Marka Purito zaskoczyła mnie bardzo dobrym serum z witaminą C, o którym pisałam TUTAJ. Kiedy więc wypatrzyłam krem na bazie mojego najukochańszego rokitnika nie mogłam nie spróbować. Skład nie jest do końca taki jaki bym sobie życzyła.
Jak pisałam wcześniej skład moim zdaniem mógłby być lepszy. Pojawia się na szczęście daleko w składzie silikon Phenyl Trimethicone, jest również daleko w składzie glikol, który w tym przypadku jest tuż przed zapachem więc robi za "konserwant". To są dla mnie dwa głównie grzeszki tego produktu.
Jednak w składzie są substancje które bardzo chciałam wypróbować, które są mega ciekawe i których działanie robi wrażenie. Jest to oczywiście rokitnik, przy czym warto podkreślić, że jest to hydrolat z rokitnika i w całym kosmetyku jest go 70% (przynajmniej tak deklaruje producent).
Po drugie poza owym rokitnikiem w składzie jest jeszcze adenozyna która działa przeciwzmarszczkowo, liftingująco, rozjaśniająco. Mamy też ekstrakt z portulaki, który jest źródłem polifenoli i witamin, ma działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne. No i ostatnie co mnie skusiło, a może skłoniło do przymknięcia oka na skład to ekstrakt z mandarynki japońskiej, który działa rozjaśniająco, łagodząco, antyoksydacyjnie.
Czyli cały skład, a raczej jego składniki aktywne (jest w nich jeszcze niacynamid, ale to dla mnie żadna nowość) skierowane są na rozjaśnianie cery i antyoksydację. No i kiedy zaczynałam używać ten krem na rynku nie było niczego podobnego z lepszym składem. To takie moje bardzo obszerne wytłumaczeni się, czemu go wybrałam ;).
Krem ma bardzo lekką, praktycznie żelową konsystencję. Rozsmarowuje się z dobrym poślizgiem i wchłania się w zasadzie od razu do matu. Mat ten nie ściąga skóry, nie daje uczucia takiej topornej warstwy. Daje przyjemne poczucie nawilżenia. To wszystko sprawia, że to będzie dla mnie idealny produkt pod tłustsze filtry przeciwsłoneczne.
Samo działanie. Tak, jest bardzo dobre. Skóra po regularnym używaniu zyskuje takie rozświetlenie, taki zdrowy blask, jest jaśniejsza. Do tego jest bardziej sprężysta, gęstsza hm... zbita, jędrniejsza. Jest to dla mnie zaskakujący krem. Mimo, że mam skórę w niezłej kondycji przy regularnym stosowaniu i tak zauważyłam efekty jego działania. Krem też stosowała moja mama i ona jest w nim zakochana. Efekt liftingu i rozjaśnienia skóry był zaskakująco szybki i co tu mówi robił wrażenie.
Moim zdaniem ten krem idealnie sprawdzi się przy cerze szarej czy zmęczonej bez względu na jej typ. Wchłania się tak szybko, że jeżeli nawilżenie nie spełni naszych oczekiwań spokojnie mona na niego jeszcze coś dołożyć. No i jeszcze jedna istotna informacja krem mnie nie czulił, nie podrażniał.
Bardzo dobry krem, którego działanie rekompensuje grzeszki w składzie.
Jak pisałam wcześniej skład moim zdaniem mógłby być lepszy. Pojawia się na szczęście daleko w składzie silikon Phenyl Trimethicone, jest również daleko w składzie glikol, który w tym przypadku jest tuż przed zapachem więc robi za "konserwant". To są dla mnie dwa głównie grzeszki tego produktu.
Jednak w składzie są substancje które bardzo chciałam wypróbować, które są mega ciekawe i których działanie robi wrażenie. Jest to oczywiście rokitnik, przy czym warto podkreślić, że jest to hydrolat z rokitnika i w całym kosmetyku jest go 70% (przynajmniej tak deklaruje producent).
Po drugie poza owym rokitnikiem w składzie jest jeszcze adenozyna która działa przeciwzmarszczkowo, liftingująco, rozjaśniająco. Mamy też ekstrakt z portulaki, który jest źródłem polifenoli i witamin, ma działanie przeciwzapalne, antyoksydacyjne. No i ostatnie co mnie skusiło, a może skłoniło do przymknięcia oka na skład to ekstrakt z mandarynki japońskiej, który działa rozjaśniająco, łagodząco, antyoksydacyjnie.
Czyli cały skład, a raczej jego składniki aktywne (jest w nich jeszcze niacynamid, ale to dla mnie żadna nowość) skierowane są na rozjaśnianie cery i antyoksydację. No i kiedy zaczynałam używać ten krem na rynku nie było niczego podobnego z lepszym składem. To takie moje bardzo obszerne wytłumaczeni się, czemu go wybrałam ;).
Krem ma bardzo lekką, praktycznie żelową konsystencję. Rozsmarowuje się z dobrym poślizgiem i wchłania się w zasadzie od razu do matu. Mat ten nie ściąga skóry, nie daje uczucia takiej topornej warstwy. Daje przyjemne poczucie nawilżenia. To wszystko sprawia, że to będzie dla mnie idealny produkt pod tłustsze filtry przeciwsłoneczne.
Samo działanie. Tak, jest bardzo dobre. Skóra po regularnym używaniu zyskuje takie rozświetlenie, taki zdrowy blask, jest jaśniejsza. Do tego jest bardziej sprężysta, gęstsza hm... zbita, jędrniejsza. Jest to dla mnie zaskakujący krem. Mimo, że mam skórę w niezłej kondycji przy regularnym stosowaniu i tak zauważyłam efekty jego działania. Krem też stosowała moja mama i ona jest w nim zakochana. Efekt liftingu i rozjaśnienia skóry był zaskakująco szybki i co tu mówi robił wrażenie.
Moim zdaniem ten krem idealnie sprawdzi się przy cerze szarej czy zmęczonej bez względu na jej typ. Wchłania się tak szybko, że jeżeli nawilżenie nie spełni naszych oczekiwań spokojnie mona na niego jeszcze coś dołożyć. No i jeszcze jedna istotna informacja krem mnie nie czulił, nie podrażniał.
Bardzo dobry krem, którego działanie rekompensuje grzeszki w składzie.
Ten krem mam STĄD.