Quantcast
Channel: Sroka o....
Viewing all 2355 articles
Browse latest View live

Lifting bez skalpela - trening mięśni twarzy

$
0
0
O tym jak istotne są mięśnie twarzy zazwyczaj nigdy nie pamiętamy. Są, pracują, wykonują swoje zadanie, ale nie zwracamy na nie uwagi. I jak tak miałam. Do czasu.
Po porażeniu mięśni twarzy rehabilitacja dała mi bardzo dużo, trzeba się bardzo przyglądać, żeby zauważyć różnicę pomiędzy tym co było porażone, a tym co nie. Ja jednak tą różnicę widzę i drażni mnie ona.
Wydaje mi się, że wszystko co mogłam zrobiłam, ale nadal szukam.
Trafiłam na tę książkę.
Z całej jej zawartości oczywiście najbardziej interesujące są dla mnie ćwiczenia. Początkowo to właśnie na nich się skupiłam. Co ciekawe rozdział dotyczący ćwiczeń zajmuje 1/4 książki. Ćwiczenia dla różnych części twarzy plus szyja, ramion i rozluźnienie, opisane i objaśnione zdjęciami.Wszystko da się zrozumieć i zrobić poprawnie.

Jak przy wszystkich ćwiczeniach potrzebna jest regularność. Autorka zapewnia, że najlepsze rezultaty osiąga się po 8-10 tygodni, ćwiczący 3 razy dziennie.
Ja ćwiczę ponad 8 tygodni, ale tylko 2 razy dziennie i ... widzę rezultaty. Struktura twarzy, czy też jej kontur jest inny. Czy młodszy nie wiem, powiedziałabym że regularniejszy.
Aktualnie przechodzę na fazę utrzymania efektów, czyli ćwiczenia 5 razy w tygodniu raz dziennie. Całość ćwiczeń, nie zajmuje mi więcej niż 10 minut.

Po pewnym czasie przyjrzałam się książce całościowo. Ćwiczenia wiem, że działają, zobaczyłam co jeszcze proponuje autorka. Cóż reszta książki nie jest dla mnie specjalnie odkrywcza, są to głównie przemyślenia autorki na temat tego jak żyjemy, a jak powinnyśmy - wiecie zdrowy sen, picie wody itp...
Myślę jednak, że dla tych ćwiczeń warto ją kupić. Możecie "odmłodzić" spojrzenie, wygładzić zmarszczki czy ujędrnić policzki. Moim zdaniem bardzo ciekawa książka.

Książkę możecie kupić TUTAJ

 Książkę do recenzji dostarczyło 
http://www.nieprzeczytane.pl/

Problem w tym, że nie jestem mistrzem makijażu

$
0
0
Lubię być pomalowana. Po prostu lubię. Lubię nie widzieć przebarwień, cieni pod oczami, lubię podkreślić rzęsty. Nie przepadam za malowaniem ust, generalnie te usta moje jakieś takie wąskie, nierówne i opadające w dół, no nic co warte by było podkreślenia. Od zawsze, ale to od zawsze mam problem z kupnem pędzli. Nie umiem ich dobrać, wybrać, zdecydować się na coś.
Nie bardzo wiem jaki jest do czego i w zasadzie po co.
Gąbki do nakładania podkładu szukałam prawie dwa lata, jak znalazłam swoją ulubioną, to po dwóch zakupach okazało się, że wycofali. Jak kupiłam pędzle, to okazało się, że z połową nie wiem co robić. Drugą połowę użytkowałam ile się dało - czyli z długo, bo jak chciałam kupić ponownie, to znowu nigdzie nie ma.

Red Lipstick Monster zachwalała na swoim kanale pędzle z Hebe o TUTAJ zaczęłam się im przyglądać. Oglądałam w sklepie, ale nie mogłam się zdecydować. Problem jednak rozwiązał się sam bo dostałam oto parę sztuk do testów.

Piszę Wam o pędzlach z perspektywy osoby, która pędzli używa, ale przypuszcza, że nie są one ani profesjonalne, ani mega hiper dobre.  Piszę jako osoba, które na owe pędzle nie lubi wydawać dużo pieniędzy, wolę inne gadżety czy po prostu lepsze kosmetyki kolorowe.

Jak dla mnie te pędzle to nareszcie idealne rozwiązanie.   Każdy jest opisane do czego służy i do czego może służyć. Nie są drogie, sprawdziłam, są ogólnie dostępne (wszak Hebe jest chyba prawie w każdym większym mieście). Przejdźmy więc do użytkowania.

Blender, czyli gąbka do nakładania podkładu, bb kremu itp... Tak, tak, tak oto znalazłam zastępstwo dla swojej ulubionej gąbki z Yves Rocher. Podobny kształt, podobna miękkość, podobne działanie. Jak wiecie używam głównie minerałów, ale latem kiedy używam również filtrów barwiących używam takich gąbek.  Do filtrów nie barwionych sprawdza się równie dobrze.
Jest dość miękka, ładnie nakłada podkład, cienką warstwą i pozwala na dołożenie kolejnych warstw. Z całego tego zestawu to mój zdecydowany faworyt.

Pędzel F01. Oznaczenia pędzli to kolejna niegłupia rzecz - f jak face i już wiadomo do czego jest ;). To pędzel do pudrów sypkich, mineralnych i prasowanych. Pierwsze co robię po zakupie pędzli czy blendera itp.. to je piorę. Pędzel nie stracił ani jednego włosa, nie odkształcił się i nie rozkleił. Włosie ma syntetyczne i bardzo miękkie. Bardzo przyjemnie nakłada puder, równą warstwą.

Pędzel F07. Pędzel do podkładów płynnych i baz pod makijaż. Z całego zestawu jak dla mnie najmniej używany pędzel. Wolę blender, ale rozumiem, że takie pędzle mają swoich zwolenników. Pędzel jest z włosia syntetycznego jest dość twardy, ale sprężysty. Mimo, że nie jestem mistrzem w nakładaniu podkładu przy pomocy pędzli ten nie przysporzył mi większych kłopotów. Ba znalazłam dla niego trochę inne zastosowanie. Nakładam nim filtry mineralne i z tym radzi sobie bardzo dobrze. Nie zostawia maz, nawet toporne filtry dają się ładnie nałożyć.

