rzeczach, których używam/używałam regularnie. Czas przeszły wyjaśni się w dalszej części tego wpisu.

Masażerów używam głównie w wieczornej pielęgnacji, choć teraz mam i taki, który idealnie sprawdza się rano.
Używam do "wciskania" serum, esencji, kremów itp... w skórę. Często też wspomagam się nimi przy maskach w płachcie.

Najczęściej wygląda to tak, że aplikuję co tam mam aplikować, a następnie jeżdżę sobie masażerem po paszczy. Wszystkie produkty nakładane na twarz tą "metodą" dużo lepiej się wchłaniają i mam wrażenie, że działają też lepiej. Dlaczego mam tylko takie wrażenie? Przy regularnym stosowaniu, a w zasadzie przy rutynie rzadko kiedy pomijam masaż więc nie wiem jak kosmetyk działa bez tego dodatkowego kroku. Nie jest to długi masaż, ot tyle żeby kosmetyk się wchłonął.

Chyba powinnam zacząć od najstarszego masażera od którego wszystko się zaczęło. Było to ten złoty masażer. Pisałam, ekhm wspominałam już o nim w kilku postach. Na początku stosowany dla podbicia działania serum od Resibo KLIK,KLIK . Potem stosowałam go do kremów, a po jakimś czasie do masek w płachcie.
Masażer wibruje/drga jak tam chcecie to nazwać. Jest gładki, przyjemnie sunie po twarzy. Po chyba ponad roku użytkowania jak widać nic mu się nie stało. Nigdzie się nie łuszczy i nie obłazi. Baterię paluszek AAA zmieniałam jak na razie dwa razy. No właśnie jest na baterie. Fajna rzecz, niewielkich rozmiarów. Nie bardzo odpowiada mi stosowanie go pod oczy. Ten wałeczek jest dość cienki i operowanie mi w okolicach oczodołów nie jest najprzyjemniejsze. Dlatego też zaczęłam się rozglądać za czymś pod oczy i ... trafiłam po wielu poszukiwaniach i wielu wywalonych bublach na ten biały masażer z lewej strony.

Też działa na baterię AAA. Drga tylko dociśnięty do skóry. Nie ma żadnych włączników itp... Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi ;). Ma niewielką główkę i bardzo dobrze sprawdzał się w okolicach oczu. Problem był lekki z powiekami, dociskanie nie było najprzyjemniejsze. Kupiłam go za śmieszne pieniądze na ali i pewnie używałabym go do tej pory gdyby koleżanka nie obdarowała mnie  masażerem Dermo Future.

Ponownie masażer na baterie. Ponownie masażer który wibruje, ale ma jeszcze jedną ciekawą funkcję nagrzewa się. Z jednej strony ciepło nie sprzyja skórze, z drugiej sprzyja wnikaniu składników. Tak więc co drugi dzień zaczęłam masować "na ciepło" okolice oczu. Efekty faktycznie pojawiły się i były całkiem fajne.  Zaczęłam zastawiać się czy nie dałoby się tego masażera stosować na całą twarz. Hmmm.... roboty od groma i ciut ciut. No nie chciało mi się. Kiedy jednak byłam w Rossmannie trafiłam na ten biały masażer z prawej, ten największy.

To jest moje najnowsze odkrycie, które na chwilę obecną zdetronizowało wszystkie wcześniej wymienione masażery. No może poza tym złotym, mam do niego wielką słabość.
Po pierwsze jest to urządzenie ładowane przez USB. Po drugie ma w sumie trzy funkcje.
Wibracje, nagrzewanie i chłodzenie. I co ważne nagrzewnie lub chłodzenie może być z wibracjami bądź bez. Czyli sami decydujecie czy wykonujecie masaż na ciepło czy na zimno, z wibracjami czy bez. Daje to wiele możliwości.
Możecie przed nałożeniem kosmetyku rozgrzać skórę, nałożyć kosmetyk, wmasować go z wibracjami, a po wchłonięciu od razu schłodzić twarz. Rano możecie szybko zlikwidować worki pod oczami masujące te okolice schłodzonym masażem. Nie trzeba już wkładać łyżeczki do lodówki :).
Po dość regularnym stosowaniu tego masażera na zimno i na ciepło widzę spore zmiany w strukturze skóry. Jest jakby bardziej zbita i sprężysta.

Czy takie gadżety są niezbędne na pewno nie. Czy musicie je mieć żeby Wasze kosmetyki lepiej działały no też nie. Na  pewno ułatwiają życie, wspomagają efekty, przyspieszają je, ale nie są dobrem koniecznym :). Ja takie rzeczy lubię i już ...

Przesuń paluszkiem. Gdy przychodzi wieczór

$
0
0
Książki angażujące najmłodszych to jest coś co lubię szczególnie. Tu już nie chodzi o to, aby znaleźć rożne rzeczy na obrazku, tu należy coś dotknąć, czymś poruszać, coś pociągnąć itp.
To są książki, które nie tylko interesują maluchy, ale i starszaki. Dziś pierwsza z kilku książek jakie ostatnio regularnie przeglądamy.
Bawimy się przy nich super. Nie tylko nasza Masza, ale i Rycerz. No, dobra czasami jest awantura kto ma obrazkiem poruszać. Tekst jak dla nas nie jest wystarczający, jest go po prostu za mało. No cóż książka jest dedykowana najmłodszym.
Tekst nas jednak nie zraża, historie wymyślamy sobie sami :)
Bardzo fajny sposób na pokazanie, że książki to nie tylko tekst i obrazki.

Przesuń paluszkiem. Gdy przychodzi wieczór 
Autor: Clima Gabriele
Wydawnictwo: Wilga

Książkę w fajnej cenie możecie kupić KLIK, KLIK

Książkę do recenzji dostarczyło  




http://www.nieprzeczytane.pl/

La Fare1789 - Francuskie Cudowności

$
0
0
Mam to szczęście robiąc to co robię, że często trafiam na marki kosmetyczne zupełnym przypadkiem. Nie wiedziałam o istnieniu La Fare1789 dopóki dziewczyny sprowadzające tę markę na nasz rynek się do mnie nie odezwały.
Obejrzałam składy, poczytałam o filozofii firmy i stwierdziłam, że warto poznać się bliżej z tą marką.

Postanowiłam tym razem wrócić do starych dobrych metod demakijażu i poużywać tradycyjnego mleczka. Do tego oczywiście koniecznie tonik, a potem krem. Dziś chciałabym Wam przedstawić to świetne trio.

La Fare1789 Delikatne mleczko do demakijażu

Bardzo delikatne mleczko do demakijażu, nawet kiedy zmagam się z AZS na powiekach, a może powinnam przede wszystkim wtedy, nie podrażnia mnie dodatkowo, nie powoduje zaczerwienia czy ściągnięcia skóry. 
Dobrze zmywa makijaż i inne zanieczyszczenia z twarzy, hmmm ze skóry. Powinnam się przyznać, że mleczka zdarzyło mi się używać do przecierania pupy naszej Maszy i w takiej roli sprawdziło się też znakomicie. 
Mleczko jest zamknięte w stylowej butelce, na początku myślałam że to szkło, ale to plastik, fajnym rozwiązaniem jest pompka, która ułatwia dozowanie.
Mleczka nie stosuję nakładając na wacik, tylko nakładam na palce i wykonuję delikatny masaż całej twarzy. Następnie zmywam wacikiem.

Cudowna rzecz jeżeli ktoś chce wrócić do "dawnych" metod demakijażu czy oczyszczania twarzy.

