Poszukiwania pasty trwają. W zasadzie dwie wysuwają się na prowadzenie, ale moja natura testera mocno daje się we znaki i wciąż poszukuję ideału.
Wyznacznikiem ideału jest dobry skład, dobre działanie, dobry smak. Składy past eko są dobre, z działaniem bywa różnie no dobra jedna uważam za porażkę, smak ma głownie znaczenie dla Rycerza ja tylko nie chcę zbyt słodkich past.
Przygodę z Eko pastami zaczęliśmy od Weledy
Weleda czyli Nagietkowy żel do mycia zębów.
Dziecię myć zębów nie chciało tą pastą. Prób było kilka za kazdym razem efekt ten sam, czyli protest. Pastę odłożyłam na później.
Po czasie ponowiłam próbę z Weledą i tym razem sukces. Rycerz chętnie mył nią zęby.
Wygląd tej pasty, to perłowo biały żel, o dość charakterystycznym smaku i bez zapachu. Nie pieni się wcale - jak zresztą większość past eko.
Świetnie myje. W pewnym momencie na Rycerskich zębach pojawiło się przebarwienie. Pedodonta nie stwierdziła próchnicy, ale też nie umiała powiedzieć co może być przyczyną. Podczas używania tej pasty przebarwienie stało się praktycznie niewidoczne.
Drugą naszą pastą eko był Urtekarm
To ona była zastępstwem dla Weledy.
Z wyglądu przypomina zwykła pastę do zębów, w smaku czuć koper, w strukturze wyczuwalna jest kreda.
Rycerz mył nią zęby chętnie.
Co zaś tyczy się działania, to nie było ono ani negatywne, ani pozytywne. Po prostu pasta.
W wakacje kupiłam kolejną eko pastę i była to Lavera pasta z wyciągiem z truskawek i malin
Różowo-czerwona pasta o konsystencji i wyglądzie żelu o smaku nie do końca malinowo-truskawkowym. Rycerz chętnie mył nią zęby - bo lubi kolor czerwony :)
Co do działania. Cóż moim zdaniem najgorsza z wszystkich eko past jakie mieliśmy. Przebarwienie na zęby Rycerza wróciło. I mam wrażenie jakby po prostu pasta zębów nie domywała.
Ostanie nasze odkrycie czyli Jack N'Jill - mamy wersję malinową.

Podobnie jak w Weledzie widzę, że przebarwienie na zębach jaśnieje.
Z tych past na prowadzenie jak dla mnie wysuwają się dwie czyli Weleda i Jack N'Jill. Potem Urtekarm, a najgorsza jest Lavera.