Mustela zagościła u nas rok temu. Filtry dostaliśmy w paczce pijarowej. Ponieważ spodobały mi się składy, no i nie mam niemowlaków na stanie testowaliśmy te filtry już wiosną poprzedniego roku. Użytkowanie tych kosmetyków było takie przyjemne, że latem rok temu były z nami na wakacjach. W tym roku też zdecydowałam się na Mustele. Sporo osób pytało o te produkty, a w zasadzie o ten produkt.
Zacznijmy od tego, że to są filtry chemiczne dlatego ja u niemowląt bym ich nie stosowała. To jedyny filtr chemiczny moich dzieciaków w tym roku. Nie szalałam z filtrami w tym roku, a i tak na pewno mam ich kilka razy więcej niż przeciętna osoba :).
Wracając jednak do filtra marki mustela. Po pierwsze jest dostępny w różnych pojemnościach, ale to wciąż ten sam filtr.
Filtr jest bardzo przyjemny w użytkowaniu. Ma bardzo płynną, lejącą konsystencję. Rozprowadza się lekko i dobrym poślizgiem. Jest lekko tłusty, ale nie nieprzyjemnie. Nie bieli, wchłania się dość szybko. Nie zostawia na skórze lepkiej warstwy. Nadaje się do stosowania i na twarz i do ciała.
Przez to, a raczej dlatego że filtr nie zostawia lepkiej warstwy świetnie spisuje się w piaskownicy, dzieciaki nie wyglądają jak piaskowe ludki ;).
Stosowany do twarzy u mnie daje się zmatowić pudrem, nieźle dogaduje się z minerałami. Trochę migruje do oczu, choć oczy mi po nim nie łzawią, ani nie zachodzą mgłą, to czuję lekkie zmęczenie pod koniec dnia.
Sam filtr skóry nie obciąża, nie sprawia że jest ona po całym dniu zmęczona i ściągnięta.
Filtr nie uczula ani mnie ani Rycerza.
Aaaaa to co ważne jest mało ciekawy w smaku, to znaczy ma taki cierpki gorzkawy posmak. Wiem, wiem filtrów nie jemy, ale ten ma tak płynną konsystencję, że przy smarowaniu buzi może spłynąć na usta. Radzę więc szybko je wytrzeć, bo dziecię nie będzie zachwycone. Pod maską kiedy trochę skóra zawilgotnieje filtr też lekko migruje do ust i czuć tą gorycz. No ale to taki mało istotny
szczegół.
Zacznijmy od tego, że to są filtry chemiczne dlatego ja u niemowląt bym ich nie stosowała. To jedyny filtr chemiczny moich dzieciaków w tym roku. Nie szalałam z filtrami w tym roku, a i tak na pewno mam ich kilka razy więcej niż przeciętna osoba :).
Wracając jednak do filtra marki mustela. Po pierwsze jest dostępny w różnych pojemnościach, ale to wciąż ten sam filtr.
Filtr jest bardzo przyjemny w użytkowaniu. Ma bardzo płynną, lejącą konsystencję. Rozprowadza się lekko i dobrym poślizgiem. Jest lekko tłusty, ale nie nieprzyjemnie. Nie bieli, wchłania się dość szybko. Nie zostawia na skórze lepkiej warstwy. Nadaje się do stosowania i na twarz i do ciała.
Przez to, a raczej dlatego że filtr nie zostawia lepkiej warstwy świetnie spisuje się w piaskownicy, dzieciaki nie wyglądają jak piaskowe ludki ;).
Stosowany do twarzy u mnie daje się zmatowić pudrem, nieźle dogaduje się z minerałami. Trochę migruje do oczu, choć oczy mi po nim nie łzawią, ani nie zachodzą mgłą, to czuję lekkie zmęczenie pod koniec dnia.
Sam filtr skóry nie obciąża, nie sprawia że jest ona po całym dniu zmęczona i ściągnięta.
Filtr nie uczula ani mnie ani Rycerza.
Aaaaa to co ważne jest mało ciekawy w smaku, to znaczy ma taki cierpki gorzkawy posmak. Wiem, wiem filtrów nie jemy, ale ten ma tak płynną konsystencję, że przy smarowaniu buzi może spłynąć na usta. Radzę więc szybko je wytrzeć, bo dziecię nie będzie zachwycone. Pod maską kiedy trochę skóra zawilgotnieje filtr też lekko migruje do ust i czuć tą gorycz. No ale to taki mało istotny
szczegół.