Sezon na sińce uważam za otwarty!No nie w zasadzie sezon te się otwarł sam w momencie kiedy dziecię me stało się nożno-mobilne :)
Producent pisze:
Zawarty w żelu ekstrakt z arniki obkurcza drobne naczynka, zmniejsza ich widoczność, delikatnie chłodzi, działa kojąco i łagodząco. Przyspiesza gojenie mikrourazów i wchłanianie siniaków np. po zwichnięciach, stłuczeniach. Stosowany pod oczy zapobiega sińcom, podpuchnięciom i workom. Dobrze się wchłania.
Zdrowa, wypoczęta skóra wokół oczu, bez pękających naczynek, podpuchnięć i „worków” pod oczami.
Po pierwsze żelu używałam już dawno dawno temu, ale wtedy miał w składzie pochodną formaldehydu jako konserwant. W związku z powyższym po pierwszej tubie został spisany na straty. Będąc jednak niedawno w drogerii kontem oka złapałam kontakt z opakowaniem tego kosmetyku. Zerknęłam sobie na skład i oto zdziwienie, ze skład zmieniony. Wiec nabyłam.
Nabyłam na sińce pod oczami - działa a jakże! Jak się człowiek od prawie dwóch lat porządnie nie wyspał to sińce ma, a żel ten je niweluje. Nie nie do zera cudów nie ma, ale są mniejsze, jaśniejsze. Dzieć się puknie w czoło nie palcem bynajmniej :) też zelem polecałam i jest mniej strasznie.
Na żel mam patent tak, że trzymam go w lodówce i tylko schłodzonego używam.
Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i co ciekawe nie zostawia typowej dla kosmetyków w żelu lepkiej powłoczki na skórze.
Zawsze pod postami o zarabianiu na blogu (gdziekolwiek by cię one nie pojawiły) znajdzie się taki komentarz, że blogerzy sprzedają się za kasę, nie są przez to obiektywni no zwyczajnie kłamią bo ktoś im płaci za reklamę.
Ta notka to nie próba oskarżenia, ani usprawiedliwienia kogokolwiek. Od zwykłe przemyślenia.
Nie ma się co oszukiwać, każdemu blogującemu zależy na tym, żeby wpis był fajny, zachęcający i zadowalający jednocześnie piszącego i reklamodawcę. Takie pragnienia ma się z dwóch powodów. Pierwszy czytelnicy muszą być zainteresowani to dla nich się pisze, drugi jeżeli opłacający post będzie zadowolony to jest szansa, że do nas wróci ponownie z propozycją współpracy.
Jednak chęć zadowolenie reklamodawcy jakby z automatu niweluje obiektywizm. Jeśli nawet produkt jest do chrzanu to piszący ma dwie opcje no nie teraz myślę, że trzy:
1. Cudowna ta maszynka, wciągnęła mi rękę, ale tylko skórę zdarła kość nie widać - no jestem zachwycona. Za jakieś pół roku jest szansa, że znowy będę miała sprawną rękę :) - czyli napisać nieprawdę, wyzachwycać się nad dziadostwem
2. Maszynka nie jest zła. Jakby prawie wciągnęła mi rękę, ale jednak byłam szybsza jak się ma refleks to spokojnie takie coś można nabyć - czyli przemilczeć co poniektóre fakty, tak żeby przykryć niemiłe wrażenia,
3. Maszynka w kolorze czarnym, podłączana do sieci o napięciu 230V, osiągająca prędkość 600obrotów na minutę. Kolor pasuje mi do kuchni - czyli zrobić suchą, okaszaną samymi faktami z ulotki i nic niewnosząca w życie notkę.
Czy istnieje szansa na "wychwycenie" takiego ścieniającego posta? Przypuszczam, że wierni czytelnicy bloga wyczują fałszerstwo, reszta łyknie bajkę.
Nie sadzę jednak, żeby blogujący (no uczciwy czy naprawdę angażujący się w swojego bloga) robił takie wpisy. Przypuszczam, że szybciej dogadałby się z reklamodawcą, że produkt to bubel i lepiej o tym nie pisać. I to nie są tylko moje pragnienia. Wielu blogujących selekcjonuje przyjmowane propozycje. Powinnam zaznaczyć, że cały czas pisze tylko o blogach, którym "przytrafia" się współpracy, a nie o blogach stworzonych tylko dla współpracy.
Co jeśli jednak oferta złożona przez reklamodawce jest tak zachęcająca finansowo, ze nie sposób jej się oprzeć - no nie oszukujmy się jesteśmy tylko ludźmi wizja dodatkowych pieniędzy nikomu nie jest obca, a już na pewno nie jest niemiła.
Wtedy trzeba się przemęczyć i naszą prawdę sprytnie ukryć przez reklamodawcą i znowu wierni czytelnicy będą wiedzieć o co chodzi :)
"Maszynka jest generalnie fajna, gdyby nie to że co i rusz trzeba uważać, żeby ręki nie wciągnęło uznałabym ją za ideał." :D
Czy powyższe moje przemyślenia wskazują jednoznacznie na to czy wpis jest coś wart czy wręcz przeciwnie no nie? No nie sądzę i nie sądzę, żeby każdego blogującego, który umieścił jakąkolwiek reklamę na blogu można było oskarżyć o kłamstwo.
To chyba oczywiste, że każdy lubi coś innego. Ja do wpisów "sponsorowanych" podchodzę raczej jak do informacji, że coś takiego jest na rynku. Opinia bądź co bądź obcej mi osoby nie może być dla mnie miarodajna. Gdybym na przykład nie kierowała się znajomością składów kosmetyków, no to cóż na blogach kosmetycznych jest cała masa "składowych potworków" wychwalanych pod niebiosa i często nie dla tego, że ktoś im za to zapłacić, ale po prostu im takie coś pasuje. Czy mam prawo potępiać kogoś kto reklamuje bubel, rzecz szkodliwą bo jemu to pasuje? No nie.
Gorzej jeżeli reklamuje się bubel z pełną świadomością tego, że to badziew (tak są takie przypadki , tak znam je, nie nie są to te przypadki o których drogi czytelniku myślisz, no choć może i są :P) - jeżeli udaje, że jest to w porządku - no ale Pecunia non olet :) A jutro jutro to będzie pierwszy wpis gościnny - jeszcze tego u mnie nie było.
Dziś nietypowo dla mnie wpis gościnny. Gdzieś te moje gdybania o blogach i zarabianiu na nich poszły w świat i jak widać przyniosły ciekawe efekty.