SKŁADAQUA (WATER) - GLYCERIN - SESAMUM INDICUM SEED OIL ** - ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE ** - CETEARYL ALCOHOL - BUTYROSPERMUM PARKIIBUTTER ** - SQUALANE – ALCOHOL *** - OLEA EUROPAEA LEAF EXTRACT - CETEARYL GLUCOSIDE – PARFUM - XANTHAN GUM – BENZYL ALCOHOL – LEVULINIC ACID - CHONDRUS CRISPUS POWDER - UNDECYLENOYL GLYCINE – HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL ** - SODIUM LEVULINATE - TOCOPHEROL - CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT ** - SODIUM HYDROXIDE – DEHYDROACETIC ACID - CALENDULA OFFICINALIS FLOWER EXTRACT ** - LEONTOPODIUM ALPINUM EXTRACT ** -CEDRUS ATLANTICA BARK OIL ** - CITRUS LIMON PEEL OIL ** - CYMBOPOGON MARTINI OIL ** - LINALOOL - CITRONELLOL – LIMONENE


La Fare1789 Intensywnie rozjaśniająca mgiełka do twarzy w sprayu


Jeżeli przyjrzycie się składowi tego toniku to można zauważyć alkohol wysoko w składzie. Praktycznie jest on nie wyczuwalny. Tonik nie wysusza i nie porażania, dobrze przygotowuje skórę do dalszych zabiegów. Ja najczęściej tą mgiełkę stosuję pod maski i sera.
Rozpylacz faktycznie dozuje preparat dość delikatną mgiełką. Przy regularnym stosowaniu widać lekkie rozjaśnienie skóry. Dobrze łagodzi zaczerwienia i podrażnienia i przyspiesza gojenie się niespodzianek.

SKŁADAQUA (WATER) - ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE ** - ALCOHOL *** - GLYCERIN - COCO-BETAINE - OLEA EUROPAEA (OLIVE) LEAF EXTRACT ** - BENZYL ALCOHOL - CAPRYLOYL GLYCINE - LEVULINIC ACID - UNDECYLENOYL GLYCINE - SODIUM HYDROXIDE – PARFUM (FRAGRANCE) - SODIUM LEVULINATE - DEHYDROACETIC ACID - CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT ** - MALTODEXTRIN *** - OLIVE OIL POLYGLYCERYL-6 ESTERS - CUCUMIS SATIVUS (CUCUMBER) FRUIT EXTRACT** - CEDRUS ATLANTICA BARK OIL ** - CITRUS LIMON PEEL OIL - CYMBOPOGON MARTINI OIL ** - LEONTOPODIUM ALPINUM EXTRACT ** - CITRIC ACID – LINALOOL – LIMONENE – CITRONELLOL


La Fare1789 Delikatny krem do twarzy


To co wyróżnia ten krem wśród wielu innych to gliceryna daleko w składzie. Nie spotyka się tego często, dlatego osoby które ten składnik zapycha mają bardzo ograniczony wybór. Poza tym brak oleju kokoswego i masła kakaowego czyli kolejny potencjalnych składników komedogennych.  Dlatego przede wszystkim to po niego sięgnęłam.
Krem przypomina trochę bardzie zbity mus. Jest bardzo lekki i delikatny. Świetnie nawilża skórę sprawia, że jest bardzo miękka i miła w dotyku. Bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy.
Idealny krem dla skóry podrażnionej czy z AZS. Nie powoduje dodatkowych podrażnień czy pieczenia, delikatnie łagodzi te które już mamy. Idealny pod makijaż. Sprawdzi się również dla cer trądzikowych, bo jak pisałam jest bardzo lekki i w zasadzie pozbawiony typowych składników zapychających.  
To w zasadzie krem dla każdego! 
SKŁADAQUA (WATER) - ANTHEMIS NOBILIS FLOWER WATER ** - GLYCERYL STEARATE `- BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER ** - CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE - CITRUS AURANTIUM AMARA (BITTER ORANGE) FLOWER WATER ** - HELIANTHUS ANNUUS SEED OIL UNSAPONIFIABLES ** - HYDROGENATED OLIVE OIL CAPRYLYL ESTERS - PRUNUS AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL ** - THYMUS VULGARIS (THYME) LEAF WATER ** - OLUS OIL (VEGETABLE OIL) - ACACIA DECURRENS/JOJOBA/SUNFLOWER SEED CERA/POLYGLYCERYL-3 ESTERS - GLYCERIN** - ORYZA SATIVA (RICE) HULL POWDER – PARFUM (FRAGRANCE) - PRUNUS ARMENIACA (APRICOT) KERNEL OIL ** - SQUALANE - TITANIUM DIOXIDE - BENZYL ALCOHOL – BISABOLOL - CETEARYL GLUCOSIDE - OLEA EUROPAEA (OLIVE) LEAF EXTRACT ** - SODIUM STEAROYL LACTYLATE - HYDROGENATED VEGETABLE OIL – TOCOPHEROL - XANTHAN GUM – SODIUM LEVULINATE - POLYHYDROXYSTEARIC ACID - ALCOHOL ** - LEONTOPODIUM ALPINUM EXTRACT** - SCLEROTIUM GUM – SODIUM ANISATE – CANDELILLA CERA (CERIFERA WAX) – DEHYDROACETIC ACID – ALUMINA – STEARIC ACID – CITRIC ACID – LINALOOL – CITRONELLOL - LIMONENE

Te i inne kosmetyku możecie kupić na FB stronie marki KLIK, KLIK

Przyprawy od Nacomi na chłodne dni

$
0
0
Z Nacomi mam w zasadzie same dobre doświadczenia. Są oczywiście produkty, które się u mnie nie sprawdziły pomimo dobrych składów, a czasami nawet dobrego działania. Nie są to produkty specjalnie drogie jak na takie składy dlatego chętnie po nie sięgam i często je polecam znajomym.

Kiedy pisałam Wam o musie bananowym od Nacomi KLIK,KLIK, wiele osób w komentarzach polecało mi też to masło z przyprawami. Skusiłam się :) i skoro powstaje o nim post możecie się domyślać, że przypadło mi na tyle do gustu, że chcę Wam o nim napisać.
SKŁADAqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Propylheptyl Caprylate, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Glycerin, Stearic Acid, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Panthenol, Persea Gratissima Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Sodium Lauroyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Parfum, Argania Spinosa Kernel Oil, Dehydroacetic Acid, Hexyl Cinnamal, d-Limonene, Linalool, Coumarin, Citronellol, Geraniol, Alpha Isomethyl Ionone, Amyl Cinnamal, Citral.

Nacomi na swojej stronie nazywa to masło "lekkim" i faktycznie takie jest, co mnie akurat cieszy. W konsystencji jest to bardziej gęsty i treściwy balsam niż masło. Wchłania się bardzo szybko i zostawia na skórze delikatną warstwę. Warstwa owa nie jest lepka czy mokra lekko tłustawa. Zaletą tego masła jest to, że nie trzeba go nakładać na wilgotną skórę w obawie, że przy regularnym stosowaniu nas wysuszy. Używa się go bardzo przyjemnie, rozsmarowuje się z dobrym poślizgiem.

Porządnie pielęgnuje skórę, ładnie ją zmiękcza i nawilża.

A teraz clue programu, zapach. Nie wiedzieć czemu myślałam, ze zapach będzie ostry, przyprawowy,  pikantny, cynamonowy, anyżowy przynajmniej tak to sugeruje nazwa i opakowanie. Otóż nie, zapach jest dość słodki choć delikatny. Mocno otulający, czuć raczej słodkie goździki niż rozgrzewający cynamon i co ciekawe zapach mimo, że nie w moim guście jest dla mnie przyjemny.
Moim ta kompozycja zapachowa idealnie sprawdzi się na jesienne i zimowe wieczory. Gdybyście już czegoś szukali na jesień i zimę pomyślcie o tym maśle.

Masło miecie kupić KLIK,KLIK

100% Pure czyli kolejna ciekawa kolorówka na tapecie

$
0
0
Kiedy pojawia się na blogu post o kosmetykach kolorowych, a w nim wzmianka, że w zasadzie to ja obecnie używam tylko podkładu mineralnego w tzw. proszku ;) zawsze  znajdzie się kilka osób z pytaniem czy znam może coś bardziej tradycyjnego.
Rozumiem doskonale, że nie każdy jest w stanie przestawić się po pierwsze z podkładów drogeryjnych o cudownym poślizgu na podkłady mineralne. Nie dość, że sypkie to jeszcze z całą masą kolorów.Do tego trzeba znaleźć pędzel, który będzie nam odpowiadał i co najważniejsze nauczyć się je obsługiwać.

Z myślą o tych osobach, które jeszcze nie są gotowe lub po prostu nie chcą przechodzić na podkłady mineralne od czasu do czasu skuszę się na test podkładu w płynie, kremie itp.. czyli o konsystencji tradycyjnych drogeryjnych podkładów.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że takie naturalne podkłady, pozbawione silikonów i innych ulepszaczy poślizgu wydają się trudne w obsłudze na początku. Podobnie jest i z tym podkładem choć nie do końca, dlatego postanowiłam Wam o nim napisać. No nie tylko o nim, ale ...