Pędzel E02. Pędzel do cieni kremowych i korektora. Pędzel ma miękkie i sprężyste włosie. Bardzo przyjemnie dla skóry oka. Kremowe cienie jak do tej pory nakładałam palcami, największy problem miałam z ich z blendowaniem. Miałam pędzel do cieni kremowych, ale był dla mnie za twardy. Ten jest w sam raz i skończył się problem z blendowaniem ;). Korektor pod oczy nakładam zawsze palcami i to się nie zmieniło. Nie umiem się od tego odzwyczaić, choć ten pędzel dobrze rozprowadza korektor.

Pędzel E06. Pędzel do smoky eyes. Pora na wyznanie. Nigdy nie używałam takiego pędzla. Kreskę rozcierałam paluchem, albo patyczkiem kosmetycznym. Czemu? Nie mam pojęcia. Teraz jednak mam pędzel do tego i co tu dużo mówić widzę różnicę. Ponownie jak w pozostałych pędzlach włosie jest syntetyczne i miękkie. Rozcieranie kreski, czy cieni jest bardzo, bardzo przyjemnie. Nie podrażnia i robi to dokładnie. Zaraz po blenderze to jest kolejny mój ulubieniec ;).

Pędzle po zakupie wyjmujcie od razu z opakowania. Opakowania nie pachną zbyt przyjemnie i ten zapach trochę przechodzi na pędzle - na szczęście szybko wietrzej. Szkoda owych opakowań, bo są bardzo przyjemnie dla oka i praktyczne, ale niestety z czasem tylko trochę wietrzeją, nie tracą jednak zapachu całkowicie.

Rózia Rewelka, inżynierka

$
0
0
Mam wielki problem z feminizmem, a raczej z tym co z niego zrobiono. Czasami mam wrażenie, że jest to trochę sztuka dla sztuki, czasami myślę, że niektórzy zwyczajnie przesadzają, a jeszcze innym razem jestem zła, że kobietom jest zawsze pod górkę.
No i muszę się przyznać, tworzenie żeńskich form od nazw zawodów/stanowisk itp... nie bardzo mi się podoba.
To wszystko sprawia, że z pewną nieufnością podeszłam do tej książki. Inżynierka w tytule też nie podziałała zachęcająco.
Odrzuciłam jednak wszelkie uprzedzenia i postanowiła się delektować lekturą bez rozkładania na czynniki pierwsze. Przyjemnie rymowany, miły dla ucha tekst sprawia, że czytanie na głos jest bardzo fajne. Wciąga rytm i melodyjność.
Jest sobie dziewczynka, która ma całą masę pomysłów. Pomysłów na to jak zrobić coś z niczego. To co dla jednych jest śmieciem, dla innych jest przedmiotem do ponownego wykorzystania. "O rety!!! To ona ma tak jak ja!!!" zakrzyknął Rycerz gdy zrozumiał o czym czytam.
Wiadomo, pomysły są bardziej lub mniej trafione. Częściej mnie trafione. Najważniejsze jednak to się nie poddawać.

“To żadna porażka zaczynać od nowa, przegrywasz, jeżeli przestajesz próbować”

Generalnie bardzo podoba mi się zamysł stworzenia książki o tym, że nie należy się wstydzić swoich  pomysłów, nawet tych najdziwniejszych. Przekaz o tym, że nie należy się podawać i zrażać po porażkach to kolejny  mocny punkt tej książki. Do tego świetne ilustracje i mamy bardzo, ale to bardzo fajną książkę.


Test: Andrea Beaty
Ilustracje: David Roberts
Wydawnictwo: Kinderkulka

Aktualnie ta książka jest w promocji na stronie wydawnictwa o TUTAJ

MydłoStacja, czyli zatrzymajmy się przy mydłach

$
0
0
Tak, tak ja znowu o mydłach :)

Mydło stacja to kolejny producent zajmujący się mydłami. Kto jeszcze nie potrafi, nie chce, nie ma ochoty samodzielnie robić mydeł ma całkiem sporą bazę dostawców pod ręką. Każdy z nich oferuje coś innego więc jest z czego i w czym wybierać.

Miała dwa mydła Lawendowe i Cedrowe.
Oba mają składy na stronie podane, więc gdyby jednak ktoś nie chciał wierzyć to może  sprawdzić, że składy mają bardzo fajne.

Lepiej znane są mi mydła lawendowe wiec od niego zacznę - Lawendowa Przystań.

Zapach ma bardzo intensywny i pachnie prawdziwą lawendą. Dobrze się pieni, przyjemną dość kremową pianą. Dobrze myje, odświeża i przez intensywny zapach relaksuje. Skóra po użyciu nie jest ściągnięta czy przesuszona.
Lubię to mydła właśnie przez zapach. Mnie jego intensywność nie drażni, a leżąc w wannie czuć lawendę płynącą z mydelniczki.

Cedrowy Detoks

To mydło urzekło nie tylko mnie, ale i chłopa mojego. W zasadzie to cedrowych zapach sugeruje, że mydło to jest bardziej skierowane do mężczyzn niż do kobiet. Mydło bardzo mocno oczyszcza i dlatego idealnie sprawdzi się przy cerze zanieczyszczonej, trądzikowej czy łojotokowej. Mydło dość znacznie wysusza, przynajmniej moją skórę, która obecnie jest raczej cerą normalną niż mieszaną. Używałam/używam go co drugi dzień.   Cery delikatne i suche powinny trzymać się od niego z daleka, cery trądzikowe i tłuste będą zachwycone.

I na koniec jeszcze jedna ciekawa rzecz, czyli hydrolaty. Wiecie już, że hydrolatów używam do maseczek, zamiast toników, również jako mgiełek odświeżających.
Ten hydrolat w roli mgiełki sprawdza się koncertowo. Bardzo dobrze odświeża i pięknie pachnie. Łagodzi podrażnienia, zaczerwieniania, Hydrolatów różanych, wód różanych itp.. przerobiłam sporo i mam w tym temacie sporo rozeznanie. Ten jest jednym z lepszych jakie miałam.