Kto to jest Jacek? Bloger taki jak my. No dobra to faceta czyli nie do końca taki jak my :P , a tak serio
Jacek Gadzinowski – bloger www.gadzinowski.pl , przedsiębiorca zajmujący się marketingiem internetowym i komunikacją od 15 lat. Prywatnie pasjonat sportów ekstremalnych www.kitesurfingblog.pl (kitesurfing, wakeboarding, snowboard). Stawiający na balans w życiu - życie prywatne, praca i pasje.
Mama może;) i powinna?
Wpis gościnny, powstał na fali wpisów i dyskusji które obserwowałem na blogach mam… wiec postanowiłem i ja dodać swoje 0,03 PLN z doświadczenia swojego i obserwacji co dzieje się na innych blogach.
Kiedy zaczynałyście pisanie swoich blogów była to potrzeba serca i pasja, której się bezinteresownie oddałyście. Jednak po pewnym czasie, kiedy pisząc o sprawach codziennych i dzieląc się swoimi myślami dostrzegacie, że wasze blogi żyją. Pojawiają się komentarze, czytelnicy piszą co was maila. Tworzy się wokół nich społeczność, która dodatkowo daje wam siłę do dalszego pisania. Następnie okazuje się, że po pewnym czasie, fajnie byłoby dodać do bloga profil na fejsbuku. Gdy to zrobiłyście nagle przybywa wam na nich fanów. Pojawiają się fajne dyskusje, poznajecie w ten sposób innych blogerów. Nagle okazuje się, że piszących mam jest na tyle dużo i są czytane przez taką liczbę czytelników, że zaczynają się pojawiać propozycje współpracy. W tym momencie zatrzymajmy się na chwilę i omówmy pewne sprawy;)
1. Pracujecie na dwóch etatach. Będąc mamami i blogerkami pracujecie na dwóch etatach. Dlatego, jeśli otrzymujecie propozycję współpracy opartej na barterze zastanówcie się, czy wchodząc w ten rodzaj współpracy nie oddajecie swojego czasu, którego nie macie za dużo za garść paciorków…
Oczywiście, jeśli uznacie, że dzięki barterowi uzyskacie fajny tekst w takim razie nic nie stoi na przeszkodzie, by tak właśnie zrobić. Ale pamiętajcie, pracujecie na dwóch etatach.
2. Co możecie, a czego nie reklamować. Hmm… to pytanie do was. Jeśli uważacie, że dany produkt może być ciekawy dla waszych czytelników, to nie ma najmniejszego problemu. To wszystko zależy od waszej otwartości i elastyczności jaką wykażecie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by reklamować produkty kierowane do dorosłych. Należy je po prostu odpowiednio opisać i pokazać, że wpis jest reklamowy i dotyczy produktu niekoniecznie dla dzieci.To co możecie reklamować tak naprawdę jest zależne tylko od was. Możecie promować ubrania – dla siebie i swoich pociech, jak również jedzenie, żywność, elektronikę lub o zgrozo gry komputerowe dla swoich mężów, czy partnerów lub potomków np. te które są ze świata klocków lego. Wszystko zależy od Waszego podejścia do sprawy.
3. Chcecie pieniędzy? To normalne. Jeśli wykonujecie pracę dostajecie za nią wynagrodzenie. Jeżeli wykonujecie ją dobrze to kwoty będą coraz większe. Ale nie ma nic za darmo… Jeżeli chcecie więcej zarabiać na swoich blogach, to czeka was nauka fotografowania, edycji wideo i zarządzania społecznościami;) Pamiętajcie też, że każda forma współpracy powinna być spisana w formie umowy.
Jeżeli uważacie, że za wasze blogowanie należą wam się pieniądze to macie rację. I niestety jej nie macie… Dlaczego? Otóż, każdy produkt musi być rozpoznawalny. Dlatego też, najlepiej sprzedają się blogi pisane regularnie z fajnymi zdjęciami z dużymi profilami na fejsbuku.
Oczywiście macie rację. Należą się, ale, zanim nadejdzie taka chwila, o ile ona nadejdzie czeka was dużo pracy. Nie bijcie się ze sobą. Nie oczerniajcie. Nie róbcie tego przed klientami, agencjami, czy pr’owacami. Jeżeli zobaczą, że można was rozgrywać przeciwko sobie, to dałyście ciała…
Zastanówcie się czy warto. Czy nie lepiej wspierać się razem i wspólnie budować przyszłość parentingowej blogosfery? Nawet przez tak proste sprawy jak linkowanie.
Napisał: Jacek Gadzinowski – bloger www.gadzinowski.pl , przedsiębiorca zajmujący się marketingiem internetowym i komunikacją od 15 lat.
W razie pytań, proszę komentujcie.
Postaram się na bieżąco odpowiadać (z lekkim poślizgiem). Chciałbym by ten wpis na blogu gościnnie był przyczynkiem rozmowy i zastanowienia się „co z tą reklamą na blogach mam”. Czy i jak działać, a może wprost przeciwnie? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Jeszcze Małego Rycerza nie było na świecie jak matka zakochała się w tej książce. Lecz nie za bardzo miała jak usprawiedliwić zakup dla jeszcze nienarodzonego dziecięcia, zwłaszcza że to książka obrazkowa. Syn się urodził pretekst się znalazł matka nie czekała długo.
Fantastyczna czarno-biała "opowieść" o zwierzętach.
Zaczynamy zabawę. Najpierw rozkładamy jedną stronę. Potem urządzamy galerię i kontemplujemy każdy szczegół z każdej strony :)
Liczy się każde zwierze, każda roślina, każda kreska :) Od środka i na zewnątrz
Wzdłuż i wszerz
A na koniec zamykamy - delikatnie, co by nie zniszczyć :)
Kocham takie książki, no kocham.Już chce nabywać z tej "serii" i nik nie jest w stanie mnie przed tym powstrzymać :)
Idzie lato czasami nie lubię wyróżniać się swoją bladością, czasami mam ochotę na trochę koloru :) . Przetestowałam całą masę samoopalaczy. W kremie, musie, piance, spraju, chusteczkach no i balsamy stopniowo "opalające". Zawsze ale to zawsze ten samoopalacz ma ten swój charakterystyczny smrodek - no tego się nie uniknie. Większość tych kosmetyków się zwyczajnie nie sprawdziła z powodu aplikacji, koloru (głównie marchewkowego), schodzenia (w łaty) i wielu innych.
