Świat książek, świat gazet i około papierowych rozrywek wciąga nas coraz bardziej. Ona zakochana w kartonówkach, on w historiach na dobranoc, ona uczy się mówić, on rozwiązuje namiętnie łamigłówki, on lubi gry planszowe, ona jeszcze nie wie o co chodzi.
W spadku po Rycerzu cała masa rzeczy zakopanych, zapomnianych, zagrzebanych w szufladach. To czego on nie lubił ona odkrywa z zachwytem. On patrzy z boku i daje się wciągnąć w zabawę szybciej niż myśli.
Szukam dla nich wspólnych rozrywek, zabaw, książek. Podsuwam, obserwuję i cieszę się kiedy wciągną się oboje. Ponieważ ona jest inna niż on nie powielam zakupów szukam czegoś innego. Czasami to coś wpada mi w ręce samo.
Tym razem odkrywaliśmy Kapitana Naukę.
Karty dają masę możliwości. Niby są przypisane do konkretnych tematów jak kolory, kształty zwierzęta itp... ale czy to przeszkadza w wykorzystaniu ich na swój własny sposób. Początkowo nie byłam zbyt zadowolona z tego, że tylko niektóre wersje tych kart są spięte. Nasza Masza ma tendencje destrukcyjne i wszelkie kartki luzem niszcz, wszelkie zakładki do książek jakie znajdą się w zasięgu jej łapek zgniata. To sprawiło, że nie dostaje do samodzielnej zabawy kart luzem, a jedynie te spięte.
Teraz jednak doceniam kart nie spięte. Wykorzystujemy je do zabawy z Rycerzem czyli z uczniem ;). Liczymy sylaby, uczymy się liter, gramy w wojnę - wygrywa karta mająca więcej/mniej liter czy sylab, samogłosek itp... zasady są takie jakie nam akurat pasują. Myślę, że przy odrobinie wyobraźni spokojnie te karty wystarczą na kilka lat.
Podobnie jak w kartach dla maluchów bawimy się wszyscy. Nasza Masza nazywa rzeczy po polsku, Rycerz uczy się po angielsku. Gramy kto nazwie więcej rzeczy z kart. I za każdym razem kiedy tak się bawimy myślę sobie, że różnica wieku pomiędzy nimi jest idealna ;).
Zagadki obrazkowe, są nieco mniej wszechstronne od kart, ale przy odrobinie wyobraźni dają się wykorzystywać na kilka sposobów.
Jeżeli nie chcecie takich małych kart bo ... jak jak macie niszczyciela w domu, bo zgubicie, bo po prostu Wan nie pasuje to jest coś co zwie się
Bardzo podobne, tyle że dla starszaków są
Prawdę powiedziawszy s a to ulubieńcy Rycerza. On od zawsze lubił gry logiczne, układanki itp.. dlatego wcale nie zdziwiło mnie, że i te łamigłówki tak pokochał. I ja znowu używam ich nie tylko zgodnie z przeznaczeniem. Bawi się nimi i nasza Masza. Nazywa przedmioty, zwierzęta, liczy je, odnajduje różne szczegóły itp...
No i mamy jeszcze gry
Wersje dla dużych i małych. Grube, porządnie wykonane i całe szczęście bo nasza Masza jak pisałam zwykły papier wykańcza w sekundę. Gramy ...oczywiście po swojemu. Nasze zasady, nasze pomysły. Co ciekawe przy okazji tych gier odkryłam, że Rycerz wykazuje się olbrzymią cierpliwością gdy chce czegoś nauczyć naszą Maszę.
Wersji loteryjek jest kilka, a każda jest na prawdę uniwersalna i to mi się w nich podoba. Kurcze to ta uniwersalność sprawia, że podoba mi się Kapitan Nauka. Ceny też nie są zabójcze. Gorzej z dostępnością. Stacjonarnie chyba widziałam ich na jakiejś akcji w Biedronce w necie oczywiście na stronie producenta KLIK<>KLIK.
W spadku po Rycerzu cała masa rzeczy zakopanych, zapomnianych, zagrzebanych w szufladach. To czego on nie lubił ona odkrywa z zachwytem. On patrzy z boku i daje się wciągnąć w zabawę szybciej niż myśli.