Wszystkie te cuda możecie nabyć oczywiście na stronie producenta czyli TUTAJ

Analiza: Repelenty (środki przeciw owadom) dla dzieci

$
0
0
To co udało mi się znaleźć z pełnym składem to poleciało do analizy. To czego pełnego składu nie znalazłam zazwyczaj zawiera Ethyl ButylacetylaminopropionateczyliIR353. 
Nie polecam tego składnika dla małych dzieci przede wszystkim dlatego, że mają tendencję do wkładania rączek do buzi, a nie jest to dobra rzecz do konsumpcji.
Cała reszta środków na owady opiera się głownie na olejkach eterycznych - głównie tych "cytrynowych". W zestawieniu znalazło się kila ciekawych składników choćby olej z nasion andiroby - ciekawe czy działa. No to tyle tytułem wstępu.

100P, aerozol ochronny przeciw komarom, kleszczom i meszkom

KomarOff, spray

Kosmed, spray z naturalnymi olejkami roślinnymi na komary, kleszcze i meszki

 Kosmed, żel z naturalnymi olejkami roślinnymi przeciw komarom, kleszczom i meszkom

 Mosbito Natura, spray, z olejkiem citronella

 Moskiter Skin Protect, płyn do pielęgnacji skóry

 Mosquiterum, krem

 Mosquiterum, spray

 Orinoko, spray ochronny na komary i kleszcze, dla dzieci i dorosłych

 Sio Natural, płyn do stosowania na skórę

 Ziaja Antybzzz, płyn przeciw insektom, dla dzieci


O czym zapomniasz wracjąc po porodzie do domu

$
0
0
Jest coś o czym zapominamy wracając ze szpitala po porodzie do domu. Dobra, czasami nawet nie przychodzi nam to do głowy i nie bardzo zwracamy na to uwagę.

Moi drodzy, Zaraz po przyjściu ze szpitala do domu bierzemy prysznic/kąpiel a wszystko co mieliśmy ze sobą w szpitalu pierzemy, myjemy itp... Mówię to o sztućcach, kubeczkach, piżamach, rzeczach na przebranie opakowaniach kosmetyków itp...

Dziecię przebieramy i jeżeli możemy to kąpiemy, jeżeli nie to chociaż przecieramy wodą.

Czemu to robimy. Szpital jest siedliskiem bakterii i wirusów wszelkiej maści. Nie mam sensu przynosić ich sobie do domu. Zwłaszcza gdy nowy człowiek zaczyna w nim mieszkać.

Ps. jak kogoś odwiedzacie w szpitalu też warto zastosować te metodę. 

Letni puder do kąpieli od Nacomi

$
0
0
Chciałam Wam powiedzieć o jeszcze jednej nowości od Nacomi. Tyle tylko, że to produkt tylko dla właścicieli wanien. Różności do kąpieli to moja kolejna słabość.  Uwielbiam się kąpać, a w zasadzie lepiej to nazwać moczeniem w wannie.
Często to właśnie w wannie mam na włosach odżywkę, na twarzy maseczkę, czytam książkę, albo coś oglądam. Pełen relaks. W związku z czym dbam o to aby ten czas był maksymalnie przyjemny.
Płyny, sole, mleko itp... nie są mi obce :) . W zasadzie w tym przypadku jak dla mnie najważniejszy jest zapach. Zawsze do tego zapachu mogę sobie dolać oliwki, masła itp... gdyby pielęgnacyjnie nie było najlepiej.

Nie mogę narzekać na kolejne nowości kąpielowe, czy też do mycia od Nacomi. Miałam w sumie trzy sole - zabijcie nie pamiętam trzeciego zapachu, widać mnie nie porwał. Z tej dwójki pomarańczowy sorbet jest czymś co uwielbiam, zielona herbata też jest całkiem spoko, ale co tu mówić uwielbiam cytrusowe zapachy.

Skład (pomarańczowy sorbet): Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Cocamidopropyl Betaine, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Persea Gratissima Oil, CI 15985, CI 16035, Limonene, Linalool, Citral, Citronellol.

Skład (zielona herbata): Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Cocamidopropyl Betaine, Parfum, Butyrospermum Parkii Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Persea Gratissima Oil, CI 47005, CI 42090, CI 73015.

Poza sodą i kwaskiem cytrynowym, które są podstawą pudru, dodane zostało masło shea, olej migdałowy i olej awokado. Puder jest bardzo drobny - jak to puder ;) .  W kontakcie z wodą od razu musuje i tworzy lekką pianę, która nie utrzymuje się długo. Dla lubiący kąpiele w pianie nie będzie to odpowiedni produkt.
Dodatki olejów w moim przypadku są wystarczające, na tyle że po kąpieli nie mam ściągniętej czy przesuszonej skóry. Jednak jak to po moczeniu w wannie konieczne jest nałożenie balsamu.
Lubię takie wynalazki.

Pudry na pewno dostaniecie iw sklepie producenta czyli TUTAJ 

ps. mam jeszcze info  o promocji.
na ten weekend (pt-niedz) dostawa gratis od 100zł, 
od 150zł gratis dostawa i pełnowartościowy produkt, 
od 200 zł dostawa i 2 produkty
A na kod : Srokao, -20% na pudry

Analiza: Środki łagodzące ukąszenia

$
0
0
Prawdę powiedziawszy to co znalazłam na półkach sklepowych po pierwsze nie zachwyca, po drugie spokojnie można zastąpić domowymi metodami. Żel aloesowy i olejki eteryczne są już powszechnie dostępne, więc nie stanowi to wielkiego problemu. Jutro opublikuje Wam przepis na domowy środek na ukąszenia.


DIY: Domowy środek łagodzący ukąszenia

$
0
0
Jak już wczoraj wspomniałam po przyjrzeniu się temu co oferują producenci, taniej i jednak lepiej wyjdzie zrobienie samodzielnie w domu środka na ugryzienie owadzie.
Bazujemy na popularnych olejkach eterycznych.

