Plan miałam bardzo ambitny w zaczarowaniach miałam pokazać tylko po jednym kosmetyku z danej kategorii. Okazuje się, że tak się nie da, bo ulubieńców jest na przykład dwóch, a w niektórych kategoriach w tym roku na zaczarowanie nie trafiłam.
Zaczarowanie to zaś taki kosmetyk, którego kupię/kupiłam ponownie, do którego wracam kiedy po kolejnych testach uzmysławiam sobie, że nie da się go w tej chwili zastąpić lub taki, który uzmysłowił mi, że na rynku może być coś jeszcze dobrego. To ostanie tłumaczenie może być dla Was niejasne, ale kiedy przejdę do odpowiedniej kategorii zrozumiecie o co mi chodzi.
Zacznijmy od kolorówki jest jej zdecydowanie mniej. Przyrzekam w tym roku przyłożyć się do poszukiwań kosmetyków kolorowych z dobrym składem bardziej ;).
1. Avril BB Cream pisałam o nim KLIK. Ceną, trwałością, łatwością aplikacji i tym jak zachowuje się na mojej skórze przebił BB z So Bio o którym też już Wam kiedyś pisałam. Znalezienie kosmetyku z takim składem w cenie drogeryjnego podkładu to nie lada wyczyny, do tego jeszcze tak fajnego. Krem do kupienia TUTAJ.
2. Pixie, Podkład mineralny ze złotem Minerals Love Botanicals, to nie jest tegoroczne odkrycie bo już w 2017 roku KLIK pisałam Wam o tym podkładzie. Zmieniła się moja cera i miałam też inne filtry przeciwsłoneczne w tym roku i jak tak dobrze się zastanowiłam, to częściej sięgałam po ten podkład niż mój ukochany Neauty. Lepiej na mnie wyglądał, nie podkreślał suchych partii skóry, a i z filtrami po ich wchłonięciu było mu bardzo po drodze. Podkład jak widzę jest właśnie w promocji na stronie producenta KLIK.
3. Neauty Mnerals, Róż Mineralny. Nie porzuciłam jednak marki Naeuty. W tym roku przechodziła "lifting" wizerunkowy i przez pewien czas oferowała swoje produkty w baraaardzo przyjemnych cenach. Wtedy też nabyłam sporą ilość cieni do powiek i róży do policzków. Cienie są owszem fajne, ale to róże skradły moje serce. Przede wszystkim odcienie Summer Haze i Grapefruit Juice. Pierwszy połyskujący brzoskwiniowy róż sama nie wiem jak go nazwać, bardzo odświeżający, drugi matowy w morelowym odcieniu baaardzo ładne, i trwałe róże. Gorąco Wam polecam. Strona producenta KLIK.
4. Kobo Professional, Mineral Series, Concealer. Długo poszukiwałam korektora pod oczy. Przez dłuższy czas świetnie sprawdzał się w tej roli cień mineralny z Lily Lolo pisałam Wam o nim TUTAJ. Tyle, że cień ten dawał matowe wykończenie i był żółty, kiedy więc moje cienie pod oczami przybrały na intensywności to cień przestał wystarczać. I tak razu pewnego kręcąc się bez celu po drogerii natura zawędrowałam do szafy Kobo i zobaczyłam, że poza podkładami na półce są i korektory i to dedykowane pod oczy. Była promocja więc kupiłam. Korektor daje przyjemne satynowe wykończenie, lekko odbija światło dzięki czemu całkiem nieźle rozświetla skórę pod oczami. Ładnie układa się na skórze, nie podkreśla zmarszczek, dobrze współpracuje z każdym kremem czy to tłustym, czy nawilżającym. Problemem jak dla mnie jest kolorystyka, bo tylko trzy odcienie, przy czym odcień nr. 1 u mnie wydaje się być biały hm... Mieszam odcień nr. 2 z odcieniem 3.
Strona producenta KLIK.
Oto i czas na rozczarowania.
