Quantcast
Channel: Sroka o....
Viewing all 2343 articles
Browse latest View live

GoArgan+, Maska do twarzy - komórki macierzyste drzewa arganowego

$
0
0
Nie ma to jak napisać post, a potem o nim zapomnieć. Po awarii zaczęłam przeszukiwać wpisy i oto między innymi wyłonił się ten. Informacja cenna dla wielu z Was zmagających się z AZS na twarzy, czy z suchą skórą, czy z przesuszeniem po filtrach, czy po opalaniu.
Maseczka ratująca moją skórę po suchych plackach. Łagodząca podrażnienia, świąd, zaczerwienia.
Skóra po zastosowaniu jest świetnie nawilżona,  zregenerowana, naprawiona ;).
Skład jest bardzo ładny. 

SKŁADaqua, argania spinosa kernel oil*, pentylene glycol, caprylic/capric triglyceride, isopropyl myristate, glycerin, sorbitan stearate*, cetearyl alcohol*, butyrospermum parkii butter, glyceryl stearate*, borago officinalis seed oil, sucrose cocoate*, argania spinosa callus culture extract, tocopheryl acetate, isomalt, lecithin, polyglyceryl-6 palmitate/succinate*, sodium benzoate, xanthan gum, parfum

Producent zaleca nałożenie maseczki na 15-20 minut, potem zmycie/starcie. Ja w ekstremalnych warunkach nakładałam maseczkę na noc. To znaczy to co się nie wchłonęło nie wycierałam tylko wklepywałam w skórę i szłam spać. Ukojenie jakie przynosi ta maseczka jest niesamowite, do tego mam wrażenie lekko liftinguje skórę, napina ją i sprawia, że wygląda się na bardziej wypoczętą.

To co jeszcze mi się podoba, to podzielenie maseczki na porcje. Nakładam całość, nie zastanawiam się czy jest jej za mało, za dużo. Mogę bez problemu zabrać ze sobą na wyjazd. 

Świetna maseczka. 

Maseczkę mam STĄD

Tu jesteśmy

$
0
0
Kolejny konik Rycerza czyli kosmos. Pytaniom nie ma końca i co tu mówić czasami człowiek nie wie sam co ma odpowiedzieć. Poczynając od pytań podstawowych z cyklu ile jest w naszym układzie planet, po pytania czy na innych planetach też są pory roku.
Z każdą przeczytaną stroną z tej książki Rycerz utwierdza się w przekonaniu, że kosmos jest super, a on poleci na słońce.
I co tu kryć sama uwielbiam tę książkę. Przypomniałam sobie mnóstwo rzeczy, o których zwyczajnie zapomniałam i nauczyłam się wielu nowych.
Podobają mi się również ilustracje, nie konkurujące z tekstem. Sporo wyjaśniają i po prostu są dopełnieniem.
Fantastyczna książka z całą masą informacji.

Autorzy: Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Wydawnictwo: Dwie Siostry

Książkę możecie kupić TUTAJ w fajnej cenie !

Lush Botanicals, In The Air Ultra Moisturiser, czyli świetny krem na lato

$
0
0
Latem szukam lekkości w kosmetykach. Zależy mi nie tylko na silnym nawilżeniu i ochronie, ale również na jak najmniejszym obciążaniu skóry. Ten krem czyli Lush Botanicals, In The Air Ultra Moisturiser ma właśnie to wszystko. Hmmm... no to po recenzji ;) .

Skład jak zwykle w przypadku tej marki bardzo fajny. Spora ilość składników bogatych w antyoksydanty gwarantuję dobrą ochronę skóry. Do tego składniki silnie nawilżające czyli betaina czy kwas hialuronowy.

SKŁADCitrus Aurantium Amara (Neroli) Flower Water, Aqua, Actinidia Chinensis (Kiwi) Seed Oil, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Betaine, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Glycerin, Isostearyl Isostearate, Royal Jelly, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Seed Oil, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Oil, Ribes Nigrum (Black Currant) Seed Oil, Prunus Avium (Cherry) Kernel Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Citrullus Vulgaris (Watermelon) Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Tocopherol, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Nelumbo Nucifera (Pink Lotus) Flower Oil, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Sweet Orange) Peel Oil, Citrus Limonum (Lemon) Peel Oil, Limonene

To co mnie zaskoczyło to to, że krem ma jakby żelową konsystencję. Jest bardzo lekki, świetnie się wchłania i w zasadzie nie czuć go wcale na skórze. To sprawia, że dla mnie jest idealny pod filtry chemiczne, które muszą ułożyć się a skórze, "wniknąć" w nią. Zauważyłam, że kiedy pielęgnacja jest lżejsza, to komfort noszenia nawet cięższych filtrów chemicznych jest lepszy. 

Krem nawilża bardzo dobrze. I nawilżenie utrzymuje się długo. Fajnie chroni i dobrze pielęgnuje. Skóra jest miękka, delikatna, sprężysta i rozświetlona. Po prostu zdrowa skóra.
Krem pięknie pachnie, bardzo świeżo i to też sprawia, że uczucie świeżości i lekkości jest jeszcze bardziej spotęgowane.

Jeszcze słówko o aplikacji. Ja na dzień krem rozsmarowuję na skórze, na noc nakładam grubszą warstwą dlatego wówczas go wklepuję. Takie rożne aplikacje sprawiają, że w dzień skóra jest chroniona, a w nocy się lepiej regeneruje.

Kobiety w ciąży: TAK
Matki karmiące: TAK

Krem do nabycia TUTAJ.

I jeszcze coś dla Was
Na hasło SROCZKA macie -15%  na zakupy powyżej 100zł  w sklepie Lush Botanicals. Zniżka ważna do 3 lipca do północy.

Rok z Netflix

$
0
0
Jedno jest pewne Netflix uzależnia. Poza hitami o których mówią wszyscy jak Dark, Mindhunter, Ania nie Anna czy Stranger Things odkryłam niestety azjatyckie dramy. Niestety, bo chyba zaczynam się od nich uzależniać. Bawię się przy nich przednio, odmóżdżam się jak nigdy wcześniej. Jeżeli ktoś jest ciekawy to polecam "Serce znowu bije" , "Męska rozgrywka", " A Korean Odyssey" czy  "Black". Jest tego oczywiście więcej, ale na chwilę obecną to one przychodzą mi do głowy. 

Do tego cała masa świetnych dokumentów od których nie da się oderwać.

Co ciekawe jest również reality show, które mnie wciągnęło. "Porady różowej brygady" nie wiem czy znacie, chłopaki są boscy. Nie oglądam tego typu programów, no poza tym.

Wróciłam też do kryminałów Luther, Grace i Grace, River, Vexed, Tropiciel, Rake, Fallet, Dom z papieru.

Do tego wszystkiego cała masa Anime.

Patrzę na to co obejrzałam, co jeszcze chcę obejrzeć i zastanawiam się jak znajduję na to czas. Okazuje się, że spokojnie mogę obierać ziemniaki, drylować wiśnie czy obierać fasolkę i oglądać to co chcę.

