Bardzo długo opierałam się modzie na tkaniny bambusowe. Te wszechobecne pieluszki, otulaczki itp... wszystko w wysokich cenach w zasadzie uzasadnionych tylko modą. W przeciagu ostatnich kilku lat pokusiłam się tylko o zakup skarpetek z domieszką owego włókna. Szczerze mówiąc nie powaliły mnie one na kolana, choć próbowały bo śliskie są pierniki jak diabli.
Początkowo, kompletując wyprawkę nie brałam pod uwagę nowych czy też specjalnych ręczników tylko dla Miśki. Te tzw. ręczniki z kapturkiem nigdy nam się nie przydały, a w zasadzie ów kapturek nam się nie przydał. Głównie tylko przeszkadzał, albo był tragicznie mały, albo jakiś taki przyciasny. Kompletnie nie miałam pomysłu co też z tym kapturkiem zrobić.
Kiedy jednak skusiłam się na pieluchy bambusowe pisałam Wam o nich TUTAJ trochę zmieniłam zdanie o tym całym włóknie bambusowym. Jakość pieluch czy też samego materiału w porównaniu do tetry jest bardzo fajna. Przede wszystkim po kilkukrotnym praniu szmacina nie "twardnieje" jak ma to miejsce z tetrą. No i nie trzeba tych pieluch prasować, żeby wyglądały po ludzku.
Dlatego postanowiłam, że skoro Rycerz ma swoje ręczniki to i Miśka będzie mieć swoje.
Do testów wybrałam ręcznik firmy Close
Po prawie czterech miesiącach użytkowania wreszcie mogę coś o nim konkretnego powiedzieć.
To jest chyba najlepszy ręcznik jaki miałam. Prany w zasadzie raz w tygodniu nie zmechacił się, nie zrobiła się z niego ściera do podłogi, nie przybrał struktury papieru ściernego, nie zbiegł się w praniu ani nie rozciągnął.
Największa jego zaletą jest delikatność, a przy tym bardzo duża chłonność oraz szybkie schnięcie. Ma bardzo duży kapturek, którym da się nawet głowę wytrzeć. Przy czym nadal uważam te kapturki za zbędne bajery, które w naszym przypadku niczego nie wnoszą.
Z tego ręcznika jestem bardzo zadowolona i w zasadzie dzięki niemu rozumiem fenomen owego włókna bambusowego. Chętnie wymieniłabym i nasze ręczniki na bambusowe. Na pewno dokupię jeszcze kilka sztuk dla Miśki i Rycerza.
Taki ręcznik jak nasz można kupić TUTAJ