Dzięki specjalnej recepturze zapewnia naturalną opaloną skórę. Stosować na skórę twarzy i całe ciało rozprowadzając równomiernie. Po użyciu umyć ręce. Efekt jest widoczny po 4-5 godzinach i utrzymuje się 3-7 dni. Dla utrzymania efektu stosować 1-2 razy w tygodniu. Uwaga! Samoopalacz nie chroni przed promieniami słonecznymi.
skład: wodno-alkoholowy wyciąg z aloesu*, olej sojowy*, naturalna substancja samoopalająca - DHA, roślinna gliceryna, ester tłuszczowego kwasu glicerynowego*, naturalna substancja samoopalająca na bazie cukru, alkohol tłuszczowy, olej z kwiatu słonecznika*, olej z jojoby*, trójglicerydy (mieszanka roślinna), olej z orzechów makadamia*, witamina E, ksantan, hydrolat z kwiatu róży*, ekstrakt z zielonej herbaty*, hydrolat z kwiatu lawendy*,witamina C, mieszanka olejków eterycznych
Jak to kosmetyk eko ten samoopalacz nie jest tani trzeba się liczyć z wydatkiem około 50 zł z hakiem co przyrównując z drogeryjnymi samoopalaczami jest na prawdę sporą kwotą. Gdyby chcieć używać go na całe ciało (jest go 100ml) wychodzi to baaaardzo drogo, ale ... no właśnie do tej pory nigdy przenigdy żaden z używanych przeze mnie samoopalaczy nie dawał tak fajnego i naturalnego efektu.Pierwsze nałożenie daje lekki bardzo złocisty efekt na twarzy, drugie go pogłębia. Nie ma mowy o pomarańczowej skórze.
"Opalenizna" z tego samoopalacza schodzi bardzo równomiernie. Żadnych placków o ciemniejszych kolorach jeszcze nie uzyskałam, a jestem gdzieś w połowie opakowania.
Smrodek samoopalacza czuć, choć nie tak intensywnie jak przy innych samoopalaczach.
Przyznaję bez bicia do ciała wciąż szukam ideału bo to drogi kit smarować tym kremem całą siebie.
Jeśli jednak ktoś poszukuje delikatnego, naturalnego samoopalacza do twarzy to to jest dobry wybór.
Gdy dokonuje się jakaś ważna zmiana w naszym życiu np. powiększenie rodziny warto zastanowić się nad ubezpieczeniem. Jednak o co pytać aby wybrać ubezpieczenie jak najbardziej odpowiadające potrzebom? Poniżej infografika, która w pięciu krokach pokazuje, w jaki sposób rozmawiać z doradcą o ubezpieczeniu na zdrowie i życie. Zachęcam również do odwiedzenia strony https://www.aviva.pl/glosrozsadku.html
Codziennie "dniu Świstaka" mówimy stanowcze NIE! Nic dwa razy się nie zdarza! Aaaaa nie prawda :) Dzień z życia matki: Pobudka pomiędzy godziną 5-6. Najpierw obijanie o szczebelki łóżeczka, potem kilka wersów z Boba budowniczego, głównie "Bob budowniczy nie jest siam, Bob budownicy rade da!" Chwila ciszy i skupienia na produkcją skażenia biologicznego i "Mamusiuuuuu wstawaj!" "Mamusi do pokoju kcem!"
Dziś matka otwarła jedno oko i poprosiła grzecznie o zrozumienie potrzeby snu. Prośba została wysłuchana, ale negatywnie rozpatrzona. Wiec matka udawała, że wstaje :P . Chwila ciszy w łóżeczku zasugerowała, że dzieć nad czymś myśli. Po chwili słychać było obijanie o szczebelki, znaczy chyba postanowił chwilę poleżeć. Nie minął moment kiedy przy uchu matki rozległo się ... "mamusiu schowaj szcebelki" "???????????" No tak dziecko wykonało regularny wyłam z łóżeczka. Cholera skoro zrobił to raz wykona i znowu, to koniec, koniec pięciominutowego wylegiwania się w łóżku! Trzeba było wstać, młode złapać, "siłą" pozbawić skażonej pieluchy i po wypuszczeniu uzgodnić detale śniadania. Na śniadanie "selek z pomindolem", matka ma usiąść obowiązkowo obok na krzesełku na którym tylko półdupkiem się mieści. Wysłuchać pięćdziesiąt razy "mamusi, tatuś w pacy jest!, zalabia pieniąchy dla Misiasia!" Jeszcze parę razy młode próbuje namówić szykującego się do pracy ojca (znaczy, że młode kłamie bo ojciec jeszcze w domu, ach te chłopy!) żeby też przysiadł na mikroskopijnym krzesełku. Po śniadaniu zabawa do wyboru, klocki jezyki (znaczy "te drugie"), samochody (znaczy "czerwone światło, auto soja!"), dokręcanie śrubek, książka. Drzemka, "Mamuś lulu lulu i jak gotują" tak usypiamy oglądają Kuchnię TV :). Na obiad obowiązkowo makjon i "mamusi, tatuś w pacy jest!, zalabia pieniąchy al Misiasia!" po dwutysięcznym wysłuchaniu ulewa mi się pracą tatusia i pieniąchami :) Lecimy na spacer. Zaczepić trzeba każdego napotkanego człowieka celem poinformowania, że "u babci Grazi bedę karmić gady!" lub "czerwone światło, auto soja!", lub "nie ma Mieci! ona śpi!" lub "Tatuś w pacy jest!, zalabia pieniąchy dla Misiasia!" Po spacerze szaleństwo domowe z tatusiem, kąpiel z 10l konewką i "luli luli" z tatusiem :)
Od dłuższego czasu trwa moda na OCM (ja to nazywam olejowe czyszczenie mordy :P), a tak naprawdę to skrót od "Oil Cleansing Method". Założenie tej metody to to, że nic tak dobrze nie rozpuszcza tłustego brudu jak właśnie tłusty olej.
OCM stosuje co najmniej od prawie roku. Czy są tego efekty? Jeżeli faktycznie robi się to "dokładnie" i w miarę regularnie efekty są.
Pierwsze co musimy zrobić to sporządzić mieszankę olejów. Zawsze powinien się w niej znaleźć olej rycynowy drugi (czy też większa ilość) jest już w zależności od upodobań. Oleje mieszamy ze sobą w proporcjach dobranych do typu skóry:
Skóra tłusta: 30% oleju rycynowego i 70% innego oleju Skóra normalna: 20% oleju rycynowego i 80% innego oleju Skóra sucha: 10% oleju rycynowego i 90% innego oleju
Ja jako posiadacza cery mieszanej stosuję mieszankę 30% oleju rycynowego, 40% oleju lnianego, 30% olejku z Alttery. Oczywiście każdy drugi (czy też kilka innych) olej dobiera sobie tak jak mu pasuje. Może dodać również olejków eterycznych.
Mamy olejek potrzebujemy jeszcze czegoś do "ścierania" tego olejku. Każdy woli coś innego jedne dziewczyny używają ręczników , inne ściereczek z mikrofibry, ja używam pieluch tetrowych.
Mamy już wszystko. Teraz jak stosować to dziwne ustrojstwo.
Od razu mówię, że moim zdaniem jest to upierdliwe i czasochłonne.
