Quantcast
Channel: Sroka o....
Viewing all 2340 articles
Browse latest View live

Czy wiesz od kogo kupujesz?

$
0
0


To post dla tych nieuświadomionych jak i dociekliwych. Temat ten chodził za mną już dłuższy czas, potem o nim zapomniałam, a niedawno przypomniał mi o nim wpis na blogu Kosmetyka bez Tajemnic (bloga polecam gorąco jestem jego wierną fanką :) ). No właśnie o czym mi się przypomniało? No o tym, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że kupując kosmetyki (no kurcze nie tylko kosmetyki) różnych marek i tak kupują od jednego "dostawcy". Warto to wiedzieć bo na przykład 
1.  Nie raz dowiedziono, że firmy wypuszczają "ten sam" produkt w dwóch wersjach - droższej i tańszej, żeby trafić do wszystkich grup klientek.
2. Jeżeli uczula Cię coś z jednej marki tego koncernu jest dość duże prawdopodobieństwo, że uczuli Cię inna marka tego samego koncernu.

Nie przedłużając wstępu najpopularniejsze koncerny i ich marki (nie, nie wszystkie, ale te najpopularniejsze).

Zagraniczne


Polskie




Na koniec już wszyscy wiedzą, że coraz więcej firm, które cenimy, lubi lub na które szkoda nam kasy produkują rzeczy dla marketów. Nie wiem czemu nie bardzo chcą się podpisywać, że to oni wyprodukowali i często widniej napis

"Wyprodukowano w Unii Europejskiej dla: ... "

Jest bardzo prosty sposób, żeby dowiedzieć się  kto też czai się za tym produktem.
Wchodzimy na stronę KLIK i podajemy w okienku oznaczonym GTIN: cyferki z kodu kresowego i wyskakuje nam producent. 

Można też mając smartfona ściągnąć aplikację KLIKzeskanować kod i też wszystko już wiadomo.

źródło zdjęcia: internet 

Madame Zgaga i Huczący internet

$
0
0
Oto Madame Zgaga. Kobieta, choć czasem budzi to wątpliwości - i to nie dlatego, że nosi brodę:). Wiek nieokreślony choć bardziej w stronę kobiecego niż dziewczęcego. Madame ma męża lub go nie ma, wszystko zależy od potrzeby. Madame lubi nowe technologie, niestety. Madame kocha internet, niestety. Madame wierzy w słowo pisane (ale tylko to internetowe), niestety. Madame nie znosi ludzi nieuświadomionych. Madame ma misję "uświadomić nieuświadomionych, nawet jak tego nie chcą". Madame jest kobieta inteligentną, oczytaną przede wszystkim internetowo, słowem elokwentna erudytka z misją zbawienia świata tego.

Madame Zgaga spotyka koleżankę.
Madame Zgaga: A wiesz pediatra na wizycie mi mówi, że dziecko muszę zaszczepić
Koleżanka: Ja szczepiłam, to był koszmar. Dziecko się darło i wyrywało.
MZ: No wiesz? Zaszczepiłaś dziecko?
K: No tak.
MZ: To ty internetu nie czytasz?
K: ?
MZ: Przecież w internecie aż huczy!
K: Ale co się stało?
MZ: Całe zło na ziemi to te szczepionki. Codziennie dziękuję Bogu za ten internet. Nie wiem co bym bez niego zrobiła!
K: No wiesz, mnie to się zdaje, że gdyby go nie było to zaoszczędziłabyś więcej pieniędzy
MZ: No co ty mówisz! Właśnie gdyby go nie było, nie wiedziałabym o całej masie niezbędnych mi do życia rzeczy. Nie zaoszczędziłabym masy czasu, a jak wiesz czas to pieniądz.
K: A nie wydaje Ci się, że lepiej mieć te pieniądze w portfelu, niż czas na czytanie o "niezbędnych" rzeczach?
MZ: Ale jakie w portfelu? Przecież mam w portfelu całą masę zaoszczędzonych dzięki internetowi pieniędzy! 
K: I zaraz mi pewnie powiesz, że nie wydawałaś niepotrzebnie pieniędzy, tylko dlatego, że przeczytałaś o czymś w internecie.
MZ: No coś ty! Nigdy mi się to nie zdarzyło!
K: A te przeciekające kalosze dla dziecka, co tak narzekałaś?
MZ: No coś ty! To wina dziecka, zamiast ładnie wyglądać i stać, to ono po kałużach latało. Tłumaczyłam mężowi, że te kalosze to dziecko na zdjęciach miało w słoneczną pogodę, a ten się uparł, że kalosze to na deszcz.
K: No tak. A ten proszek do prania, co nic nie dopiera?
MZ: No co ty! On jest super, ale nie dla mojej pralki. Źle przyjrzałam się zdjęciom w internecie, tam była zupełnie inna pralka.
K:  No tak. A te buty dla ciebie, co Cię obcierają? Chwaliłaś się, że kupiłaś kolejne dwie pary. Po co skoro takie niewygodne i Cię obcierają?
MZ: No wiesz?! To ostatni trend w modzie. To, że mnie obcierają zielone i różowe nie znaczy, że te czerwone i niebieskie też będą. Nie mogę być passe. Jak mnie tak spotka ktoś z internetu, to jak jak będę wyglądać?
K: No widzę, że Cię nie przekonam, że nie warto tym internetem się tak sugerować. Przecież większość rzeczy to reklama, albo propaganda. 
MZ: Ale Ty to fałszywa jesteś, jednak.
K: ?
MZ: Dokładnie wiesz co w internecie jest modne, a mnie namawiasz żebym się nie sugerowała.
K: No nie bardzo wiem, nie interesuje mnie to za bardzo.
MZ: Tak? To skąd wiesz o tych kaloszach, proszku i butach?
K: No ty mi mówiłaś i jakoś tak zapamiętałam.
MZ: Jak zapamiętałaś to znaczy, że Cię to interesuje. Więc mi teraz nie opowiadaj, że nie. Sama chcesz być na topie, a mnie odradzasz. Ale z ciebie koleżanka.

Pociągowy pokój

$
0
0
Podjęliśmy decyzję. Dziecię idzie do przedszkola, najwyższy czas urządzić mu pokój. Nadal nie wiemy, który z pokoi zostanie przekazany pod władanie najmłodszego jedno jest pewne szukam inspiracji.  Sprawa tematu rozwiązała się sama. Rycerz kocha pociągi. I to kolej będzie tematem przewodnim. Po drugie na pewno nie chce żadnych nawiązań do bajek - nie znoszę tego. Po trzecie pokój ma być dziecięcy, ale nie zdziecinniały.
Garść inspiracji :) szału nie będzie bo to jakoś mało popularny temat, albo to ja jestem bardzo wybredna








 



Podrzucie coś :) 

Problem z zieloną biedronką

$
0
0
Pojawienie się tej książki w biblioteczce Rycerza to nie jest przypadek. Polowałam na nią, no dobra nie dokładnie na nią od co najmniej roku. Zaraz ktoś zapyta jak to od roku skoro książka jest z 2014 roku? Otóż tą książkę wydało już jakiś czas temu wydawnictwo Siedmiogród i nosiła ona wówczas tytuł "Liczymy razem z mamą"

Książka okazała się nie do dostania, a w zasadzie egzemplarze znalezione przeze mnie były w opłakanym stanie.
Jak tytuł wskazuje książka jest przeznaczona do nauki liczenia :). Co ciekawe obecny wydawca czyli Egmont deklaruje, że jest to książka dla dzieci 0-2 hmm....? Siedmiogród deklarował wiek 3-6 lat. Czyli Rycerz jako ni pies ni wydra bo już skończył dwa lata a jeszcze nie ma trzech dostał tą książkę w najlepszym z możliwych momentów :P

Co fajnego jest w tej książce? No właśnie owe dziurki.