Oglądam falami. Wracam po tygodniach przerwy. Nie obejrzałam wszystkiego co mam na liście, czasami wolałam obejrzeć coś co akurat wpadło mi w oko.

Po całym roku okazało się, że nawet nie tęsknię specjalnie za kinem :).

Macie coś fajnego o polecenia?

Felicea Naturalne masełko do ust, cudo ratujące usta

$
0
0
Po tym masełku spodziewałam się dobrej pielęgnacji i tyle, a zostałam mile zaskoczona nie tylko działaniem, ale i samy użytkowaniem.
Na początek skład :)
SKŁADButyrospermum Parkii Butter, Cocos Nucifera Oil, Oryza Sativa Cera, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Squalane, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Oil
Skład, krótki i konkretny. Bez udziwnień i dziwnego gmatwania :). Bazą jest masło shea i olej kokosowy, zaraz za nimi olej ryżowy.  Dla podkręcenia efektu dodano witaminę E i skwalan.
To co mnie zaskoczyło i co wyróżnia to masełko do ust wśród innych to fakt, że nie zmienia się ono w olejek i nie rozpływa się ono poza usta. Osadza się dość wyczuwalną warstwą, która lekko się wchłania, ale nie znika całkowicie. Ta warstwa sprawia, że masełko długo utrzymuje się na ustach. Już po pierwszym użyciu można pozbyć się suchości i uczucia spierzchnięcia. Po dniu na słońcu i wietrze wieczorem tylko to masełko ratuje mi usta. Niewiele produktów tak komfortowych w użytkowaniu tak szybko daje efekty.  

Jestem nim zaskoczona i zachwycona. Jeżeli szukacie czegoś ochronnego do ust, na ekstremalne warunki to warto pomśleć o tym masełku. 

Masełko możecie kupić na stronie producenta czyli TUTAJ

Kot na Medal

$
0
0
Nie wiem czy jest jakiś wielbiciel kotów, który mógłby przejść obok tej książki obojętnie. "Kot na medal. Prawdziwe historie bohaterskich kotów" to pięć historii fantastycznych kotów. Kiedy tylko książka do nas dotarła Rycerz zarządził codzienne czytanie jeden historii. Pięć dni i byliśmy po lekturze.
Każdego kolejnego dnia Rycerz wspominał przeczytane historie. Chyba najbardziej podobała mu się opowieść o latającym kocie. Oczywiście przy każdej historii zastanawiał się czy nasza kocica też by tak zrobiła. Bilans tych rozważań nie wypadł na jej korzyść, ale ja w nią wierzę ;).
To cudowne historie, wzruszające, zabawne i przede wszystkim wciągające. Do tego ślicznie zilustrowane.

Autor: Małgorzata Kur
Ilustracje: Aleksandra Gołębiewska
Wydawnictwo: Ezop

Nacomi, Aloesowe Serum Żelowe do Twarzy idealne po opalaniu i do włosów!

$
0
0
Kiedy tylko zaczynają się upały poza pytaniami o filtry przeciwsłoneczne pytacie o coś po opalaniu. Ja zawsze, ale to zawsze mam problem z tym pytaniem. Nie, że nie chcę Wam pomóc, tylko jak w takich produktach nie mam rozeznania bo zwyczajnie się nie opalam. Zabezpieczam się filtrami jak mogę, co oznacza że od kilkunastu lat nie wiem co znaczy poparzenie słoneczne. To zaś oznacza, że kiedy wybieram produkty do testów czy to w sklepie, czy jakiś producent się do mnie zgłasza to o problemach z poparzeniem słonecznym, czy po prostu o skórze po opalaniu nie myślę w wcale. Potem ktoś o to pyta, a ja nie mam co polecić. Idę wtedy zazwyczaj do przepastnej mej szafy, grzebię w poszukiwaniu czegoś co mogłabym zarekomendować i zaczynam testy. Testuję trochę na sucho, trochę na znajomych, którzy mają mniejszego fisia na punkcie filtrów, aż w końcu mogę powiedzieć, że tak mam co polecić.
SKŁADAloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerin, Sodium Polycrylate Starch, Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Benzyl Alcohol, Parfum, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Sodium Chloride, CI 19140, CI 42090.
Głównym składnikiem tego żelu jest sok aloesowy, do tego dodano glicerynę wszystko to podbito jeszcze dodatkiem ekstraktu z liści aloesu. I to są w zasadzie trzy składniki mające działać kojąco, regenerująco i nawilżając. I tak właśnie działa ten żel. Ma bardzo lekką formułę, wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia żadnej warstwy na skórze. Fajnie nawilża, a jak trzyma się jej w lodówce to przynosi jeszcze większą ulgę rozgrzanej skórze bo chłodzi ;). Czyli jest idealny do podrażnionej skóry.

Żel ma zapach, na szczęście jest on bardzo delikatny, lekko ogórkowy. Jeżeli znacie peeling Nacomi do twarzy, do skóry trądzikowej, mieszanej i tłustej to jest to ten sam zapach.

A teraz o moim jeszcze jednym zastosowaniu tego serum. Nakładam go na wilgotne włosy około 4 - 6 pompek. I układam fryzurę. Działa trochę jak pianka do stylizacji. To znaczy nie zwiększa objętości, ale ułatwia i utrwala stylizację, a do tego nawilża włosy i całkiem nieźle zabezpiecza końcówki. Nie obciąża włosów i nie przyspiesza ich przetłuszczania się i wydają się być grubsze. To mój ulubiony sposób użytkowania tego produktu. No, ale ja się nie opalam ;).

Serum dostępne jest na pewno w Hebe, ale też na stronie producenta czyli TUTAJ.

Analiza: Penaten, Baby Ultra Sensitiv

$
0
0
Bardzo starałam się, żeby moja irytacja nie wzięła góry nad obiektywizmem. Jazda po haśle ATOPIA robi się po prostu wkurzająca.

Penaten, Baby Ultra Sensitiv, mleczko do ciała do skóry ze skłonnością do atopii




Skład: Aqua, Glycerin, Cetyl Alcohol, Glycine Soja Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Olea Europaea Leaf Extract, Dimethicone, Ethylhexylglycerin, Sarcosine, Magnesium Aspartate, Potassium Aspartate, Propylene Glycol, Oleic/Linoleic/Linolenic Polyglycerides, Hydrogenated Palm Glycerides, Potassium Cetyl Phosphate, Zea Mays Starch, p- Anisic Acid, Carbomer, Sodium Cocoyl Amino Acids, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Propyl Gallate, Phenoxyethanol 



SROCZE WNIOSKI:
Może gdyby nie ta atopia w nazwie, byłabym łaskawsza, ale silikony nie są potrzebne, podobnie jak nieciekawy konserwant.