1. Nakładamy olej na twarz i masujemy każdy według własnego uznania jak chyba koło minuty. 2. Moczymy ręcznik (czy pieluchę) w gorącej prawie wrzące wodzie i nakładamy taką gorącą na twarz. Czekamy aż ostygnie i zdejmujemy. Ręcznik/ściereczka powinien być tak gorący jak tylko możecie wytrzymać. 3. Czynność nr. 2 powtarzamy kilkakrotnie - ja jakieś 2-4 razy 4. Przy ostatnim nałożeniu ręcznika ścieramy delikatnie olej z twarzy. 5. Na sam koniec używamy jeszcze raz ręcznika/ściereczki tym razem na zimno.
Po każdej takiej sesji z oczyszczaniem ręcznik/ściereczkę trzeba wyprać!
Osoby z cerą naczynkową mogą mieć kłopoty z tą metodą. Cera naczynkowa nie lubi rozgrzewani, jeżeli tylko zobaczycie nowe popękane nowe trzeba przestać ja stosować. Podobnie rzecz ma się z osobami o zaostrzonym trądziku.
Jak tylko z rana masz z niskie ciśnienie to nic Ci go tak nie podniesie jak wizyta fachmanów od gazu/ prądu/ wody/ kominiarzy. Każdemu takiemu Panu wydaję się, że jak drzwi otwiera kobieta znaczy można sobie poużywać. Niestety miniony tydzień upłynął mi pod znakiem takich wątpliwych rozrywek.
Moja wspólnota mieszkaniowa zmieniła zarządcę i przeżywamy aktualnie zmasowany atak "specjalistów" z przyrządami do pomiarów różnych.
Dzieci na wizyty reaguje różnie od zdziwienia do płaczu jak mu się ktoś nie podoba lub zwyczajnie jest senny.
Jeden fachura tak się dobijał do drzwi, że obudził Młodego. Drugi stwierdził, że nie będzie przychodził później (jak uśpię dziecko) bo nie ma czasu. W piątek to ja nie wytrzymałam.
Przyszły spece od gazu.
Na dzień dobry dowiedziałam się, że w podwieszanym suficie (który mamy już chyba z 8 lat) mam wyciąć dziurę. Jak do tej pory pierwszy, któremu to przeszkadzało inni gazownicy dawali radę sprawdzić szczelność przez dziurę po wyjęciu halogenu. Jak mu to powiedziałam to stwierdził, że żebyśmy się nie denerwowali. Poinformowałam Pana jeszcze uprzejmie, że ja się nie denerwuję jeszcze, a jak on się już denerwuje to niech sobie policzy do dziesięciu.
Potem próbował mi udowodnić, że zabudowana rurka w łazience jest łączona. Jak usłyszał, że nie - stwierdził, że tak bo u sąsiadki u dołu widział. Niestety zdziwił się jak wspomniałam ,że sąsiadka też ma tą rurkę zabudowaną.
Apogeum nastąpiło w kuchni. Jest nieszczelność. Dostałam nerwów, bo przy każdej wizycie w kuchni jest wykrywana jakaś nieszczelność. Ewidentnie daliśmy ciała z chłopem zatrudniając takich gazowników przy remoncie. Tak to nasza wina. Najpierw była nieszczelność na piecyku gazowym, potem na kuchence, teraz na łączeniu. Wszystkie wcześniejsze nieszczelności usuwała spółdzielnia (czy raczej wspólnota mieszkaniowa) . Fachman po sprawdzeniu szczelności poinformował mnie, że oni tego nie robią. Pytam się: - kto tego nie robi bo nie rozumiem? - No my tego nie robimy bo to jest lutowane - pada odpowiedź. I zaczyna mi tłumaczyć, gdzie jest ta nieszczelność. Wiec się pytam: - proszę Pana nie interesuje mnie gdzie jest ta nieszczelność bo się na tym nie znam, moje pytanie brzmi co mam zrobić? Na co pada odpowiedz: - No my tego nie robimy. Nieszczelność jest na łączniu - nawet jego kolega widzi, że mi zaczynam się gotować. No i nie wytrzyamłam. - Proszę Pana czy mam sobie sama tą nieszczelność teraz usunąć? Nie wiem gumą do żucia, poksiliną, plasteliną dziecka? - chłop się chyba wystraszył, że snuję prawdziwe dywagacje. - No my tego nie robimy bo nie mamy sprzętu, ale my oddajemy raporty do spółdzielni i dostanie pani odpowiedź.
:/ - no tak po to półgodziny zmarnowanego czasu. Rozumiem, że nie mógł mi od razu powiedzieć, że nie wie czy spółdzielnia usunie nieszczelność na własny koszt czy mam to zrobić na własną rękę.
No tak po licznych petycjach :) przysiadłam do kosmetyków "na komary". Na dokładkę dziś pogoda pod zdechłym azorkiem i na nic się te preparaty dziś nie przydadzą, ale ponoć długi weekend ma być piękny.
Generalnie producenci proponują dwa rozwiązania - odstraszanie olejkami eterycznymi, odstraszanie "sztucznie" stworzoną substancją.
Orinoko, spray ochronny na komary, meszki, dla dzieci
Spray ochronny przeciw komarom, meszkom oraz kleszczom dla dzieci od 1 miesiąca życia.
skład: Aqua, Polysorbate 20 - emulgator Mentha Piperita Oil - olejek z mięty pieprzowej Panthenol - działanie łagodzące, nawilżające. Eukalyptus Globulus Oil - olejek eukaliptusowy, Ma działanie antyseptyczne, znieczulające, kojące i orzeźwiające. Olejek może podrażniać skórę dlatego należy używać go w bardzo słabych roztworach Parfum, Pogostemon Cablin Oil - olejek paczulowy, Tocopheryl Acetate - witamina E , posiada właściwości wolnorodnikowe, nawilża, uelastycznia, DMDM Hydatoin - konserwant pochodna formaldehydu Methylchloroisothiazolinone - konserwant Methylisothiazolinone - konserwant
Moskito-farm, żel przeciw komarom, kleszczom, meszkom,
Jako preparat odstraszający komary, kleszcze i meszki, a więc zapobiegający ukąszeniu. Ma również zastosowanie jako środek łagodzący uczucie swędzenia i pieczenia występujące po ukąszeniu przez owada. Jest bezpieczny w stosowaniu, ponieważ zawiera jako środki odstraszające substancje roślinne naturalnego pochodzenia. Można stosować u dzieci powyżej 2-go roku życia z wyłączeniem powierzchni dłoni i palców.
skład: Olejek z goździka olejek z melisy, żel poliakrylowy.