Podkład 2nd Skin-Pigmenty owocowe+Squalan z Oliwy-Peach Bisque -100% Pure

SKŁAD Olea Europaea (Olive) Squalane, Pigmented extracts of Prunus Persica (Peach), Prunus Armeniaca (Apricot), Theobroma Cacao (Cocoa) Beans, Punica Granatum (Pomegranate), Rubus Idaeus Fruit (Raspberry), Prunus Serotina (Wild Cherry), Coffea Arabica (Coffee) Beans, Camellia sinensis (Micronized Black Tea) leaves, Oryza Sativa (Rice) Starch, Lonicera Caprifolium Flower and Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower Extract,Rosmarinus Officinalis (Rosemary)Extract, Origanum Vulgare (Oregano) Extract, Thymus Vulgaris (Thyme) Extract, Hydrastis Canadersis (Goldenseal) Extract, Lavandula Angustifolia (Lavender) Extract, Calendula Officinalis (Calendula) Extract, Tocopherol (Vitamin E), Bamboo Silica, Curcuma Longa (Turmeric)
Bardzo ładny skład! Pigmenty pochodzenia roślinnego, rzadko spotykane. Cała masa antyoksydantów i składników pielęgnacyjnych.
Jedno ale do składu to Squalane, który potrafi zapychać cerę, podobnie jak Theobroma Cacao czyli masło kakaowe. Oczywiście mogą, ale nie muszą jak zwykle w takich wypadkach sprawa jest bardzo indywidualna.

Podkład ma konsystencję wody.  Najlepiej nakładać go gąbką bo przecieka przez palce, choć palcami po kilku próbach też się udaje. Gdy opanujemy sztukę ujarzmienia konsystencji jest już z górki. Podkład rozprowadza się bardzo przyjemnie, z dobrym poślizgiem i lekkością. 
Równo rozprowadza się na skórze. Dość szybko zastyga, na lekki mat, ale bez pudrowego efektu.
Krycie nie jest duże, ale daje się stopniować. Daje bardzo naturalny efekt.

Przypudrowany utrzymuje się kilka godzin. Nie ciemnieje z czasem. Ładnie stapia się ze skórą i jest praktycznie nie wyczuwalny na skórze.

Poza zbyt płynną konsystencją i jednak wysoką ceną nie mam się do czego przyczepić. Fantastyczny podkład o świetnym składzie i użytkowaniu.

Podkłady dostępne są KLIK<>KLIK

Rozjaśniający Korektor pod Oczy - Kolor Korektor - 100% Pure

 Pomyślałam sobie, że skoro podkład w płynie to i korektor taki by się przydał.
SKŁADRosa Canina (Rosehip Oil) Seed Extract, Aloe Barbadensis (Aloe Juice) Leaf Juice, Oryza Sativa (Rice) Germ Powder, Rosa Centifolia (Organic Rose Hydrosol) Flower Water*, Extracts of Euphorbia Cerifera (Candelilla Wax) Cera, Prunus Persica (Peach) Fruit, Prunus Armeniaca (Apricot) Fruit, Daucus Carota (Carrot) Sativa Root, Curcuma Longa (Turmeric), Coffea Arabica (Green Coffee) Leaf/Seed, Camellia Sinensis (Green Tea) Leaf, Lycium Chinense (Goji Berry) Fruit, Solanum Lycopersicum (Tomato) Fruit/Leaf/Stem, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem and Chamomilla Recutita (Chamomile) Flower, Tocopherol (Vitamin E), Sodium Ascorbate (Vitamin C), Extracts of Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf, Origanum Vulgare (Oregano) Leaf, Thymus Vulgaris (Thyme) Flower/Leaf, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed and Hydrastis Canadensis (Goldenseal) Active Ingredients: Titanium Dioxide and Zinc Oxide)
Podobnie jak w podkładzie tej firmy mamy do czynienia z bardzo ładnym składem.

Problemem jak dla mnie jest kolor, jest baaaardzo żółty. Nie jest to mój odcień żółci i szczerze mówiąc miałam spory problemy, żeby sobie ten odcień do siebie dopasować. Najczęściej korektor mieszałam z podkładem i efekt w końcu był zadowalający na twarzy.
Po drugie korektor jest dość pudrowy i w moim przypadku nie bardzo sprawdzała się solo pod oczami. Mieszałam go z kremem pod oczy i nakładałam w takiej formie. Wtedy nie dość, że kolor był łagodniejszy to i konsystencja była lżejsza.

Jak widać musiałam sporo się nagimnastykować, żeby używać tego kosmetyku. Czy było warto? Było.
Korektor bardzo dobrze kryje zaczerwienione miejsca, wypryski, przebarwienia itp...Mimo swojej pudrowości nie wysusza, nie podkreśla skórek. Zmieszany z kremem pod oczy ładnie rozjaśnia okolice oka, nie obciąża skóry i nie wchodzi w zmarszczki. Fajne w nim jest to, że może służyć zarówno to twarzy jak i pod oczy. No i ten skład <3

Korektor jest TUTAJ<>TUTAJ

Na koniec jeszcze jedna bardzo fajna rzecz

Tint usta/policzki -Uoga Uoga


Czyli kolejna rzecz do wykorzystania na dwa sposoby. Testowałam cała wakacje, na wyjazdach itp... zamiast dwóch kosmetyków brałam jeden, bo to róż i pomadka w jednym.
SKŁADRicinus Communis Seed Oil (ricinų aliejus), Cera Flava (bičių vaškas), Simmondsia Chinensis Oil (simondsijų aliejus)*, Argania Spinosa Kernel Oil (arganų aliejus)*, Macadamia Ternifolia Oil (makadamijų aliejus)*, Copernicia Cerifera Wax (braziliškų palmių vaškas), Butyrospermum Parkii Oil (sviestmedžių aliejus)*, Rubus Idaeus Seed Oil (aviečių sėklų aliejus), Tocopherol (vitaminas E) , Ribes Nigrum Fruit Extract (juodųjų serbentų ekstraktas), Glycerin (augalinis glicerinas), Alcohol, Aroma**, Limonene***, Linalool***, +/- Mica: CI 77019 (žėrutis), Titanium Dioxide: CI 77891 (titano dioksidas), Iron Oxides: CI 77492, CI 77491

Tint ma bardzo kremową konsystencję,  dzięki czemu bardzo dobrze rozprowadza się na ustach i na policzkach. Daje bardzo naturalny efekt. Nie "wżera" się w skórę jak to mają w zwyczaju drogeryjne Tinty, ale przylega do skóry i trzyma się na niej bardzo długo. Na ustach wiadomo krócej, zwłaszcza gdy jemy czy pijemy.
Nie wysusza, ba nawilża!
Na policzkach żeby trzymała się jeszcze dłużej warto go przypudrować. 

Tinty są TUTAJ<>TUTAJ

Kotku, Kotku i Piesku, Piesku

$
0
0
Oto kolejna porcja ruchomych książeczek dla najmłodszych. Mały Rycerz był zakochany w serii Pan Kłap autorstwa Jo Lodge. Kiedy trafiłam na inne książki tej autorki nie zastanawiałam się długo.
 Intuicja mnie nie zawiodła :) nasza Masza je UWIELBIA!
Na tą chwilę mamy dwie książki z tej serii, są codziennie "czytane" i za każdym razem budzą taki sam entuzjazm.
Tekst oczywiście jest bardzo prosty i krótki. Nie powiem, żeby mnie specjalnie ujął, ale od czego jest inwencja twórcza rodzica ;)
Świetna zabawa dla najmłodszych bez dwóch zdań :)

Kotku, kotku co widzisz?
Piesku, piesku jak się masz?
Autor: Lodge Jo
Wydawnictwo: OLESIEJUK

Książki możecie kupić KLIK<>KLIK I KLIK<>KLIK

Książkę do recenzji dostarczyło  





http://www.nieprzeczytane.pl/

Kosmetyk stworzony specjalnie dla mnie i ... coś dla Was

$
0
0
Nie bywam na imprezach promujących kosmetyki z przyczyn różnych, choć najczęściej jest to moja podejrzliwa natura. Zazwyczaj taka "premiera" owiana jest wielką tajemnicą, biuro odpowiedzialne za organizację imprezy nie chce udostępnić składów tylko w kółko opowiada, że te kosmetyki są po prostu SUPER! Ja oczywiście mam wierzyć na słowo osobom, których jedynym celem jest promocja. No, cóż dziękuję, polecam się pamięci po premierze kiedy składy już są powszechnie znane. Ustrzegło mnie to przed wieloma nieprzyjemnymi sytuacjami. I tego się trzymałam.