Penaten, Baby Ultra Sensitiv, płyn do mycia ciała i włosów do skóry delikatnej oraz ze skłonnością do atopii





Skład: Aqua, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Glucoside, Coco-Glucoside, Sodium Chloride, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Citric Acid, Sodium Benzoate.



SROCZE WNIOSKI:
Taki detergent przy atopii? hmmm....

Penaten, Baby Ultra Sensitiv, krem do twarzy i ciała do skóry ze skłonnością do atopii



Skład: Aqua, Glycerin, Cetyl Alcohol, Glycine Soja Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Olea Europaea Leaf Extract, Dimethicone, Ethylhexylglycerin, Sarcosine, Magnesium Aspartate, Potassium Aspartate, Propylene Glycol, Oleic/Linoleic/Linolenic Polyglycerides, Hydrogenated Palm Glycerides, Potassium Cetyl Phosphate, Zea Mays Starch, p- Anisic Acid, Carbomer, Sodium Cocoyl Amino Acids, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Propyl Gallate, Phenoxyethanol 


SROCZE WNIOSKI:
Czerwone jest? Jest! Paluch w dół jest? Jest!

Penaten, Baby Ultra Sensitiv, krem na odparzenia





Skład: Zinc Oxide, Talc, Glycerin, Aqua, Butylene Glycol, Sorbitol, Panthenol, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Citric Acid.




SROCZE WNIOSKI:
Glikol mi się nie podoba, ale nie jest najgorzej wiec pół na pół.

e-FIORE, Krem pod oczy z ekstraktem z granatu i wit. C rozświetlający

$
0
0
Oto nowa firma w mojej łazience. Oczywiście na pierwszy ognień poszedł krem pod oczy, skoro mają w ofercie to nie mogłam nie spróbować.
SKŁADAqua, Helianthus annuus Seed Oil, Butyrospermum parkii Butter, Punica Granatum Rind Extract, Ascorbyl Palmitate, Theobroma cacao Seed Butter, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alkohol, Glycerin, Koijc Acid Dipalmitate, Linum usitatissimum Seed Oil, Olea europaea Fruit Oil, Sodium Stearoyl Glutamate, Sucrose Stearate, Benzyl Alcohol, , Coco-Glucoside , Xanthan Gum, Aloe barbadensis Leaf Juice Powder, Coconut Alcohol, Tocopherol, Lactic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum.
Skład jest bardzo ciekawy. I to co przykuło moją uwagę, to fakt, że substancje aktywne którymi chwiali się producent na opakowaniu są bardzo wysoko w składzie. Mowa oczywiście od witaminie C i ekstrakcie z granatu. Wysoko w składzie mamy również oleje i to sprawia, że krem ów ... no dobra zarazo tym.

Krem ma szarawy kolor, dość gęstą konsystencję i pachnie ziołowo. W moim przypadku krem przede wszystkim porządnie natłuszcza strefę pod oczami, to właśnie zasługa olejów na wysokich miejscach w składzie. Krem jest dość "ciężki" dlatego należy nakładać go lekką ręką, żeby nie obciążyć sobie skóry pod oczami. Kiedy znajdzie się już swoją ilość kremu, okazuje się że krem działa bardzo fajnie i do tego jest mega wydajny.

Skóra pod oczami przy regularnym stosowaniu robi się ciut jaśniejsza i lekko rozświetlona. Jest bardzo dobrze nawilżona i natłuszczona, przez co gładsza. Krem zostawia na skórze tłustą warstwę z którą niektóre kosmetyki kolorowe mogą się nie dogadywać. Tłustsze filtry przeciwsłoneczne też na niej trochę gorzej leżą. To sprawi, że krem stosuję głównie na noc. Rano skóra jest świetnie zregenerowana. Nakładam go też pod filtry, które mogą mnie przesuszać pod oczami i wówczas ten krem właśnie temu zapobiega.

Po tym jak działa ten kosmetyk mam ochotę na dalsze zapoznawanie się z tą marką.

Krem możecie kupić TUTAJ

 

Wakacje z książką: W rzeczy samej

$
0
0
Jest kilka książek, o których chcę Wam napisać. Wciągnęły mnie całkowicie, a mogę się założyć, że przez swą tematykę mogą nie być specjalnie znane. Dlatego postanowiłam stworzyć cykl na razie na wakacje, jak Wam się spodoba pociągnę go dalej.

W rzeczy samej to cudowna opowieść o otaczających nas materiałach, nad którymi nie zastawiamy się wcale, choć są bardzo powszechne.
Książka napisana lekko i z humorem. Wciąga jak dobry kryminał i nie pozwala się odłożyć przed końcem rozdziału. Dlatego, jeżeli nie macie dłuższej chwili na lekturę nie zaczynajcie kolejnego rozdziału :).

Stal, papier, szkoło, plastik, beton to prawdziwi bohaterowie tej książki. Co sprawia, że pieniądze tak przyjemnie szeleszczą, czemu papier teraz tak powszechny kiedyś był towarem luksusowym, jak to się stało, że pan Gilette stworzył tak wielką firmę? Co łączy słonie i plaski? Takich fantastycznych bohaterów jest dziesięciu. Każdy z materiałów ma swoją historię, w której aż kipi od ciekawostek, anegdotek i faktów. Po każdym rozdziale człowiek zaczyna się zastanawiać nad naturą zwykłych rzeczy. Sztućce czy muszla klozetowa to już nie są zwykłe przedmioty. Nagle okazuje się, że pewien rodzaj rozkładu, gnicia daje zapach, który bardzo lubimy, a przynajmniej część z nas.

Dobra, jeżeli i to Was nie zachęciło do lektury to powiem Wam, że książka zdradza również jeszcze jedną wielką tajemnicę wszechświata odpowiadając na pytanie "Dlaczego najlepiej pozwolić czekoladzie rozpływać się na języku?"

Autor: MIODOWNIK MARK
Wydawnictwo: Karakter

Książkę możecie kupić TUTAJ do czego gorąco Was zachęcam bo jest fantastyczna. 

Uczucia

$
0
0
Jest coś magicznie spokojnego w tej książce. Płyną z niej słowa lekko i wchodzą w głowę. Budzą uczucia o których mówią i nie sposób o nich zapomnieć. Nagle prościej jest rozmawiać o tym co się stało i dlaczego. Prościej jest wytłumaczyć czemu ta reagujemy.
I mimo, że mówimy o niełatwych reakcjach jest ten spokój pozwalający okiełznać złe myśli.  Jest łagodność pozwalająca mówić o trudnych sytuacjach.
Magia tej książki to też prostota pomysłu. Ubranie uczuć w rzeczy znane i nie zawsze kojarzone z uczuciami. Do tego jeszcze magia obrazu. Podbicie do maksimum słów płynących z książki za pomocą kreski i koloru. I jeszcze ta dziura pośrodku w głębi której stoi sobie mały człowiek.
Książka piękna, mądra i konieczna w każdej biblioteczce.
Sugerowany wiek 4-5 lat, nie wierzcie temu! Wam też się przyda!!!!