Antykomar Spray, aerozol z olejkiem geranium
Rozpylać kilkakrotnie bezpośrednio na odkryte części ciała, także na miejsca po ukaszeniu owadów lub w otoczeniu.
Produkt zapewnia komfort podczas spacerów i letnich wędrówek, jak również podczas przebywania w domu. Zawiera aloes i D-pantenol, które mają działanie łagodzące dla skóry nawet podrażnionej w wyniku ukąszeń owadów. Dzięki innowacyjnej formule opartej na naturalnych składnikach ze skrobi kukurydzianej natychmiast wysycha na skórze.
100P, Aerozol ochronny przeciw komarom, kleszczom i meszkom
Naturalne olejki nawilżają i chronią skórę przed ukąszeniami komarów, kleszczy i meszek. Skóra pozostaje niewysuszona i gładka. Nie plami odzieży. Charakteryzuje się subtelnym, delikatnym zapachem.
Działa ochronnie i pielęgnacyjnie na skórę dzięki zawartości witaminy E i D-pantenolu. Dodatkowo dzięki obecności olejków roślinnych wykazuje działanie ochronne przed komarami, meszkami i kleszczami.
Zawartość olejków cytronelowego i eukaliptusowego zapewnia długotrwałą ochronę ciała przed dokuczliwymi insektami. Specjalnie dobrana kompozycja zapachów, działa odprężająco i relaksująco. Produkt jest łagodny dla skóry i nie zawiera substancji biobójczych dzięki czemu może być stosowany, z zachowaniem ostrożności u dzieci od 1 roku życia. Produkt polecany jest również do skóry suchej. Zawarty w płynie pantenol intensywnie nawilża i regeneruje skórę.
Riemann Mosquit-ex Overnight formula - aktywny preparat na komary kleszcze insekty
Aktywna substancja DEET (Diethyltoluamide)jest uznawana za najbardziej skuteczną w odstraszaniu insektów, jaka kiedykolwiek została wynaleziona na świecie. Dodatkową zalet± tej unikalnej receptury Mosquitexu jest jej stopniowe bardzo powolne uwalnianie się ze skóry człowieka, zapewniając długotrwałą ochronę do 12 godzin.
skład: Aqua, Diethyl Toluamide - środek odstraszający komary inna nazwa DEET Cyclodextrin - substancja stopniowo uwalniająca zapach Peg-32 - emulgator, emolient Methyl Glucose Sesquistearate - emolient polyacrylamide - konserwant C13-14 Isoparafin - emolient Laureth-7 - emulgator Ziaja AntyBzzz... Płyn przeciw insektom dla dzieci
Bezpieczny środek zapewniający ochronę przed ukąszeniami insektów: Kleszcze - przenoszą boreliozę - wyjątkowo groźną chorobę zakaźną. Komary i meszki - powodują swędzące ugryzienia, będące często przyczyną zakażeń bakteryjnych. Osy i pszczoły - ich użądlenia mogą wywoływać silne odczyny alergiczne.
Skład: Aqua (Water), Polysorbate 20 - emulgator Ethyl Butylacetylaminopropionate - środek odstraszający owady inna nazwa IR3535 Panthenol - działanie łagodzące, nawilżające Sodium Benzoate-konserwant 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol - konserwant Citric Acid- substancja pochodzenia roślinnego, konserwant, regulator kwasowości.
Effitan Spray przeciwko ukąszeniom owadów
Badania pokazują, że Effitan skutecznie chroni przed komarami do 8 godzin a przed kleszczami do 6 godzin. Badania dowiodły również, że skuteczność Effitanu jest dłuższa o 2 godziny od najlepiej sprzedających się na rynku produktów przeciw insektom. Aktywne składniki zawarte w tym produkcie pochodzą z roślin. Aloe Vera i olej kokosowy zapewniają skórze przyjemny efekt. Produkt nadaje się do stosowania w czasie ciąży. Dla niemowląt po 3 miesiącu życia. UWAGA! Nie wolno rozpylać na części ciała, które mogą być wkładane do ust.
Skład: Aqua, Cocos Nucifera - olej kokosowy p-Menthan-3,8-diol - inne nazwy PMD lub Menthoglycol,środek odstraszajacy owady
Żel przeznaczony jest do ochrony skóry przed ukąszeniami komarów, kleszczy, meszek itp. podczas spaceru w lesie, nad wodą, na grzybach czy grillu. Przeznaczony jest powyżej 3 roku życia. Stosowanie Żel nie jest tłusty, nie lepi się, nie plami odzieży.
Zapewnia długotrwałe, efektywne działanie odstraszające. Przydatny w czasie pobytu w lasach, na grzybach, na działkach, na grillu, w pobliżu zbiorników wodnych. Przeznaczenie Płyn przeznaczony jest do ochrony skóry dorosłych i dzieci powyżej 3 roku życia przed ukąszeniami komarów, kleszczy, meszek itp.
Skład: Aqua, Alcohol Denat., Ethyl Butylacetylaminopropionate - środek odstraszający owady inna nazwa IR3535 PEG-8 -emulgato, PEG-32 - emulgator Methylchloroisothiazolinone - konserwant Methylisothiazolinone - konserwant Ja chyba pozostanę przy swoim pomyśle czyli namieszaniu własnej kompozycji zapachowej z olejków i straszenie nią komarów i innych paskudztw :)
Dziś o czymś z czym latem nie rozstaje się w zasadzie nigdy. Jako klasyczna córka młynarza jestem trupio blada. Nie opalam się latem, nie chodzę na solarium czasami używam samoopalacza lub balsamu brązującego. Zarówno po balsamach czy samoopalaczu efekty nie są szalone ot lekko "wyzłocona" skóra niestety do letnich rzeczy jakoś nie za dobrze to wygląda (no moim zdaniem). Dlatego rajty w szpraju to było dla mnie odkrycie roku!
Ja używam Sally Hansen, Airbrush Legs. Cena lekko zniechęcająca w drogerii ponad 50zł. Teraz na promocji w Rsossmanie zapłaciłam coś koło 30zł z groszami, ale generalnie kupuję na allegro tam można je dostać taniej. Sally Hansen to nie jedyna firma produkująca takie coś, ale po tym jak się u mnie sprawdziła nie szukałam dalej.
Poza oczywistym minusem jakim jest cena :/ Moim zdaniem te rajstopy maja same plusy.
1. Nakładanie jest banalnie proste. Spray umożliwia równomierne nałożenie. Jak coś nam nie wyjdzie mamy jeszcze trochę czasu na poprawki - czyli samodzielne rozsmarowanie. W zasadzie to bez rozsmarowania ja ich nie używam.
2. Trzymają się cały dzień, nie spływają, nie robią smug, ale mogą lekko wybrudzić ubranie. Nie z "samego dotyku", brudzą przy pocieraniu.