Tym razem miało być podobnie. Dostałam zaproszenie  i nie bardzo miałam ochotę się w to pakować, ale udostępniono mi składy i nie miałam się czego czepiać.
Ciekawość zwyciężyła, bo ... kosmetyk miał być robiony specjalnie dla mnie, specjalnie pod potrzeby mojej skóry. Zastanawiałam się jak to może wyglądać.

Pojechałam.

Wszystko odbywało się w Princess Academy Gabinet Medycyny Estetycznej w Warszawie przy ulicy nomen omen Pięknej ;).
Zaproszonych osób nie było wiele. W sumie wcale mnie to nie dziwi. Każda z nas miała otrzymać swój własny kosmetyk zrobiony specjalnie dla niej.

Pomysł na ów kosmetyk jest w zasadzie banalnie prosty. Mamy bazę - SERUM P, która już ma w sobie kilka niezłych składników pielęgnacyjnych między innymi peptydy czy olej z lnianki. 
SKŁADAqua, Alkochol Denat., Camelina Sativa Seed Oil, Glycerin, Sodium Acrylate/sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Parfum, Isohexadecane, 1,2 - Hexanediol, Caprylyl Glycol, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Sodium Phytate, Polysorbate 80, EDTA, Potassium Sorbate, Acetyl Hexapeptide-1, Acetyl Tetrapeptide-2, Trifluoroacetyl Tripeptude-2.

Po konsultacji dobiera od 1 do 3 składników, najbardziej odpowiednich pod potrzeby naszej skóry spośród 19 aktywnych substancji. UNIVERSKIN Serum, bo tak nazywa się ów kosmetyk ma być "szyty na miarę"  czyli z założenia z najlepszych surowców i w optymalnie dobranych dawkach. W poszukiwaniu najlepszych produktów producent zdecydował, że każda z substancji aktywnych będzie pochodziła od innego producenta. Nie dlatego, żeby utrudnić sobie życie, tylko po to aby każdy z tych produktów był takiej jakości o jaką chodziło twórcom.
Co ważne i istotne te składniki nie są dobierane na tzw. "oko". Dostajemy do wypełnienia dość szczegółową ankietę z którą zapoznaje się osoba mająca stworzyć dla nas serum. To dobra okazja do tego, żeby zrewidować naszą wiedzę o własnej skórze. Pytanie o fototyp skór nadal sprawia wielu osobom problemy. Dla nas serum robiła Karolina Basiewicz z wykształcenia kosmetolog.

W zależności czego potrzebuje nasza cera w danym momencie dobierane są składniki. Co to daje tak na prawdę?
W jednym kosmetyku możemy mieć substancje aktywne, które działają na kilka potrzeb. Jeden kosmetyk może jednocześnie nawadniać, oczyszczać i redukować zmarszczki dzięki owym składnikom aktywnym. Po skończeniu opakowania idziemy na konsultacje i sprawdzamy czy coś się zmieniło. I ponownie możemy zareagować na aktualne potrzeby naszej skóry.
Dystrybutorem kosmetyków jest CROMA PHARMA, producent wypełniaczy (do zmarszczek, ust, mezoterapii) i nici do medycyny estetycznej marki Princess. Oznacza to, że kosmetyk ten dostępny jest tylko w gabinetach kosmetycznych - pod linkiem KLIK,KLIK macie mapkę gabinetów. Z jednej strony szkoda, że nie jest to produkt powszechnie dostępny, bo pomysł jest bardzo fajny i trafn . Z drugiej zaś jednak strony dzięki prawidłowej konsultacji jesteś w stanie otrzymać kosmetyk który nie ma prawa nie zadziałać.

Mnie się podobało, serum używam od 30 sierpnia, po ponad dwóch tygodniach widać pierwsze rezultaty. Myślę sobie, że to będzie niezła opcja dla tych, którzy chcieliby lub potrzebują specjalistycznej pielęgnacji, a nie potrafią na przykład prawidłowo zdiagnozować problemu lub nie potrafią samodzielnie zrobić sobie kosmetyku. Czyli dla większości populacji ;)

I jeszcze coś na koniec. Możecie wypróbować Hyaluronic Acid Mask – Odmładzająca maska z kwasem hialuronowym, czyli maski dostępne w sprzedaży w gabinetach kosmetycznych. 
Mam do rozdania 10 opakowań masek zawierających po 10 maseczek w płachcie. 
Co trzeba zrobić, aby je otrzymać? 

W komentarzu pod tym postem trzeba napisać 
czego potrzebuje wasza skóra najbardziej? 

Konkurs trwa od dziś tj. 22/09/2017 do 06/10/2017 r.
Wyniki zostaną ogłoszone 8/10/2017 r w tym poście.
Anonimowych komentatorów proszę o podanie maila.

Hebe Festiwal Kosmetyków Natralnych, Co Kupić?

$
0
0
Jestem w szoku i to dosłownie od kilku dni codziennie dostają przynajmniej kilka maila z pytaniem co kupić na promocji drogerii Hebe. Ostatni raz taki post pisałam chyba dwa lata temu.
W zasadzie to nie wiem jak się za to zabrać czy pisać firmami, czy rodzajami kosmetyków. Chyba prościej będzie firmami :).

Ava seria Aloe Organic 

Przyglądam się tej linii już jakiś czas, ale prawdę mówiąc nie mam kiedy jej kupić i przetestować, a składy bardzo mi się podobają.
Szczególnie ciekawe z tej serii jest serum do twarzy. Bo ... nie jest to serum olejowe. Ma bardzo ciekawy skład przede wszystkim za sprawą wyciągu z opuncji figowej.

Cosnature i ich szampony 

No to oto macie dobry moment nw wypróbowanie kosmetyków Cosnature - pisałam o nich TUTAJ<>TUTAJ przyjrzyjcie się szamponom ich seria różana skradła moje serce.

Organic Shop 


Nie polecam masek do włosów jak dla mnie totalna porażka. Szampony są Ok, choć nie powaliły mnie na kolana, podobają mi się żele pod prysznic i te polecam Waszej uwadze.

Orientana 


Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na ich maski w płachcie. Są świetne!!! Pisałam Wam o nich TUTAJ<>TUTAJ. Fakt, że wracam do nich regularnie i w zasadzie zawsze mam jakąś na stanie musi o czymś świadczyć ;).

Nacomi

Pokazywałam Wam tak często te kosmetyki, że w zasadzie to nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, poza tymi postami KLIK<>KLIK. Lubię ich i tyle.

Mam też info, że wszystkie nowości Nacomi są dostępne w Hebe.
Poza tym każdy kto kupi min. 2 produkty Nacomi może zarejestrować swój paragon na stronie Nacomi lub facebooku i bierze udział w losowaniu. Nagroda 1 stopnia to wycieczka dla 2 osób do Maroka do 4* hotelu All Inclusive. Nagrody 2 stopnia to zestawy kosmetyków.

Zakochać się w szczotkach

$
0
0
Od kiedy odkryłam szczotkowanie ciała KLIK,KLIK od kiedy odkryłam szczotkę o naturalnym włosiu KLIK,KLIK wiem, że co dobra szczotka to dobra szczotka.  

Jak widzicie na załączonym obrazku szczotek mam już trochę. Nie wszystkie stosuję zgodnie z przeznaczeniem :). Niektóre odkryłam za późno. Niestety. Jedno jest pewne ze szczotek raczej nie zrezygnuję.

Najbardziej idiotyczny i najmniej istotny argument jaki przychodzi mi do głowy za tym, żeby stosować szczotki to ich wygląd. Są piękne. Nie szpecą łazienki :).
Jak jednak wiadomo nie o wygląd nam chodzi.