Uczucia.
Autor: Libby Walden
Ilustrator: Richard Jones

Książkę w bardzo fajniej cenienie możecie kupić TUTAJ

AzetaBio i fajne produkty do higieny jamy ustnej

$
0
0
Firmy produkujące kosmetyka dla kobiet w ciąży w końcu idą o krok dalej. To znaczy przestają się ograniczać do balsamów na rozstępy i płynów do higieny intymnej.  Patrząc na rynek, na pytania w komentarzach, na to o co pytają ludzie w drogeriach nie dziwię się wcale. Jesteśmy coraz bardziej przyzwyczajeni do "specjalizacji" kosmetyków. To też firmy, nawet te ekologiczne zaczynają odpowiadać na nasze potrzeby.
Nigdy wcześnie nie spotkałam się z pastą do zębów dla ciężarnych. Teraz zaś mam Wam do pokazania i pastę do zębów i płyn do płukania. Oba produkty są bez fluoru, więc jeżeli takich szukacie to może te Was zainteresują.

Organiczna pasta do zębów dla kobiet w ciąży

SKŁADAqua (Water), Glycerin, Sorbitol, Xanthan Gum, Hydrated Silica, Xylitol, Phenethyl Alcohol, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Sodium Myristoyl Sarcosinate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Sodium Chloride, Ethylhexylglycerin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate
Do smaku pasty, Ci którzy lubią miętę muszą się przyzwyczaić. Smak jest w zasadzie bezsmakowy z taką ledwo wyczuwalną nutą ziołową, odrobinę słodki. Pasta jest przezroczystym żelem, pieni się całkiem przyzwoicie więc tu nie powinno być problemu. Myje bardzo przyjemnie, nie zostawia żadnego osadu na zębach. Jest przy tym bardzo łagodna.
Dla tych, którzy uwielbiają ten wypalający jamę ustną smak mięty po umyciu pastą zębów jest ratunek.   

Organiczny płyn do płukania jamy ustnej dla kobiet w ciąży

SKŁADAqua (Water), Xylitol, Glycerin, Propanediol, Capryl/Capryl Wheat Bran/Straw Glycoside, Sodium Saccharin, Aroma, Fusel Wheat Bran/Straw Glycosides, Sodium Bicarbonate, Sodium Benzoate, Malva Sylvestris Flower / Leaf Extract, Chlorhexidine Digluconate, Benzyl Alcohol, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Capryulate, Polyglyceryl-5 Oleate, Citric Acid, Citral, Citronellol, Linalool, Melia Azadirachta Seed Oil, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Geraniol

Płyn do płukania to moja miłość. Jeżeli komuś smak pasty nie spasuje to płyn go uratuje ;). Jest w nim ta przez nas lubiana nuta mięty, lekko szczypiąca w język i pozostawiająca uczucie odświeżenia. Jest też nutka takich jakby perfum ziołowych, ledwo wyczuwalna i pojawiająca się po tym jak smak mięty zelżeje. Płyn daje to przez nas lubiane uczucie świeżości i moim zdaniem jest bardzo dobrym dopełnieniem pasty do zębów. Uczucie świeżości utrzymuje się długo.

Jest jeszcze jedna ciekaw rzecz związana z tym duetem. Miałam pogłębiającą się ranę na podniebieniu po używaniu przez kilka dni "zwykłej" pasty do zębów. Nie miałam czasu nabyć nowej pasy kiedy przyszły te produktu. Wystarczyło kilka dni, używania tego duetu, a rana praktycznie się zagoiła. Więc śmiem twierdzić, że duet nie tyko dobrze dba o zęby, ale też o całą jamę ustną. Przynajmniej w moim przypadku.

ps. przy moich odsłoniętych szyjkach zębowych nie powodują bólu.

Pastę możecie kupić TUTAJ
Płyn możecie kupić TUTAJ

Ekos Personal Care i Ich Świetnie Chusteczki Nawliżane

$
0
0
Pewnie w wielu przypadkach spóźniłam się z tym postem odrobinę. Niektóre z Was zdążyły się już wyurlopować, ale może i tak przyda się Wam to o czym chcę napisać.
Ponieważ mało podróżuję, rzadko używam takich produktów czyli chusteczek nawilżanych czy to do demakijażu czy do higieny intymnej. Dlatego też mało ich na blogu.

Dawno temu bo w 2014r. popełniłam post o produktach marki Alterra o TUTAJ wtedy też narzekałam na ich chusteczki do demakijażu. Po zmianie opakowania dałam im ponownie szansę, niestety tym razem jeszcze mnie uczuliły :(. Dlatego ucieszyłam się kiedy mogłam wypróbować inne chusteczki do demakijażu.

Ekos Personal Care, Chusteczki do demakijażu z ekstraktem z białych winogron

SKŁADAqua (Water), Gluconolactone, Sodium Olivamphoacetate, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract*, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Glycerin, Coco-Glucoside, Triethyl Citrate, Sodium Chloride, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide, Parfum.
Przede wszystkim mają przepiękny skład. Jest krótki, ale bardzo ładnie ułożony. Mamy glukolakton, który mojej skórze zawsze robi dobrze. Mamy wyciąg z winogron, który fajnie nawilża, mamy inuliną i oligosacharydy odpowiedzialne za regenerację i ochronę skóry. Wszystkie te dobra są na początku składu. Detergent odpowiedzialny za oczyszczanie, nie dość że łagodny to jeszcze prawie pod koniec składu. No jest świetnie.

Chusteczki pachną, nawet dość mocno, w pierwszym momencie zapach wydaje się być bardzo słodki, ale po chwili wietrzej. 

Czy chusteczki działają? Tak!
Zmywają makijaż bardzo delikatnie, ale dobrze. Z bardzo tłustym makijażem mogą mieć problem, choć tuz do rzęs nie stanowi problemu. To z filtrami bywa różnie. Chusteczka jest dobrze nawilżona, długo pozostaje mokra i wystarcza na demakijaż całej twarzy. Nie podrażniają, nie wypalają oczu, nie zostawią na skórze nieprzyjemnej lepkiej warstwy.

Zdradzę Wam jeszcze jeden patent na użycie tych chusteczek.
Robię sobie też z nich maseczki. Brzmi to dziwnie, ale to prawda. Nakładam taką chusteczkę na twarz i zostawiam na jakieś 15 minut. Skóra świetnie po nich się regeneruje, jest dobrze nawilżona i odświeżona.

 Chusteczki możecie kupić TUTAJ

Ekos Personal Care,Chusteczki do higieny intymnej

SKŁADAqua, Gluconolactone, Althaea Officinalis Root Extract*, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Coco-Glucoside, Lactic Acid, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide, Parfum, Citral, Limonene.
I ponownie bardzo ładny skład. Mamy tu podobnie jak w chusteczkach do demakijażu glikolakton, do tego dodano ekstrakt z prawoślazu, który działa regenerująco, powlekająco i ochronnie. No i oczywiście jest prebiotyk. Jest jeszcze kwas mlekowy.