3. Kryją nawet średnio widocznie niedoskonałości - naczynka, zdrapania, siniaki itp...
4. Nogi po "nałożeniu" tych rajstop wyglądają naprawdę super.
5. Zmywają się pod prysznicem, ale trzeba użyć jakiejś myjki - w końcu są wodoodporne.
Na YT można znaleźć cała masę instrukcji jak "nakładać" tej rajstopy i jakie efekty dają. ja dołączam zdjęcie mojej reki przed i po - nogami straszyć was nie będę :D
Kolor na zdjęciu to tan glow
Jeżeli macie możliwość zakupienie tego cuda w promocji lub traficie gdzieś okazję bierzcie bez mrugnięcia okiem.
Dziś na blogu Domowisko Ambiwalencja poruszyła ważny temat - zajrzycie a dowiecie się o co chodzi. I przypomniał mi się temat, który chodzi za mną bardzo bardzo długo. Jestem DDA długo nie umiałam się do tego przyznać. Długo czułam się winna, zawstydzona choć nie zrobiłam nic złego. Dojście do "normalności" jako już dorosłemu człowiekowi zajęło mi bardzo dużo czas. Nadal tkwi we mnie takie coś co nie pozwala się od tego uwolnić.
Nienawidzę ludzi pijanych, reaguję na nich agresją. Nie piję podobnie jak mój mąż, w naszym domu nie ma alkoholu. Nasze dziecko jestem tego pewna nigdy nie zobaczy nas pijanych. Jak zareaguje na kogoś pijanego nie wiem. O tym jak się wobec kogoś takiego zachować na pewno będzie musiał porozmawiać ze swoim ojcem bo ja mam tylko złe emocje do przekazania.
Picie przy dzieciach, bycie pijanym przy dzieciach. Każdemu wydaję się, że to takie nic. Krzywdy nie robi, konsekwencji nie ma - ale czy na pewno? Niestety kampania nie jest Polska, a szkoda bo nam by się przydało i to bardzo.
No dobra wiem, że na pewno nie tęskniliście z tym "cyklem", ale ja jakoś nie umiem z niego zrezygnować więc wraca :)
Dziś o zajączku, który lata. No o sobie najpierw przez lunetę ogląda kto w kłopotach jest, potem nakręca swoje uszy i leciiiiiii .... No leci na pomoc :)
Bajka Węgierska staraaaa straszliwie z 1978r. Ciekawe ile z was ją zna, a ile pamięta :).
To był hit kiedyśśśś. Teraz to hit dla młodego.
Miłego wtorku. U nas jest koszmarnie. Leje, wieje i zimno i pada :( .
Kładę się spać i nie mogę zasnąć. Jestem senna, zmęczona, a mimo to przewracam się z boku na bok i zalewa mnie potok myśli. Kręcę się, wiercę się, szturcham męża bo chrapie (o ludzie jak on chrapie!), mam nerwy na niego bo ... tak bo chrapie, na siebie bo usnąć nie mogę.
I zaczynam wyłapywać z całej tej plątaniny myśli szczegóły. Że boję się śmierci. Nie, nie mojej. Choć bardzo byłoby mi żal tych moich kochanych chłopaków opuszczać. Boję się, że starce kogoś bliskiego. Boję się nawet, że kot zdechnie (nie nie jest chora, jest w znakomitej formie i ma zaledwie 3 lata :) ). Jak tylko dotyka mnie ta myśl, że tak łatwo jest kogoś stracić, już myślę jak ja żyć będę? Boże no nie dam rady! No nie ma opcji, żebym dała! Nie umiem sobie wyobrazić, że do mamy nie zadzwonię, że do męża się nie przytulę, że dziecka nie pocałuję, że kot mi nie zamiauczy.
No i rozklejam się.
Wkurzam się, że już się rozstroiłam no po spaniu. Trzeba pomyśleć o czymś innym.
No to myślę, no o czym by tu pomyśleć. No dobra to może o pracy. Nosz kurna nie idzie jak trzeba, nie przykładam się do tego jak dawniej, nie chce mi się, straciłam do tego serce. No, ale ZUS płacić trzeba. No to może jakaś strategia działania. Znowu się wiercę cholera nic wymyślić nie mogę, znowu nerwy łapię. No nie usnę. Nie usnę z myślą, że jestem komuś kulą u nogi, że zarabiać na mnie musi.
Trzeba pomyśleć o czymś innym. Tylko o czym?
No dobra jak byłam mała było super. Poza chodzeniem do szkoły nie myślała się o niczym. No tak głupia byłam. Zakochiwałam się co miesiąc. Ciekawe co teraz u tych chłopaków słychać. Halo, halo to już dorosłe chłopy są. No ale byłam głupia. Szczęście, że mi się udało tą moją druga połówkę znaleźć. No mam nadzieję, że jej nigdy nie starce. A jak tak?... kurna wróć. Jak byłam mała było fajne. Na motorze jeździłam, fikołki robiłam fajnie było. A jak syn też będzie chciał na motorze jeździć? Cholera wypadki, jak mu się coś stanie? Jak go ... nosz kurwa dość! Wróć.... Jak byłam mała było fajnie. Jeździłam z dziadziusiem na ryby, miałam swoją wędkę. Ehhh dziaduś był super ... Niestety nie ma go już. Cholera jasna wróć!
Dobra koniec z tematem jak byłam mała. Trzeb pomyśleć o czymś inny. Dobra to może co ostatnio czytałam. "Pamietniki" Moniki Żeromskiej. Fajne, fajne i takie ciekawe, mimo że o tej woniej ta cześć druga ... A jak wojna wybuchnie? Jeżu co my zrobimy jak wojna wybuchnie....
Dobra to książki nie. To co oglądałam ostatnio? "Supernatural" - no kicha zabijają się non stop :(
No i o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć, o czym tu pomyśleć .....
Matka gra, a raczej grywała namiętnie do czasu kiedy na świecie nie pojawił się Mały Rycerz. Ojciec też gra - teraz głównie wieczorami. I co jak co, ale pewnie jest że i dziecia naszego to nie ominie.
źródło: internet
Ja przygodę z grami zaczynałam na komputerze Comodore C64 (tak tak stara już jestem) i zanim zdążyłam się zorientować wyrosłam z gier dla dzieci i już śmigałam w grach dla tych dorosłych. A śmigałam w nich całe noce. Kapliczki w Diablo śniły mi się tygodniami podobnie jak skrzaty z Dungeon Keeper :) . Po odkryciu Planescape Torment świat już nie był taki sam, ale na prawdę przepadłam przy Lineage II.