Lecę po kolei co i jak zachwalać będę i polecać, wy zaś zastanówcie się czy czegoś takiego potrzebujecie, czy to dla Was :)

Pierwsza z lewej najmniejsza  to szczoteczka do twarzy. Nijak do twarzy jej używać nie mogę ;)  jest dla mnie za twarda, za ostra no po prostu nie. Ale... skoro taka nie fajna to co to znaczy, że ja ją tu pokazuję? Moi drodzy to świetna szczoteczka do czesania dziecięcych kudełków! Nie mówię o niemowlakach, tylko o tych ciut starszych. Malutka, na tyle delikatna, że nie drapie główki, na tyle twarda, że dobrze rozczesuje delikatne włosy. Jest świetna!!!

Możecie kupić je KLIK<>KLIK


Druga w kolejności jest szczotka dla maluszków. Hmmm... nie zdążyłam się na nią załapać :), ale za to jest idealna do delikatnego masażu twarzy. Tak wiem, że szczotka do masażu twarzy powinna mieć krótsze włosie i bardziej zbite i generalnie ta wydaje się być za wielka, ale to właśnie ona jest na chwilę obecną dla mnie idealna. Masuje super delikatnie, w zasadzie to tylko muska - idealna na poranek. Żal, że nasza Masza nie miała okazji testować. Wszystkie te plastikowe paskudztwa mogą się schować czy to pod względem wyglądu czy "działania".
Ta szczotka jest TUTAJ<>TUTAJ

Trzecia w kolejce to szczotka do masażu na sucho. Trochę twardsza od tej opisywanej w poście KLIK<>KLIK. To coś dla tych którzy lubią mocniejsze drapanie i mniej gimnastyki ;). Rączka jest i plusem i minusem. Wszystko zależy od tego do czego się przyzwyczaicie. Mi trochę czasu zajęło przejście od szczotki bez rączki do tej z rączką. Nie umiałam sobie poradzić z ułożeniem szczotki. Sądzę jednak, że to kwestia przyzwyczajenia i tyle. Jak pisałam jak na mój gust jest trochę twardsza od tej bez rączki opisywanej w linkowanym poście, dlatego do dekoltu się nie nada.

Na końcu moja ostania miłość Czwarta z lewej. Szczotka do mycia i do masażu na mokro i na sucho. Czyli ideał bo pełnić może kilka funkcji. Baaaardzo ułatwiła mi życie i pozbawiła "wyrzutów sumienia" ;). Kiedy nie wyszoruję się szczotką z rana bo ... mi się nie chciało ;), mogę sobie cielesne zaległości nadrobić wieczorem szorując się pod prysznicem po ciężkim dniu. W zasadzie gdyby ta szczotka była trochę bardziej miękka byłaby ideałem nad ideałami. Pod prysznice sprawuje się świetnie. Rączka przydaje się jak nigdy, plecy mam doszorowane :)

Tą szczotkę możecie kupić KLIK<>KLIK

Wszystkie te szczotki użytkuje już chyba z pół roku żadna się nie rozkleiła, żadna nie straciła włosów, żadna się nie wypaczyła. Szczotka bez rączki z pierwsze postu jaki w ogóle napisałam na blogu o szczotkowaniu wygląda jakby była nie używana. Jakość tych produktów jest po prostu niesamowita.

Serum Anti-Ageing – Youth Code Od Lush Botanicals

$
0
0
To co lubię w świeżych kosmetykach, to fakt, że rzadko kiedy się na nich zawodzę. Wiem, że to co dostaje moja cera jest najlepszej z możliwych jakości. Kosmetyk przygotowany ze świeżych surowców, tuż przed wysyłką, nie magazynowany w niewiadomych warunkach, nie przegrzewany na sklepowych półkach czy w wielkich ciężarówkach transportujących towar. Wszystko to sprawia, że jeżeli odpowiednio dobiorę taki kosmetyk to nie ma opcji, żebym się rozczarowała.

Jedyny problem to oczywiści znać potrzeby własnej skóry.

Serum Anti-Ageing – Youth Code Od Lush Botanicals używałam latem. Kiedy skóra była najbardziej narażona na wyruszenie, podrażnienie i promieniowanie UV. Chciałam, się maksymalnie zabezpieczyć przed "starością" ;) w czasie kiedy nie bardzo mogłam używać porządnych (czytaj chemicznych) filtrów przeciwsłonecznych.

Serum ma dość gęstą konsystencję, bardziej przypomina krem niż serum. Nauczona doświadczeniem z kosmetykami tej marki serum rozgrzewałam je w palcach. Przy takim traktowaniu ten kosmetyk sprawuje się u mnie najlepiej.
Rano serum rozsmarowywałam na skórze, wieczorem wklepywałam w skórę. Rano nie stosowałam już kremu, wieczorem dodawałam coś jeszcze.

SKŁADRosa Damascena Flower Water, Aqua, Punica Granatum (Pomegranate) Seed Oil, Actinidia Chinensis (Kiwi) Seed Oil, Betaine, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Ribes Nigrum (Black Currant) Seed Oil, Glyceryl Stearate, Isostearyl Isostearate, Sorbitan Oleate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Glycerin, Royal Jelly, Opuntia Ficus Indica (Prickly Pear) Seed Oil, Pyrus Malus (Apple) Seed Oil, Passiflora Edulis (Passionfruit) Seed Oil, Tocopherol, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Seed Oil, Beta-Carotene, Rosa Centifolia Flower Extract, Rosa Rugosa Flower Extract, Coffea Arabica (Coffee) Seed Extract, Euterpe Oleracea (Acai) Fruit Extract, Vanilla Planifolia (Vanilla) Fruit Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cera Alba, Caprylic/Capric Triglyceride, Xanthan Gum, Plumeria Acutifolia (Frangipani) Flower Oil, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Citrus Limonum (Lemon) Peel Oil, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Sweet Orange) Peel Oil, Limonene 

Piękny skład gwarantował dobre działanie, ale jak wiemy skład swoje, a życie swoje. Na szczęście i tym razem też się nie zawiodłam. Skóra dobrze odżywiona, nawilżona i miękka. Bark przesuszenia, podrażnienia czy ściągnięcia. Świetnie spisuje się i solo i pod krem. Nie obciąża skóry, nie przyspiesza jej przetłuszczania. Bardzo fajnie przygotowuje skórę pod makijaż czy filtr przeciwsłoneczny. Świetny na lato.

Myślę sobie teraz jeszcze czy poza letnim okresem to serum ma szansę nadal działać tak dobrze i w zasadzie nie ma opcji żeby nie. Ogrzewanie, zmiany temperatur, zimno, smog wszystko to będzie działać na naszą skórę. Taka bomba odżywcza jaką zawiera w sobie to serum powinna na to wszystko pomóc. Ponieważ nie ma problemu z dokładaniem na ten kosmetyk kolejnego idealnie sprawdzi się zimą. Nie tylko zapewni odżywienie, ale też będzie bardzo dobrą bazą pod kremy na mróz.
No po prostu świetna sprawa. 

Serum możecie kupić KLIK<>KLIK

Kumpel, czyli pismo dla dzieci o którym nie wiedziałam

$
0
0
Kiedy przechodzimy koło kiosku jedyne co rzuca mi się w oczy z czasopism dla dzieci to ten cały chłam marketingowy. Wszystkie około bajkowe wyciągacze kasy z dodatkami o wątpliwej jakości. Niestety kupuje się owe koszmarki dla tych śmieciowych dodatków, a nie dla treści. Rycerz kilka razy naciągnął dziadków na taką przyjemność i po przejrzeniu zawartości ręce mi opadły.