"Liczyć do dziesięciu
Może każdy malec,
Trzeba tylko wkładać
W kółeczko swój palce." 

Owszem rymy jak to w tych przypadkach dość "częstochowskie", ale są logiczne i nie ma się co czepiać. Powiedziałabym nawet, że porównując z wersją "Liczę razem z mamą" są lepsze i bardziej zrozumiałe dla dziecka.Te wierszyki były pisane "od nowa", w wersji Siedmiogrodu to było tłumaczenie. 

Rucerz "uczy" się liczyć kilka razy dziennie :) . Na różne sposoby. A to paluszek wkłada, a to patyczki, a to kulki szklane, najważniejsze, że są dziurki i że da się przez nie coś przerzucić na drugą stronę.


Jednak największą zagadką dla niego jest ... zielona biedronka. Zielonych biedronek nie wiedział nigdy.  Wiec pyta co to jest i czemu zielone. Odpuścił nawet tym biedronkom różowym, ale z zieloną jest ewidentnie coś nie tak :)


Książka jest jedną z serii sześciu pozycji. Przyznaję szczerze, że inne zupełnie mnie nie zainteresowały.  

"Jeden, dwa, trzy..."
Tekst: Zbigniew Dmitroca
Ilustracje: Carlo Alberto Michelini
Wydawnictwo: Egmont

Rossmann Elektroniczny pilnik do stóp

$
0
0
Od kiedy na instagramie pochwaliłam się zakupem, co jakiś czas dostaje pytania "i co działa"?
No to zacznę od początku. W regularnej cenie pilnik kosztuje 69,99zł porównując tą cenę z "pierwowzorem" czyli pilnikiem Scholl cena jest rewelacyjna. Ja kupiłam to urządzenie na promocji za 56zł.
W tej cenie w pudełku znajduje się urządzenie i dwie nakładki tzw. mała i duża, oraz pędzelek do czyszczenia urządzenia. Aaaaa byłabym zapomniała i dwie baterie AA - u mnie na tych bateriach pilnik nie zadziałał i przez chwilę miałam obawy, że kupiłam popsute urządzenie.

Co do samego działania.
Głowica obraca się i ściera :) - no i to by było tyle. A tak serio.

Pilnik jest dobrze wyprofilowany, ładnie leży w dłoni, nie wyślizguje się. Zbyt mocno przyciśnięty to skóry, blokuje się. Głowica ścierająca obraca się płynnie i bez zakłóceń.  Oczywiście zabieg nic nie boli w zasadzie to poza wibracjami niewiele czuć.

"Piłowanie" koniecznie trzeba robić w takim miejscy w którym można powierzchnie zabezpieczyć przed "pyleniem"  - przydał by się jakiś zbiorniczek, byłoby higieniczniej. Nie polecam długiego wypaczania stóp przed zabiegiem, bo pilnik miękką skórą gorzej sobie radzi.
Z doczyszczeniem urządzenia nie ma większego problemu. Podobnie jak z wymianą rolek.


W moim przypadku pilnik się sprawdza, ale ja nie mam większych problemów z rogowacenie skóry. No w zasadzie nie mam wcale z tym problemów, a po masce o której pisałam TUTAJ to już wcale, a wcale. Wiec po każdym użyciu jestem zadowolona z efektów. Natomiast przeprowadziłam testy na koleżankach. Jedna z bardzo dużymi problemami  i tu pilnik nie sprawdził się kompletnie, druga z powiedziałabym "normalnym" stopami, a raczej skórą na nich i tu pilnik sprawdziła się znakomicie.

Jeżeli więc nie masz bardzo dużych problemów z rogowacenie skóry na stopach to ten pilnik powinien być dla Ciebie idealny. 

Sztuczne podziały kosmetyczne

$
0
0

W czasach w których ilość pieniędzy na kosmetyki rośnie z roku na rok i ma wartości szacowaną w milionach (tylko w Polsce) trzeba niezmienne wymyślać takie produkty, które będą zachęcały do kupna.
I oczywiście tendencji jest wiele. Jedn z nich to choćby te kremy do poszczególnych grup wiekowych inny to te kosmetyki apteczne i drogeryjne, kosmetyki "tylko" dla dzieci, "tylko" dla kobiet w ciąży, "tylko" na konkretne partie ciała i to o czym chcę dziś powiedzieć kosmetyki damskie i męskie.

Nie pamiętam momentu w którym mężczyznom i kobietom zaczęto wmawiać, że coś jest tylko dla nich i dla nikogo więcej.  Pamiętam za to kiedy uznano mnie za ufoludka bo nie widziałam niczego śmiesznego w opowiastce mojego znajomego, który ogolił się maszynką swojej dziewczyny, bo jego się skończyły. To dobitnie uświadomiło mi jak bardzo działa na nas reklama i marketing.

Idąc do sklepu kobieta kupuje do golenia te różowe, seledynowe, w kwiatki itp... maszynki. Szerokim łukiem omija maszynki dla mężczyzn, dlaczego?  Bo co one mogę zrobić, przeciąć jej np. nogę na pół?
Kupując żel do golenia mężczyzna nie wybierze tego dla kobiet bo ma kwiatki na opakowaniu, ale co poza zapachem czym taki żel może się różnić od tego którego sam używa? Jak długo na skórze utrzymuje się zapach takiego żelu go golenia?

Wybierając żel pod prysznic czy do kąpieli? Oczywiście, każde z obojga płci wybierze ten dla niego przeznaczony i broń boże nie użyje żelu "przeciwnika". Bo co? Poza zapachem te kosmetyki nie różnią się niczym, a jak długo zapach takiego żelu utrzymuje się na skórze?