To co mi się w nich podoba to opakowanie wielkości opakowania chusteczek higienicznych, w sam raz do torebki. Chusteczki są dobrze nawilżone, powiedziałabym że dość mocno. Mają zapach, ale nie jest ona intensywny.
Podobnie jak chusteczki do demakijażu są delikatne w działaniu, nie podrażniają. Dają bardzo przyjemne uczucie świeżości.
Używałam ich również do demakijażu i w takiej formie sprawdziły się równie dobrze. Jeżeli więc nie będziecie mieć pod ręką chusteczek do demakijażu te spokojnie możecie używać.

Te chusteczki możecie kupić TUTAJ

Plantea, czyli Nowa Cudna Marka Kosmetyczna

$
0
0
Nie wiem czy nie piszę tego za każdym razem kiedy chcę Wam przedstawić nową markę kosmetyczną, ale co tam, w takich chwilach jak ta bardzo lubię to co robię! Pomysłowość i kreatywność naszych rodzimych twórców zawsze mnie zaskakuje. Z jednej strony co chwilą pojawiają się nowe kosmetyki, z drugiej strony w zasadzie zawsze jest to coś innego i nowego.
I w przypadku Plantey mamy fajne i nowe rozwiązania.

Plantea, Galaretka do Twarzy i Ciała

SKŁADcarthamus tinctorius seed oil, gossypium herbaceum seed oil, oryza sativa bran oil, prunus persica kernel oil, glycerin, caprylic/capric triglycerides, sucrose stearate, aqua, sucrose laurate, aroma, benzyl alcohol, tocopherols, helianthus annuus seed oil, dehydroacetic acid, benzoic acid, sorbic acid
Jeżeli ktoś ma Massage oil-gel o Nacomi to konsystencja tej galaretki nie będzie dla niego zaskoczeniem. Jeżeli jednak jej nie znacie to zaskoczenie będzie, zwłaszcza gdy jeszcze spojrzycie na skład. Na pierwszym miejscu oleje, a nie jest to płynne tylko galaretkowate :).
Bardzo przyjemny produkt, który najlepiej używać na wilgotną skórę. Dodatek kwasu hialuronowego, hudrolatu itp. zmienia galaretkę w rodzaj musu/kremu.
Rozgrzana w dłoniach zmienia konsystencję na bardzie płynna dzięki czemu idealnie nadaje się do masażu twarzy i ciała. Jeżeli macie suchą skórę, odwodnioną to świetnie sprawdzi się jako krem.
Świetnie nawilża, natłuszcza i regeneruje skórę. Zostawia lekką warstwę na skórze, ale nie jest ona nieprzyjemna czy obciążająca skórę.
W moim przypadku ta galaretka nie nadaje się jako krem na dzień, ale przy nocnej pielęgnacji jest świetna. Do tego bardzo przyjemnie pachnie.

Plantea, Kremowy Żel do Mycia Twarzy

SKŁADcarthamus tinctorius seed oil, gossypium herbaceum seed oil, oryza sativa bran oil, prunus persica kernel oil, glycerin, caprylic/capric triglycerides, coco glucoside, glyceryl oleate, sucrose stearate, aqua, sucrose laurate, aroma, benzyl alcohol, tocopherols, helianthus annuus seed oil, dehydroacetic acid, benzoic acid, sorbic acid
Kolejny ciekawy i fajny produkt z tej marki to żel do mycia twarzy, a w zasadzie żelowy olejek.
Olejek, które nie pozostawia po umyciu samą wodą tłustej warstwy, ba woda nie musi być nawet bardzo ciepła. Mnie olejek potrafi zaszczypać w oczy, na szczęście jest to bardzo delikatne i tylko czasami dlatego z czystym sumieniem Wam go polecam.
Olejek pachnie przyjemnie, ma lekko żelową/emulsyjną konsystencję. Dobrze rozprowadza się na skórze, dobrze rozpuszcza filtry, makijaż i tusz do rzęs. Zmywa się świetnie wodą i nie wysusza skóry.
Bardzo udany produkt do mycia.

Plantea, Suchy Olejek do Ciała

SKŁADisoamyl laurate, carthamus tinctorius seed oil, gossypium herbaceum seed oil, vitis vinifera seed oil, isoamyl cocoate, parfum (natural), tocopherols, helianthus annuus seed oil, benzyl benzoate, benzyl cinnamate
Ło matko! Nareszcie trafiłam na prawdziwy suchy olejek i to bez silikonów i innych paskudztw w składzie. To dla mnie prawdziwa rewolucja, bo z prawdziwą przyjemnością używam tego produktu.
Olejek ładnie pachnie, dobrze się rozsmaruje na skórze. Skóra musi być wilgotna*. I wchłania się z prędkością światła i nie pozostawia tej lepkiej, nieprzyjemnej warstwy na skórze. Świetnie natłuszcza i nawilża. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś miała taki olejek, o tak fajnym składzie, który z taką przyjemnością bym użytkowała. Dobrze wygładza skórę, zmiękcza ją i nawilża, a do tego wszystko to bez tej śliskiej, tłustej warstwy.
Plantea, Masełko Śliwkowe do Ust
SKŁADprunus domestica seed oil, polyglyceryl-3 beeswax, coconut nucifera oil, ricinus communis seed oil, glyceryl rosinate, butyrospermum parkii butter, dipotassium glycyrrhizinate, isoamyl laurate, glyceryl oleate, olea europea oil unsaponifiables, tocopherols, helianthus annuus seed oil, isoamyl cocoate
Masełko, które lubię ale mam z nim niewielki problem. Masełko jest prawdziwym masełkiem, trochę balsamem. Jest bardzo gęste, ale miękkie i dobrze nakłada się na usta. Na ustach zostawia warstwę, nie rozpuszcza się do płynnego olejku i to też mi bardzo odpowiada. No to o co mi chodzi z tym problemem? Ja mam problem ze smakiem. Jeżeli zdarzy mi się go "zjeść" to właśnie jego smak mi nie pasuje. To jedyny problem i nie występuję on często na szczęście.
Poza tym masełko baaardzo dobrze natłuszcza i regeneruje.

Wszystkie te cuda możecie kupić na stronie producenta czyli TUTAJ

Anatomia Natury

$
0
0
Nie mogłam nie mieć tej książki. Po absolutnie cudnej anatomii farmy o której pisałam TUTAJ wiedziałam, że Anatomia Natury będzie równie zachwycająca. Nie zawiodłam się. Rycerz siedzi i studiuje ją namiętnie.
Podstawowe informacje wyjaśniają na zjawiska przyrodnicze, opisują minerały, fazy księżyca, budowę owadów, roślin, grzybów czy zwierząt.
To jest fantastyczna rzecz dla miłośników natury. Nie sposób się od niej oderwać, dlatego jedzie z nami na wakacje i będziemy z nią śledzić przyrodę!

