Maseczka/myjoł/peeling jak zwał tak zwał z węgla aktywnego chodziła za mną już od dawna.
Początkowo miałam zakupić węgiel aktywny w aptece, ale jak usłyszałam zbójecką cenę około 14zł za 30 kapsułek to mnie zmroziło. Nie chciałam również kapsułek, a najzwyklejsze tabletki jakich używało się jeszcze nie tak dawno temu. Już pomijam fakty, że do owych kapsułek producenci dodają "ulepszające" składniki typu mięta.
I tak oto przeczesywałam internet w poszukiwaniu tabletek zwanych węglem aktywnym, aż przypomniałam sobie, że przecież wypełnienia do filtrów akwarystycznych są z węgla aktywnego z orzecha kokosowego.
Nabyłam zatem opakowanie 500ml węgla w postaci granulatu w cenie 12zł.
Teraz należałoby to zmielić. Niestety nie mam młynka do kawy (nadałby się idealnie), blender nie daje rady, więc tradycyjny moździerz poszedł w ruch.
Pył węglowy możemy zmieszać z wodą/jogurtem/kremem itp... i nałożyć na twarz na około 10-20 minut.
Ja zmieszałam węgiel z łagodnym środkiem myjącym i umyłam nim twarz trochę dłużej niż zazwyczaj.
Żadnego ściągnięcia skóry, przesuszenia czy podrażnienia nie odczuwam po użyciu takiego
Takie mycie urządzam sobie 2-3 razy w tygodniu. Dużo mniej zaskórników, niespodzianek czy wyprysków.
Czemu w ogóle uparłam się na ten węgiel aktywny.
To substancja silnie oczyszczająca skórę z wszelkich nieczystości, nadmiaru sebum, oczyszcza pory, wspomaga również leczenie trądziku. Dodatkowo ma działanie bakterio i grzybobójcze.
Nie podam Wam dokładnych proporcji mieszam wszystko na tzw. oko.
ps. za jakiś czas na pewno pojawi się post o tym jak jeszcze można wykorzystać taki węgiel aktywny :)