Quantcast
Channel: Sroka o....
Viewing all 2355 articles
Browse latest View live

Łopatologicznie

$
0
0
Ten post miał mieć inne zdjęcia, ten post miał być trochę innych, ten post ... ech i po co ja was zanudzam. Mamy wielgachną łopatę Wadera w naszym ulubionym kolorze. Cały pobyt u dziadków służyła nam dzielnie. Tylko co z tego jak już lato prawie się kończy.

Koniec lata i ciepłych dni nie oznacza u nas pożegnania z łopatą.  Absolutnie nie! - jak to mówi mój syn.
Łopata ma wiele zastosowań. Obecnie służy do rozładowywania klocków.


Robota ciężka i niewdzięczna, bo klocków dużo i ciężkie są, ale dajemy radę.
Niedawno bawiliśmy się również w piekarza bo dziecię lubi bułki :).

Jedno ale. Naklejka na łopacie. Rzecz zbędna i po czasie szpecąca łopatę.



Tylko kina czasem żal....

$
0
0
Z Dymnym Ojcem mamy kilka wspólnych zainteresowania, ale najważniejszym jest chyba kino. W czasach przedrycerzowych i kilka razy w miesiącu w kinie byliśmy.

Teraz organizacyjnie takie wyjścia są trudne do ogarnięcia, więc lekki brak człowiek czuje. Kiedyś dzień bez obejrzanych co najmniej dwóch filmów był dniem straconym, teraz cieszę się jak głupi gdy choć dwa w tygodniu uda mi się ogarnąć.

Oglądam praktycznie wszystko, no poza horrorami - chyba, że tymi klasy B z lat osiemdziesiątych.

Nagle okazało się, że w mieście moim mimo, że dwa multipleksy nie mam gdzie obejrzeć filmu w starym dobrym 2D. I poczułam przywidzą tęsknotę za czasami kiedy w mieście było jedno kino, kiedy premier w tygodniu nie było pięć a jedna, kiedy człowiek szedł na salę z własna butelką wody w kieszeni.

Dzieckiem będąc pamiętam kiedy w kinie puszczali Bolek i Lolek na dzikim zachodzie. Kino było zapchane, wielu rodziców stało pod ścianą, a ja oglądałam tą bajkę siedząc u jakiejś obcej pani na kolanach.

Pamiętam poranki w kinach. Kiedy na półgodzinny seans jechaliśmy 10 minut tramwajem.

Pamiętam swój pierwszy "dorosły" film "Karatecy z kanionu Żółtej Rzeki" po którym skakałam z łóżka robiąc wykopy z obrotem, których nie powstydził by się i Chuck Norris.

Teraz wszystko to podane na tacy na jednym z kanałów telewizyjnych.  Wszyto w znienawidzonym przeze mnie 3D. Wszystko masowe, sieciówkowe i podane z popcornem.

Nie wiem czy moje dziecko będzie wiedziało co to kino studyjne. I tak mi się jakoś żal zrobiło ....

Cała prawda o blogach rodzinnych

$
0
0
źródło zdjęcia: internet
Parę słów wyjaśnienia.
Posta powstał już jakiś czas temu, po sławetnym wpisie wujka Kominka o blogach parentingowych (a fe... koszmarna nazwa). Komentarze pod postem dały mi do myślenia. Wtedy powstał ten post. Nie opublikowałam go z powodów różnych, o których dużo by mówić. 
Oczywiście w tym momencie powinno się pojawić pytanie, dlaczego nagle teraz postanowiłam go opublikować. Jak już pewnie większość z was wie, ostanie dni niosą ze sobą informację o tzw. "wojnie blogowej". 

Na blogach rodzinnych nic tylko się kłócą 

Chciałam Ci drogi czytelniki posta tego zwrócić uwagę jak pięknie brzmią słowa "woja blogowa", "kłótnia blogerów" dużo lepiej niż "wymiana zdań". Wielu z nas (bo tak ja również jestem czytelnikiem) zajrzy na takie blogi z czystej ciekawości. No bo o co znowu się kłócą? No bo jak jest kłótnia to coś ciekawego może się wydarzyć,  no bo ktoś kogoś znowu z błotem zmiesza, bo znowu ktoś kogoś głupkiem nazwie, no bo zawsze się można z kogoś pośmiać jakim to "głupkiem" koś jest. 

W ten oto sposób kształtuje się pierwsza wizja tego jak wyglądają blogi od środka. To kłótnia  i wojna przyciągają najwięcej "gapiów". 

Prawda jest taka, że takie "wojny" są na wszystkich blogach. Już nie raz czytałam o tym jak blogi kosmetyczne walczą ze sobą, jak szafiarki godzą się na współpracę z jakąś firmą pod warunkiem, że ta inna nie będzie z nimi współpracować, jak blogerki "książkowe" donoszą na siebie do wydawców. 

Pardwą jest również to, że właśnie to te kłótnie przyciągają najwięcej czytelników. A jeżeli Ci czytelnicy zaglądają tylko podczas tychże "wojen" to wiadomo skąd wnioski.


Kłócą się bo tam same baby są, jak był chłop to było by inaczej

Oto wielka tajemnica "wiary" męskiej populacji, że tacy wyjątkowi. Jeden wielki pic na wodę. Praktycznie całe (z jednym wyjątkiem) dotychczasowe "życie zawodowe" przepracowałam z mężczyznami. Takich plotkar w życiu nie widziałam, odwalają sobie na wzajem cudowną krecią robotę - w przypadku kobiet nazwane to jest zawiścią, w przypadku mężczyzn "ambicją zawodową".  

