Marzec już jest więc najwyższa pora zacząć rozglądać się za filtrami przeciwsłonecznymi :). No to zaczynam przestawiać te, które sprawdzałam w ostatnich miesiącach, jest ich kilka i są naprawdę fajne.
Dziś marka Mlle Agathe.
Różnica w składzie to oczywiście dodatek "koloru" w postaci tlenków. W obu przypadka bazą kremu jest filtrat ze śluzu ślimaka, a nie woda, to właśnie ten składnik wyróżnia te kosmetyki. Filtrem jest dwutlenek tytanu.
Oba filtry mają lekką, raczej śmietankową konsystencję i są lekko tłuste. Rozprowadzają się na skórze bardzo przyjemnie i lekko. Nie smuża. Zostawiają lekko tłustą warstwę, którą jednak daje się zmatowić zwykłym pudrem.
Te filtry są niesłychanie komfortowe w nienoszeniu. W kilka chwil po aplikacji ładnie układają się na skórze i dają takie satynowo-mokre wykończenie. Filtr niebarwiony bieli, choć moim zdaniem to bielenie jest nie bardzo mocne. Filtr barwiony, niestety jak to w moim przypadku bywa jest mocno za ciemny i wybija różowe tony na mojej skórze. Jeżeli zmieszam te dwa filtry ze sobą otrzymuję najlepszy barwiony filtr mineralny o SPF 50 jaki miałam do tej pory możliwość używać. Biały filtr nie bieli wówczas, a kolor nie jest za ciemny.
To również jedne z nielicznych fitów, które nie ściągają mi skóry, a raczej nie wysuszają skóry w miarę noszenia. Na koniec dnia nie jestem zmęczona noszeniem ciężkiej, tłustej warstwy, która dodatkowo tak jakby "wypiła" całą wodę z mojej skóry, bo tego właśnie te filtry nie robią, czyli nie są ciężkie i tłuste. Po zmyciu wieczorem filtrów skórę mam miękką i dobrze nawilżoną.
Wersja barwiona nie jest wersją kryjącą. To pewnie będzie istotna informacja dla wielu z Was. Ona tylko lekko zabarwia skórę. To znaczy im więcej jej nałóżmy tym barwa jest mocniejsza i generalnie wówczas krycie też się pojawia. Jednak, jak pisałam kolor jest bardzo ciemny i niewiele z nas będzie w stanie nałożyć ten krem grubszą warstwą. Dla mnie ideałem jest mieszanie tych dwóch produktów, no ale o tym pisałam.
Przyznam, że po kremie tej marki na przebarwienia, o którym pisałam TUTAJ , poprzeczka dla tych filtrów powędrowała bardzo wysoko. Nie zawiodłam się. Nie pamiętam, żebym miała tak przyjemne w użytkowaniu filtry mineralne.Do tego bardzo fajnie dogadują się z podkładami mineralnymi jakie mam i to ich dodatkowy plus.
Jedyne ale jakie mam to zapach w wersji barwionej. Dość długo utrzymuje się na skórze i może przeszkadzać.
Jednak!!! Wstrzymajcie się z zakupami do weekendu jeżeli macie na takie zakupy ochotę oczywiście. W ten weekend czyli w dniach 13 - 15 III drogeria BetterLand z której mam te kremy organizuje Targi Online (KLIK) wiem, że będzie znikża na produkty marki Mlle Agathe, więc będzie można kupić te kremy taniej.
Dziś marka Mlle Agathe.
Mlle Agathe, Kremy przeciwsłoneczne ze śluzem ślimaka SPF 50
Mam wersję "zwykłą" i barwioną. Pod względem użytkowania, a raczej działania nie różnią się między sobą, pozwolę sobie więc opisać je razem.Tym bardziej, że ja mieszam te dwie wersje ze sobą. No, ale o tym za chwilę.Różnica w składzie to oczywiście dodatek "koloru" w postaci tlenków. W obu przypadka bazą kremu jest filtrat ze śluzu ślimaka, a nie woda, to właśnie ten składnik wyróżnia te kosmetyki. Filtrem jest dwutlenek tytanu.
Oba filtry mają lekką, raczej śmietankową konsystencję i są lekko tłuste. Rozprowadzają się na skórze bardzo przyjemnie i lekko. Nie smuża. Zostawiają lekko tłustą warstwę, którą jednak daje się zmatowić zwykłym pudrem.
Te filtry są niesłychanie komfortowe w nienoszeniu. W kilka chwil po aplikacji ładnie układają się na skórze i dają takie satynowo-mokre wykończenie. Filtr niebarwiony bieli, choć moim zdaniem to bielenie jest nie bardzo mocne. Filtr barwiony, niestety jak to w moim przypadku bywa jest mocno za ciemny i wybija różowe tony na mojej skórze. Jeżeli zmieszam te dwa filtry ze sobą otrzymuję najlepszy barwiony filtr mineralny o SPF 50 jaki miałam do tej pory możliwość używać. Biały filtr nie bieli wówczas, a kolor nie jest za ciemny.
To również jedne z nielicznych fitów, które nie ściągają mi skóry, a raczej nie wysuszają skóry w miarę noszenia. Na koniec dnia nie jestem zmęczona noszeniem ciężkiej, tłustej warstwy, która dodatkowo tak jakby "wypiła" całą wodę z mojej skóry, bo tego właśnie te filtry nie robią, czyli nie są ciężkie i tłuste. Po zmyciu wieczorem filtrów skórę mam miękką i dobrze nawilżoną.
Wersja barwiona nie jest wersją kryjącą. To pewnie będzie istotna informacja dla wielu z Was. Ona tylko lekko zabarwia skórę. To znaczy im więcej jej nałóżmy tym barwa jest mocniejsza i generalnie wówczas krycie też się pojawia. Jednak, jak pisałam kolor jest bardzo ciemny i niewiele z nas będzie w stanie nałożyć ten krem grubszą warstwą. Dla mnie ideałem jest mieszanie tych dwóch produktów, no ale o tym pisałam.
Przyznam, że po kremie tej marki na przebarwienia, o którym pisałam TUTAJ , poprzeczka dla tych filtrów powędrowała bardzo wysoko. Nie zawiodłam się. Nie pamiętam, żebym miała tak przyjemne w użytkowaniu filtry mineralne.Do tego bardzo fajnie dogadują się z podkładami mineralnymi jakie mam i to ich dodatkowy plus.
Jedyne ale jakie mam to zapach w wersji barwionej. Dość długo utrzymuje się na skórze i może przeszkadzać.
Kemy do kupienia TUTAJ
Jednak!!! Wstrzymajcie się z zakupami do weekendu jeżeli macie na takie zakupy ochotę oczywiście. W ten weekend czyli w dniach 13 - 15 III drogeria BetterLand z której mam te kremy organizuje Targi Online (KLIK) wiem, że będzie znikża na produkty marki Mlle Agathe, więc będzie można kupić te kremy taniej.