Kolejna rzecz kremy. Tak długo jest powtarzany fakt, że mężczyzna ma grubszą skórę, aż mężczyźni uwierzyli, że absolutnie nie wolno im sięgnąć po krem z półki ich kobiety. Kobiety zaś wolą odciąć sobie rękę niż użyci takiego kremu, wszak skórę im wypali. Owszem skóra kobiety i mężczyzny różnią się grubością, ale konsekwencją tego jest raczej fakt, że mężczyźni mają częściej tłustą i mieszana niż suchą. Fakt ten nie powoduje, że skóra mężczyzny wymaga zupełnie innej pielęgnacji, tylko że wymaga pielęgnacji dla cery tłustej i mieszanej. I ponownie kosmetyki te różnią się głównie linią zapachową, często również "lekkością" formuły gdyż mężczyźni nie znoszą lepkiej warstwy na skórze (kurcze w zasadzie to nie znam kobiet, które by lubiły lepką warstwę)

Kupując kosmetyki zastanówcie się czy na prawdę potrzebujecie dwóch rodzajów maszynek do golenia, dwóch żeli pod prysznic, czy dwóch dwóch kremów nawilżających.

Mydła i past do zębów na szczęście udaje się nam używać takich samych, no ale wiecie jako że mężczyzna jest inaczej zbudowany nie wiadomo co będzie w przyszłości.

źródło zdjęcia: internet

Madame Zgaga i niewdzięczni producenci

$
0
0


Madame Zgaga jako znawczyni internetu postanowiła założyć bloga. Blog to nie byle jaki, bo jej wszak. Oczywiście jak tylko wszyscy w internecie się zwidzieli, całą chordą wpadli czytać inteligentne dywagacje Madame. Że inteligentne to wiadomo, że dywagacje no cóż nikt nie jest doskonały, choć Zgaga jest tego ideału bardzo blisko.

Po zebraniu okrągłej liczny obserwatorów czyli 43 i zaliczeniu sensacyjnej liczbie odwiedzin 1342 Madame postanowiła nagrodzić swych czytelników. Obejrzała co też dzieje się na innych blogach jak powinny wyglądać wypaśne konkursy i rozpoczęła działania.

Szanowny Panie Producencie Girland Urodzinowych

Pisze do Pana  w sprawie nie byle jakiej, a mianowicie prowadzę bloga wielce popularnego.  Chciałabym swoich wiernych i najwierniejszych czytelników uhonorować prezentami. Prezenty mają być nie byle jakie, sam Pan rozumie, że popularność niesie ze sobą zobowiązania. Pomyślałam, że możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pan przyśle mi piękna girlandę urodzinową ja ją przetestuję, a w zamian za to że pochlebnie napisze o niej na moim niezwykle popularnym blogu Pan będzie jednym z 67 sponsorów konkursu. Zdaję sobie sprawę, że potrzebuje Pan paru dni na otrząśnięcie się z szoku po tak lukratywnej propozycji. Ja cierpliwa jestem i poczekać mogę, choć oczywistym jest iż znam Pańską odpowiedź z góry niejako.

pozdrawiam
Madame Zgaga   


Szanowna Pani Zgago

Jestem bardzo wdzięczny za propozycję jaką mi Pani złożyła.  Jednak jako osoba trudniąca się domowym wyrabianiem girland, nie nadaję się na bogatego sponsora. Szerze mówiąc to nie jest to dla mnie żadna reklama być jednym z wielu. To żadna promocja marki, gdyż zwyczajne zginę w tłumie podobnych mi wytwórców. Nie jestem więc zainteresowany taka formą reklamy.
Co zaś tyczy się testów. Ciężko testować girlandy. Wszak nie będzie się pani bujać na niej jak na lianie bo nie do tego ona służy. Nic innego do głowy w ramach owych testów mi nie przychodzi, zapewne wina to mojej marnej wyobraźni. Niemnie jednak bardzo dziękuję za propozycję. Jeżeli kiedyś będę chciał zorganizować "akcję testową" lub zostać sponsorem czegokolwiek na pewno wezmę Pani osobę i Pani bloga pod uwagę.

Z poważaniem
Producent Girland Urodzinowych 


Szanowny Panie Producencie Girland Urodzinowych

Najwidoczniej nie zrozumieliśmy się wcale. Chyba nie dość wyraźnie podkreśliłam słowa NIEZWYKLE POPULARNY BLOG  i umknęło to Pańskiej uwadze.  Teraz chyba wyraźnie widać te trzy słowa. Na tyle wyraźnie, że może Pan ponownie zastanowić się nad moją propozycją. 
Testować girlandy można na wiele sposób. Mój oczywiście jest najlepszy i najdokładniejszy. Rozwieszę ową girlandę i sprawdzę czy oko me cieszy. A oko mam nie byle jakie, nie mniej nie więcej tylko sokole. Rozumie Pan Sokole Oko! Dlatego rozumiem, że boi się Pan zwyczajnie tych testów. Rozumiem również Pana obawy co do konkurencji, która będzie sponsorować resztę nagród. Skoro już Pan wie, że Pańskie girlandy są marnej jakość to oczywistym jest fakt, że zginą w tłumie tych lepszy produktów. No tak to oczywiste. 
Sam Pan rozumie, że skoro te girlandy są takie marne to muszę koniecznie o tym napisać sowim czytelnikom na moim niezwykle popularnym blogu. 
Nie mniej gdyby doszedł Pan do wniosku, że jednak Pańskie wyroby nie są takie najgorsze , to możemy się umówić, że ja aż tak bardzo nie będę wytężała swojego sokolego wzroku. 

pozdrawiam
Wielce popularna blogerka
Madame Zgaga 

Czy to się kiedyś zmieni?

$
0
0


Nie jestem ani specjalne wielką optymistka, ani pesymistką. Kiedy pisałam prawie rok temu TEN post nie wiedziałam, że tak wiele może się zmienić. W parku z poprzedniego postu wybudowali nam superaśny plac zabaw i się to zwie "Ogród Jordanowski". Mądrze rozplanowany. Dobrze wykonany. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo jest i strefa maluszka i strefa dla starszych dzieci i ławeczki dookoła placu gdzie można usiąść. W piaskownicy coraz częściej dzieci zostawiają swoje zabawki idąc do domu dzięki czemu te, które nie mają akurat przy sobie swoich mają czym się bawić.
No nic tylko się cieszyć.

Niestety, a figa...

To oczywiste, że nie powinna chodzi po portach, FB itp... zawsze, no zawsze mi takie wizyty ciśnienie podnoszą.
Zaczęło się od tego, że całej masie ludzi nie spodobało się, że ktoś z UM postanowił sobie oficjalnie wstęgę przecinać. Bo to polityczne, bo wybory, bo to mafia itp... Nosz kurna, a jakie to ma znaczenie? Ważne, że ten plac jest, że dzieciaki mają się gdzie bawić, że zawsze będzie można wytknąć, że dało się tu zbudować to można i gdzie indziej. 

Potem jak zawsze pojawiły się głosy, że długo nie postoi, że wandale, że zniszczą, że hołota itp... A może zamiast narzekać zwyczajnie częściej zwracać uwagę na to co się dzieje? Nie musisz człowieku zaraz w grupę podpitych dzieciaków z pięściami walić. Masz telefon, dzwoń na policję. Mogę się założyć o co tylko chcice, że przyjadą. Sama "sprawdzałam" niestety.