Nie czytam tych blogów, ale wiem, że piszą o niczym, są nudne

Nie wiem czy bycie ignorantem to powód do dumy? Skoro człek tak wszechwiedzący, to może by zdradził jak zrobić lekarstwo na raka? Niewątpliwe dar wszchewiedzenia przydał by się ludzkości. 

Czytam te blogi, ale uważam, że są nudne, do doopy i w ogóle dno

No to po co je czytasz? Nie zdajesz sobie sprawy z tego, że wysyłasz blogerowi mylny sygnał? Nabijając mu licznik odwiedzin informujesz go, że chcesz tu przychodzić, że interesuje Cię to co on pisze. 
Jakbyście wy wszyscy niezainteresowani przestali wchodzić na bloga to w końcu człek go piszący zorientowałby się, że jest nudny i zaprzestał tych strasznych praktyk pisarskich. 

Blog www.doopadoopa.pl jest beznadziejny 

No tak wchodzisz, czytasz nie podoba Ci się, ale odwagi skrytykować nie masz. Lub co gorsza miałeś odwagę skrytykować, ale boger olał ją z góry na dół, nie opublikował lub co jeszcze gorsze odpowiedział tak, że Ci w pięty poszło. 
Swoją frustrację trzeba gdzieś umieścić, więc chodzi i szukasz okazji. Bo jak ktoś może nie brać pod uwagę twojego zdania. Tylko czy ty tym samym przyjmujesz do wiadomość zdanie kogoś innego? 

Piszą tylko o dzieciach ich kupkach, zupkach i zamieszczają całą masę zdjęci tych dzieci 

Heloł ???!!! Rozumiem, że blogi kulinarne piszą głownie o piłce nożnej, a tylko czasami o gotowaniu. Na blogach modowych blogerzy zamieszczają zdjęcia ładnych widoczków, a tylko czasami polecą jakąś stylizacją. No to przecież fakt znany od dawien dawna.

A teraz matki blogerki mam do was pytania (tylko jeżeli przeczytałyście ten tekst :) )?

1. Czy naprawdę uważacie, że tylko my jesteśmy takie wyjątkowe i tylko my się kłócimy?
2. Czy naprawdę ważne jest dla was zdanie kogoś kto was nie czyta, czyta, ale twierdzi że jesteście nudne, czyta tylko po to żeby skrytykować?
3. Czy na podstawie paru wpisów osób, które pobieżnie znają ten świat dacie sobie wmówić, że jesteście samym złem? 


Bądźmy obiektywne, nie jesteśmy wyjątkowe jako blogerzy. Jak wszędzie są blogi "lepsze" i "gorsze" - nie każdy lubi fantastykę, tak jak nie każdy lubi biografie. Nasze podwórko rozrasta się w ekspresowym tempie, co musiało wzbudzić zainteresowanie. Konsekwencją zainteresowania jest pilniejsze przyglądanie się danemu zjawisku. 
Jesteśmy tylko ludźmi, mamy swoje poglądy i oczywistym jest, że nie wszystkich się lubi i to też jest zwyczajne i ludzkie. 

Nie jesteśmy bardziej wyjątkową grupą blogów od innych, jesteśmy jak inni, ale aktualnie jesteśmy na tzw. świeczniku. Więc kłóćmy się, kochamy się i róbmy swoje. 

Mama gadżet

$
0
0
źródło zdjęcia: www.komputerswiat.pl

Niby nic, niby zbędne, ale ... jakie przydatne nie tylko czasem. Od niektórych jestem zwyczajnie uzależniona:)

1. Zmywacz do paznokci w płatkach. Jeżeli tak jak jak ktoś lubi mieć pomalowane paznokcie to wie jakie to przydatne Małe opakowanie nie zajmuje dużo miejsca, a jak lakier odpryśnie w najmniej oczekiwanym momencie co przy dziecku wcale zaskakujące nie jest to zmywać jest jak zbawienie co by matka jak sierota nie wyglądała.



2. Antybakteryjny żel do rąk w wersji mini. Obecnie obowiązkowy w torebce. Starcza na około 100 aplikacji.


3. Nawilżane chusteczki w wersji podróżnej. Ja mam chyba wersję z 10 szt.


4. Filtr przeciwsłoneczny w wersji kieszonkowej (ja mam taki Avene jak na zdjęciu pojemność 30ml) lub próbki filtrów - czasem do zdobycia w aptece. Na wypadek dłuższego spaceru z koniecznością dosmarowania dziecięcia


5. Woda termalna w wersji mini


6. Bidon na wodę. Mam dokładnie ten co na zdjęciu. Producent Canpol ale go nie polecam jest nieszczelny. Niby fajny patent z chowaną słonką, ale co mi z tego jak mam mokro w torebce :(. Szukamy ideału :)


7. Pojemnik na przekąski. U nas za pojemnik na przekąski robi plastikowy piórnik. Mały Rycerz uwielbia paluszki i tylko w nim się one mieściły.


8. Pojemnik na chusteczki nawilżane. Niby nic, ale ułatwia życie - nie trzeba się męczyć z odklejaniem i zaklejaniem chusteczek co by nie wyschły. Ja mam z rossmanna.
9. Organizer na łóżeczko. Służy mi do tej pory.


