Tak po prawdzie to nie jest to wielka nowość, wyszła już w tamtym roku. I trochę mi te nowości umknęły, ale oczywiście czuwacie i pojawiły się maile z pytaniem czy już miałam i czy mogę coś powiedzieć. Jako wielkie fanka barwione wersji heliocare o której już wiele razy pisałam nie mogła nie spróbować i tych filtrów.
Fluid jak to fluid jest lekki, ma śmietankową konsystencję, lejącą i lekką. Kolor ma lekko beżowy, ale po roztarciu w zastanie nie zostawia żadnego koloru, na pewno nie bieli!
Wchłania się do półmatu i ma lekko lepkie wykończenie. Daje się zmatowić pudrem. Dobrze sprawdza się pod minerałami którym nie przeszkadza "wilgotna" skóra. Jest lekko wyczuwalny na twarzy, ale nie daje uczucia ciężkości. Nie wysusza skóry po całodniowym noszeniu i nie męczy skóry po takim noszeniu.
To co może trochę przeszkadzać to zapach, który jest słodkawo-cukierkowy. Jest dość intensywny i ja musiałam się do niego przyzwyczaić. Po tygodniu codziennego noszenie tego filtra na twarzy zapach już nie robiła na mnie wrażenia.
W moim przypadku ważne jest to, że mnie nie uczula. Nie podrażnia i nie pojawia się podrażnienie na powiekach. Coraz rzadziej to się dzieje przy filtrach chemicznych.
Formuła tego produktu jest kremowo-żelowa. Bardzo fajnie rozprowadza się na skórze i potrzebuje chwili, aby się wchłonąć. Ma beżowy kolor, jednak na skórze nie daje żadnego koloru, no i przede wszystkim nie bieli.
Znowu problemem może być zapach dość intensywny i już wiem co mi przypomina, zapach dziecięcych, przesłodzonych syropów na kaszel ;). Tylko w tym wypadku w przeciwieństwie do kremu zapach krócej utrzymuje się na skórze, przynajmniej w moim przypadku.
Faktycznie jest to filtr dający matowe i suche wykończenie. Komfort noszenia jest cudowny. Nie obciąża skóry, jest mega lekki i niewyczuwalny na skórze. Dogaduje się z każdym podkładem mineralny jaki mam. Nie trzeba go matowić, wygląda się jak człowiek, a nie żarówka ;). Jest lżejszy od A-dermy, którą stosowałam rok temu, a o której także napisze osobny wpis.
To o czym koniecznie muszę napisać, jeżeli jesteście posiadaczkami/posiadaczami skóry normalnej lub suchej koniecznie jest dobre nawilżenie pod tym filtrem. U mnie po dwóch tygodniach codziennego noszenia pojawiło się lekkie przesuszenie skóry. To jedyna niedogodność, choć przy dobrej pielęgnacji nie sądzę żeby był to problem.
No i dla mnie kolejnym plusem w tym produkcie jest fakt, że mnie nie uczula.
To bez wątpienia jeden z fajniejszych filtrów jakie miałam, myślę że na długo ze mną zostanie.
Heliocare 360° Fluid Cream Spf 50+
To jest filtr chemiczny. Poza fajnymi filtrami to co w nim jest ciekawego to witamina C i kwas kwas ferulowy, który dodatkowo ową witaminę stabilizuje, przy czym sam wykazuje aktywność przeciwrodnikową, podobnie jak witamina C.Fluid jak to fluid jest lekki, ma śmietankową konsystencję, lejącą i lekką. Kolor ma lekko beżowy, ale po roztarciu w zastanie nie zostawia żadnego koloru, na pewno nie bieli!
Wchłania się do półmatu i ma lekko lepkie wykończenie. Daje się zmatowić pudrem. Dobrze sprawdza się pod minerałami którym nie przeszkadza "wilgotna" skóra. Jest lekko wyczuwalny na twarzy, ale nie daje uczucia ciężkości. Nie wysusza skóry po całodniowym noszeniu i nie męczy skóry po takim noszeniu.
To co może trochę przeszkadzać to zapach, który jest słodkawo-cukierkowy. Jest dość intensywny i ja musiałam się do niego przyzwyczaić. Po tygodniu codziennego noszenie tego filtra na twarzy zapach już nie robiła na mnie wrażenia.
W moim przypadku ważne jest to, że mnie nie uczula. Nie podrażnia i nie pojawia się podrażnienie na powiekach. Coraz rzadziej to się dzieje przy filtrach chemicznych.
Filtr do kupienia TUTAJ
Heliocare 360° Gel oil-free Spf 50
To o niego pytało bardzo dużo osób, w zasadzie nie dziwię się. Filtr chemiczny. Oil free czyli bezolejowa formuła, do tego brak alkoholu w składzie i dry touch na pewno kusi. Nie dziwię się wcale.Formuła tego produktu jest kremowo-żelowa. Bardzo fajnie rozprowadza się na skórze i potrzebuje chwili, aby się wchłonąć. Ma beżowy kolor, jednak na skórze nie daje żadnego koloru, no i przede wszystkim nie bieli.
Znowu problemem może być zapach dość intensywny i już wiem co mi przypomina, zapach dziecięcych, przesłodzonych syropów na kaszel ;). Tylko w tym wypadku w przeciwieństwie do kremu zapach krócej utrzymuje się na skórze, przynajmniej w moim przypadku.
Faktycznie jest to filtr dający matowe i suche wykończenie. Komfort noszenia jest cudowny. Nie obciąża skóry, jest mega lekki i niewyczuwalny na skórze. Dogaduje się z każdym podkładem mineralny jaki mam. Nie trzeba go matowić, wygląda się jak człowiek, a nie żarówka ;). Jest lżejszy od A-dermy, którą stosowałam rok temu, a o której także napisze osobny wpis.
To o czym koniecznie muszę napisać, jeżeli jesteście posiadaczkami/posiadaczami skóry normalnej lub suchej koniecznie jest dobre nawilżenie pod tym filtrem. U mnie po dwóch tygodniach codziennego noszenia pojawiło się lekkie przesuszenie skóry. To jedyna niedogodność, choć przy dobrej pielęgnacji nie sądzę żeby był to problem.
No i dla mnie kolejnym plusem w tym produkcie jest fakt, że mnie nie uczula.
To bez wątpienia jeden z fajniejszych filtrów jakie miałam, myślę że na długo ze mną zostanie.
Filtr do kupienia TUTAJ