No i na koniec największy zarzut. Na placu jest cała masa dzieci. No jaaaaa..... skąd one się wzięły i po co przyszły? Pewnie przyszły poprzeszkadzać tym co przyszły się tylko pobawić. A najgorsze są "Ci przyjezdni" z innych dzielnic. Ja nie wiem, chyba bilety wstępu powinny być wydawane na podstawie miejsca zameldowania. To chamstwo, że ktoś przyjedzie z dzieckiem z drugiego końca miasta, żeby się pobawiło w nowym miejscu.

Coraz bardziej zaczyna mnie wkurzać to mendzenie. Czy to tak trudno dostrzec pozytywy?

źródło zdjęcia:KLIK

Nakarmić odkrywcę

$
0
0
Uwielbiam Brzechwę i uwielbiam Szancera, a połączenie tych dwóch artystów jest dla mnie ideałem. Polowanie na książki tego teamu zaczęłam już dawno temu. Mam ich trochę i nie zamierzam na tym poprzestać.

Książki można upolować tylko na allegro i w antykwariatach. Treść wydaje się być zdezaktualizowana, wszak nic o komputerach nie ma za to są w tekście Zdun czy Buchalter, ale to właśnie jest w nich najpiękniejszy. Trącą myszką, a wciągają dziecko jak nic innego.


Wszystko się rymuje i bynajmniej nie są to szpetnie rymy "częstochowskie". To piękny, szlachetnych język okraszony fantastycznymi ilustracjami.


Pan Soczewka to pozycja obowiązkowa w biblioteczce małego odkrywcy!


Na Allegro ruszajcie i kupujcie :)

Dobre i Polskie

$
0
0


Od dawna nosze się z tym postem (czy raczej serią postów), no dobra nosiłam skoro jest. Staram się kupować jak najwięcej polskich produktów. Oczywiście nie kupuję jak leci. O zakupie przede wszystkim decyduje skład, potem cena i w zasadzie na końcu skąd pochodzi kosmetyk, super jeszcze gdyby nie testowana na zwierzętach i opakowania nadawały się do recyklingu.
W ciągu wszystkich tych lat trochę niezłych firm udało mi się wyłowić. Jednak dziś chciałabym się skupić na firmach mało znanych i raczej idących w stronę ekologii no i nie najdroższych.

Moje najnowsze odkrycie. Firma Apis. Fantastyczne naturalne składy, świetne niskie ceny. Niestety gorzej z dostępnością, bo z w zasadzie tylko sieć wchodzi w grę.


Aktualnie zachwycam się ich Serum do twarzy z witaminą C i białymi winogronami.

 Na pewno będzie o tym serum osobny post, bo to cudo jest!

Polecam przejrzeć całą ofertę tego producenta bo każdy znajdzie coś dla siebie i to w bardzo dobrych cenach.

Laboratorium Ava, choć w tym przypadku to dla mnie trudna "miłość". Pomimo bardzo fajnych składów niewiele z tych kosmetyków mi spasowało.

Mam jednego pewniaka, do którego bardzo często wracam i jest to Peeling i maska 2w1 ryż z ogórkiem.
Cóż mogę napisać, świetny skład i bardzo fajne działanie.

Kolejna bardzo słabo znana firma to Epona Cosmeticsi też w zasadzie do dostania tylko w sieci. 

Jakiś czas temu zachwycałam się ich Nawilżającym kremem do każdego rodzaju skóry

Tą firmę przede wszystkim polecam atopowcom :).

Kolejną na liście "moich" firm jest Laboratorium Nova. Ciężko dostać ją w tzw. realu, a jest godna uwagi bo ma świetne składy.

Jak do tej pory nie miałam żadnego pełnowymiarowego kosmetyku tej firmy. Na razie zachwycam się próbkami i mam już upatrzony krem pod oczy.


Z tego doborowego towarzystwa firma Sylveco jest chyba najlepiej znana dzięki blogerkom .

Świetne składy, świetne kosmetyki. Ja nadal znam je w zasadzie tylko z próbek (a raczej odlewek od znajomych), które jednak w ilościach znacznych wypróbowałam. Mnie najbardziej spodobał się Lekki krem Rokitnikowy 

Kolejna firma, którą mogę polecić jednak z pewnym ale to Balneo Kosmetyki . To ale bierze się ze składu jednego z produktów, który jednak nie jest oznaczony jako ten eko.


Mam Biosiarczowy żel głęboko oczyszczający do mycia twarzy 

I tu właśnie w składzie pojawia się ale i bierze się z konserwantu użytego w tym kosmetyku - konserwantem jest miedzy innymi pochodna formaldehydu. Żel działa, jest świetny, ale no właśnie ten konserwant. Mogę za to z czystym sumieniem polecić serie  Ekologiczną o zapachu leśnych malin i jeżyn.


Na koniec The secret soap store.


Uwielbiam ich krem do rąk. Dostałam w prezencie wersję z trawą cytrynową Świetny skład, a jaki zapach ....

 Jeżeli znacie jakieś fajne polskie no i w miarę eko kosmetyki chętnie się z nimi zapoznam :)


Madame Zgaga i Trolle

$
0
0


Madame Zgaga jak od dawien dawna wiadomo założyła bloga. Mierziła ją poprawność polityczna reala, to całe kneblowanie jej osoby, to niedopuszczanie innych racji. O tak! Internet to czysty, nieskażony żadną poprawnością teren. Wolność słowa, poglądów i czynów jest hasłem przewodnim wszystkiego i dumnie powiewa nad blogosferą. Więc to oczywista oczywistość, że blog madame Zgagi powstać musiał.
Oczywistym jest, że ze swoim intelektem i lekkością pióra, oraz poglądami nie ustępuje w niczym innym blogerom. Wszak blogerem jest być łatwo. Wystarczy pisać to co się uważa i czytać pochlebne opinie czytelników.

Świat był pięknym miejscem.  Czas płynął wartkim czystym strumieniem gdy nagle i niespodziewanie z groźnego internetowego gąszczu wyłonił się nie kto inny lecz Troll. Po czym Madame poznała Trolla? No nie przedstawił się co oczywiste, gdyż to zwykłe chamy są. Z wyglądu avatara też ciężko było wywnioskować, że to poczwara ta paskudna. Ale, ale ... już po pierwszym komentarzy zostawionym na blogu Madame było wiadomo, że coś jest nie tak.
Komentarz był pasywnie agresywny i Zgaga czuła to wszystkimi porami swego ciała. Bo czy można inaczej odczytać komentarz, w którym czytelnik pisze, że taki kolor torebki nie pasował by mu do niczego? Widać już gołym, nieuzbrojonym okiem, że spokój bloga zburzyć przyszedł. 

Madame długo zastanawiała się co w takiej sytuacji posiadania osobistego, prywatnego zwierza zrobić? Nie wiedzieć jak to się stało, ale przypadkiem wielkim wciskając pięć razy delete skasowała post Trolla.

No trudno, takie wypadki chodzą po ludziach. Już dawno słyszała historię, że mąż zabił żonę, kiedy nóż upadł mu na nią całkiem przypadkiem dziesięć razy - to się dopiero nazywa nieszczęśliwy wypadek. A jej wszak tylko pięć razy palec się opsnął.