10. Suchy szampon. Pisałam o nim KLIK choć teraz zamiast rossmanna używam schauma dużo lepiej pachnie.



A wy jakie macie gadżety ?

Wyniki Candy!

$
0
0


Późno bo późno ale są trochę namieszałam, a z czym to sami musicie zobaczyć.
Jutro do zwycięzców się odezwę - no chyba, ze oni będą pierwsi :)





Chusteczki nawilżane marketowe, hipermarketowe, sieciówkowe :) - czyli gdzie warto kupować

$
0
0

Chusteczki nawilżane to temat, który budzi najwięcej pytań. Dziś postanowiłam zrobić ranking gdzie najlepiej iść je kupić.

Do Aldi bym się po chusteczki nigdy, ale to przenigdy nie wybrała :/


Do Auchan też po chusteczki bym za chińskiego nie poszła



Do biedronki jest po co iść :)
Dana New Born (to chyba limitowane było)ok, choć cenowo niespecjalnie cena za sztukę 0,083 zł
Dada Cotton Ultra (to chyba też limitka?) bardzo fajna, ale cena koszmarna. chusteczka wypada po 0,095 zl praktycznie 10 gr za chusteczkę
Hitem moim zdaniem są Fitti Classic. Nie dość, że bardzo fajny skład to cenowo 0,046zł za sztukę. Mam paczkę kupioną jak będziecie chcieć to zrobię o nich osobny wpis :)


Carrefour i ich Linteo (choć nie wiem czy to ich marka chyba nie) . Skład generalnie i naciągając nie przestrasza specjalnie. Na tle innych marketowych chusteczek jest do doopy.



W Kauflandzie wielka ciekawostka chusteczki Soft są o niebo lepsze od tych sensitive. Sensitive bym nie kupiła, Soft mam na stanie (jak będziecie chcieć będzie o nich wpis) . Cenowo też ładnie chusteczka za sztukę wychodzi 0,055zł. Jak macie Kaufland w okolicy możecie śmiało kupować, ale tylko wersję Soft!


Lidl w chusteczkach zmienił skład. I przyznaję się bez bicia, że wiele z was pytało czy nadal jest ok. No jest w miarę ok, ale ... już wiele marketów mnie pod względem składów rozpuściło w związku z czym do Lidla po chusteczki bym nie poszła :/. Na tle innych marketów (nawet Biedronki) wypada słabo.

Chusteczkami z netto zachwycam się nadal. Jednak stwierdzam, że wersję różową wole bardziej bo nie ma tego specyficznego zapachu. Składy piękne - choć UWAGA! dwie dziewczyny pisały mi, że dzieciaki uczuliły.  Jednak jeśli u was uczulenia nie ma, Netto macie w pobliżu to polecam zwłaszcza, że cena za chusteczkę wychodzi 0,049 zł.


Jak po chusteczki to tylko do real, których byście nie wzięli będzie bardzo dobrze najtańsze wychodzą 0,052zł ta wersja TiP te wersje w żółtych opakowaniach czyli Sensitive i Fresh 0,075. Z tych trzech wersji wybrałabym sensitive (brak zdjęcia) ma mój ukochany olej lniany w składzie.


Szczerze to do Rossmanna już po chusteczki nie chodzę chyba, że to Komfotrtowe z olejkami (są genialne) 0,078zł za sztukę wychodzą troszkę drogo, ale po nich kremu już nie trzeba używać. Wersja z aloese ma skład bardzo fajny (choć wydaje mi się, że już jest on zmieniony w związku ze zmiana szaty graficznej i już taki fajny nie jest), ale jak dla mnie te chusteczki są za suche. Cena jest ok 0,056zł za sztukę. Problem pojawia się z wersją Extrasensitive pokazany skład jest starym składem i był fajny (może gdzieś jeszcze u was na półkach gości), natomiast nowy "ulepszony" skład jest mocno średni. Dziś byłam i oglądałam. 


UWAGA UWAGA! Tesko zmieniło skład chusteczek wersji Fresh (fioletowe) i naglę się okazuje, że jest po co tam iść. Za cenę 0,055zł za sztuke możemy nabyć naprawdę fajne chusteczki. Resztę ich wersji należy sobie odpuścić bo są kiepskie.

Podsumowując po chusteczki marketowe najlepiej iść do Real  i Netto - których byście nie wybrali będzie ok. Potem warto zajrzeć do Biedronki i jak są to wybrać Fitti, w Kauflandzie wersję Soft czyli w ciemniejszym opakowaniu, w Rossmannie wersję z olejkami, w Tesco Gagę Fresh (fioletową),  potem dopiero jest Lidil. Do Carreforura, Aldi i Auchan nie ma po co zaglądać :)

O zebrze, która chciała być w kwiatki

$
0
0
Często, bardzo często kupuję książki na tzw. intuicję. Czyli trafiam na tytuł w księgarni internetowej, widzę tylko okładkę, parę słów streszczenia i bez konsultacji z wujkiem google klikam kup teraz!. Tak też było i z tą książką.
Kliknęłam kup, a potem zastanawiałam się co też ciekawego do mnie przyjdzie. I przyszła. Piękna i mądra książka.

Pięknie napisana książka z perspektywy chłopca o imieniu Marcin,  który wraz z siostrą "mocno mieszają" w bajkowym świecie :)


Prawdziwa bajka z morałem normalnie klasyka. Z fantastycznymi ilustracjami

A o czym ta książka? O tym, że czasami marzenia nie powinny się spełniać, że czasami życzenia bycia innym nie są najlepszym pomysłem.

