Mineralny ideał na chwilę obecną. No to możemy już na tym skończyć ;). A tak już całkiem serio, to marka Plantea robi kosmetyki jakich nikt inny na rynku nie robi. To nie jest kolejna mała manufaktura bazująca na mydłach, masłach i serach olejowych. To jest inteligentne, przemyślane i co ważne skuteczne tworzenie kosmetyków. Kiedy więc napisali do mnie, że właśnie zrobili krem przeciwsłoneczny i czy nie chciałabym go wypróbować, dosłownie skręciło mnie w środku. Poczułam, że może właśnie przyleci do mnie ideał, bo marka nie idzie na łatwiznę. No i nie pomyliłam się. To najlepszy filtr przeciwsłoneczny mineralny jaki kiedykolwiek miałam, a wiecie że ja przerób filtrów mam ogromny.
Bardzo fajny skład - na stronie producenta link poniżej macie go bardzo dobrze rozpisanego, więc ja już nie będę tego robić.
Co do użytkowania.Filtr ma bardzo gęstą, lekko pasmowatą konsystencję, trochę przypomina krem bambino w metalowej puszcze z dawnych czasów. Tak, wiem brzmi strasznie, ale nie ma się co zniechęcać. Na skórze rozprowadza się całkiem przyjemnie, choć czuć lekki opór. Zaraz po nałożeniu mamy na skórze białą maskę, ale jak filtr się na skórze ułoży białość znika, jest lekkie rozjaśnienie skóry. Zaraz po nałożeniu na skórze czuć również tłustawą warstwę, która znika wraz ze znikaniem białej maski. Po około 10 minutach na skórze zostaje tylko przyjemny glow, który po prostu dodaje świeżości skórze. W zasadzie mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że ten filtr daje prawie matowe wykończenie.
Krem jest bardzo komfortowy w noszeniu. Nie wysusza skóry, nie ściąga jej, ba powiedziałabym, że nawilża. Po dniu noszenia nie czuć zmęczenia czy obciążenie skóry. W zasadzie to dobry krem nawilżający z wysoką ochroną przeciwsłoneczną.
Z minerałami też bardzo dobrze się dogaduje, nie mówiąc już o tym, że w zasadzie każdym pudrem daje się zmatowić i nie wyłazi spod niego brzydkim tłustym blaskiem.
Nie uczula mnie, nie powoduje podrażnień i co jeszcze ważne, pod oczami spisuje się znakomicie. Nie migruje, nie powoduje łzawienia czy "widzenia" za mgłą.
Jestem zakochana!
Bardzo fajny skład - na stronie producenta link poniżej macie go bardzo dobrze rozpisanego, więc ja już nie będę tego robić.
Co do użytkowania.Filtr ma bardzo gęstą, lekko pasmowatą konsystencję, trochę przypomina krem bambino w metalowej puszcze z dawnych czasów. Tak, wiem brzmi strasznie, ale nie ma się co zniechęcać. Na skórze rozprowadza się całkiem przyjemnie, choć czuć lekki opór. Zaraz po nałożeniu mamy na skórze białą maskę, ale jak filtr się na skórze ułoży białość znika, jest lekkie rozjaśnienie skóry. Zaraz po nałożeniu na skórze czuć również tłustawą warstwę, która znika wraz ze znikaniem białej maski. Po około 10 minutach na skórze zostaje tylko przyjemny glow, który po prostu dodaje świeżości skórze. W zasadzie mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że ten filtr daje prawie matowe wykończenie.
Krem jest bardzo komfortowy w noszeniu. Nie wysusza skóry, nie ściąga jej, ba powiedziałabym, że nawilża. Po dniu noszenia nie czuć zmęczenia czy obciążenie skóry. W zasadzie to dobry krem nawilżający z wysoką ochroną przeciwsłoneczną.
Z minerałami też bardzo dobrze się dogaduje, nie mówiąc już o tym, że w zasadzie każdym pudrem daje się zmatowić i nie wyłazi spod niego brzydkim tłustym blaskiem.
Nie uczula mnie, nie powoduje podrażnień i co jeszcze ważne, pod oczami spisuje się znakomicie. Nie migruje, nie powoduje łzawienia czy "widzenia" za mgłą.
Jestem zakochana!