Z drżeniem serca czekała czy Troll ponownie wyjrzy z gąszczu. I po raz kolejny przeczucie jej nie zawiodło. Poczwara przyszła pytać co z jej komentarzem. No co, jak to co? W zasadzie to gówno! Już tak miała napisać, ale w staniej chwil powstrzymała się, wszak sieciową damą jest. Nie będzie jej Troll jakiś oszustw zarzucał. Wyjaśniła mu, że dziwnym trafem jego komentarz wpadł w spam. No wiadomo blogowe narzędzia działają i wyłapują Trolle, chroniąc swych  ludzi.

Troll jakoś nie bardzo dał wiarę. I uparcie twierdził, że widział swój komentarz pod postem wyraźnie i to dłuższy czas. Szlak! To Madame przypomniało o włączeniu moderacji komentarzy, no zapomniała, a koleżanki blogowe jej mówiły. Trudno. Wyjaśniła, że być może przypadkiem i całkowicie nie zamierzenie mogła skasować komentarz.

Troll się nie poddał i pytał, czemu i jak to możliwe? No to mu w końcu napisała, że chamskie komentarze kasuje, a Trollowania nie toleruje. A ten cham bo nie lepiej napisać wypiera się chamstwa, atakowania i bycia wrednym. Nosz! tego to ona mu nie daruje. Jeżeli jeszcze nie wiedział, to teraz wie, że to jej blog i to ona będzie decydowała co się będzie tu znajdować. To ona zdecyduje jakie komentarze będą publikowane. A ten chamski tekst, że mu torebka nie pasuje może sobie w doopę wsadzić, bo na jej blogu nie ma na niego miejsca.

I to jest właśnie ta wolność słowa o którą tak walczyła. Jak się komuś nie podoba, to niech nie czyta, wszak to jej blog.

Jak "przedstawić" niepełnosprawność?

$
0
0


Trudne tematy przy gadatliwym dziecku potrafią dać w kość. Niestety wyskakują w najmniej oczekiwanym momencie, w chwili w której człowiek najmniej się tego spodziewa.
Zaczynam się zastanawiać kogo bardziej one krępują. Czy mnie jako osobę muszącą mówić o rzeczach niełatwych i nieoczywistych, czy "obiekt" opisywany.

Stoimy sobie z Rycerzem liżąc lody i oglądając gabloty z telefonami. Wpada mi w oko etui i telefon, zjadam szybko loda i staję w kolejce.

Rycerz cały czas mi coś opowiada. Głownie coś o pociągach, autobusach i lotach w kosmos. Nagle słyszę:
- Mamusi ten Pan ma wózek - nie zwracając uwagi na to co pokazuje mi Rycerz i będąc całkowicie przekonana, że chodzi o wózek dziecięcy potakuję.
- Mamusi, a czemu tan Pan jedzie w wózku? I zobacz on ma tam takie guziczki - oho, poczułam zimny dreszcz na plecach.
Mężczyzna na owym wózku zatrzymał się dokładnie za nami. Ja zaczynam intensywnie myśleć jak taktownie wytłumaczyć wszystko Rycerzowi.  Ten zaś zainteresował się "guziczkami" i prawie siadł Panu na kolanach. Myślałam, że odpuścił, ale nie.
- Mamusiu, to czemu Pan jeździ takim wózkiem - pyta Rycerz i patrzy raz na mnie na na gościa na wózku.
- Pan ma chore nogi i ciężko mu chodzić
- Dziadziuś też ma chore nogi, ale chodzi o kulach, dlaczego tan Pan nie?
- Bo ten Pan ma bardziej chore nogi - "ten Pan" uśmiecha się do mnie porozumiewawczo, na szczęście, bo raz mi gorąco, a raz zimno się robi podczas tej rozmowy.
- A Ty mi mówiłaś, że tylko dzidziusie jeżdżą wózkami - nie daje za wygraną Rycerz
- No tak, ale jak widzisz ten Pan ma taki specjalny wózek
- No fajny ma ten wózek. Też bym taki chciał kiedyś mieć - i w tym momencie robi mi się niedobrze. Na szczęście "ten Pan" idzie mi z pomocą
- Widzisz chłopczyku, to nie fajnie mieć taki wózek.
- A dlaczego? - dopytuje Rycerz
- Bo ja z niego nie mogę zejść, a czasami nie mogę nim wjechać tam gdzie bym chciał.
- O to tak jak w Mańku! - cieszy się Rycerz bo przypomniała mu się bajka - To trzeba Panu zbudować taką kładeczkę. Maniek taką zbudował i ten chłopiec wjechał. 
- Nie wszyscy chcą takie kładeczki budować.
- Ja bym chciał!

I już kupiłam sobie etui, Rycerz pożegnał się z nowym znajomy, ja potrafiłam powiedzieć tylko "dziękuję Panu"

zdjęcie: sieć

Całkiem fajny Pinokio

$
0
0


Nigdy nie byłam fanką Pinokia, szczerze mówiąc będąc dzieckiem lekko przerażała mnie ta opowieść. Ta zabawka tak wiecznie nieszczęśliwa i co tu mówić głupia nigdy mnie nie wzruszała, raczej rozczarowywała. Postanowiłam sobie jednak, już dawno temu, że moje sympatie czy antypatie nie będą wpływać na Rycerza. Chciałabym, żeby znał tzw. klasykę bez względu na to czy jest ona dla mnie ciekawa czy nie.


Oto Pinokio na motywach powieście Carla Collodiego niestety autor tej "adaptacji" nie jest podany. Faktem jest, że w tej książce bardziej chodzi o cudowne ilustracje niż o tekst. Autorką ilustracji jest Manuela Adreani i nie wątpliwie stanęła ona na wysokości zadania.



Książka przypomina raczej album z malarstwem niż książkę i to nie ukrywam było głównym powodem dla którego ją kupiłam. Tekst oczywiście też jest, ale w tym wypadku gra on rolę raczej drugoplanową.
Zostawiam więc was z ilustracjami. 




Aaaaa na koniec bo zapomniałabym, książka kosztowała 24,99zł i kupiłam ją w Carrefour.

Ilustracja: Manuela Adreani
Wydawnictwo: Olesiejuk



"Kosmetyk" do ubrań

$
0
0


Dziś bardzo, bardzo nietypowy wpis kosmetyczny. To coś co potrafi bardzo ułatwić życie i zaoszczędzić pieniądze i czas.
Kto śledzi mój Fanpage zna już moją historię ze śmierdzącą kurtką.  Kupiłam sobie byłam w szmateksie cudną kurtkę, którą w zasadzie potrzebowałam na tzw. już. Przyszłam do domu w radosnym nastroju, wyjęłam wszystkie zakupy i nagle poczułam dziwny smrodek. Trochę waliło stęchlizna, trochę piwnicznymi sikami szczurów trochę zgnilizną. To woniała tak kurtka.