 
Książka jest jeną z cyku "W lecie Marcina" mamy jeszcze dwie książki z tej serii, na pewno będzie o nich wpis.

Tekst: Anna Onichimowska
Ilustracja Joanna Sedlaczek
Wydawnictwo: Arkady

Acne Derm

$
0
0

O tym kremie/preparacie jak zwiał tak zwał przypomniałam sobie jak wysypało mnie ostatnimi czasy po filtrze przeciwsłonecznym. No i przypomniałam sobie o nim jeszcze w jednym kontekście, a mianowicie "problematycznej" cery w ciąży. 

Przede wszystkim Acne Derm to preparat apteczny. Cena za 20g to jakieś 20zł.
Substancją czynną jest tu kwas azelainowym o stężeniu 20%.

Z ulotki:
Właściwości

Działanie przeciwtrądzikowe
Dokładny mechanizm działania kwasu azelainowego nie jest znany. Posiada on właściwości przeciwbakteryjne, hamuje syntezę białek komórkowych bakterii tlenowych i beztlenowych, w szczególności Propionibacterium acnes i Staphylococcus epidermidis. Istotny jest również efekt przeciwzapalny (wykorzystywany także w leczeniu trądziku różowatego) polegający na hamowaniu aktywności neutrofili - komórek układu odpornościowego wywołujących i zaostrzających stany zapalne. Kwas azelainowy przeciwdziała tworzeniu wolnych rodników przez neutrofile, a jednocześnie sam pełni funkcję zmiatacza wolnych rodników, dzięki czemu zapobiega rozkładowi łoju i lipidów na wolne kwasy tłuszczowe i inne związki drażniące o działaniu prozapalnym. Ponadto zmniejsza liczbę mikrozaskórników i normalizuje proces keratynizacji ujść mieszków włosowych.

Działanie wybielające
Depigmentacyjne działanie kwasu azelainowego wynika z jego zdolności do hamowania aktywności tyrozynazy (enzymu niezbędnego do tworzenia w skórze barwnika – melaniny) oraz hamowania wzrostu i nadmiernej aktywności melanocytów (komórek barwnikowych wytwarzających melaninę). Mechanizm oddziaływania substancji na melanocyty nie jest do końca wyjaśniony. Kwas azelainowy może blokować przemiany energetyczne lub/i syntezę DNA w nadaktywnych melanocytach. Dodatkowo ma on zdolność wychwytywania wolnych rodników, które mogą być przyczyną nadczynności melanocytów. Kwas azelainowy działa tylko na nadmiernie aktywne i nieprawidłowe melanocyty, nie powoduje odbarwień skóry zabarwionej prawidłowo.
Przebarwienia naskórkowe oraz skórno-naskórkowe łatwo poddają się leczeniu preparatem ACNE-DERM, natomiast przebarwienia skórne są oporne na leczenie tym preparatem. 
Ciąża i karmienie piersią
Lek może być stosowany przez kobiety w ciąży lub karmiące piersią jedynie w przypadku, gdy w opinii lekarza korzyść dla matki przeważa nad potencjalnym zagrożeniem dla dziecka. Kwas azelainowy w niewielkim stopniu przenika przez barierę łożyska oraz do mleka kobiet karmiących piersią. Nie określono bezpieczeństwa stosowania kwasu azelainowego u kobiet w ciąży lub karmiących piersią. Badania na zwierzętach nie wskazują na to, aby stosowanie kwasu azelainowego przez kobiety w ciąży wiązało się z jakimkolwiek ryzykiem dla płodu.
Ostatni akapit interesuje nas najbardziej.
Jest to preparat o klasyfikacja FDA leków - B. Czyli  "Badania na zwierzętach nie wskazują na istnienie ryzyka dla płodu, ale nie przeprowadzono badań z grupą kontrolną u ludzi, lub badania na zwierzętach wykazały działanie niepożądane na płód, ale badania w grupie kobiet ciężarnych nie potwierdziły istnienia ryzyka dla płodu"

Prawda zaś jest taka, że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią iż ten krem jest bezpieczny w ciąży - i szczerze powiedziawszy nie spotkałam się z badaniami mówiącymi inaczej.

A wracając do tematu kobiet niezaciążonych i nie karmiących, a mających problemy z cerą, warto wypróbować to cudo. U mnie co prawda rozjaśnienia nie widać bo córka młynarza, ale przyspiesza gojenie niespodzianek, uspakaja wysyp, zwęża pory.