Anatomia Natury
Autor: Julia Rothman, John Niekrasz
Wydawnictwo: Entliczek

Ulubione maseczki glinkowe

$
0
0
Kiedy mam lenia mogę nie używać maseczek sypkich bardzo długo. Nie chce mi się ich rozrabiać, wolę sięgnąć po gotową maskę w tubce lub maskę w płachcie. Kiedy jednak do nich wracam zawsze zachwycam się tym jak działają i co potrafią zrobić z moją cerą.
Właśnie przepraszam się z maskami sypkimi i okazało się, że dawno o nich nie pisałam. Dziś więc przedstawiam Wam moich ostatnich ulubieńców. O niektórych już pisałam, wiec po prostu odeślę Was do odpowiednich postów, o niektórych pisze po raz pierwszy.

Nacomi, Black Clay

Moje kolejne opakowanie tej glinki o czymś świadczy ;). Świetny oczyszczacz cery. Pisałam Wam  niej niedawno i chyba nie ma sensu się powtarzać. Link do wpisu TUTAJ.

Glinka Rhassoul

Używam jej głównie w rytuale hammam o tym pisałam TUTAJ. Jednak jako maseczka do twarzy jest równie świetna. Nie przesusza, nie podrażnia, bardzo dobrze napina skórę. Ta w płatkach jest o tyle fajna, że nie pyli przy nakładaniu jak tak w proszku.

Iossi, Czekolada Pomarańcza Maseczka do Twarzy z Czerwoną Glinką

To też nie jest nowość na moim blogu. Pisałam Wam o całej serii tych glinek o TUTAJ i wtedy też pisałam, że tą lubię najbardziej. Jak widać na załączonym obrazku, nie kłamałam i oto kolejne opakowanie tej maseczki widzicie na zdjęciu. Nadal rozpływam się w zachwytach nad jej działaniem.

Asoa, Maseczka do Twarzy

 To najnowsze moje odkrycie. Maseczki Asoa fioletowa, czerwona i niebieska. Problem z wzbogacaniem składów mamy z głowy, bo każda jest już odpowiednio wzbogacona. Jedyne co mamy zrobić, to wybrać wodę lub hydrolat.
Czerwona Glinka Olej Marula
Mieszanka dwóch glinek czerwonej i białej wzbogacona o olej marula, witaminę B3 i ekstrakt z borówki.
Świetnie działa na skórę podrażnioną łagodząc zaczerwienie i podrażnienia. Uspakaja cerę, wygadza ją. Ekstrakt z borówki powinien świetnie sprawdzić się przy cerze naczynkowej, nie wiem czy jest tak w istocie nie mam takiej cery. Lubię ją stosować kiedy skórę mam zmęczoną, podrażnioną filtrami czy zanieczyszczeniami. Świetnie wspomaga regenerację.
Niebieska Glinka Olej z Pestek Moreli
Ponownie mamy mieszaninę dwóch glinek, białej i niebieskiej. Do glinek dodany jest olej z pestek moreli, witamina B3 i ekstrakt z zielonej herbaty. To świetna glinka do cery tłustej i mieszanej. Ja stosują ją głównie w strefie T, gdzie skóra najbardziej się przetłuszcza. Teraz kiedy temperatura jest wyższa, skóra bardziej się poci, a filtry robią swoje bardzo potrzebuję takiego oczyszczenia. Skórę mam po tej masce gładką, oczyszczoną, ale nie ściągniętą czy wysuszoną. Poza tym glinka bardzo dobrze rozjaśnia skórę i wyrównuje jej koloryt.
Fioletowa Glinka Olej Avocado
Z fioletową glinką mam do czynienia po praz pierwszy. Musze kiedyś sprawdzić jak działa solo. Tu jest ona zmieszana z glinką białą, olejem avocado, witaminą B3 i ekstraktem z nagietka. To chyba moja ulubiona maseczka z całego tego tria. Dobrze oczyszcza, rozświetla i napina skórę. Nie wysusza, za to przyspiesza gojenie i neutralizuje podrażnienia. Wyrównuje koloryt i robi skórę aksamitną w dotyku. Nie pamiętam, żeby jakaś glinka tak działa na moją skórę. Jest bardzo fajna.

Te glinki możecie kupić TUTAJ.

Wakacje z Książką: Trupia Farma

$
0
0
Ja nie wiem czy wakacje to najlepszy moment na czytanie o trupach, rozkładających się zwłokach, kościach czy rozkopywaniu grobów. Powstrzymać się jednak nie mogę. Nie sądziłam, że tak trudna tematyka może być podana w sposób lekki i dowcipny.

Książka o nauce, życiu autora i jego pracy. Trupa farma czyli miejsce w którym bada się rozkład ludzkiego ciała, to chyba to pierwszy taki ośrodek na świecie i to ona w zasadzie jest bohaterem tej opowieści.  Profesor Bass wyjaśnia po co w ogóle powstało takie miejsce, dlaczego poznanie procesów rozkładu w różnych warunkach jest takie ważne. Wszystko to poparte sprawami kryminalnymi, które udało się rozwiązać dzięki działalności tego ośrodka. Jeżeli ktoś z Was czytał popularne dawno temu "Stulecie detektywów" Jürgena Thorwalda to jest to lektura bardzo podobna. W obu przypadkach mamy historię kryminalistyki tyle, że z innych epok i tyczącą innych technik.  

Różnica pomiędzy tymi lekturami jest w taka, że Trupią farmę czyta się jak powieść kryminalną, a raczej opowieści, a Stulecie detektywów bardziej przypomina powieść historyczną. W Trupiej famie anegdoty mieszają się z dość makabrycznymi opisami. Świadomość, że mąż mógłby przynieść do domu ludzką głowę i obgotować mi ją w garze na kuchni jest dość niefajna. Jak jeszcze pomyślę, że to co gotował wykipiało i zalało kuchnię to robi mi się bardzo niedobrze. Dodam tylko mały smaczek czyli "zapach". Takie oto anegdotki towarzyszą nam podczas lektury.

Jeżeli jesteście fanami powieści kryminalnych, ciekawych historii, powieści naukowych, lubicie wiedzieć jak coś działa, co z czego wynika to będzie to dla Was lektura idealna.

Obie części trupiej farmy są świetne.

Książkę możecie kupić TUTAJ


Botanicum i marchewkowe, letnie cuda!

$
0
0
Oto na moim blogu debiutuje kolejna marka. Składy wszystkich produktów są fajne. Ja zdecydowałam się na trzy które łączy olej z marchewki. Lato do idealny czas dla tego oleju. 