Niestety ostatnio okazało się, że o grach nie wiem kompletnie nic. Że dla siebie to owszem, ale dla dzieci to już czarna magia. Chciałam kupić coś chrześniakowi ma 5 lat i doopa. Siadałam do netu i zaczęłam grzebać, podpytałam też znajomych. I co znalazłam:
Jak się o grach nie ma zielonego pojęcia można się poratować oznaczeniami PEGI
Ogólnoeuropejski system klasyfikacji gier (Pan-European Game Information, PEGI) to system ratingu wiekowego stworzony w celu udzielenia rodzicom w Europie pomocy w podejmowaniu świadomych decyzji o zakupie gier komputerowych. Został on uruchomiony wiosną 2003 r. Ten jeden, nowy system zastąpił liczne krajowe systemy ratingu wiekowego i jest teraz stosowany w znacznej części Europy. System wspierają najwięksi producenci konsol, w tym Sony, Microsoft i Nintendo, a także wydawcy i twórcy gier interaktywnych w całej Europie. System ratingu wiekowego opracowała Europejska Federacja Oprogramowania Interaktywnego (Interactive Software Federation of Europe, ISFE). Znaki ratingu PEGI znajdują się z przodu i z tyłu opakowania. Wskazują one następujące kategorie wiekowe: 3, 7, 12, 16 i 18. Dostarczają wiarygodnych informacji o stosowności treści gry z punktu widzenia ochrony nieletnich. Rating wiekowy nie uwzględnia poziomu trudności ani umiejętności niezbędnych do danej gry.
I tak mamy oznaczenia :
PEGI 3 Treść gier oznaczonych w ten sposób uznaje się za odpowiednią dla wszystkich grup wiekowych. Dopuszczalna jest pewna ilość przemocy w komicznym kontekście (zwykle podobna do prezentowanej w kreskówkach w rodzaju Królika Bugsa czy Toma i Jerry’ego). Dziecko nie powinno utożsamiać postaci pojawiających się na ekranie z postaciami rzeczywistymi. Powinny one być w całości wytworem fantazji. Gra nie powinna zawierać dźwięków ani obrazów, które mogą przestraszyć dziecko. Nie powinny w niej występować wulgaryzmy, sceny zawierające nagość ani odwołania do życia seksualnego.
PEGI 7 Gry, które w innym przypadku zostałyby zakwalifikowane do grupy 3, lecz zawierają dźwięki lub sceny potencjalnie przerażające najmłodszych odbiorców, mogą być uznane za odpowiednie dla tej grupy wiekowej. Dopuszczalne są sceny obejmujące częściową nagość, ale nigdy w kontekście seksualnym. PEGI 12 Gry wideo pokazujące przemoc o nieco bardziej realistycznym charakterze, skierowaną przeciw postaciom fantastycznym i/lub nierealistyczną przemoc wobec postaci o ludzkim lub rozpoznawalnych zwierząt, ponadto w tej kategorii wiekowej dopuszczalna jest nieco bardziej dosłowna nagość. Ewentualne wulgaryzmy muszą mieć łagodny charakter i nie mogą zawierać odwołań do seksu.
PEGI 16 Ten symbol jest nadawany, jeżeli przemoc lub aktywność seksualna wyglądają tak jak w rzeczywistości. Młodzież w tym wieku powinna również być odporna na brutalniejsze wulgaryzmy, sceny pokazujące używanie tytoniu lub narkotyków oraz sceny popełniania przestępstw.
PEGI 18 Za gry dla dorosłych uznaje się gry przedstawiające daleko posuniętą przemoc i/lub specyficzne rodzaje przemocy. Daleko posunięta przemoc jest najtrudniejsza do zdefiniowania, ponieważ w wielu przypadkach jest to pojęcie bardzo subiektywne, ale ogólnie można ją określić jako sceny przemocy powodujące u widza uczucie odrazy. Są jeszcze oznaczenia:
Wulgarny język
W grze jest używany wulgarny język.
Dyskryminacja Gra pokazuje przypadki dyskryminacji lub zawiera materiały, które mogą do niej zachęcać.
Narkotyki W grze pojawiają się nawiązania do narkotyków lub jest pokazane zażywanie narkotyków. Strach Gra może przestraszyć młodsze dzieci.
Hazard Gry, które zachęcają do uprawiania hazardu lub go uczą.
Seks W grze pojawiają się nagość i/lub zachowania seksualne lub nawiązania do zachowań o charakterze seksualnym.
Przemoc Gra zawiera elementy przemocy.
Online Gra może grać online
Na przyszłość niewątpliwie będę mądrzejsza :) .
A teraz spowiadać się w co gracie? Grałyście? Bo niewierze, że nie :)
Zobaczyłam okładkę i ... odpadłam. Nawet to środka nie zaglądałam (tzn. nie szukałam w sieci zdjęć) kupiłam w ciemno. Coś jest w tej okładce magicznego. I książka też dla mnie jest magiczna.
Pewnie chłopiec miał łódkę.
Zrobił ją z puszki,
korka,
żółtego ołówka
i kawałka białej szmatki.
Oto historia tej łódeczki.
Tak się wszystko zaczyna.
Po tych słowach wyruszamy w magiczną i trochę jednak straszną podróż z małą łódeczką.
Książka o tym, że nie należy się poddawać, że warto walczyć i spełniać marzenia.
No i oczywiście o tym, że wszystko może się skończyć dobrze :)
I do tej pięknej historii dołożono jeszcze cudnej urody ilustracje od których oczu nie można oderwać.
Tekst: Randall de Seve Ilustracje: Loren Long Wydawnictwo: Kora
W spowiedzi Sroki o TUTAJ pisałam, że obecnie zakochana jestem w rosyjskich szamponach. Moja miłośc do nich kwitnie bujne gdyż jak do tej pory się nie zawiodłam. Oczywistym jest, że to co pasuje mi niekoniecznie będzie pasowało wam. Jednak warto zwrócić uwagę na te produkty.
Wcześniej używałam szamponów z Rossmanna marki Alterra. Nie ze wszystkimi się dogadywałam, a prawdę mówiąc większość robiła mi na głowie, albo uklep, albo kołtuna. Sprawdziły się w sumie dwa szampony z kawą (jeśli dobrze pamiętam) i papają. I byłam im wierna do póki nie odkryłam właśnie rosyjskich produkcji :).
Nie ukrywam, na początek wydawało mi się drogo wydać około 20 zł za butelkę szamponu, ale po przeliczeniu wszystkiego wcale tak nie jest. W Rossmannie za butelkę szamponu 200ml Alterra płaciłam bez promocji (no przecież nie zawsze są) 9,49zł, a kupując np. NATURA SIBERICA za 400ml płace 19,90zł cena praktycznie tak sama, ale jakość już inna.
Dobra nie mędze o korzyściach finansowych :P Moje szampony naj naj.