Postanowiłam pokazać Rycerzowi, że pismo, czy raczej gazeta może być wartościowa. Nie jest łatwo. Wydawało mi się, że do wyboru mam tylko Świerszczyk i ... Świerszczyk. Myliłam się. Jest jeszcze Kumpel. Nie sposób nie próbować porównywać tych dwóch czasopism. Teoretycznie skierowanych do tej samej grupy odbiorców, ale nie do końca.
Kumpel stylistyką bardziej skierowany jest dla dzieci chodzących do szkoły. Mniej w nim artyzmu obecnego w Świerszczyku, więcej jest luzu i bezpośredniości. Jest taki bardziej nastolatkowy, ale w tym dobrym znaczeniu tego słowa.
W czasopiśmie jest sporo zagadek i zadań do wykonania. Co ważne nie przypominają one ćwiczeń jakie należy wykonać w ćwiczeniówce, ot zabawa.
Jest komiks, jest dział jak mówić poprawnie wyjaśniający między innymi "dziwne" powiedzenia, są ciekawostki na przykład skąd się bierze bursztyn.
Fajne jest to, że pojawia się informacja o internecie.W sposób nienachalny i dość luźny dziecko otrzymuje informację, że internet to nie tylko zabawa, ale niebezpieczeństwo.
Rycerz lubi Kumpla. "Czyta" go po swojemu. Najpierw przegląda strona po stronie, potem decyduje co robi, czy chce żeby mu coś przeczytać, czy będzie rozwiązywał zadania, czy może co też jest fajne, nauczy się jak narysować na przykład kota :) .
Wyszedł mi post gigant, ale to naprawdę bardzo fajne pismo dla dzieciaków, które na początku oczywiście czytamy razem z nimi, a potem same mogą już  je studiować. Jeszcze chwila, a okaże się, że dobrych pism dla dzieci jest dużo więcej, ale przykrywają ją badziewia ze szmelcem w dodatku. Szkoda, że umykają takie fajne rzeczy.


Mam jeszcze coś dla Was :)
Jedna osoba może wygrać roczną prenumeratę czasopisma Kumpel, a trzy osoby pojedyncze numery. 
Co trzeba zrobić, żeby je otrzymać?

W komentarzu pod tym postem trzeba napisać 
co powinno znaleźć się w czasopiśmie dla dzieci? 

Konkurs trwa od dziś tj. 28/09/2017 do 05/10/2017 r.
Wyniki zostaną ogłoszone 6/10/2017 r w tym poście.
Anonimowych komentatorów proszę o podanie maila.




Jeżeli ktoś jest niecierpliw, nie lubi konkursów, nie wierzy w życzliwy los ;)


Prenumerata roczna. Z kodem rabatowym SROKA czytelnicy otrzymają dodatkowe 10% rabatu 



Prenumerata 6-miesięczna 


Pojedynczy numer na próbę z darmową dostawą

Niedrogi, ekologiczny demakijaż z Avril

$
0
0
Kolorówkę Avril opisywałam już na blogu KLIK<>KLIK , ich pomadka w kredce do wciąż jedna z ulubionych, zostało mi jej już bardzo niewiele :( .

Pomyślałam, że skoro kolorówkę mają fajną to i produkty do demakijażu powinny być niezłe. Kusząca w tych kosmetykach jest również cena, bardzo przystępna jak na kosmetyki z eko certyfikatami i fajnymi składami.

Avril Olejek Do Mycia Twarzy

SKŁADHelianthus annuus (sunflower) seed oil*, polyglyceryl-4 oleate, sesamum indicum (sesame) seed oil*, prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil*, tocopherol, parfum (fragrance), limonene.
Próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatni raz pisałam Wam o zmywalnym olejku do demakijażu, a może lepiej o myjącym olejku do demakijażu i przypomnieć sobie nie mogę. Na pewno nie był to wpis o olejku organicznym. Nadrabiam wiec zaległości.

Oto i idealne rozwiązanie dla tych, którzy chcieliby skorzystać z dobrodziejstw olejów przy myciu twarzy, a jednocześnie nie mogą przekonać się do trudów zmywania owych olejków ze skóry.
Bardzo przyjemnie i bezproblemowo się go użytkuje. Kilka krople rozsmarowujemy na twarzy i wykonujemy delikatny masaż. Jak uznamy, że wszystko co miałby być rozpuszczone owym olejkiem zmywamy twarz wodą. I po kłopocie.
Olejek pod wpływem wody zmienia się w lekką emulsję. Nie zostawia tłustej, nieprzyjemniej warstwy. Pachnie baaaardzo delikatnie. I jest bardzo wydajny.

Olejek dostępny jest TUTAJ<>TUTAJ

Avril Płyn Micelarny 

Czy płyn micelarny, ekologiczny może kosztować tyle ile płyn micelarny drogeryjny? Otóż właśnie moli mili Państwo może. Tu mamy najlepszy na to dowód - 500ml płynu za 32,50zł.

SKŁADAqua (water), glycerin, polyglyceryl-4 caprate, centaurea cyanus (flower) water*, aloe barbadensis leaf juice*, sodium levulinate, benzyl alcohol, parfum (fragrance), sodium benzoate, sodium hydroxide, aloe barbadensis leaf juice powder*, limonene, linalool, citric acid, citronellol, dehydroacetic acid.
Tak jak pisałam jak nie było dla mnie płynu tak nie było, jak znalazłam do od razu kilka do wyboru. Cieszę się bardzo, bo kiedy ma się wybór ma się prostsze życie.
Płyn jest bardzo dobry. Nie szczypie mnie w oczy, a to dla mnie na początek najważniejsze kryterium. Drugie równie ważne, nie zostawia lepkiej warstwy. No i oczywiście dobrze czyści skórę. Świetny płyn w świetnej cenie.

Płyn jest TUTAJ<>TUTAJ

Avril Tonik Do Twarzy

SKŁADAqua (water), citrus aurantium amara (bitter orange) flower water*, spiraea ulmaria flower extract*, hamamelis virginiana (witch hazel) flower water*, anthemis nobilis flower water*, centaurea cyanus (cornflower) flower water*, decyl glucoside, glycerin**, prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil*, lilium hybrid flower extract, lilium candidum flower extract*, citric acid, parfum (fragrance), benzyl alcohol, dehydroacetic acid, potassium sorbate, sodium benzoate, limonene, linalool.
Do kompletu mamy jeszcze świetny tonik. Delikaty i bardzo odświeżający. Nie zostawia tłustej warstwy na skórze, glicerynę ma daleko w składzie co ważne dla tych, których ów składnik zapycha. Pięknie przygotowuje skórę na przyjęcie kolejnych kosmetyków. Do tego jeden z moich ulubionych hydrolatów w składzie czyli hydrolat oczarowy poza oczywiście całą resztą równie fajnych wyciągów. Świetny skład.

Tonik do nabycia TUTAJ<>TUTAJ

Czy musisz używać specjalnych kremów na wiatr i mróz?

$
0
0
Miałam napisać o tym tylko info na FB, ale myślę, że warte jest to osobnego posta, choć to tylko informacja i sugestia.

Pytanie z tytułu brzmi "Czy musisz używać specjalnych kremów na wiatr i mróz? " . Odpowiedź brzmi NIE!!!

Te kremy które wskazałam w analizie za godne uwagi często sporo kosztują i nie koniecznie są powszechnie dostępne. Po drugie zapakowanie takiego kremu do przedszkola/szkoły często kończy się zgubieniem - szkoda trochę tej kasy. Zajmują też trochę miejsca w torbie, niby nic ale i tak dźwigamy ze sobą całe mieszkanie ;).  Kremy są oczywiście fajne, ale nie są koniecznie.

Czym można je więc zastąpić?

- wazelina - tania, ale niestety często śmierdząca i konieczna do zmycia po spacerze. Jaka pani przedszkolanka będzie pamiętać, ba mieć czas z mycie jej z dwudziestu paru paszczy? Do domowego użytku jak najbardziej OK.

- lanolina - dość ciężka do rozsmarowania, ale skuteczna.

- maść,balsam itp... na brodawki - taka bez zawartości wody - jest tego sporo, też idealna na mrozy. Jak ma jeszcze dobry skład to już jest super po prostu. Mogę się założyć, że wiele z Was nie zużyło całej maści na brodawki i w zasadzie nie wie co z niż zrobić.

- balsam do ust - to że pisze na nim do ust nie znaczy, że tylko do tego się nadaje. Jest tłusty, ma tak skomponowany skład, żeby "osiadać" na ustach i je chronić, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby też chronił skórę twarzy naszego dziecka. Oczywiście kluczem jest skład ;). Może być w sztyfcie w słoiczku itp... mały, poręczny w zasadzie bezproblemowy jeżeli trafimy w dobrą formułę.