Czyli mówić krótko, jest tani i skuteczny :)

Spotkanie mam

$
0
0
Miałam to szczęście, że byłam już na dwóch spotkaniach z mamami :)- o tak farciara ze mnie

Każde spotkanie było inne. Teraz pojechał ze mną syn mój pierworodny :). To wiele zmieniło. Nie dałam rady usiąść na chwilę, gdyż dziecko jak z motorkiem w pupie latało wszędzie, zaliczył upadek ze schodów, z podium, umazał się pisakiem (kto te pisaki tam położył? :D, no kto ośmielił się ;) ), na szczęście (chyba) nie umazał nikogo poza sobą.
Pogadałam chwilę z Takątycią ona naprawdę taka fajna jest jak na blogu :), poznałam Sabinę z bloga Projekt Londyn kurcze ona ma już praktycznie "dorosłego" syna :) , niejaki Diejgo bohater bloga Piccolo Grande Amore dzielnie dzielił się z Rycerzem chrupkami, karmiąc go zawodowo.
Mały Rycerz zaliczył też całusy z cudowną Zosią bohaterką My Sophie.
Poznaliśmy jeszcze słodką istotę o imieniu Maja, której mama ma bloga Potwory Wózkowe i jej sympatyczną babcię (Mai nie Potwory :D ) Babkę Polkę
Kamila z bloga Panna Mi i jej zabawki przybyła nam z odsieczą, kiedy młodemu włączyła się syrena, a młody tak się nią zainteresowała, że jak zniknęła mu z oczu postanowił jej szukać :D

Oczywiście Rycerz niebyły sobą gdyby nie wyłowił sobie "obiektu" do zabawy, padło na

Ja sobie pogadałam jeszcze przez chwilkę z Marcelką właścicielką bloga Babytesterki i okazało się było, że mieszkamy od siebie rzut berem :). Optymistyczna Mama z którą też sobie mogłam chwilę podać jest serio serio optymistyczna :D .
Niestety młody nie dał pogadać z Mamą Leonka  dosłownie w przelocie słów kilka :/ .
Dłużej sobie pogadałam z przemiłą panią stomatolog - fantastyczna babka, szkoda że z Krakowa


Szkoda, że nie udało mi się ze wszystkim porozmawiać :(.

Dziewczyny wielki dzięki miło mi było choć tylko popatrzeć na was wszystkie ! 


A organizatorki cóż stanęły na wysokości zadania, nadal zachodzę w głowę  jak to ogarnęły. Dzięki dziewczny
A jakby ktoś jeszcze nie wiedziała kto to szaleństwo zorganizował:
Potwory Wózkowe
Panna Mi i jej zabawki  
Tere Fere Kuku
Happiness Is Easy

ps. oczywiście była jeszcze cała moc prezentów (dobrze, że nie pojechałam pociągiem) , ale o tym innym razem :)

Znają go wszyscy

$
0
0
 Źródło zdjęcia:internet

Nie wiem skąd w dziecku moim tyle towarzyskości. Ma dwa lata, kuma bazę może od pół roku, a nie ma w sklepach i na poczcie Pani która by go nie znała.
Panie na poczcie witają się z młodym przez okienka, tylko wejdzie już jakaś ręka wisi do powitania, w spożywczaku, ledwo w próg wjedziemy już przy kasie stoi woda mineralna z dzióbkiem, w piekarni obowiązkowo bułka szkolna.

Z sąsiadem wita się piątką,  pies z parteru obowiązkowo buzie musi oblizać, sąsiadkę z góry koniecznie potrzeba poinformować, że do sklepu po ogórki idziemy.

W biedronce koniecznie trzeba do kasjerki zgadać "Pani, a ja mam samochód", w szmateksie podrzucić informację "babusia kupiła mi loda", w aptece zapytać "czy jest psikacz do nosa"

Gdzie byśmy nie poszli młody zawiera znajomości.

Fajnie jest być dzieckiem !

Przygody Tappiego z Szepczącego lasu

$
0
0
Tak się składa, że jednym z rytuałów naszego dnia, a raczej zasypiania jest czytanie bajek. Od jakiegoś miesiąca okazuje się, że bajka ma być długa i treściwa inaczej nici z zasypiania. Przerobiliśmy już "Kometę nad doliną Muminków", "Baju Bajki" teraz przyszła pora na Tapppiego.
Książka o przygodach wikinga zwanego Tappim jak na dziecię wielbicieli Thorgala nader trafiona :). No i poza tym autor Tapiego czyli Marcin Mortka dedykuje tą książkę synowi swojemu uwaga Michałkowi :).

Bardzo ciepła książka o życiu po prostu. O tym, że warto mieć dobre serce dla wszystkich, że pozory mogą mylić, że przyjaźń jest na wyciągniecie ręki. O tym co w życiu ważne.

Dwanaście wciągających opowieści, każda inna, ale każda ze sobą związana. Dodatkiem do ciekawej treści są ilustracje w czarno-białej kolorystyce, bardzo wprowadzające w klimat książki.

Ciekawe jak młody będzie ją odbierał jak podrośnie. Na razie zapytany wieczorem co czytamy woła "O Tippim!"

Autor: Marcin Mortka
Ilustracje: Marta Kurczewska
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Co kupić w ... rossmannie?

$
0
0
 źródło zdjęcia:http://retailnet.pl/
Dziś post  naganiający klientów :) . Serio już całkiem pisząc wiele już z was wie, że lubię Rossmanna za jego marki kosmetyczne, ale ... no właśnie nie tylko. Dziś nic o kosmetykach.

Do Rossmanna chodzę po:
1. Sos pomidorowy dla dzieci młody go uwielbia

Morele suszone, suszoną żurawinę, rodzynki, suszone jabłka i suszonego ananasa - są niesiarkowane!

Pomidory suszone

Masło orzechowe

 Kremy z gorzkiej czekolady i  czekoladowo -orzechowy
 



  Napój ryżowy i napój owsiany


Czekoladę

 Makaron "dla dzieci"

Mleko dla kota
Preparat do czyszczenia dywanów i tapicerek

Magiczną gąbkę do czyszczenia kredkowej "twórczości" młodego


Ekologiczne tabletki do zmywarki

Ekologiczne tabletki do WC

Koncentrat do mycia naczyń

A co wy możecie polecić z Rossmanna?