Pomyślałam, że po praniu wszystko będzie ok. Kurtkę wyprałam. Ledwo wyjęłam z pralki kiedy poczułam ten smrodek okraszony dodatkowo płynem do płukania.

Kolejne pranie odbyło się z dodatkiem olejku sosnowego, który ponoć ma pomagać na takie atrakcje. Niesyty uzyskałam efekt gówna w lesie sosnowym.

Kolejny krok, to zamknięcie kurtki z szczelnym worku na kilka dni po uprzednim zasypaniu ją soda oczyszczoną. Po dwóch dniach dodałam jeszcze tak na wszelki wypadek znowu olejku sosnowego do tego worka. Po upraniu po paru dniach. las pachniał mniej, gówno jakby mniej. Niestety po ogrzaniu się kurtki na ciele, gówno zyskiwało na mocy znacznie.

W końcu w Biedronce na tzw. koszach znalazłam to cudo. Eden odświeżacz do tkanin o zapachu "Eden Asian Gardens" kosztował 6,49zł i jest cuden, które poradziło sobie ze śmierdzącą kurtką.



W użyciu banalnie prosty.  Spryskuje się tkaninę, czeka do wyschnięcia i po kłopocie. Można nim też odświeżać powietrze.Zapach to oczywiście kwestia gustu, choć moim zdaniem ten akurat jest bardzo uniwersalny bo czuć go "czystym praniem".
Udało mi się z nim uniknąć kolejnego prania kiedy parę rzecz zatęchło podczas suszenia.
Znajoma, której poleciałam ten spray pozbyła się zapachu sików kota :) .

Producentem tego odświeżacza jest PCC Consumer Products Kosmet Sp. Z o.o. . Czemu wam piszę o tym producencie? Zauważyłam, ze produkuje on chemię dla wielu marketów, jeżeli chciałybyście/chcielibyście kupić taki odświeżacz, a nie będzie go w Biedronce, warto rozejrzeć się po marketach

Zakupy miesiąca: Maj

$
0
0
W tym miesiącu zdecydowanie rządzą kosmetyki, a w nich kolorówka. Ale nie obyło się bez "dużych" zakupów, które miał być na dzień dziecka jaki i na moje urodziny. Dziecko poświętowało nowym stołem, a ja butami :) .
No to zaczynamy.


Oto i stół. Na zdjęciu wydawał się mniejszy. Świetna rzecz dla wielbicieli kolejek. Kupiony na allegro cena z przesyłką 220zł. Producent to Carousel, ale nie polecam szukania po producencie bo może się zdarzyć jak w moim przypadku, że sprzedający nie umieszcza informacji o nim nigdzie.

Mój prezent urodzinowy :) . Balonowe buty, czyli Mel by Melissa. Aż tak bardzo wygodne to one nie są niestety. Mnie tradycyjnie jak każde (chyba powinna podkreślić KAŻE, bo nawet trampki) obtarły na pięcie. Poza tym zastrzeżeń nie mam, ale w bardzo upalne dni noga może "pływać". Aha buty kupione TU po zapisaniu się na newsletter dostałam 10% zniżki.
Okulary Aolise. Pół wiosny szukałam żółtych okularów. Te są raczej bardziej musztardowe niż żółte, ale wybaczam im bo ich kształt pasuje mi jak żaden inny.


Wreszcie udaje mi się skompletować całość mojego kochanego Białoszewskiego <3 . W antykwariacie chyba po 7,50zł .


1. Gliss Kur, Ultimate Volume, Odzywka ekspresowa w piance. Kto jeszcze nie wiem to niech się dowie :), obcięłam się na krótko. Jako że codziennie myję głowę i susze suszarką postanowiłam znaleźć coś czym zadbam o te moje włosy. Ta odzywka ma zaskakująco przyzwoity skład.

2. Le Chatelard, woda toaletowa Werbena. Uwielbiam cytrusowe zapachy, które niestety moim zdaniem ciężko jest "zrobić". Szukałam i szukałam. Trafiłam na L'occitane, ael cena 260zł (jeśli dobrze pamiętam) nie specjalnie mi przypadła do gustu. W końcu trafiłam na tą wodę toaletową. Jak reklamuje sprzedawca prosto z Francji. Trochę ryzykowałam, ale na szczęście nie zawiodłam się. Jedyny cytrusowy zapach, który nie "rozwija" się w mydło. Cena około 45zł

3. Fusswohl, Spray do stóp z ekstraktem z jedwabiu. Kupiłam z myślą o Meliskach. Niestety pogoda się spaprała i jeszcze nie miałam szansy wypróbować.


1. Garnier, Bio Active krem przeciwzmarszczowy na noc. Kupiłam za 16,99 w sklepie z niemiecką chemią. Zszokowała mnie informacja o posiadaniu Eko certyfikatu. Trochę to szok! Skład bardzo fajny. Jeszcze nie próbowałam, wykańczam swój obecny krem.

2. Terraactive, Bretońska maska błotna z glinką. Kiedy zobaczyłam na półce Rossmanna nie mogła się oprzeć. Tych produktów jest kilka, wszystkie mają świetne składy, niestety gorzej z ceną. Za 16g (czyli na dwa użycia) zapłaciłam 9,99zł. Jest też krem do twarzy będzie na pewno wydajniejszy.

3. Apis, serum do twarzy z witaminą C i białymi winogronami. KOCHAM JE! W związku z tym wyznaniem, będzie o nim wpis osobny.


No i najliczniejsza grupa czyli kolorówka.

1. Gloden Rose, Color Expert nr. 22. Długotrwały lakier z szerokim pędzelkiem. Dobre krycie, z trwałością hmm... no szału nie ma, ale u mnie rzadko jest szał :) .

2. Catrice, Crushed Crystal nr. 06 Call Me Princess. Dobre krycie, bo dwie warstwy wystarczą i świetna trwałość.

3. Rimmel, Rita Ora nr. 203 Lose you Lingerie, Świetny kolor, ale upierdliwy w aplikacji, marze się niemiłosiernie, krycie dość dyskusyjne (czyli jak się uda to po dwóch warstwach dobrze to wygląda) , niezla trwałość.

4. Catrice, Crushed Crystal nr. 04 Oster & Champagne. Krycie po trzech warstwach, ale fajna trwałość.

5. Pierre Rene, Top Flex, nr. 237 Milk Blue. Niezłe krycie jak na pastel i nie najgorsza trwałość.

6. Rimmel, Lasting finish by Kate nr. 22 Rouge a Levers. Świetna krwisto czerwona szminka, niezła pod względem trwałości.

7. Celia, Pomadka Błyszczyk nr. 511. Cudowna, nietrwała i z filtrem przenikającym niestety.

8. Celia, Pomadka w kredce, Lips on top nr. 4. Świetna pomadka.

9. Celia, Pomadka w kredce, Lips on top nr. 2. Świetna pomadka.

10. Lovely, Color Wear, pomadka do ust z formuła długotrwałą  o intensywnym kolorze nr. 3. Straszliwie śmierdzi jakimś takim chemicznym smrodem, jakby olejem silnikowy, chińskim plastikiem no sam nie wiem. Zapach trochę mnie odstrasza, ale faktycznie pomadka jest długotrwała no i na jeszcze jeden jej plus przemawia cena.

