Nareszcie nadszedł ten czas kiedy dziecię me pójdzie do przedszkola. Swoje lata przedszkole wspominam bardzo miło. No może poza jednym rokiem, kiedy to za opiekunkę mieliśmy zupełnie nie nadająca się do tego osobę. Pamiętam ja do dziś, pamiętam jak miała na imię, pamiętam jak nas karała.
Wybór przedszkola w każdym mieście jest inny. Niby nie ma rejonizacji, a jednak w papierach, które miałam wypełnić miałam określić w rejonie jakiego przedszkola mieszkamy.
Więc cóż w obecnej sytuacji wybór tego najlepszego przedszkola w ramach tego oferuje Państwo jest niemożliwe - to pierwszy zgrzyt.
Drugi zgrzyt, to sam nabór. Papiery składa się osobiście w każdym z czterech przedszkoli - bo do wyboru mam cztery przedszkola. Nie istnieje jeszcze u nas nabór tzw. drogą elektroniczną. Po "wynik" naboru też będę musiała pójść osobiście do każdego przedszkola.
Wypełniając papiery należy zaznaczyć przedszkole gównie - czyli to do którego najbardziej chcemy się dostać. Reszta przedszkoli musi być zaznaczona również w kolejności chciejstwa.
Składając papiery w przedszkolach nie umiano mi powiedzieć ile będzie miejsc dla trzylatków i czy bedzie dodatkowy nabór, bo system zastosowany w moim mieście powoduje, że jedno dziecko może dostać się do kilku przedszkoli.
Gdy przedstawiono mi system klasyfikacji dziecka to włos zjeżył mi się na głowie.
1. Sito Państwowe - czyli wszystkie wytyczne z samej góry.
2. Sito Gminne - czy to co sobie już samorząd wymyśli.
3. Sito wewnątrz przedszkolne - czyli to co sobie wymyślą w samym przedszkolu.
Składając papiery już dowiedziałam się, że do jednego przedszkola się na pewno nie dostaniem by pani "musi zabezpieczyć swój teren", w tym głównym nie umiano mi powiedzieć czy miejsc będzie 25 czy 50, w jednym dano nam nadzieje.
Dziecię po wizytach w przedszkolach nie chciało z nich wychodzić , mam nadzieję, że jak w końcu do przedszkola pójdzie nie będzie reagować odwrotnie.
Na wyniki czekamy do końca miesiąca - trzymajcie kciuki.
A u Was jak wygląda nabór?