Uwagi do matki

$
0
0


Było to jakiś czas temu. Jeszcze Małego Rycerza na świecie nie było. Siedziałyśmy sobie z koleżanką przy kawie jej córka bawiła się na dywanie obok.

Siedziałam, na dziecko patrzyłam i co tu mówić widziałam, że ma zeza czy też że zezuje.
Zbierałam się w sobie jak to delikatnie powiedzieć, kiedy znajoma wyskoczyła z opowieścią.

- Ty wiesz byłam na bilansie dwulatka i nie uwierzysz co mi powiedziała lekarka. Lekarka powiedziała, że ona ma zeza. No uwierzysz jaka kretynka? No gdzie ona ma zeza? No gdzie?

I wtedy zrobiło mi się bardzo gorąco. I wtedy nie powiedziałam nic.

Teraz jestem w jakby podobnej sytuacji. Przyjechała moja ciocia (pielęgniarka) i przy przebieraniu Michała zauważyła, że ma lekkie wgłębienie na mostku (nie umiem tego lepiej opisać) taki jakby dołek. I ja wtedy usłyszałam słowa

- Widziała go lekarz na bilansie?
- No nie bo bilansu nie było, a raczej nie dało się zrobić.
- Bo wiesz on chyba tak nie powinien mieć 
- Hmm...

Wtedy jako żywo przypomniała mi się koleżanka. Cóż ja się nie oburzyłam, przecież ciotka nie chce źle. Poczułam jednak ukłucie, że jak to jak ktoś może uważać, że on ma coś nie tak. A potem jeszcze przyszła refleksja. Faktycznie człek kocha to swoje dziecko miłością absolutną i za ideał go ma, "drobnostek" nie widzi.
Ktoś kto z boku patrzy więcej zobaczy.

Do lekarza jesteśmy zapisani - skoro ma być amantem filmowy to nie może mieć brzydkiej klaty - no nie? :D

Głupotkowo

$
0
0


Macie tak, że wchodzicie do sklepu po coś. To coś oczywiście jest wam potrzebne, ale przy okazji w koszyku ląduje inne coś co jest zbędne, głupie i idiotyczne?

No ja tak mam. Najczęściej tak mam z lakierami, a raczej "oprzyrządowaniem" do nich.
I właśnie wczoraj wpakowałam sobie do koszyka coś o nazwie "Wild thing" - tak zamarzyło mi się obudzić w sobie bestię :)
Widziałam już takie bajery na zagramanicznych blogach o lakierach i w zasadzie mnie to śmieszyło, ale  jak to zwykle ze mną bywa była ciekawa jak to "działa".

Otóż jest to "posypka" na lakier mająca zrobić  efekt o taki. Tak ps. to podoba mi się ten pierścionek na środkowym palcu :P


No więc dziś zasiadłam i wykonałam próby.  Jako że kupiłam cieliste "futerko" dobrałam sobie pod nie bazy brązową i zieloną i na bezbarwny też wykonałam próbę, a co.


A efekt :)


Jak widać do "futra" z reklamy bardzo mu daleko :D .

ps.
Dla dociekliwych skąd prześwity płytek pod lakierami -  paznokcie lakierami pomalowane jedną warstwą.

A wy co głupiego kopiłyście ostatnio :D ?

Odchudzanie czas zacząć

$
0
0

 źródło zdjęcia: internet
Obudziły ją pokrzykiwania dziecka - i po co tak krzyczeć z samego rana?
Wstała, umyła się i poszła coś zjeść. W zasadzie to chciała sobie jeszcze poleżeć, ale jednak coś rano trzeba zjeść.
Coś ten posiłek nie był najlepszy. Jakiś taki w smaku nie tego. Coś się ewidentnie zepsuło. Trudno zje tylko trochę i potem może pójdzie na balkon.

Na balkonie zimno, żadnych rozrywek, pomyślała sobie, że lepiej wrócić do domu i może przyciąć komara tylko gdzie? Najlepiej w takim miejscu co by ją dziecko nie widziało.

Wybór miejsca na drzemkę padł na sypialnie.
Dziecko zazwyczaj bawi się w drugim pokoju na dywanie, nie będzie jej przeszkadzać, no w każdym razie taką ma nadzieję.

Ułożyła się wygodnie i oczy przymknęła.
Już jej się dobrze i miło zrobiło, gdy coś ją pacnęło w głowę.
Kurcze znalazł ją dzieciak, trzeba się ewakuować! "Nie ma co czekać, trzeba uciekać!"

Dyndający brzuch nie pomaga w sprawnej ucieczce, swoją drogą skąd on się wziął (brzuch, nie dzieciak - bo ten dzieciak znaczy ewidentnie przylazł z pokoju). No tak z wiekiem przybyło kilogramów, ale żeby takie coś - no przecież nie je więcej? Nawet nie podjada jakoś specjalnie między posiłkami, czasami jakiś jogurcik, czy maślanka, ser żółty od wielkiego dzwonu, no kawałek kabanosa i od czasu do czasu kawałek pączka.
Myślała, że to tylko skóra, ale chyba nie, no jakiś tłuszcz tam jest.
Niby jest sprawna, szybka i przed dzieckiem ucieknie, ale ... to nie to co dawniej. Już jej się tak jak za czasów młodości szaleć nie chce, najchętniej by tylko spała.