Botanicum, Krem Szyja-Dekolt-Biust Rozświetlająco-Odmładzający

SKŁADMangifera Indiaca (Mango) Seed Butter, Butyrospermum Parkii Butter & trifolium pratense (clover) flower extract, Helianthus Annuus Seed Oil & Daucus carota sativa, Helianthus Annuus Seed Oil & Calluna vulgaris flower extract, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate.
Z jednej strony nie lubię namnażania produktów i zawsze krem do palca u lewej stopy, oraz specjalistyczny krem do palca u prawej stopy uznaję za zbędne. Z drugiej zaś strony rozumiem tą psychologiczną presję, która sprawia że jak jakiś krem jest na rozstępy to do jego wmasowania większość użytkowniczek bardziej się przykłada. To przykładanie zaś przekłada się na lepsze efekty pielęgnacyjne, dlatego niektórych produktów nie skreślam. Tak też było i w przypadku tego kremu.
Przede wszystkim spodobał mi się skład. Krem bazuje na na maśle mago. Do tego mamy jeszcze macerat z czerwonej koniczny, macerat z kwiatów wrzosu. Koniczyna ma działanie odmładzające, napinające, ujędrniające, wrzos ma działanie regenerujące. 
Z mojego punktu widzenia to raczej masło niż krem i to koniecznie trzeba mieć na uwadze. Jeżeli ktoś nie lubi tłustych, olejowych formuł, to ta może mu nie przypaść do gustu. Jest jeszcze jedna rzecz związana z takim składem i jest nią użytkowanie, "krem" nakładamy na wilgotną skórę!

Jak pisałam należy go nakładać na wilgotną skórę i wtedy widać efekty. Skóra jest dobrze nawilżona i napięta. Przy regularnym stosowaniu olej z marchewki też robi swoje bo lekko wybarwia skórę na złotawy odcień. Odcień jest bardzo delikatny i co ważne ładny, dzięki czemu koloryt skóry się nieco wyrównuje. Po nałożeniu na skórze zostaje lekko tłusta warstwa, nie jest ona obciążająca, ale jest wyczuwalna. Przypuszczam, że właścicielki suche skóry ne będą jej wyczuwać. Krem ładnie koi skórę i uspakaja ją.
Moim zdaniem bardzo udany produkt.

Botanicum, Masło do Ciała Marchwiowe

SKŁADParkii Butter & Daucus Carota root Extract
Po zapoznaniu się ze składem pomyślałam, że to idealny produkt dla tych którzy uwielbiają prostotę, a jednocześnie sami nie robią kosmetyków. Mamy tu dwa składniki masło shea i ekstrakt z marchewki - czyli po prosu macerat z marchewki ;).
Masło jest naprawdę bardzo dobre, bo już po kilku użyciach widać lekkie zabarwienie na skórze, a dzięki temu wyrównany koloryt. Oczywiście masło najlepiej stosować na wilgotną skórę wówczas prawdopodobieństwo przesuszenia skóry jest mniejsze. Ponieważ jest to masło shea z dodatkiem zachowuje się jak masło shea, czyli w zależności od skóry wchłania się prawie do zera szybciej lub wolniej :). Fajne w prostocie tego produktu jest to, że można jest stosować również na twarz, bez obaw że coś na pozapycha. Oznacza to, że i twarz nożem sobie "opalić". 
Jeżeli chcecie zachować wakacyjną opaleniznę na dłużej, zregenerować skórę po lecie to będzie to idealne masło dla Was.

Botanicum, Regeneracyjny mus do dłoni marchewkowo-kocankowy

SKŁADButyrospermum Parkii, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Helichrysum arenarium (Immortelle) Flower (and) Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Daucus Carota (Carrot) root (and) Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, essential oil.
Na koniec zostawiłam sobie coś w czym zakochałam się od pierwszego niuchnięcia ;). Zapach jest fantastycznie cytrusowy. Jednak jak zawsze przy takich okazjach podkreślam, nie zapach jest najważniejszy.
Skład jest oczywiście fajny, innego bym nie wybrała. Baza jest masło shea i masło mango, do tego mamy macerat z kocanki na oleju słonecznikowym i macerat z marchewki też na słoneczniku. Wszystko to ubite na puszysty mus.
Czyli ponownie prosty skład, ale bardzo skuteczny. Koncentracja składników jest taka, że to po prostu działa i to bardzo dobrze.
Po pierwsze mamy silną regenerację, nawilżenie i natłuszczenie skóry. Po drugie mamy wyrównanie kolorytu i cudownie miękkie dłonie. Mus nakładam po umyciu rąk na jeszcze lekko wilgotną skórę. Wchłania się dość szybko i zostawia na skórze lekką warstwę. Warstwa owa nie jest lepka czy tłusta raczej taka powłoczka ochronna. Krem nałożony grubszą warstwą na noc pięknie ratuje skórę. Po remoncie w pokoju młodej i naszej sypialni moje dłonie wołały o pomoc i między innymi dzięki temu musowi udało mi się szybko doprowadzić je do ładu. Bardzo go lubię i za zapach i za działanie!

Krem do dekoltu możecie kupić TUTAJ
Masło do ciała TUTAJ
Mus do rąk TUTAJ

La Fare i ich Różane Cudo do Włosów

$
0
0
Moje włosy powoli wychodzą na prostą. To sprawia, że mogę sobie pozwolić na większe eksperymenty z kosmetykami do włosów i sprawdzać kolejne szampony, odżywki i maski. W czasie takich eksperymentów trafiłam na szampon, które zapach uwielbiam. Działanie też ma bardzo dobre i jestem z niego bardzo zadowolona, dlatego postanowiłam Wam o nim napisać.
La Fare, Divine Shampoo
SKŁADAQUA (WATER) – MELISSA OFFICINALIS FLOWER/LEAF/STEM WATER** - DECYL GLUCOSADE – COCMIDOPROPYL BETAINE – CITRUS AURANTIUM AMARA (BITTER ORANGE) FLOWER WATER** - GLYCERIN – ROSA DAMASCENA FLOWER WATER** - INULIN – PARFUM (FRAGNANCE) – SODIUM GLUCONATE – SODIUM LACTATE – XANTHAN GUM – DECYL ALCOHOL – XYLOSE – CITRIC ACID – BENZYL ALCOHOL – POTASSIUM SORBATE – HYDROLYZED SWEET ALMOND PROTEIN – DEHYDROACETIC ACID – BENZOIC ACID – PHYTIC ACID – SODIUM BENZOATE – LINALOOL - GERANIOL
W składzie mamy całkiem fajne detergenty otoczone nie tylko wodą, ale i hydrolatami z melisy, róży damasceńskiej czy z  kwiatu gorzkiej pomarańczy. Ciekawy w składzie jest jeszcze jeden składnik, a mianowicie hydrolizowane proteiny migdału, który mają tworzyć warstwę ochronną na włosach.
Zapach tego szamponu jest bardzo przyjemny. Konsystencja jest dość wodnista, ale szampon nie traci na wydajności i nie odbiega od innych używanych przeze mnie szamponów. Pieni się całkiem nieźle, ale nie jest o bardzo duża i bogata piana.
Myje dobrze, to znaczy porządnie oczyszcza skórę głowy i włosy. Często mam problem z szamponami do włosów suchych bo po kilku użyciach moje kłaki zaczynają przypominać oklapnięte strąki. Tym razem nie ma to miejsca. Co fajne, włosy mam odbite u nasady, ale całkiem nieźle nawilżone na końcach. Nie mam siana czy kołtuna.
Z mojego punktu widzenia szampon ten sprawdzi się na włosach potrzebujących lekkiego nawilżenia, z mocno zniszczonymi włosami może sobie nie poradzić, chyba że wspomagany odpowiednią odżywką. Włosy przetłuszczające też powinny być z niego zadowolone.

