Nienawidzę robić zakupów z dzieckiem, nienawidzę robić zakupów kiedy kręcą się obce dzieci w okolicy.
Dziecko moje, niby nie uciążliwe (choć pewnie głównie dla mnie) i tak potrafi doprowadzić mnie do rozstroju nerwowego. Do granicy w której chcę schować się za półką sklepową i udawać, że to nie moja krew z krwi i kość z kości.
Na zakupach obowiązkowa jest bułka. W każdym sklepie! Uleganie tej niewinnej zachciance - bo cóż to jest ta bułka? Ktoś może pomyśleć, że przecież dwadzieścia parę groszy. Dziecię czasami zjada ją w całości, a czasami po paru gryzach traci nią zainteresowanie. No, ale nie o tym...
Jesteśmy w sklepie na zakupach. Dziecko moje przed chwilą wszamało loda, przezornie zabieram bidon z wodą lub sokiem więc dziecko popija loda. W alejce mijamy ojca z córka, córka je bułkę. Rycerz widzi bułkę i zaczyna się. "On chce bułkę!"
Tłumaczę mu, że za chwilę podjedziemy pod dział z pieczywem i zobaczymy co jest. Przez dziesięć minut dziecko jęczy mi o bułkę. Dokładnie czuję ten potępiający wzrok babć, który mówi wyraźnie "co to za matka co nie chce dziecku bułki kupić".
Docieramy po jakimś czasie na dział z pieczywem. Dziecko drze się, że on chce półbagietkę. Wszystkie te bułki niedopieczone, białe, prawie surowe. Więc tłumacze, że bułki nie kupimy, bo jak się okazuje wszystkie wypieki tak wyglądają.
No i się zaczyna. Krzyki, wycie, płacz, prężenie się. Jeżdżę takim rozwrzeszczanym wózkiem i próbuję dokończyć zakupy. Czekam na spokój. Czekam na swój i jego spokój.
Po jakiś 30 minutach przychodzi opamiętanie. Spokojnie jedziemy do kasy. W kolejce padają magiczne słowa:
- Mamusiu przepraszam, ja nie chciałem tak krzyczeć. Kochasz mnie?
- Oczywiście, że Cię kocham, zawsze Cię kocham.
- Ja ciebie też kocham, nad życie.
I słyszę jak babeczka stojąca za mną w kolejce do kasy mówi do mnie
- Pani to ma szczęście, moje dziecko takie grzeczne nie jest i tak pięknie mówi, że Panią kocha....
Uśmiecham się tylko i myślę sobie "Kobieto kochana gdybyś tylko wiedziała ... "
źródło zdjęcia: internet