Kurcze i jeszcze idzie ta zima i ten głos wewnętrzny jej mówi - jedz, jedz  to się chyba instynkt nazywa.
Co robić, trzeba jeść, ale to jedzenie jakieś takie niedobre, nie takie samo jak wczoraj - czemu jej tak nie smakuje?

Miska ta sama, karmy kształt ten sam a jednak coś jest ewidentnie nie tak. Jakby zapach inny i ten dziwny smak.

Tak, tak prewencyjnie "odchudzamy" naszą kocicę - mieści się jeszcze w wadze, ale brakuje jej dosłownie półtorej kilograma do przekroczenia normy.

Wyrzut w jej oczach kiedy podchodzi do miski z tą "dziwną" karmą jest straszny.




Zabawny ptaszek

$
0
0
Są takie książki, które niosą ze sobą ważne przesłanie


Są książki, wobec których ciężko jest przejść obojętnie

Są książki w których nic byśmy nigdy nie zmienili bo są idealne takie jakie są


Są książki, których nigdy się nie pozbędziemy


To jest właśnie taka książka.
Książka z prostymi ilustracjami z małą ilości tekstu i dzięki temu mocno zapadająca w pamięć.

I jeszcze jeden dowód "modrości" książki - papier eko

 

Autor: Jennifer Yerkes
Wydawnictwo: Widnokrąg

Kosmetyczny piątek: Alverde Nutri-Care szampon i odżywka z olejem arganowym

$
0
0
Tak ten sławny duet chodził mi po głowie od dawna. Chciałam wypróbować to "cudo" na własnych włosach i przekonać ile prawy jest w legendach.
Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno :). Przesympatyczna Mam Nieidealna właścicielka bloga Projekt Mama (Nie)Idealna przesłała mi  do testów szampon i odżywkę. Za co jej bardzo, bardzo, ale to bardzo dziękuję !

Testuję od dni kliku. I...

Szampon


Skład:
Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Sodium Lactate, Maris Sal, Betaine, Argania Spinosa Kernel Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Sodium Cocoyl Glutamate, Disodium Cocoyl Glutamate, Xanthan Gum, Alcohol*, Hydrogenated Lecithin, Hydrolyzed Corn Protein, Hydrolyzed Wheat Protein, Hydrolyzed Soy Protein, Caramel, Sodium Phytate, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Parfum**, Linalool**

W szamponie detergentami są łagodniejsze odpowiedniki SLES czyli  Lauryl Glucoside i Sodium Coco-Sulfate (choć ten drugi coraz częściej budzi wątpliwości czy taki łagodny).
Poza tym mamy w składzie Sól Morską, Olejek Arganowy, Olejek Migdałowy, Lecytynę, Hydrolizowane Proteiny Pszenicy, Hydrolizowane Proteiny Soi, Karmel - oczywiście jeszcze parę "wypełniaczy"
A za konserwant robi alkohol.

Jak widać szampon ma kolor "karmelowy", ma zapach migdałowy , jest gęsty, "treściwy" i cudnie się pieni. Włosy po umyciu szamponem są bardzo dobrze oczyszczone, gładkie, lejące, lśniące.
Idealny szampon do oczyszczania włosów.

Odżywka


Skład: 
Aqua, Glycine Soja Oil*, Alcohol*, Cetearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Isoamyl Laurate, Argania Spinosa Kernel Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Lauryl Glucoside, Lauryl Laurate, Dehydroxanthan Gum, Sodium Lactate, PCA Glyceryl Oleate, Caramel, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Linalool**

W składzie Olej sojowy,  Oleje Arganowy i Migdałowy oraz Slonecznikowy, witamina E i C, Kramlel oraz emolienty inne :)
Jak w przypadku szamponu konserwantem jest alkohol

Niestety odżywka rozczarowuje.
Zapach oczywiście migdałowy, kolor "szarawa" maź, dziwnie tępa w dotyku na dodatek z  grudkami. Niestety na włosach to poczucie szorstkości się tylko wzmacnia. Włosy po użyciu tej odżywki niestety nie różnią się od tych bez użycia odżywki :(. Gdybym chciała porządnie nawilżyć nią włosy chyba starczyła by mi na dwa razy :( , a i tak nie mam pewności czy coś by z nimi zrobiła. Czegoś tej odżywce brakuje tylko nie wiem czego :/

Podsumowując - szampon super, odżywka do kitu :/

Mysz co zżera sera :)

$
0
0
Dziecię ledwo wstaje z łóżka pędzi do myszy i karmi serem. Mysz się nie spasła jak do tej pory, choć sera zjada dużo - nie wiem czy cholerster jej nie zabije, ale miażdżyce ma murowaną :)

Jak widać kolejna przeplatanka. Wielki kawał sera i mysz :)


Młode zaplątuje mysz i odplątuje, choć z tą drugą czynnością ma jeszcze lekki kłopot


Zabawa przy tym przednia i masa śmiech jak mysz "ucieka" miedzy palcami.


Zabawka jest drewniana. Co ciekawe dozwolona dla dzieci od 3 lat - nie wiem czemu, może boją się że dziecię połknie mysz? Hmmmm....
Producentem jest Small feet comapny ja kupiłam ją TU

Wpis sponsorowany: A może we dworze?