Olejki to

olejek lawendowy - zmniejsza swędzenie, ból i przyspiesza gojenie
olejek z mięty pieprzowej - działa chłodząco i znieczulająco, zmniejsza swędzenie i ból,
olejek cytrynowy - zmniejsza swędzenie, nie polecam go jednak latem (czy też na dzień) działa fotouczulająco.
olejek goździkowy - działa przeciwbólowo, antyseptycznie,

Wybieracie sobie olejek z tych opisanych powyżej - mogą być dwa.

Mieszanka dla dzieci 
2 łyżki twarożku
2 krople olejku (lub po jednej dwóch różnych)

Mieszamy całość i smarujemy co jakiś czas miejsca po ugryzieniu. Można też robić okłady z takiej mieszanki.

Wersja dla dorosłych
1 łyżka twarożku
2 krople olejku (lub po jednej dwóch różnych)

Zamiast dwóch łyżek twarożku w wersji dla dzieci możecie użyć żelu aloesowego, a dla dorosłych pół na pół.

Zapach domu

$
0
0
Oto kolejna moja słabość - zapach domu. Lubię jak ładnie pachnie, lubię zapach własnego domu, dzieci, kota, drewna, owoców. Lubię też wieczorami zapalić sobie świeczkę, stopić wosk. Lubię posiedzieć wieczorem na balkonie ze świecą zapachową i poczytać coś czy pooglądać.

Mam jednak jeden problem z odświeżaczami nawet tymi fajnym, podobnie z woskami i świecami zapachowymi, rzadko trafia się zapach który mnie po pewnym czasie nie męczy. Często jest tak, że po kilku dniach muszę wynieść dyfuzor czy odświeżacz, a świece czy woski schować głęboko, żebym nie czuła zapachu, bo mnie drażni. Wyjątek jak do tej pory stanowiła świeca z Hagi ich korzenna pomarańcza pisałam Wam o niej TUTAJ. Teraz oto przedstawiam Wam wyjątek numer dwa - zapachy z Biofficina Toscana.

Mam dwa dyfuzory, jeden Oczyszczający zapach do domu z patyczkami i drugi Energetyzujący zapach do domu z patyczkami i szczerze mówiąc nie wiem który wskazać jako mojego ulubieńca.
Oba bazują na olejkach eterycznych, ba w obydwu są cytrusy (moje ulubione ;) ), wersja oczyszczająca jest moim zdaniem intensywniejsza, obie "obsługują" powierzchnię około 70 metrów bez problemu. Z zapachem z kuwety, bo i w toalecie je testowałam lepiej radzi sobie wersja oczyszczająca. Obie wersje bardzo dobrze radzą sobie z zapachami kuchennymi, mam tzw. aneks kuchenny.
Ich cudowność leży w zapachu, bardzo świeżym, intensywnym, ale nie męczącym czy nachalnym i drażniącym. Wersja energetyzująca faktycznie daje lekkiego kopa energetycznego. Człowiek jest jakby bardziej skłonny do działania.
Nie bez znaczenia jest też wygląd. Szklana butelka z ciemnego szkła, przyjemna dla oka i nie zaburzająca estetyki, bez zbędnych ozdóbek, upiększeń itp...
Jeżeli szukacie odświeżaczy przyjrzycie się tym.
Są jeszcze i świece. Palę je namiętnie teraz. Siadam na balkonie wieczorami i po ciężkim dniu odpoczywam. Relaksująca świeca przed snem, a energetyzująca ... no cóż ona właśnie się pali :). Mam słuchawki na uszach i sobie piszę to co mam napisać, co chcę Wam napisać. Delikatny zapach cytrusów i wieczór. Coś komarów nie widać ;) , na szczęście.
Świece palą się około 4 godzin. Mają trzy knoty jak widać na zdjęciu i podobnie jak dyfuzory bazują na olejkach eterycznych  i dodatkowo woskach pszczelich. Topią się równo i pachną nawet bez zapalenia.
W tym wypadku świeca relaksująca jest moją ulubiona, ale to dlatego, że często ze zmęczenia nie mogę zasnąć. On w rozluźnieniu pomaga i to znacząco - lawenda, lawenda ;).  Pchną długo, nie bardzo intensywnie, ale je czuć.
No i te opakowania - poręcznie, zakręcane puszki !

Dyfuzory możecie kupić TUTAJ 
Świece TUTAJ

Bang, bang wystrzałowy samochód

$
0
0
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że twórca agenta 007 popełnił książkę dla dzieci. Jakby na to nie spojrzeć to niejaki pan Bond zazwyczaj kojarzy się dziwnymi wrogami, pięknym paniami i dziwnymi wynalazkami. Te ostatnie chyba lubię najbardziej. No dobra mnie kojarzy się jednak najbardziej z tymi dziewczynami Bonda ;), z których jak zwykle robi się wielkie halo.
Nijak ta moja wizja nie pasowała do książek dla dzieci. Choć z drugiej strony Madonna też z książkami dla dzieci się nie kojarzy.
Jednak te wszystkie dziwne przedmioty agenta, samochód o przedziwnych właściwościach, zegarek co to może wybuchać, paraliżować, kawę parzyć i ciasteczka piec ;) czy to nie jest marzenie dużych dzieci? Od tego już tylko krok do małych dzieci.
Tak też jest w przypadku tej książki.
Stary samochód wyremontowany i ulepszony przez ojca, żyjący własnym życiem - trochę nasz Pan Samochodzik, sprawia że życie rodzinne nabiera rumieńców.
 Przygody sypią się jedna za druga, kolejne specjalne właściwości samochodu przestają już dziwić, koniec końców samochód to prawie członek rodziny.
Książka dla wielbicieli przygód, pomysłów i wynalazców, a przede wszystkim dla wielbicieli motoryzacji marzących o samochodzie przyszłości.
Przyjemnie napisana, ładnym językiem w cudownym starym stylu.
Wieczorami moje chłopaki delektują się kolejnymi rozdziałami, a rano, rano to Rycerz ma masę pytań i jeszcze więcej pomysłów jaki samochód w przyszłości "wynajdzie" :).

Jeżeli lubicie przygody, samochody, wynalazki itp... to będzie idealna książka dla Was.