11. Synergen, antybakteryjny puder kompaktowy nr.04 naturalny. Świetna rzecz do torebki na ewentualne "przypudrowanie noska" . Co ciekawe ten kolor wydaje się być transparentny.

Wpadło wam coś w oczy? :)

Madame Zgaga będzie blogerką

$
0
0
 

Madame Zgaga postanowiła zarobić. Jak można dorobić sobie na waciki zastanawiała się bardzo długo.Pochodziła po internecie, pooglądał co się dzieje i już wie! Nie dość, że zarobi to i popularna będzie i sławna i w ogóle i w szczególe.
Madame Zgaga zakłada bloga! To niewiarygodne, że wcześniej na to nie wpadła. Będzie blogerką! O jak to pięknie brzmi "Jestem blogerką!".
Trzeba przyjąć jakiś plan działania. Co oczywiste warto napisać do zarabiającego blogera żeby się podzielił informacjami co i jak.

Szanowny popularny i zarabiający gruby hajs blogerze 

Piszę do Ciebie jak twoja przyszła koleżanką. Podobnie jak Ty chcę zarabiać na blogu i być popularna. Może mi powiesz co trzeba zrobić, żeby zarobić? Wiesz w prawdzie bloga jeszcze nie prowadzę, ale jak sam wiesz to żadna filozofia. Siadasz sobie, piszesz co chcesz, albo to co mi powiesz będę pisać, no wiesz rozumiesz. 
Oczywiście będę wdzięczna za wszelkie podpowiedzi i mogę Cię zapewnić, że mimo iż uwielbiam twojego bloga to na pewno nie wybiorę takiej tematyki jak ty, żeby przypadkiem Ci konkurencji nie zrobić. Także wiesz nie masz się czego obawiać.

Droga przyszła koleżanko po fachu

Bardzo mi miło, że mój blog tak Ci się podoba. Niestety nie mam dla ciebie żadnych konkretnych rad. Trzeba pisać o tym co się lubi, być innym niż wszyscy. Jeśli chcesz zarabiać na blogu to mogę polecić Ci parę pozycji książkowych i stron internetowych na ten temat, które mogą pomóc Ci zrozumieć o co chodzi, ale nie dają gwarancji sukcesu.
Bardzo mi przykro, że nie mogłem być bardziej pomocny.

Z pozdrowieniami
Wcale nie taki popularny i bogaty bloger


Szanowny popularny i zarabiający grupy hajs bogerze

Niestety gdzieś w głębi mojej duszy czułam, że nie zechcesz mi zdradzić swoich sekretów. Już dawno przejrzałam tą waszą całą klikę, która nie dopuszcza żadnych nowych, fantastycznych i utalentowanych osób jak ja. Ja wiem, że mimo, że w grę wchodzi wielka kasa to Wy się nią dzielić nie chcecie. No trudno. Poradzę sobie jakoś sama.  Jak już będę popularna to sam będziesz do mnie pisał z prośbą o pomoc, a wtedy mam nadzieję, że przypomnisz sobie jak mnie potraktowałeś. 

Z pozdrowieniami 
Przyszła sławna i bogata blogerka Madame Zgaga

ps. A możesz mi tylko poradzić jak nazwać bloga? Chce pisać o samochodach. No wiesz, to żadna filozofia, jak samochód wygląda każdy widzi. Nie mam niestety pomysłu na nazwę. 
I pamiętaj kiedyś będę sławna.


Lekarz z "deklaracją wiary"

$
0
0


Zaczęło się od tego, że siedzę ja sobie jakiegoś popołudnia u mamy, w tle brzęczy telewizor. Na ekranie pojawiają się jakieś dziwne głowy i zaczyna się dyskusja, która gdzieś tam dopływa do uszu moich. Jak wiadomo, kto che być zdrowy psychicznie oglądać telewizji nie powonień, ale stało się, mleko się wylało i niestety obejrzałam choć nie powinnam była.

Słucham i co słyszę? " Blisko 3 tys. lekarzy, farmaceutów, studentów medycyny, którzy podpisali Deklarację wiary.Składając podpis, wyznali, że dla nich prawo Boże stoi ponad ludzkim. Za gwałt na Dekalogu uznają aborcję, antykoncepcję, eutanazję, zmianę płci, a zapłodnienie in vitro traktują jako "odrzucenie samego Stwórcy""

Czuję jak zaczyna się we mnie budzić stwór o nazwie "złość".  

Po pierwsze zupełnie nie rozumiem takiego obnoszenia się ze swoją wiarą. Wierz w co chcesz i dopóki nie krzywdzi to nikogo jest to twoja prywatna sprawa. I żeby nie było podobny stosunek mam do parad równości. To twoja prywatna sprawa z kim sypiasz i mnie nic do tego. Nigdy nie definiowałam drugiego człowiek przez pryzmat tego w co wierzy czy z kim sypia. Dla mnie od zawsze istnieli tylko ludzi mądrzy i głupi, dobrze i źli itp... Czy wierzysz w Boga czy w but przy drodze to nie jest moja sprawa.

Sprawa druga. Czy lekarz stawiający "swoje sumienie" nad kodeksem lekarskim jest lekarzem? Czy nie za późno się zorientował, że ma to sumienie?
Rozumiem, że lekarz nie przepisuje środków antykoncepcyjnych wspierając tym samym olbrzymie podziemie aborcyjne. Bierze na swoje sumienie okaleczone, zdesperowane kobiety, bierze na swoje sumienie zamordowane niechciane noworodki, nie leczy kobiety po zapłodnieniu in vitro. Lekarz pediatra nie leczy dzieci urodzonych z in vitro, wszak to nie "dzieci boga".

Farmaceuta nagle też sobie przypomina, że owo sumienie wszak ma. Rozumiem, że farmaceuta ów nie sprzedaje środków antykoncepcyjnych i rozumiem, że bierze na siebie  odpowiedzialność za martwe, niechciane niemowlęta porzucone gdzieś na śmietniku. Rozumiem, że bierze na siebie odpowiedzialność za chorych umierających na AIDS, którzy zarazili się drogą płciową.

Gorąco współczuję mieszkankom małych miejscowości i wsi, w których jest jeden lekarz na tzw. krzyż i który to lekarz deklaruje, że wiarę ma.
Mam to szczęście, że jak na takiego konowała trafię w pięć minut mogę znaleźć innego. Obawiam się, że wielu z nas takiego szczęścia nie ma.