NATURA SIBERICA ORGANICZNY SZAMPON DO WŁOSÓW. NEUTRALNY. BEZ SLS.
Neutralny szampon stworzony specjalnie dla pielęgnacji wrażliwej skóry głowy i włosów. Szampon delikatnie zmywa zabrudzenia z włosów, nadaje im naturalny blask, a także chroni skórę głowy przed łuszczeniem się i suchością. W skład szamponu wchodzą: Uczep Trójlistny oraz Lukrecja. Uczep delikatnie pielęgnuje włosy, a lukrecja jest naturalną bazą pieniącą. Szampon nie podrażnia skóry głowy.
Moim zdaniem faktycznie bardzo neutralny szampon. Bez zapachu, całkiem nieźle pieniący się. Nie zrobił mi uklepu na głowie - o co bardzo łatwo. Włosy utrzymywały się długo świeże.
PLANETA ORGANICA SZAMPON DO WŁOSÓW NA BAZIE OLEJKU Z SYBERYJSKIEGO CEDRU
Olej z cedru syberyjskiego to nadzwyczajnie bogate w mikroelementy, witaminy i minerały źródło piękna, posiada potężne działanie lecznicze i odżywcze. W olejku cedrowym jest 5 razy więcej Witaminy E niż w oliwie z oliwek. Środki kosmetyczne zawierające olej cedrowy bardzo pozytywnie wpływają na skórę, nasycając ją naturalnymi witaminami, mikroelementami. Sprawiają, że skóra staje się wytrzymała i delikatna w dotyku. Szampon pomaga przywrócić naturalną równowagę skóry głowy. Doskonale chroni przed utratą nawilżenia, dodaje włosom blasku. Szampon zapewnia długotrwałą ochronę i miękką, delikatną pielęgnację.
Poza tym, że szampon cuchnie jakby naftaliną - na szczęście zapach długo nie utrzymuje się na włosach nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Dobrze się pieni, dokładnie myje, nie obciąża włosów.
SZAMPON DO WŁOSÓW NA BAZIE OLIWY TOSKAŃSKIEJ. DLA WSZYSTKICH TYPÓW WŁOSÓW -TO HIT MÓJ NAD HITAMI!!
Szampon korzystnie oddziałuje na skórę głowy, nawilża i odżywia włosy na całej ich długości. Dzięki niemu włosy nabierają zdrowego i pełnego blasku wyglądu.
To mój HIT! Cudownie domywa włosy, długo pozostawia je świeże, nie obciąża i ma fajny zapach (choć to w sumie najmniej istotne). Nie wysusza włosów.
SZAMPON NA BRZOZOWYM PROPOLISIE BEZ SLS I PARABENÓW
Babcia Agafia mówiła: „Jeśli Twoje włosy stały się słabe i matowe zbierz Propolis Brzozowy ze słonecznych pól i łąk, dodaj go do wyciągu z kotków Brzozy, lipowego miodu i Mydlnicy lekarskiej i umyj tym włosy, by włosy stałe się zdrowe i silne”. Przy tworzeniu szamponu № 2 na brzozowym propolisie uzupełniono recepturę babci Agafii organicznym ekstraktem Pokrzywy, olejkami eterycznymi Żeń-szenia i Wrzosu, aby regeneracja włosów była jeszcze bardziej efektywna i skuteczna. Szampon na brzozowym propolisie szczególnie delikatnie regeneruje uszkodzone włosy i poprawia stan skóry głowy.
To dobry, choć trudny szampon. Nigdy po żadnym szamponie nie maiłam tak mięsistych, grubych włosów. Jednak trzeba go bardzo dobrze spłukać, zwłaszcza jak jeszcze używa się odzywki z tej serii. Parę razy nie przyłożyłam się spłukiwania i miała klasycznego uklepa.
Przy używaniu każdego z tych szamponów najlepiej zastosować metodę "kubeczkową".
Na czym ona polega? Trzeba mieć pustą butelkę (np. po zużytym szamponie około 250ml) wlewamy do niej porcję szamponu - tyle ile wlałybyśmy na włosy w "normalnym" szamponie i dolewamy wody około 1/2 opakowania. Mocno wstrząsamy tak długo jak poczujemy "opór" - czyli szampon się spienił. Taki przygotowany szampon dopiero aplikujemy na włosy.
Czemu tak robimy ? Szampony "naturalne" gorzej się pienią i przez to są mniej wydajne. Poza tym jesteśmy już tak przyzwyczajone do dużej piany na głowie, że bez niej wydaje nam się ,ze włosy są nieumyte.
Metoda kubeczkowa nie dość, że spienia szampon, to zmniejsza jego zużycie - wierzcie mi !
Przy każdym z tych szamponów (no kurcze przy każdym szamponie) konieczne jest używanie odżywki. O tym już w innym kosmetycznym piątku.
1. Zastanów się po co tak naprawdę zakładasz bloga. Teraz to nie przelewki. Teraz to prawdziwa walka o popularność. Jeśli zależy ci na publice, lajkach, komentarzach i temu podobnych sprawach przygotuj się na bardzo ciężką pracę, bo konkurencja na tym polu jest bardzoooo duża.
2. Jeśli przypadkiem dopadnie Cię coś na kształt popularności licz się z konsekwencjami - zawsze znajdzie się taki ktoś kto Ci będzie za plecami czarny pijar kręcił. Spotkasz na swej drodze masę ludzi, którzy są dla Ciebie mili tylko dla jakiegoś "zysku".
3. Unikaj jak ognia grup, kółek, zrzeszeń itp... organizacji tworzonych w świecie blogów rodzinnych. Jak raz w to wdepniesz skoczy Ci ciśnienie, a świat nie będzie już takim sam.
4. Jak jednak "zadeklarujesz" się w jakiejś grupie licz się z tym, że na pewno istniej grupa konkurencyjna. Staniesz się celem dla nieznanych Ci osób, którzy niewątpliwie wiedzą o tobie więcej niż ty sama.
5. Nigdy nie daj sobie wmówić, że twój blog jest nic niewart bo nie ma szalonych statystyk, lajków na FB itp... Zawsze będą tacy co się będą chcieli z Tobą ściągać nawet jak nie masz na to ochoty.
6. Nie daj się wdeptać w ziemię blogom z pozoru popularniejszym - to bańki mydlane, ładne z wyglądu lecz puste w środku.
7. Miej świadomość, że poza tymi blogami które znasz jest jeszcze masa innych o których nie wiesz. Tam też są perełki :)
8. Im mniej wiesz o tym co dzieje się poza blogami tym lepiej dla Ciebie.
9. Nawet jak coś robisz w dobrej wierze, a przysparza Ci to popularności to wiele osób obróci to przeciw Tobie.