Jeden z fajniejszych szamponów tego typu z jakim miałam do czynienia w ostatnim czasie.

Jeżeli jesteście chętni na ten szampon lub inne produkty tej marki to możecie ja kupić na przykład TUTAJ

Trzy Drogeryjne Maseczki, Które Bardzo Lubię

$
0
0

Bielenda, Botanic Spa Rituals, Maseczka Regenerująca, Kurkuma + Chia

Wybaczcie brak składu, wywaliłam kartonik, a w sieci składu się nie doszukałam, uwierzycie lub nie, ale skład jest bardzo fajny.

Kiedy pokazałam ją na moim instagramie sporo osób zaczęło o nią pytać. I jak obiecałam niektórym z nich piszę o niej bo ... się sprawdziła.

Maseczka jest bardzo specyficzna.  Owszem jest kremowa, dość gęsta, przypomina maseczki glinkowe, ale ta jest żółta.
Producent o niej pisze
"Odkryj niezwykła moc kurkumy o silnym działaniu odżywczym i wyrównującym koloryt skóry. Kurkuma jest bogata w antyoksydant, dzięki czemu przyspiesza odnowę komórek skóry, redukuje zmarszczki i rozjaśnia przebarwienia. Delikatnie złuszcza naskórek, zmniejsza wydzielanie sebum, łagodzi podrażnienia."

Ową żółtą pastę polecam nakładać na twarz pędzelkiem inaczej może wam zabarwić palce i paznokcie. Po nałożeniu maseczka może Was szczypać, mnie szczypie, ale w połowie aplikacji czyli po około 10 minutach uczucie to znika. Maskę zmywam płatkiem celulozowym nasączonym wodą i zdarzyło mi się, że miałam żółtawą skórę, ale do rana nie było po niej śladu. Aha, no tak zapomniałam wspomnieć, że ja tą maskę zawsze stosuję na noc właśnie z powodu zabarwienia. Producent z tego co pamiętam to ostrzega o tym w opisie.
Działanie jej jest świetne. Wygładza, napina, wyrównuje koloryt. Skóra wygląda bardzo świeżo i promiennie (zwłaszcza gry jest żółta ;), no żart). Zabarwienie jak już pisałam znika do rana.
Mam już jej drugie opakowanie testuję też inna maskę z tej serii, ale już nie jest tak dobra.

Lirene, Witaminowy koktajl dla skóry, rewitalizujca maska peel-off z witaminą C 

To chyba jedyna maska peel off jaką mogę znieść. Nie przepadam za maseczkami tego typu. Mam wrażenie, że jak zastygną to mi wyrywają skórę przy zdejmowaniu. Tu jest inaczej, nie jest tak "inwazyjna" jak typowe maseczki peel off.  Jest kilka maseczek w tej serii, ale ta z witaminą C działa u mnie najlepiej.
SKŁADSolum Diatomeae (Diatomaceous Earth), Calcium Sulfate Hydrate, Algin, Tetrasodium Pyrophosphate, Xanthan Gum, Oryza Sativa (Rice) Powder, Sodium Ascorbate, Maltodextrin, Parfum (Fragrance), Malpighia Punicifolia (Acerola) Fruit Extract, Magnesium Oxide, CI 12085, CI 15985, Hexyl Cinnamal
Skład jest bardzo przyzwoity.
Nie jest to jak pisałam typowa maska typu peel off, a raczej nie jest to gotowa maska. Trzeba ją sobie samemu przygotować według instrukcji.
Nakład się ją na twarz i czekamy aż zastygnie. Po użyciu tej maseczki, koloryt skóry jest bardzo wyrównany. Skóra jest gładka, odświeżona i dobrze napięta. Jeżeli te typowe, "alkoholowe" maski też Was szarpią ;), spróbujcie tą może tak jak ja ją polubicie.

Body Club,Maseczka do Twarzy z Komórkami Macierzystymi Wilca

To nie jest typowa maseczka drogeryjna. Dorwałam ją dawno temu w Biedronce, a w zasadzie powinna napisać dorwałam je, jest ich kilka w serii. Pojawiają się w tym dyskoncie co jakiś czas i zawsze wyczekuję momentu kiedy zaczynają je wyprzedawać i kupuję hurtowo po 3-4 zł za sztukę. Jest szarotka, żeń-szeń, zielona herbata, cynia, ryż i właśnie wilec. Są ta maski w tzw płachcie, a owa płachta  jest wykonana z biodegradowalnych włókien celulozowych i to też zwróciło moją uwagę.
Ze wszystkich masek z tej serii najbardziej lubię właśnie tą wilcową.
SKŁADWater, Glicerin, Dipropylene Glycol, Niaciamide, Ipomoea Hederacea Callus Culture Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, ,2-Hexanediol, Zanthoxylum Piperitum Fruit Extract, Pulsatilla Koreana Extract, Usnea Barbata (Lichen) Extract, Sodium Hyaluronate, Chlorphenesin, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Vincetoxium Atratum Extract, Portulaca Oleracea Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Extract, Polyglyceryl-10 Laurate, Diethylhexyl Sodium Sulfonate, Arginine, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Tocopheryl Acetate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Fragrance.
Skład jak widać bardzo przyjemny w porównaniu z innymi maseczkami "typu Koreańskiego", ona też w Korei została wyprodukowana.
Płachta jest dość twarda, wydaje mi się, że wcześniejsza seria miała miększe te płachty. Trzeba się trochę nagimnastykować, żeby maskę dobrze wyrównać na twarzy, żeby dobrze przylegała. Jednak jak już się uda i człowiek wyleży owe 15-20 minut to widać efekty jej działania. Ma to być maska energetyzująca i w zasadzie taka jest w istocie. Skóra po jej użyciu jest bardzo miękką i taka jakby napompowana wodą, źle to zabrzmiało, ale to po prostu bardzo silne nawilżenie. Skóra jest dobrze napięta, wygładzona i sprężysta. Po użyciu tej maseczki  nie nakładam już kremu, bo naprawdę nie ma takiej potrzeby. Idealna po dniu na dworze czy w pomieszczeniu z klimą. Bardzo wspomaga regenerację skóry.

Znacie te maseczki? Używacie? Lubicie? A może macie coś do polecenia z maseczek drogeryjnych?
Viewing all 2343 articles
Browse latest View live