Autor: Ian Fleming
Wydawnictwo:Znak emotikon

Jedne z lepszych maseczek z czerwoną glinką

$
0
0
O tym, że lubię maseczki z glinki pisałam niejednokrotnie. Sypkie maseczki dają spore pole do popisu, można je sobie zmieszać z czym się chce, dowolnie podkręcić, po prostu podbić już i tak cenne właściwości. W zasadzie ogranicza nas wyobraźnia, dostępność składników czy też zasobność portfela.

Takie "gotowe" maseczki jakie ma w ofercie Iossi świetnie sprawdzają się i dla początkujących i dla zaawansowanych użytkowników. To jest idealny sposób na zainspirowanie się czy przekonanie się co z czym mieszać. Oczywistym jest, że nie znacie proporcji użytych składników, ale już będziecie wiedzieć, że możecie do glinki domieszać na przykład kakao.
Z całej trójki to czekolada pomarańcza jest moim ulubieńcem.
Glinkę rozrabiam z hydrolatem, albo tonikiem czasami dodaję kilka kropel jakiegoś oleju. Maska delikatnie pachnie czekoladą, pomarańcza jest prawie nie wyczuwalna. Nie zapach jest tu jednak istotny, istotne jest działanie, a maseczka działa super.
Skóra po jej użyciu jest cudownie gładka i miękka, dobrze oczyszczona i jaśniejsza. Po prostu wypoczęta. O to wypoczęcie jakoś mi najtrudniej ostatnimi czasy.

Skład: Illite (glinka czerwona), Kaolin (glinka biała), Theobroma Cacao Seed Powder (nasiona kakaowca), Allantoin (alantoina), Copaifera Reticulata Balsam Extract (balsam copaiba), Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil (olejek z pomarańczy słodkiej), Limonene*. * naturalny składnik olejków eterycznych
Maseczka żurawina i dzika róża

Skład: Illite (glinka czerwona)*, Kaolin (glinka biała), Rosa Canina Flower Extract (ekstrakt z dzikiej róży), Rosa Centifolia Flower Extract (ekstrakt z róży stulistnej), Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract (ekstrakt z żurawiny), Allantoin (alantoina), Pellargonium Graveolens Flower Oil (olejek geraniowy), Copaifera Reticulata Balsam Extract (balsam copaiba), Citronellol*, Geraniol*. * naturalne składniki olejków eterycznych

Maseczka lekko ściąg skórę, po użyciu widać znaczne rozjaśnienie cery i wyrównanie kolorytu. Mimo, że skóra jest lekko ściągnięta jest jednocześnie dobrze nawilżona, nie jest to takie "skrzypiące"ściągnięcie skóry - jeżeli wiecie o co mi chodzi.
Osoby o cerze naczynkowej powinny o mniej pamiętać.  

Maseczka granat i czerwone wino  

Skład: Illite (glinka czerwona), Kaolin (glinka biała), Punica Granatum Juice Extract (ekstrakt z granatu), Rosa Canina Flower Extract (ekstrakt z dzikiej róży), Vitis Vinifera (Grape) Wine Extract (ekstrakt z wina), Camelia Sinensis Leaf Extract (ekstrakt z zielonej herbaty), Allantoin (alantoina), Citrus Aurantium Bergamia Fruit Oil (Olejek bergamotowy, FCF, bez bergaptenu), Copaifera Reticulata Balsam Extract (balsam copaiba), Aniba Rosaeodora Wood Oil (olejek z drzewa różanego), Limonene*, Linalool*.

Chyba najsilniej ujędrniająca maska z tych trzech. Efekt ten widać praktycznie po pierwszym użyciu, skóra jest bardziej zwarta i sprężysta. Lekko oczyszcza i rozjaśnia skórę, nie ściąga. To będzie idealna maska dla tych którzy opalili się latem. Będzie ratować skórę jak złoto.

To mój pierwszy kontakt z marką Iossi i już wiem, że nie ostatni. Maski są świetne, świetnie dobrane proporcje składników aktywnych fajnie się dopełniają i sprawiają, że działają jak mają działać.

aaaa i jeszcze na koniec, maseczki mam ze sklepu Skład Prosty, który na hasło SROKA daje -5% na cały swój asortyment  w dniach 21.07.-25.07

Analiza: Bobini Vegan

$
0
0
Nowość o którą coraz częściej pytacie. Oto więc odpowiedź :) Wnioski krótkie, nie ma się co rozpisywać.

bobini, vegan, pianka do mycia, hypoalergiczny

 bobini, vegan, płyn do kąpieli, hypoalergiczny

 bobini, vegan, szampon do włosów, hypoalergiczny

 bobini, vegan, żel do mycia ciała, hypoalergiczny



Naturalne cienie do powiek

$
0
0
Coraz częściej gości na blogu kolorówka, bo ... bo o to pytacie. Rozglądam się to tu, to tam i szukam czegoś interesującego.
Dziś chcę Wam pokazać trzy firmy i trzy rodzaje cieni. Dwie są bardzo fajne trzecia też dobra, choć nie tak jak te dwie.

Felicea ma w ofercie dwa rodzaje cieni. Prasowane i w kredce. Miałam okazję przetestować oba rodzaje. Oba są świetne, ale cienie w kredce ze względów praktycznych są moim ulubieńcami. Nie są bardzo kremowe, przed pierwszym użyciem dobrze jest jest "rozpisać", ale potem użytkowanie jest bardzo dobre. 