I w tym przypadku mnie już nawet nie chodzi o tak ekstremalne przypadki jak aborcja. To chodzi o to, że deklaracja daje zupełną wolność interpretacji. Lekarz ma się kierować "sumieniem oświeconym Duchem Świętym i nauką Kościoła". Rozumiem, że ateiści sumienia nie mają i to tylko oni popełniają najgorsze zbrodnie, wszak nie są oświeceni przez Ducha Świętego.
źródło zdjęcia: internet  

Jaka szkoda, że nie możecie tego zobaczyć

$
0
0
Nie wiem komu kupiłam tą książkę, sobie czy Rycerzowi. Hmm.... no dobra bardziej sobie, ale z myślą o tym, ze dziecię dorośnie i też się zachwyci.
Książka 3D i aż straszny żal, że nie możecie tego zobaczyć. Jest piękna, cudowna i wspaniała :) . Zakładacie okulary i przenosicie się w inny świat.








Jedyny problem to właśnie okulary. Fajnie by było, gdyby miały jakąś specjalną kieszonkę.

Autor: Matthias Picard
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

BioIQ Żel do mycia ciała dla dzieci

$
0
0

"Organiczny, bezzapachowy żel stworzony specjalnie dla wrażliwej skóry dzieci. Zawiera organiczne proteiny mleka duńskich krów oraz kojący ekstrakt z aloesu. Delikatnie oczyszcza i pielęgnuje. Nie podrażnia i nie wysusza. Zapewnia naturalną miękkość i gładkość dziecięcej skóry. Delikatnie nawilża. Dzięki dobroczynnej mocy organicznej serwatki zapewnia bogactwo witamin i składników mineralnych. Doskonale odżywia młodą skórę, dostarczając jej wszystkich niezbędnych składników. Występujące w preparacie środki myjące pochodzą z naturalnych, ekologicznych składników: zboża, ziemniaków i pszenicy. Polecany również dla osób dorosłych o wrażliwej, problematycznej skórze. Do użytku codziennego."

Skład:  AQUA (WATER)(EAU), WHEY*, ALOE BARBADENSIS (ALOE VERA) LEAF JUICE*, SODIUM COCO-SULFATE, LAURYL GLUCOSIDE, GLYCERIN**, LACTIC ACID, COCO-GLUCOSIDE, GLYCERYL OLEATE, SODIUM CHLORIDE, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, CITRIC ACID, HYDROGENATED PALM GLYCERIDES CITRATE, TOCOPHEROL

 Jeszcze jeden produkt z firmy BoiIQ, który dostałam, a raczej wybrałam sobie do testów.

Sprawa ma się tak, gdybym nie widziała składu, a przeczytała ten powyższy opis producenta nie kupiłabym go na bank. Dobra jestem okropna, ale nie znoszę takich opisów " Zawiera organiczne proteiny mleka duńskich krów" hmm... :) Dobra nie pastwię się więcej.

Skoro kosmetyk pojawia się we wpisie piątkowym to musi być coś wart, a raczej wart wiele i nie chodzi mi o cenę :)
Co mnie skusiło? Przede wszystkim wysoko w składzie właśnie owe Duńskie :P proteiny mleka  i sok aloesowy. I podobnie jak przy kremie pod oczy zastanawiałam się jak się będzie sprawdzał. Cóż, żel jest świetny i bardzo, bardzo wydajny. Kolejną jego zaletą (jak dla mnie) jest brak zapachu. A największą zaletą jest  łagodność.


Jest jednak jedno ale... zawartość kwasu cytrynowego. Niestety coraz więcej dzieciaków jest na niego uczulona.

Jeśli szukacie kosmetyków eko nie tylko dla waszych dzieci warto się nad tym żelem zastanowić.

Jak się stałam kobietą fusion

$
0
0
 

Jak to zwykle bywa internety staje się wilce inspirującym miejscem. W najmniej oczekiwanym momencie wyskakują na człowieka informacje jakich się nie spodziewał i jakie nagle zmieniają jego sposób myślenia o sobie. Okazało się zupełnie niedawno, że żyję w świecie który dzieli się na dwa fronty. Na cześć eko i na część nieeko. Te dwa światy nie mają szans się spotkać (tak wynikało ze słów autorki tej teorii - wybaczcie nie umiem znaleźć tego wywiadu) bo albo jesteś eko, albo nie i koniec. No nie ma formy pośredniej.

Wtedy sobie pomyślałam hola, hola nie ma formy pośredniej? Czas wypełnić ową lukę i postanowiłam zostać kobietą fusion.  Postanowiłam zostać najdoskonalszą formą kobiety, czyli taką która łączy w sobie wszystkie możliwe cechy "gatunków" ludzi.


Kidy zaczęłam realizację bycia fusion. Oczywiście zupełnie nieświadomie już dawno dawno temu, ale jakoś kryłam się z tym nawet przed samą sobą.

Jak wygląda moje fusion?

No nie będę ukrywała najprościej zacząć od porodu. Przez osiemnaście godzin rodziłam naturalne, a następnie przez chyba pół godziny rodziłam przez cesarkę. Karmiłam dziecko piersią przez dwa miesiące, przeszłam następnie w stadium pośrednie czyli karmiłam własnym mlekiem, ale z butelki  i skończyłam na karmieniu "sztucznym" - tu wykazałam się najdoskonalszą formą fusion matki.
Straszny los chciała, że urodziłam kiedy akuratnie nastała moda na "rodzicielstwo w bliskości", postanowiłam więc że załaduję dzieciaka w chustę. No dobra, myśl o chuście pojawiała się zanim poznałam teorię o bliskości, nie mniej jednak ładowałam dziecię w chustę, a ten drab mały w niej siedzieć nie chciał. No cóż postanowiłam, "odpowiedzieć" na potrzeby własnego dziecka i nie pakować go więcej w chustowe nieszczeście i tak oto stałam się matką zimnego chowu i jednocześnie rodzicem bliskim własnemu dziecku.

Uwielbiam kosmetyki eko. Jeżeli mam tylko możliwość, a cena nie jest szalona to kupuję takie pozycje do swojej łazienki. Mogę sobie wtedy zawsze pomyśleć smarując paszczę kremem eko, że dbam tak cudownie o siebie, że zmarszczek mieć nie będę za tych parę lat. Cóż poradzić, że to na przykład tylko jeden  krem na pięć w mojej łazienkowej szafce.

Zeżre kurczaka z marketu za to posypanego przyprawą eko i czuję się z tym bardzo dobrze. Brzuch pełny, a do tego świadomość, że i eko było :) 

Środki chemiczne do domu staram się kupować eko, a mimo to, mimo wielkiego wstydu i rozczarowania swoją osoba zdarzyło mi się niestety wylać olej do zlewu. Ilość nie była duża i to ratuje mnie przed codziennym posypywaniem sobie popiołem głowy, mnie mniej jednak zdarzyło mi się popełnić ten ohydny czyn.

Cały dzień się odchudzam ;) ,  a wieczorem rzucam dietę na rzecz na przykład krówek.

I tak oto codziennie czuję, jak bardzo swoją osobą łącze dwa obce sobie światy. Jestem fusion! A wy jesteście fusion?

źródło zdjęcia: internet 
Viewing all 2340 articles
Browse latest View live