- maść, na przykład maść nagietkowa - tłuste zazwyczaj bez wody (tylko takich szukamy), często na wazelinie, no chyba że eko to wtedy na naturalnych olejach. Pielęgnują i chronią. Jeśli są na wazelinie czy olejach mineralnych warto je zmyć po przyjściu do domu.

- każdy krem bez wody w składzie - oczywiście o dobrym składzie. To, że na opakowaniu kremu pisze, że jest na mróz i wiatr nie znaczy, że inne kremy do tego się nie nadają. Jeżeli nie zawierają wody są na bazie maseł, wosków i olejów to też spokojnie można je na mróz zastosować.

Oto kilka banalnych pomysłów jak zastąpić krem na mróz czymś tańszym i poręczniejszym. Nie musicie wydawać miliona monet.

Jak To Dobrze Zrobić: Mycie Włosów

$
0
0
Pytałam Was jakiś czas temu na FB czy interesują Was podstawy pielęgnacji. Choć nie, w zasadzie to czy interesuje Was jak "powinno" używać się danych kosmetyków itp... To powinno jest umowne, zawsze można spróbować trochę innego sposobu i to on może się okazać trafiony. Bardziej chodzi o ogólną zasadę, a może lepiej napisać, że chodzi o zasady, które można w jakiś sposób zmodyfikować.

Czuję się trochę hmm... niepewnie piszą tak banalny post, a raczej post o czymś tak banalnym. Z jednej strony mycie to przecież nie jest wielka filozofia, a z drugiej strony zawsze można coś ulepszyć.

Mycie włosów - banał! Moczysz włosy, nalewasz szampon na włosy i ... stop!!!

Szampony


Szampon dobierasz do skóry głowy

Odżywki, maski


Odżywki dobierasz do rodzaju włosów.

Dziś jednak chcę napisać o samym myciu. Następny post o odżywianiu włosów.

Szampon nie musi zawierać całej masy składników odżywczych. Przede wszystkim chodzi o to, aby był delikatny - zawierał delikatne detergenty. Szampon służy wszak do mycia, jego kontakt ze skórą jest na tyle krótki, że ewentualne składnik odżywcze w nim zawarte nie bardzo mają jak zadziałać. Szukając szamponu skupiajcie się przede wszystkim na detergentach, a w drugiej kolejności na składnikach aktywnych.

1. Przed myciem rozczesz włosy, nawet jeżeli masz krótkie.

Włosy będą mniej splątane po myciu. Jeżeli używałaś produktów do stylizacji włosów to już jakąś część z nich usuniesz, podobnie jak i inne zanieczyszczenia.

2. Głowę myj ciepłą wodą. Nie gorącą, ani nie zimną.

Ciepła woda otwiera łuski włosa dzięki temu mycie jest efektywniejsze, a składniki aktywne mają jakąkolwiek szansę podziałać. Bardzo gorąca woda i bardzo zimna woda sprzyja między innymi przetłuszczaniu.

3. Szampon rozcieńczaj!!!!

To  bardzo ważne. Możesz go rozcieńczyć na dłoni - ja nie przepadam, możesz spienić w kubku, w pustej butelce itp... Niewielką porcję szamponu wlewasz do pustej butelki, dolewasz do tego trochę wody i szejkujesz. Taki spieniony szampon "nakładasz" na skórę głowy i myjesz właśnie skórę. Pianą spływającą z głowy myjesz włosy. - Nie wiem czy jasno napisałam ;) .

Jeżeli nałożysz taki nierozcieńczony szampon na włosy, to musisz w miejscu nałożenia bardziej trzeć, żeby spienić i rozprowadzić szampon w związku z czym skóra jest narażona na podrażnienia itp.

4. Jeżeli nakładałaś oleje na skórę głowy, wcierki itp... może się okazać, że głowę trzeba umyć dwukrotnie.

Pierwszy etap to wstępnie oczyszczanie, nie wymaga nawet dokładnego spłukiwania, drugie mycie zasadnicze i porządne.

5. Myj masując skórę głowy, nie drap, nie trzyj.

Twarzy też nie szorujesz paznokciami i nie szorujesz jak szalona. Skóra głowy też jest delikatna i wrażliwa,a dodatkowo "mieszkają" w niej włosy o które tak bardzo chcesz zadbać.

6. Dokładnie spłukuj.

To ważne, żeby nie zostawiać na skórze czy włosach resztek kosmetyków zmywalnych. Nawet jeżeli mają super składy to i tak stworzono je do krótkiego kontaktu czy to ze skórą czy z włosami. Nie warto ryzykować ewentualnych podrażnień.

7. Jeżeli myjesz włosy odżywkami to najpierw taką odżywkę nałóż równomiernie na całe włosy, a potem zacznij masować, żeby ją spienić.

Jeżeli masz długie włosy takie spienianie warto robić etapami, najpierw skóra głowy, potem włosy przy skórze itd... 

8. Jeżeli włosy myjesz mydłem, sodą itp.... czyli produktami o zasadowym pH koniecznie jest zakwaszenie włosów na koniec mycia czyli spłukanie włosów na przykład octową płukaną.

Zakwaszenie zamyka łuski włosa, ale też przywraca prawidłowe pH skóry. Nawet jeżeli myjesz włosy szamponem warto raz na jakiś czas stosować takie kwaśne płukanki.

9. Domyka łuski włosa.

Warto na koniec mycia spłukać włosy chłodną wodą. To zamyka łuski włosa. Jeżeli masz włosy bardzo zniszczone woda nie może być bardzo zimna. Można to robić stopniowo czyli zacząć płukanie ciepłą i powoli obniżać temperaturę wody.

10. Włosy po umyciu odsączamy z nadmiaru wody.

Nie trzemy głowy i włosów jak szalone ręcznikiem, tylko delikatnie odsączamy. Zakładamy luźny turban na głowę, a nie wyżynamy jak ścierkę do podłogi. W turbanie nie chodzimy całego dnia, gorąco sprzyja przetłuszczaniu.

Uffff to chyba tyle. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żebyście coś dorzucili w komentarzach. Post można zawsze edytować :).

Czerwone Wilczątko

$
0
0
Na tę książkę czekałam i czekałam i doczekać się nie mogłam. Miała być w maju, potem trochę później i potem znowu jeszcze jej nie było. Pilnowałam premiery jak pies budy, aż w końcu jest!!!
Jak się na coś tak czeka to oczekiwania rosną jak szalone dlatego bałam się książkę otworzyć i do środka zajrzeć.
Niepotrzebnie. Po pierwsze wizualnie jest po prostu piękna, śliczna i cudna. Kreska, kolory pomysł na ilustracje no fantazja. Życzę sobie kilka plakatów z tej książki, no proszę niech ktoś coś takiego zrobi, powieszę na ścianie i będę się gapić całymi dnia. Dzieciaki niech tam chatę rozwalają.
Magia tej książki to nie tylko ilustracje, choć to one wybijają się na pierwszy plan. Pomysł na odwrócenie ról popularnej bajki jest przedni. Odwrócenie ról nie jest jeden do jednego. Nic nie jest oczywiste choć wydaje się być przewidywalne.
Książka jest napisana bardzo przewrotnie. I dopiero koniec pokazuje, że wiele zależy od punku widzenia, a wiele rzeczy nie jest takimi jakimi się wydają.
Książka nie jest nieco straszna, ba bardziej wrażliwe dzieci może przestraszyć. Jest to jednak moim zdaniem lektura warta uwagi zwłaszcza dla tych, którzy znają tradycyjną wersję czerwonego kapturka.


Autor: Flechais Amelie
Wydawnictwo: Kultura gniewu

Książkę możecie kupić KLIK<>KLIK

Książkę do recenzji dostarczyło


http://www.nieprzeczytane.pl/

Słodkości do dłoni od Nacomi

$
0
0
Oto coś dla wielbicielek słodki zapachów. Słodkich, ale nie ulepnych - na całe moje szczęście.Nacomi szalej z nowościami. Nie wiem już sama co mam testować, próbować i używać :). Pomyślałam jednak, że dawno nie było postu o kompleksowej pielęgnacji dłoni. Takiej wiecie od przysłowiowego a do z.