Tak jak pisałam nie są kremowe i nie suną po powiece jak masło, ale też dzięki swojej pudrowości lepiej trzymają się powieki i nie gromadzą w jej załamaniach.  Kredki są dobrze napigmentowane, ale nie bardzo mocno. Można zrobić nimi zarówno delikatny makijaż jak i mocniejszy bo pozwalają na budowanie koloru. 
Wszystkie kolory dobrze utrzymują się na powiece, choć z całej trójki biała jest najsłabsza. Używam jej w kącikach oczu i pod łukiem brwiowym i ona najszybciej znika. Złota i brązowa utrzymują się do kilku godzin. Nie używam bazy i myślę, że to jest całkiem dobry wynik. 
Cienie prasowane podobnie jak w kredkach są całkiem dobrze napigmentowane, choć  nie mocno. Pozwalają na budowanie natężenia. Nie obsypują się i długo utrzymują się na powiece. W zasadzie nie widzę różnicy między mini, a dobrymi cieniami drogeryjnymi - oczywiście pod względem użytkowania :) . O innych kosmetykach tej firmy pisałam TUTAJ
Drugie w kolejności są cienie Uoga Uoga
Nie mam specjalnie dobrej ręki do sypkich cieni. potrafię się nimi ubabrać jak nieboskie stworzenie i porobić plamy na całej paszczy nie tylko powiekach. Tym razem ciekawość wzięła górę nad niezręcznością i całe szczęście. Wybrałam dwa bezpieczne dla mnie odcienie czyli złoto i brąz. 
Na początku myślałam, że cienie te będą dawały tylko poświatę koloru, nic bardziej mylnego. To porządnie napigmentowane cienie, które w moim przepadku okazałby się być łatwiejsze w obsłudze niż myślałam. 
Dobrze trzymają się powieki, nie obsypują się, a na badzie dają bardzo mocny kolor. Dobrze się blendują i nie zostawiają plam. Nie rolują się i nie zbierają w załamaniu. Lekko bledną w ciągu dnia, a raczej tracą trochę z blasku, ale generalnie trzymają się kilka godzin.
Te cienie możecie kupić TUTAJ

Na koniec Couleur Caramel 
Z jednej strony najsłabszy pod względem napigmentowania z całej trójki, a z drugiej strony ma on najlepszy skład. To znaczy najwięcej pielęgnacyjnych składników. Jest lekko kremowy, dobrze rozprowadza się na powiece, ale daje bardzo lekki kolor i niestety brokatowy błysk (nie wiem jak maty się zachowują) . Nie utrzymuje się bardzo długo na powiece i blednie. Błyszczące drobinki potrafią się rozprzestrzenić po policzkach. Użyty na bazie zachowuje się dużo lepiej, zarówno po względem trwałości jak i intensywności koloru. 
Ma jednak ów cień sporą zaletę, nie czuć go na powiece, nie ściąga i nie wysusza skóry, ba powiedziałabym, że nawet ją lekko nawilża. Dziwne to, ale prawdziwe. Ciekawa jestem jak zachowują się cienie matowe z tej firmy. Może uda mi się kiedyś i je przetestować. 
Te cienie możecie kupić TUTAJ

Jeżeli znacie ciekawe cienie z naturalnej kolorówki podrzućcie nazwy chętnie poznam

Puffin Rock, czyli miłośc od pierwszego zobaczenia

$
0
0
Podziękować Wam muszę, to dzięki Wam odkryliśmy bajkę o maskonurach. Ktoś pod postem o dokumentach na Netfilx napisał, że jest właśnie tam.

Bajka jest świetna. Brak przemocy, brak czarnych charakterów, bark okropności. Rycerz ogląda i przyswaja wiedzę o zwierzętach. Ba ja oglądam i też wiem więcej.
Poza tym obraz rodziny w której każdy od każdego się uczy jest bardzo miły i krzepiący.
Nie żeby to była sielanka i rzyganie tęczą, ale jest to łagodna bajka. Przeznaczona od trzech lat, ale gdy Rycerz ją ogląda to i Młoda widzę  rzuca okiem.

W każdym odcinku Oona odkrywa coś nowego, coś interesującego. W jej okryciach towarzyszy jej brat. 

Jeżeli szukacie ciekawej bajki o czymś, o zwierzętach, o tym jak to jest mieć rodzeństwo, jak się przyjaźnić itp.. Polecam Wam ją gorąco.



Ulubione peelingi do twarzy

$
0
0
Przez długi czas i to dawno temu używałam tylko peelingów tzw. mechanicznych czyli z drobinkami. Potem przerzuciłam się na peelingi tylko enzymatyczne. Teraz powinnam chyba napisać jestem pół na pół.
W końcu doszłam do wniosku, że każdy z nich daje mojej skórze coś innego, coś dobrego.

Długo uważałam, że peelingi enzymatyczne nie są dla mnie. Nie widziałam specjalnie wielkiej różnicy na skórze po ich użyciu.

Kiedy jednak poszłam po rozum do głowy i znalazłam coś porządnego to odczułam różnicę.
Przerobiłam sporo peelingów enzymatycznych, od kilku miesięcy stale powracam do tych dwóch, które bazują na kwasach AHA.

Natura Estonica Bio, Peeling Odmładzający, Żeń-Szeń i Acai 


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Octyldodecanol, Glycolic Acid, Glycerin, Glyceryl Stearate, Cetearyl Glucoside, Sodium Hydroxide, Lactic Acid, Panthenol, Euterpe Oleracea Fruit Extract*, Panax Ginseng Root Extract*, Polyquaternium-37, Hydroxyethylcellulose, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Hyaluronate, Citrus Aurantium Flower Oil, Benzyl Alcohol, Dehydroacetlc Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Ethylhexylglycerin, Parfum, Cl 14720.

Peeling  o lekkiej, kremowej konsystencji. Używam go zarówno do twarzy jak i do skóry głowy. Nie szczypie, nie podrażnia i bardzo dobrze oczyszcza skórę. Nie spodziewałam się po nim takiego działania. Do tego fajna cena czyli za 150ml w miejscowej drogerii płacę około 15zł.

Planeta Organica  Żelowy Peeling Do Twarzy 


Skład: Aqua enriched with Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract*, Papain, Pyrus Malus (Apple) Fiber, Citric Acid, Lactic Acid, Bromelain, Eclipta Prostrata Extract, Daucus Carota Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Persea Gratissima Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Guaiacum Officinale Wood Oil, Citrus Aurantifolia (Lime) Peel Oil, Olea Europaea Oil, Melia Azadirachta Oil*, Echinacea Purpurea Extract, Linoleic Acid (and) Oleic Acid (and) Linolenic Acid, Mandelic Acid, Saccharum Officinarum Extract, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Citrus Medica Limonum Fruit Extract, Salicylic Acid, Retinol, Lecithin, Rosmarinus Officinalis Extract, Glycolic Acid, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Panthenol, Sodium Hydroxide, Iron Oxydes, Benzylalcohol, Phosphoric Acid, Benzoic Acid

Ten peeling jest moim zdaniem mocniejszy od tego opisanego powyżej. Potrafi zaszczypać i lekko zaczerwienić.  Do użytkowania trzeba się przyzwyczaić, bo żelowy to on jest raczej z nazwy. Peeling ma bardzo lejącą konsystencję, najlepiej nakładać go pędzelkiem. Działa jak szatan. Skóra jest gładka, czysta, rozjaśniona.
Kupuję go głównie na allegro. 