Szukam dla nich wspólnych rozrywek, zabaw, książek. Podsuwam, obserwuję i cieszę się kiedy wciągną się oboje. Ponieważ ona jest inna niż on nie powielam zakupów szukam czegoś innego. Czasami to coś wpada mi w ręce samo.
Tym razem odkrywaliśmy Kapitana Naukę.
Odkrywam Świat
Seria w sam raz dla maluszków, choć i nasza Masza, prawie dwuletnia i ucząca się mówić bardzo ją lubi. Ponieważ obrazki są podpisywane Rycerz uczy się na nich liter.Karty dają masę możliwości. Niby są przypisane do konkretnych tematów jak kolory, kształty zwierzęta itp... ale czy to przeszkadza w wykorzystaniu ich na swój własny sposób. Początkowo nie byłam zbyt zadowolona z tego, że tylko niektóre wersje tych kart są spięte. Nasza Masza ma tendencje destrukcyjne i wszelkie kartki luzem niszcz, wszelkie zakładki do książek jakie znajdą się w zasięgu jej łapek zgniata. To sprawiło, że nie dostaje do samodzielnej zabawy kart luzem, a jedynie te spięte.
Teraz jednak doceniam kart nie spięte. Wykorzystujemy je do zabawy z Rycerzem czyli z uczniem ;). Liczymy sylaby, uczymy się liter, gramy w wojnę - wygrywa karta mająca więcej/mniej liter czy sylab, samogłosek itp... zasady są takie jakie nam akurat pasują. Myślę, że przy odrobinie wyobraźni spokojnie te karty wystarczą na kilka lat.
Angielski
Rycerz jako uczeń ma język angielski w szkole. Niby coś tam wie z, niby umie, ale ... cóż zawsze można lepiej ;). Czy można się lepiej uczyć niż przez zabawę? Moim zdaniem nie. Dlatego tak bardzo spodobało mi się przede wszystkim 100 pierwszych słówek.Podobnie jak w kartach dla maluchów bawimy się wszyscy. Nasza Masza nazywa rzeczy po polsku, Rycerz uczy się po angielsku. Gramy kto nazwie więcej rzeczy z kart. I za każdym razem kiedy tak się bawimy myślę sobie, że różnica wieku pomiędzy nimi jest idealna ;).
Zagadki obrazkowe, są nieco mniej wszechstronne od kart, ale przy odrobinie wyobraźni dają się wykorzystywać na kilka sposobów.
Jeżeli nie chcecie takich małych kart bo ... jak jak macie niszczyciela w domu, bo zgubicie, bo po prostu Wan nie pasuje to jest coś co zwie się
Zgadywanki Obrazkowe
Podobne do zgadywanek w wersji angielskiej. Nasza Masz jeszcze trochę do nich za mała, ale czy to może mnie powstrzymać? A no nie :). Oglądamy obrazki, nazywamy przedmioty, szukamy różnych rzeczy. Za klika miesięcy Masza będzie rozwiązywać zagadki, a teraz mamy trochę inną książkę obrazkową.Bardzo podobne, tyle że dla starszaków są
Kapitalne Zagadki i Kapitalne Łamigłówki
Prawdę powiedziawszy s a to ulubieńcy Rycerza. On od zawsze lubił gry logiczne, układanki itp.. dlatego wcale nie zdziwiło mnie, że i te łamigłówki tak pokochał. I ja znowu używam ich nie tylko zgodnie z przeznaczeniem. Bawi się nimi i nasza Masza. Nazywa przedmioty, zwierzęta, liczy je, odnajduje różne szczegóły itp...
No i mamy jeszcze gry
Gra Loteryjka

Wersji loteryjek jest kilka, a każda jest na prawdę uniwersalna i to mi się w nich podoba. Kurcze to ta uniwersalność sprawia, że podoba mi się Kapitan Nauka. Ceny też nie są zabójcze. Gorzej z dostępnością. Stacjonarnie chyba widziałam ich na jakiejś akcji w Biedronce w necie oczywiście na stronie producenta KLIK<>KLIK.