$
0
0

Jesień, Polska, złota, babie lato i człowiek chciałby gdzieś się wyrwać. Złapać jeszcze trochę wakacji, na chwilę wrócić do tych ciepłych dni. Tylko gdzie?
A jakby tak nie standardowo ani nad morze, ani w góry – no to gdzie i to z dzieckiem?
A może by we dworze? W szlacheckiej posiadłości z XVI w.? No znam takie miejsce :)

Dwór Droblin znajduje się województwie lubelskim, w niewielkiej miejscowości Droblin koło Leśnej Podlaskiej. To czterogwiazdkowy ośrodek hotelarsko- rekreacyjny znajdujący się w odrestaurowanym dworze szlacheckim z końca XVI w.
Położony w jednym z najczystszych rejonów Polski, posiada wiele niezapomnianych atrakcji, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci.

Stylowe pokoje zostały dostosowane do potrzeb wszystkich gości nawet tych najmłodszych – łóżeczka, pościel, zabawki, o takie szczegóły zadbali gospodarze dworu.

Poza noclegami w stylowych pokojach w Dworze Droblinie można dobrze zjeść w restauracji serwującej przede wszystkim dania kuchni polskiej. Dania są oparte na naturalnych składnikach, które pochodzą wyłącznie od lokalnych dostawców. A dla dzieci …. nie, nie fast foody! Dzieciaki mogą wejść do kuchni i sobie pogotować – warsztaty kulinarne pod okiem prawdziwego szefa kuchni!

 

Wiem co w środku, ale co dookoła? Dwór położony koło lasu, ma trzy stawy w których można łowić ryby i prywatną plażę. Fajnie? A to jeszcze nie koniec. Jak na dwór przystało są i konie i kucyki i padoki i kryta ujeżdżalnia. Oczywiście wykwalifikowana kadra prowadzi lekcje jazdy konnej, poza tym dzieciaki (no i nie tylko :) ) mogą „zadbać” o konie, czyli czesać, czyści, karmić, a nawet je osiodłać.


Mało?
No to można jeszcze pojeździć bryczką lub wozem drabiniastym, a zimą ehhhh zimą kulig. Jak to wygląda? Więcej można zobaczyć na stronie http://www.dwordroblin.pl/

We Dworze Droblinie mamy jeszcze plac zabaw z huśtawkami, trampolinę i kameralną bawialnię.
Dla grup zorganizowanych i nie tylko dostępne są licznie boiska, rowery, sprzęt do nordic walkingu. Pod okiem opiekunów można skorzystać z quadów. I jak na dwór przystało można sobie postrzelać :) …. na strzelnicy.


Więcej można zobaczyć i poczytać na stronie http://www.dwordroblin.pl/
W celu rezerwacji pobytu kontakt:
tel:  +48 (83) 345 06 23
adres e-mail: recepcja@dworlubelskie.com

Jak łatwo stać się idiotą

$
0
0


Od kilku dni blogosfera i nie tylko trzęsie się ze śmiechu lub przerażania po obejrzeniu filmiku jak to Filip Chajzer ośmiesza blogerów/vlogerów modowych. I cóż prawdą jest, że sama nie mogłam w to uwierzyć co tam usłyszałam - to był pierwszy odruch. 
Po chwili jednak przyszła refleksja.

Nie dziwię się głosom oburzenia, które potępiają wypowiadanie się na temat czegoś czego się nie widziało, o czym się nic nie wie itp...
Jednak kompletnie nie rozumiem głosów pt. "jakie cymbały jak można nie wiedzieć kim był Karel Gott, Sven Hannawald czy Helmut Kohl".

No wybaczcie to, że ktoś w moim wieku wie kto to Karel Gott nie znaczy, że dziecięcia w wieku lat 20 paru mimo, że znają Pszczółkę Maję będą znały też pana również który śpiewał piosnkę tytułową w bądź co bodź nie istniejących już krajach. Z całym szacunkiem dla pana Karela, ale międzynarodową gwiazdą formatu Michaela Jacksona to on nie jest.
Przykład kto wie kto to Ałła Pugaczowa?

Niejaki Sven Hannawald no sorry, nie każdy interesuje się skokami narciarskim. Kto z was wie jakiej dyscypliny sportowej przedstawicielem jest dwukrotny mistrz olimpijski Shani Davis? - bez pomocy wujka goole podejrzewam, że może jedna osoba na dwadzieścia przy dobrych wiatrach.

Helmut Kohl - hmmmm ... no to skoro w internecie sami specjaliści od polityki międzynarodowej to kto był premierem Wielkiej Brytanii kiedy Tony Blair skończył pełnić tą funkcję?

Trochę przeraża mnie to wszechobecne "obrzygiwanie" wszystkich za niewiedzę  Jak działa system szkolnictwa możecie pooglądać na kanale Matura to bzdura- polecam

I słowem posumowania. Nie bronię "wkręconych specjalistów". Nie rozumiem co kieruje ludźmi, którzy chcą udawać znawców za wszelką cenę, którzy wypowiadają się na tematy o których nie maja bladego pojęcia. To jest chore i świadczy chyba jednak o zidioceniu.

Nie potępiam jednak ludzi, którzy nie interesują się tym czym ja się interesuję. Już od dawna zdaję sobie sprawę z tego, że pan pracujący w warsztacie samochodowym nie koniecznie musi wiedzieć kto to był Kieślowski, za to doskonale wie czym rożni się silnik benzynowy od diesla.
Viewing all 2355 articles
Browse latest View live