Resibo Multifunkcyjny Peeling Do Twarzy


Skład: Aqua, Kaolin*, Cetearyl Alcohol*, Persea Gratissima Oil, Glycerin, Apricot Kernel Oil Polyglyceryl-4 Esters, Helianthus Annuus Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Hydrated Silica, Propanediol*, Avena Sativa Kernel Flour*, Butyrospermum Parkii Butter, Jojoba Esters*, Tocopherol, Cetearyl Glucoside*, Carica Papaya Fruit Extract, Hexanoyl Dipeptide-3 Norleucine Acetate, Isomalt, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum

Oto najnowsze dziecko Resibo. Ja go nazywam peelingiem fusion. Łączy w sobie dwa rodzaje peelingu czyli mechaniczny i enzymatyczny.  Jeżeli masz wypryski i nie powinnaś stosować peelingu mechanicznego to proszę masz ten peeling, a jeżeli możesz stosować peeling mechaniczny to też go masz. Nie ma potrzeby kupowania dwóch różnych produktów. Fajne rozwiązanie.
Peeling dobrze oczyszcza, zarówno z masażem jak i bez. Jedak stosowany jak peeling mechaniczny działa lepiej i mocniej.  Skóra po zastosowaniu jest gładka, jasna, delikatna i dobrze oczyszczona.

Ten peeling możecie kupić TUTAJ
Na koniec zostawiłam sobie najlepiej wszystkim znane peelingi mechaniczne.

Od dawna stosowałam sodę oczyszczona jako peelingu mechanicznego. Nie jest i nie będzie to rozwiązanie dla wszystkich. Soda może podrażnić. Oczywiście nie była to czysta soda tylko z dodatkami i w zależności od owych dodatków działanie peelingu było mocniejsze lub słabsze.  Dla mnie było to przez długi czas idealne rozwiązanie. Większość peelingów mechanicznych  pozostawiało na mojej skórze nieprzyjemną warstwę. Nie wszystkie to prawda, ale jak już jakiś stał się moim ulubionym to nagle przestawał być produkowany. Całkiem niedawno znalazłam w końcu coś co mi odpowiada.
Dwa ulubione to

Nacomi Peeling Przeciwzmarszczkowy

Skład: Aqua, Alumina, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Cetyl Alcohol, Argania Spinosa Kernel Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Mangifera Indica Extract, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Sodium Lauroyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid, CI75470, Benzyl Salicylate, Limonene, Linalool, Citronellol, Citral, Geraniol.

Nacomi Peeling Przeciwtrądzikowy


Skład: Aqua, Alumina, Vitis Vinifera Seed Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Glycerin, Cetyl Alcohol, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Calophyllum Inophyllum Seed Oil, Stearic Acid, Sodium Lauroyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Urtica Dioica Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Parfum, Dehydroacetic Acid, CI 47005, CI 42090, CI 73015.

Oba, a w zasadzie wszystkie peelingi z tej serii bazują na korundzie.  Cząsteczki peelingujące są więc drobne, ale dość ostre i trzeba uważać z naciskiem podczas masowania, żeby się "nie podrapać". Oba peelingi wygładzają skórę, staje się taka "wypolerowana", delikatna i bardzo miękka. Oba nieźle oczyszczają pory, przeciwtrądzikowy dodatkowo działa lekko kojąco, a przeciwzmarszczkowy nawilżająco. Kremowa konsystencja daje dobry poślizg i masaż jest przyjemny, nawet pod koniec kiedy już większość kosmetyku się wchłonie. Co ważne warstwa którą pozostawiają peelingi jest bardzo lekka i w zasadzie nie wyczuwalna. Nie mam wrażenia, że muszę umyć twarz bo zaraz skóra się "udusi".
Bardzo udane peelingi.

Możecie je kupić TUTAJ

Wyjątek od reguły: czy wiesz jak używać naczyń z melaminy/z melaminą ?

$
0
0
Temat ten chodzi za mną bardzo długo, parę lat. Pamiętam, że na jakimś lubianym przeze mnie blogu był cały wpis o naczyniach z melaminy. Cała zastawa stołowa pyszniła się na stole, a na innym zdjęciu dzieci jadły z miseczek truskawki i popijały sokiem porzeczkowym z kubeczków także z melaminy.
Swoim zwyczajem nie skomentowałam zdjęcia "nie powinnaś dawać dzieciom owoców w tych naczyniach" . Gryzło mnie sumienie, ale po pierwsze może to tylko do zdjęć było, może ona o tym wie ale ma to gdzieś, może wie coś o czym nie wiem ja.

Dług czas był spokój teraz zaś jest moda na na naczynia tzw. bambusowe dla dzieci. Spoiwem w tych naczyniach jest również melamina. Dlatego też ponownie temat do mnie wrócił.

W naczyniach z melaminy nie powinno się podawać gorących i ciepłych posiłków oraz tych zawierających kwasy na przykład owoców. Melamina pod wpływem temperatury jak również w kwaśny środowisku przenika do żywności.
Najpopularniejsze, albo może lepiej napisać najczęściej cytowane są badania z Uniwersytetu Medycznego Kaohsiung i Szpitala Miejskiego Hsiao-Kang w Kaohsiung na Tajwanie - jest tego tyle w internetach, że spokojnie sami sobie znajdziecie o co chodzi.

Melamina spożywana w większej ilości  może między innymi uszkadzać nerki. Z jednej strony nikt nie jest w stanie powiedzieć dokładnie jaka jest "bezpieczna" dawka spożycia tej substancji, a z drugiej strony mówi się o tym, że regularne dostarczanie jej do organizmu może być szkodliwe.  Wiecie jak to jest można trochę zgłupieć.