Zaczynając od początku, czyli peeling, a konkretnie

Pianka peelinująco-myjąca do dłoni– Słodka papaja

Od razu przyznaję się, że to mój pierwszy peeling do rąk. Zazwyczaj używam takiego samego peelingu do rąk jak i do ciała. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby kupować taki produkt tylko do rąk. I szczerze mówiąc ten peeling stosowałam też do ciała ;). To po prostu dobry peeling. Ani za osty, ani za łagodny taki w sam raz. Dobrze ściera, nie podrażnia i nie drapie. 
SKŁADSucrose, Glycerin, Sodium Cocoyl Isethionate, Aqua, Sorbitol, Sodium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Coco-Glucoside, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Dehydroacetic Acid, CI 75470.
To co w nim fajne to to, że jego baza nie są oleje i ma w składzie delikatne detergenty. Po wytopieniu cukru po prostu go zmywamy i nie mamy na skórze tłustej warstwy. Czyli skóra jest gotowa do dalszych zabiegów.Fajnie pomyślane i jak pisałam również do ciała się sprawdza.

Po drugie

Krem do rąk – Świeże ciasto z papają


Niestety jak do tej pory nie trafiłam na krem do rąk od Nacomi, którego zapach by mi nie przeszkadzał. Słowo klucz "jak do tej pory", ten oto krem się nadaje :). Zapach mi nie przeszkadza, jest przyjemny, co prawda słodki, ale nie nachalny.
SKŁADAqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Propylheptyl Caprylate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Penthanol, Vitis Vinifera Oil, Stearic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Lauroyl Glutamate, Parfum, Soluble Collagen, Hydrolyzed Rice Protein, Hydrolyzed nGlycosaminoglycans,  Dehydroacetic Acid, Propylene Glycol, Honey Extract, Sodium PCA, Hyaluronic Acid, Hydrolyzed Elastin, Glycogen, Serine.
W składzie sporo cennych substancji, które nieźle pielęgnują dłonie, a do tego krem bardzo szybko się wchłania.  Używam przede wszystkim w dzień kiedy właśnie potrzebuję szybkiego wchłania i braku tłustej warstwy na rękach.

Olejek do pielęgnacji skórek – Świeże ciasto z papają


Oto coś co jest świetne, ale ma jedną wadę. Olejek do skórek, który nie jest bardzo tłusty. To brzmi dość dziwnie olejek i nietłusty. Nie mniej tak jest. Wchłania się bardzo szybko, jak na olejek, dobrze natłuszcza i bardzo fajnie zmiękcza skórki. W moim wypadku wystarczą dwie trzy aplikacje w ciągu dnia i mogę zapomnieć o suchych skórkach.
SKŁADPrunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Ricinus Communis Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum, Equisetum Arvense Extract, Hippophae Rhamnoides Fruit (Seabuckthorn) Oil.
Problem jaki mam z tym olejkiem to jego aplikacja. Z pipety kapie i nakłada się olejku za dużo. Dużo lepszy byłby pędzelek. Ominęłam jednak ten problem :) przelewając trochę olejku do butelki z pędzelkiem ;).

Wszystkie te słodkości możecie kupić TUTAJ<>TUTAJ

Czarna pasta czy warto?

$
0
0
Jak wiecie obserwuję "mody na coś" choć w zasadzie rzadko im ulegam. No chyba, że pełno tego produktu wszędzie i wszędzie ma pozytywne opinie. Tak też było z tą pastą, wszędzie piszą, że fantastyczna, sporo maili od Was dostałam z pytaniem co o niej sądzę i czy polecam.
Trafiła się okazja i mogłam wypróbować tę oto pastę, tę słynną już czarną pastę.

Wbrew temu co pisze producent, czy też wszyscy zachwalający pastę, czy nawet co sugeruje sama nazwa nie jest to pasta ekologiczna.
SKŁAD Glycerin, Aqua, Hydrated Silica, Sorbitol, Sodium Pyrophosphate, Sodium Cocoyl Glutamate, Aroma, Epigallocatechin Gallate, Xanthan Gum, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Saccharin, Ci 77266 (Carbon Black), CI 77499
Jeżeli przyjrzymy się składowi widać, że pasta zawiera phenoxyethanol, nie jest to już konserwant ekologiczny.Po drugie składnik Aroma - czyli aromat, zapach jak kto woli nie znalazłam żadnej informacji czy to składnik pochodzenia naturalnego. Poza tym skład faktycznie bardzo blisko naturalnych produktów. I w zasadzie poza konserwantem nie ma się czego czepiać. No i jest to pasta nie zawierająca fluoru.

To co w niej fajne to aromat i smak, tak bardzo zbliżony do tego do czego tak bardzo jesteśmy przyzwyczajani przez drogeryjne produkty, czyli mięta. W moim odczuciu, ani za mocna, ani za słaba tak w sam raz. Jest to na pewno jej przewaga nad podobnymi produktami tego typu.
Pasta ciekawie wygląda, wszak czarna pasta to nie codzienność. Dobrze się spienia, to kolejna rzecz przemawiająca na jej korzyść, bo do tego, że pasta się pienię też jesteśmy od dawna przyzwyczajeni przez producentów.

Czy dobrze myje? Owszem. Czy wybiela? Tak, ale nie sposób spektakularny i bardzo widoczny.
Myje dobrze, pozostawia bardzo miłe uczucie świeżości.
To co jeszcze zauważyłam nie uwrażliwia zębów.  Od lat zmagam się z nadwrażliwością i co bardzo fajne pasta tej nadwrażliwości nie potęguję. Powiedziałabym, że nawet lekko ją znosi.

Jeżeli lubicie smak drogeryjnych past, a chcielibyście używać czego bez fluoru to to jest fajne rozwiązanie. Jedyny zgrzyt jak pisałam stanowi konserwant.

Tą pastę w niezłej promocji możecie dostać TUTAJ<>TUTAJ

Mamoooo!!!! Co mam zrobić z ogryzkiem???

$
0
0
Przekleństwo podróży z dzieckiem, ba przekleństwo długich spacerów wózkowych? Brak kosza na śmieci. Dziecko pożre jabłko, śliwkę, banana, cukierka itp... i w zasadzie nie wiadomo co zrobić z ogryzkiem, pestką czy papierkiem. W worek wsadzić ktoś powie. Ok, to jest rozwiązanie, ale ... co potem z tym workiem? W torebkę wsadzić, zapomnieć, zaparzyć, spleśniałe wyciągnąć.
Taka prawda nie ma się co oszukiwać. Nie raz i nie dwa z bocznych drzwi samochodu wywlekaliśmy worki z podejrzaną zawartością. Wielokrotnie wyciągałam z torebki kawałki ciastek, ogryzki itp...

Tak, tak jestem właśnie tą matką która zapomina posprzątać torebkę, tą co to pod wózkiem wozi liście, kamienie, dziurawe worki czy papierki po batonikach.
Jeżeli podobnie jak ja zapominacie o takich przyziemnych czynnościach jak wywalenie przy najbliższym koszu śmieci mam dla Was rozwiązanie.
Ja na to mówię śmieciuch samochodowy, choć nazywa się to Tidy Freaks Superheroes. Przytulanka, która pożera śmieci :). W zasadzie przeznaczone chyba głównie do samochodu do montowania na zagłówku. Dziecię ma przed sobą tego śmiesznego pożeracza śmieci.
Niepotrzebne rzeczy wkładamy do paszczy naszego pluszaka i z głowy. Ja wędruje z nim przyczepionym do wózka. Ładuję do niego mokre chusteczki po wytarciu łapek, chusteczki higieniczne, ogryzki itp...
Pluszak w środku ma wodoodporny materiał, łatwy do wyczyszczenia. Poza tym, kiedy widzisz tego paszczaka nie zapominasz o wywaleniu śmieci z jego wnętrza.
Oczywiście na początku dzieciaki moje nie chciały używać go zgodnie z przeznaczeniem.
Był przytulanka, potem miejscem na skarby, transporterem jedzenie, teraz jest już pożeraczem śmieci.
Fajnie wykonany, śmieszny, zabawny i co ważne na tyle rzucający się w oczy, że nie pleśnieją nam już resztki żarcia w samochodzie i nie mam problemu na spacerze co zrobić z chusteczką.
Niby tylko gadżet, ale miły dla oka i ułatwiający życie. 

Link do strony dystrybutora KLIK<>KLIK
Viewing all 2340 articles
Browse latest View live