Najel to jedna z takich marek, które szanuję za to jakie są, za to jakie mają podejście i filozofię. Przyglądam się jej dłuższy czas i ciekawią mnie z każdym rokiem coraz bardziej. Dzisiejszy wpis to nie jest moje pierwsze spotkanie z tą marką. Jednak to pierwszy raz kiedy stosuję coś co nie jest mydłem ;). Kiedy spojrzałam na składy wiedziałam, że w prostocie siła, ale sami to zaraz zobaczycie.
Jak dla mnie to jest mleczko natłuszczające. Jest cudownie lekkie i komfortowe w użytkowaniu, a jednocześnie czuć owo natłuszczenie skóry. Po użyciu tego produktu znika całkowicie szorstkość skóry, staje się gładka, miękka i przyjemnie jedwabista w dotyku. Zapomnijcie o suchości, nieprzyjemnym ściągnięciu skóry czy szorstkich plackach.
Co ciekawe owemu natłuszczeniu nie towarzyszy nieprzyjemna warstwa na skórze i to jest najbardziej zaskakujące i bardzo przyjemne.
Pod względem pielęgnacyjnym ten balsam jest super.
Ponieważ balsam wchłania się w tempie ekspresowym spokojnie nada się on nie tylko na zimowe wysuszenie, ale i do letniej regeneracji.
Jest jednak jedna rzecz o której wspomnieć muszę i jest to zapach. Gardenia ma zapach specyficzny, słodkawy, lekko duszący. Ktoś kto nie jest wielbicielem tego aromatu może mieć z tym problem. Zapach jest intensywny jak na gardenię przystało i długotrwały ... jak na gardenię przystało i przechodzi on na ubrania. To potrafi umęczyć, zwłaszcza gdy takich zapachów nie lubimy.
To jeden z nielicznych przypadków, kiedy zapach w nazwie znajduje się nie bez powodu ;).
Jeżeli jednak lubicie zapach gardenii będziecie zachwyceni!!!!
Balsamy mają kremowo masełkowatą konsystencję. Po zetknięciu się ze skórą rozpuszczają się, ale nie rozpływają. Nałożone na usta nie uciekają poza ich obrys - oczywiście jeżeli nałożycie za dużo to nie ma przebacz ;).
Zostawiają na skórze delikatną warstwę, która lekko połyskuje i daje efekt błyszczyku. Oba masła są przyjemne w smaku - lekko kokosowe.
Bardzo fajnie chroni usta przed wysuszeniem, dobrze natłuszcza i nawilża. Po kilkukrotnym nałożeniu spierzchnięcie, czy suche skórki znikają bez śladu. Nałożone grubą warstwą na noc są wyczuwalne jeszcze odrobinę rano.
Świetne balsamy o prostych składach.
Najel, Mleczko do ciała o zapachu gardenii
Skład prosty, prawdę powiedziawszy dawno z takim nie miałam do czynienia. Pierwszy po wodzie jest emolient pochodzenia naturalnego, potem mamy olej sezamowy, oliwę z oliwek, emulgator, olej migdałowy i co nie spotykanie za często glicerynę pod koniec składu.Jak dla mnie to jest mleczko natłuszczające. Jest cudownie lekkie i komfortowe w użytkowaniu, a jednocześnie czuć owo natłuszczenie skóry. Po użyciu tego produktu znika całkowicie szorstkość skóry, staje się gładka, miękka i przyjemnie jedwabista w dotyku. Zapomnijcie o suchości, nieprzyjemnym ściągnięciu skóry czy szorstkich plackach.
Co ciekawe owemu natłuszczeniu nie towarzyszy nieprzyjemna warstwa na skórze i to jest najbardziej zaskakujące i bardzo przyjemne.
Pod względem pielęgnacyjnym ten balsam jest super.
Ponieważ balsam wchłania się w tempie ekspresowym spokojnie nada się on nie tylko na zimowe wysuszenie, ale i do letniej regeneracji.
Jest jednak jedna rzecz o której wspomnieć muszę i jest to zapach. Gardenia ma zapach specyficzny, słodkawy, lekko duszący. Ktoś kto nie jest wielbicielem tego aromatu może mieć z tym problem. Zapach jest intensywny jak na gardenię przystało i długotrwały ... jak na gardenię przystało i przechodzi on na ubrania. To potrafi umęczyć, zwłaszcza gdy takich zapachów nie lubimy.
To jeden z nielicznych przypadków, kiedy zapach w nazwie znajduje się nie bez powodu ;).
Jeżeli jednak lubicie zapach gardenii będziecie zachwyceni!!!!
Balsam do nabycia TUTAJ
Najel, Kokosowy balsam do ust i Najel, Kakaowy balsam do ust
Pokazuje dwa balsamy, ale prawda jest taka że różnią się one tylko zapachem. Jedne to zapach kakao/czekolady, drugi koksowy i to cała różnica. Zapachy nie są intensywne, ale są wyczywalne i dopóki balsam jest na ustach to czuć jego zapach.Balsamy mają kremowo masełkowatą konsystencję. Po zetknięciu się ze skórą rozpuszczają się, ale nie rozpływają. Nałożone na usta nie uciekają poza ich obrys - oczywiście jeżeli nałożycie za dużo to nie ma przebacz ;).
Zostawiają na skórze delikatną warstwę, która lekko połyskuje i daje efekt błyszczyku. Oba masła są przyjemne w smaku - lekko kokosowe.
Bardzo fajnie chroni usta przed wysuszeniem, dobrze natłuszcza i nawilża. Po kilkukrotnym nałożeniu spierzchnięcie, czy suche skórki znikają bez śladu. Nałożone grubą warstwą na noc są wyczuwalne jeszcze odrobinę rano.
Świetne balsamy o prostych składach.
Balsamy do kupienia są TUTAJ