Z maseczek najbardziej lubię te sypkie, sproszkowane, miałkie jak kto chce to nazwać. Pozwalają na dodanie własnych składników no i można je przechowywać bardzo długo.
Maseczki gotowe, też mają wiele plusów, ale nie o tym dzisiejszy post.
Kiedy napisałam Wam o antyoksydantach w których wymieniłam między innymi maseczki algowe i jak to zwykle bywa zaczęliście pytać co można dodawać do takich masek. Oto wiec i mała podpowiedź, a raczej info co też ja dodaje.
Maseczki gotowe, też mają wiele plusów, ale nie o tym dzisiejszy post.
Kiedy napisałam Wam o antyoksydantach w których wymieniłam między innymi maseczki algowe i jak to zwykle bywa zaczęliście pytać co można dodawać do takich masek. Oto wiec i mała podpowiedź, a raczej info co też ja dodaje.
- Toniki. Toniki o dobrym składzie oczywiście idealnie nadają się do maseczek, ba same w sobie mogą być maseczkami. Bardzo często zawierają świetne substancje aktywne, które nie bardzo mają szansę pokazać co potrafią.
- Hydrolaty. Wodę różaną jak widzicie kupuję w sklepie. Inne hydrolaty choćby TUTAJ. Takie hydrolaty w spraju przydatne są zwłaszcza przy maseczkach z glinek kiedy nie można dopuścić do wysuszenia maski na twarzy.
- Kefir, śmietana, jogurt, serek, mleko, mleka roślinne. Mowa oczywiście o tych produktach o dobrych składach. To chyba najlepiej dostępny składnik z tych tu wymienionych.
- Gotowe aktywatory do glinek, alg itp. Super rozwiązanie dla tych którzy nie chcą kombinować z mieszaniem kilku rożnych produktów. Mój jak widać pochodzi z Nacomi zawiera kwas hialuronowy, ekstrakt z aloesu i d-panthenol. Możecie go kupić TUTAJ. Aktywator polecam zwłaszcza na początku przygody z sypkimi maskami, kidy już wiemy, ze woda to za mało ;).