Generalnie warto mieć na uwadze, że w tych naczyniach swoim dzieciom to w zasadzie możecie zaserwować zimą wodę  i suchy chleb i to raczej nie na pikniku ;) jeżeli nie chcecie dostarczać im dań przyprawionych melaminą. Dobrze też pamiętać, że w badaniach biorą udział dorośli ludzie, a nie dzieci.

ps. nie chodzi o to, żeby kogoś straszyć i zniechęcać, chciałam żebyście wiedzieli, że jest pewne niebezpieczeństwo, które warto mieć na uwadze.

Naturalna pasta do włosów

$
0
0
Od jakiegoś czasu mam krótkie włosy. Wstrzymywałam się z obcięciem bardzo długo, jakoś wizja codziennego układania włosów mnie nie zachęcała. Na moje szczęście trafiłam na fryzjerkę, która tak obcina, że i bez układania włosy dobrze wyglądają. Wystarczy jak same wyschną trochę je "poprawić"żelem, pastą czy gumą.
Powiem Wam, że jak do tej pory nie przyszło mi do głowy żeby szukać czegoś do stylizacji włosów wśród kosmetyków naturalnych. Jakoś maiłam wrażenie, że do stylizacji to tylko drogeryjne preparaty. Błąd!
Przeglądając ofertę sklepów internetowych trafiłam przez przypadek na Pastę modelującą od Zielonego Laboratorium. Jak do tej pory nie miałam żadnych kosmetyków od nich i nie wiedziałam czego się podziewać.

Skład:Aqua, Sucrose, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Silica, Glycerin, Panthenol, Glyceryl Stearate Citrate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Hydrolyzed Oats, Tocopherol, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Oi, Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Bark Oil, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, D-Limonene, Citral, Linalool, Eugenol, Cinnamal.

Skład jak marzenie, ale co z działaniem?

Jak w większości tego typu produktach trzeba się go nauczyć używać. Trzeba znaleźć proporcje i sposób nakładania. Kiedy już po kilku podejściach zorientujemy się co i jak jest super.
Pasta skleja włosy i je usztywnia, tworzy na nich taką lekko matową powłokę, brzmi to niezbyt fajnie, ale sklejenia nie widać, usztywnienie jest dość naturalne, a matowienie nie wpływa na wygląd włosów.
Prawda jest taka, że podczas używania tej pasy włosy moje wyglądają naturalniej niż po drogeryjnych produktach. O tym, że kondycja ich jest zupełnie inna i o niebo lepsza chyba nawet nie powinnam pisać.

Jeżeli szukacie pasty do włosów koniecznie wypróbujcie tą!

Możecie ją kupić TUTAJ

Jak to działa? Zwierzęta

$
0
0
Oto kolejna pozycja obowiązkowa dla wielbicieli zwierząt i ciekawskich dzieciaków :). Rycerz się zakochał ja również. W zabawny sposób opisano kilka ciekawostek o znanych zwierzach nie tylko domowych.
Mamy kilka części każdą rozpoczyna taki oto jakby komiks. Potem zaś, potem zaś jest mega szaleństwo!
Codziennie wertujemy książkę i codziennie poznajemy jak działają dwa lub trzy zwierzaki :). Bardziej od kota Rycerza zainteresował chomik, a w zasadzie jego worki do przechowywania różności.
 Cudowna, cudowna książka. Marzy mi się coś podobnego o roślinach.
Idealna na początek szkoły ;)

Autor: Nicola Kucharska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Książkę możecie kupić TUTAJ

Książkę do recenzji dostarczyło 
http://www.nieprzeczytane.pl/


Ukochany śmierdziel i ...

$
0
0
O tym, że kocham mydło dziegciowe pisałam już przy okazji inne manufaktury o TUTAJ i to opisywanie przeze mnie wcześniej to prawdziwy hardkor. To jest jest wersją dla początkujących ;) .

Śmierdzi mniej stąd rekomendacja dla początkujących. Działanie też ma lżejsze i nie takie mocne.
Nie zmienia to jednak faktu, że to kolejne świetne mydło od Herbs & Hydro.
Przyznaję się od razu, że mydło ne jest w użyciu cały czas. Trzymam je na trudne dni kiedy na przykład są wielkie upały i zanieczyszczenia na mojej twarzy z potu, filtrów, kurzu, a czasami makijażu dosłownie wbijają się w moją skórę. Trzymam je kiedy zmiany hormonalne dają o sobie znać wypryskami. Wtedy to mydło sprawdza się jak żadne inne. Gojenie i zaleczanie  niespodzianek jest bajecznie proste.
Ba ilość niespodzianek jest dużo mniejsza, a czasami żadna.
Ponieważ Rycerz chyba od początku roku nie zmagał się ani razu z suchymi plackami (odpukać!!) nie miałam możliwości sprawdzić, czy to mydło sobie z nimi radzi.

Myło dobrze i łatwo się pieni. Pozostawia skórę bardzo oczyszczoną, ale i ściągniętą. Koniecznie jest użycie kremu, balsamu itp... Przyspiesza gojenie i łagodzi podrażnienia.

Jeżeli zmagacie się z trądzikiem, wypryskami, zanieczyszczeniem skóry itp... poszukajcie dla siebie mydła z dziegciem. Ostrzegam jednak, że do zapachu trzeba się przyzwyczaić. Ja w zasadzie zapachu już nie czuję, moja mama za każdym razem kiedy mydło jest w użyciu pyta co tak śmierdzi w łazience.
Mydło jest do kupienie na stronie producenta czyli TUTAJ

Drugie mydło to tzw. mydło kolonialne.

Mydło pozbawione jest barwników, zapachu i zrobione z podstawowych składników jest idealnym mydłem dla alergików. Oto prawdziwe szare mydło!! Tak też kiedy jeszcze zmagałam się z uczuleniem na powiekach używałam tego mydła do mycia twarzy.
Mydło ściąga skórę, ale jej nie podrażnia, ani specjalnie nie wysusza. Koniecznie jest oczywiście tonizowanie skóry i użycie kremu.

Macie w domu alergików, sami jesteście alergikami pomyślcie o tym mydle. 

To mydło możecie kupić TUTAJ
Viewing all 2355 articles
Browse latest View live