Najwyższy czas zacząć się rozglądać za produktami walczącymi z niedoskonałościami. Kiedy filtrów przeciwsłonecznych będę używać zdecydowanie więcej i będzie po prostu gorąco, zaczną się niespodzianki. To są niestety minusy lata, a raczej niedogodności z którymi zmagam się co roku. W okresie jesieni, zimy i wiosny dbam o skórę, przywracam jej "prawidłowy" wygląd, a latem walczę o utrzymanie tego stanu rzeczy. W przypadku mojej skóry najlepiej sprawdzają się lekkie formuły z kwasem azelainowym lub jego pochodnymi. I za takimi kosmetykami się rozglądam. Do niedawna owe rozglądanie skupiało się głównie na aptecznych półkach.
W tym roku Miya wypuściła właśnie taką nowość w sam raz dla mnie na lato i o niej dziś będę się rozpisywać.
Serum jest ultra lekkie, jedwabiste, niby wodne, ale lekko żelowe. Dobrze rozprowadza się po skórze i tak jak deklaruje producent kila kropli wystarcza na całą twarz i szyję.
Wchłania się już w momencie rozprowadzania i daje lekko matowe wykończenie, dlatego idealnie sprawdza się pod kremy na dzień, czy to pielęgnacyjne, czy to pod tłuste filtry. Oczywiście na noc pod oleje czy kremy sprawdza się również znakomicie.
Serum znakomicie radzi sobie z niedoskonałościami, przyspiesza gojenie niechcianych gości. Nie wysusza skóry, ba podnosi poziom nawilżenia skóry. W zauważalny sposób zmniejsza ilość wyskakujących niespodzianek.
Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku. Co prawda, jeszcze nie testowałam go w ekstremalnych warunkach, ale mam porównanie z innymi produktami tego typu, których również najpierw używałam w mniej ekstremalnych warunkach. Bardzo podoba mi się jego łagodność, ale i skuteczność.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to dość intensywny zapach. Choć osoby, które znają markę Miya wiedzą, że wszystkie ich kosmetyki mają dość silne zapachy.
Peeling ma gęstą, kremową konsystencję. Dobrze nakłada się na skórę, nie spływa z niej. Podczas zmywania czuć te drapiące drobinki.
Peeling jest bardzo silny. Przynajmniej w moim przypadku. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że podczas używania tego typu produktów czułam lekkie pieczenie, a po zmyciu go z twarzy skóra była lekko zaczerwieniona. Oczywiście zaczerwienie zniknęło po chwili.
Przy pierwszym użyciu za mocno tarłam skórę podczas zmywania i przyznam, że drobiny peelingujące podrażniały moją skórę. Nie bardzo podobało mi się to uczucie. Za drugim razem, zmywałam peeling dużo mniej energicznie efekt był dużżżoooo łagodniejszy dla skóry, ale efektywność była taka sama, czyli mega gładka, miękka i rozjaśniona skóra.
Dla mnie to będzie zdecydowanie peeling na lato, kiedy nie mam tak uwrażliwionej skóry, a będe potrzebowała czegoś naprawdę porządnego do peelingowania.
Myślę, że skóry tłuste i mieszane będą z tego peelingu bardzo zadowolone.
W tym roku Miya wypuściła właśnie taką nowość w sam raz dla mnie na lato i o niej dziś będę się rozpisywać.
Miya, Serum z prebiotykami do skóry problematycznej
W składzie azeloglicyna, czyli pochodna kwasu azelainowego. Jej zaletą jest to, że działa jak kwas, ale jest łagodniejsza dla skóry. Do tego mamy prebiotyk, postbiotyk i jeszcze jakby tego było mało mój kochany niacynamid. No skład jest cudny.Serum jest ultra lekkie, jedwabiste, niby wodne, ale lekko żelowe. Dobrze rozprowadza się po skórze i tak jak deklaruje producent kila kropli wystarcza na całą twarz i szyję.
Wchłania się już w momencie rozprowadzania i daje lekko matowe wykończenie, dlatego idealnie sprawdza się pod kremy na dzień, czy to pielęgnacyjne, czy to pod tłuste filtry. Oczywiście na noc pod oleje czy kremy sprawdza się również znakomicie.
Serum znakomicie radzi sobie z niedoskonałościami, przyspiesza gojenie niechcianych gości. Nie wysusza skóry, ba podnosi poziom nawilżenia skóry. W zauważalny sposób zmniejsza ilość wyskakujących niespodzianek.
Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku. Co prawda, jeszcze nie testowałam go w ekstremalnych warunkach, ale mam porównanie z innymi produktami tego typu, których również najpierw używałam w mniej ekstremalnych warunkach. Bardzo podoba mi się jego łagodność, ale i skuteczność.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to dość intensywny zapach. Choć osoby, które znają markę Miya wiedzą, że wszystkie ich kosmetyki mają dość silne zapachy.
Serum do kupienia TUTAJ
Miya, Naturalny Peeling Enzymatyczny
Skład oczywiście fajny. Peeling nazwany enzymatycznym tak naprawdę jest połączeniem dwóch peelingów czyli enzymatycznego i mechanicznego. Za enzymatyczne peelingowanie odpowiada papaina, a za mechaniczne mielony ryż i skorupki orzecha włoskiego. Połączenie tych dwóch form peelingowania sprawia, że produkt ten bardzo wygładza skórę. To czego nie "rozpuści" papaina usuną drobinki peelingujące.Peeling ma gęstą, kremową konsystencję. Dobrze nakłada się na skórę, nie spływa z niej. Podczas zmywania czuć te drapiące drobinki.
Peeling jest bardzo silny. Przynajmniej w moim przypadku. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że podczas używania tego typu produktów czułam lekkie pieczenie, a po zmyciu go z twarzy skóra była lekko zaczerwieniona. Oczywiście zaczerwienie zniknęło po chwili.
Przy pierwszym użyciu za mocno tarłam skórę podczas zmywania i przyznam, że drobiny peelingujące podrażniały moją skórę. Nie bardzo podobało mi się to uczucie. Za drugim razem, zmywałam peeling dużo mniej energicznie efekt był dużżżoooo łagodniejszy dla skóry, ale efektywność była taka sama, czyli mega gładka, miękka i rozjaśniona skóra.
Dla mnie to będzie zdecydowanie peeling na lato, kiedy nie mam tak uwrażliwionej skóry, a będe potrzebowała czegoś naprawdę porządnego do peelingowania.
Myślę, że skóry tłuste i mieszane będą z tego peelingu bardzo zadowolone.
Peeling od kupienia TUTAJ