1. Lovely, Liquid Camouflage. Otóż tak było głośnio o korektorze z Lovely, że przekopałam internety w poszukiwaniu doniesień czy aby kogoś nie uczulił. Kiedy nie trafiłam na taką informację nabyłam na promocji. Czasami zdarza się cud i nie uczula mnie drogeryjna kolorówka. Tym razem pomysł był taki, że kiedy nakładam filtry przeciwsłoneczne i tylko je przypudrowuję to żeby nie straszyć cieniami nałożę sobie taki jakiś płynny korektor i gotowe. Same filtry będą już stanowiły pewną barierę. Otóż nie!! Naiwna ty Sroko jedna! Korektor uczulił mimo "bariery". Zrobił mi takie kuku po jednym użyciu, że przeklinałam siebie przez miesiąc. Nie wywaliłam go, wypróbowałam ponownie już bez filtrów i był tylko gorzej. Wygląda źle, wysusza, ciastkuje się, włazi w zmarszczki o których istnienia nawet nie miała pojęcia. Pomijając nawet uczulenie to najgorszy korektor jaki miałam.
2. Hean, Mineral Make Up, Cover & Matte. Przeczytałam o nim na jakimś blogu - przepraszam nie pamiętam na jakim, trafiłam tam przez przypadek. Zanotowałam sobie, że jest takie coś i tyle. Kiedy trafiłam do Hebe na promocji były akurat te podkłady kupiłam więc. Kolorystyka jest bardzo marna więc naprawdę ciężko było mi coś sobie dobrać, do tego wszystkie odcienie na mnie wyglądają różowo. Nie poddałam się i kupiłam z myślą, że będę mieszać z czymś co "zabije"ów róż gdyby podkład się sprawdził. Cóż. Nie mam potrzeby z niczym go mieszać bo to nie jest podkład. To przypomina marnej jakości puder koloryzujący niż podkład. Nie kryje, jak próbuje się go dokładać zaczyna tworzyć plamy i się ciastkować. Kiedy uda się w końcu nałożyć jaką taką w miarę kryjącą warstwę to znika ona po godzinie z twarzy i tyle ją widzieli. To już nawet nie jest kwestia niedogadywania się z podkładem bo to nie jest podkład jak pisałam. Jak sugeruje producent ma on być matowy i kryjący i tu kolejna skucha bo jak pisałam nie dość, że nie kryje to o matowieniu możemy zapomnieć. Mam cerę normalną, a i tak potrafię się świecić po tym podkładzie. Niestety to dla mnie jakieś nieporozumienie. Szkoda bo cena nie jest zła i dostępność też nie najgorsza.
Zaczarowanie to zaś taki kosmetyk, którego kupię/kupiłam ponownie, do którego wracam kiedy po kolejnych testach uzmysławiam sobie, że nie da się go w tej chwili zastąpić lub taki, który uzmysłowił mi, że na rynku może być coś jeszcze dobrego. To ostanie tłumaczenie może być dla Was niejasne, ale kiedy przejdę do odpowiedniej kategorii zrozumiecie o co mi chodzi.
Zacznijmy od kolorówki jest jej zdecydowanie mniej. Przyrzekam w tym roku przyłożyć się do poszukiwań kosmetyków kolorowych z dobrym składem bardziej ;).
1. Avril BB Cream pisałam o nim KLIK. Ceną, trwałością, łatwością aplikacji i tym jak zachowuje się na mojej skórze przebił BB z So Bio o którym też już Wam kiedyś pisałam. Znalezienie kosmetyku z takim składem w cenie drogeryjnego podkładu to nie lada wyczyny, do tego jeszcze tak fajnego. Krem do kupienia TUTAJ.
2. Pixie, Podkład mineralny ze złotem Minerals Love Botanicals, to nie jest tegoroczne odkrycie bo już w 2017 roku KLIK pisałam Wam o tym podkładzie. Zmieniła się moja cera i miałam też inne filtry przeciwsłoneczne w tym roku i jak tak dobrze się zastanowiłam, to częściej sięgałam po ten podkład niż mój ukochany Neauty. Lepiej na mnie wyglądał, nie podkreślał suchych partii skóry, a i z filtrami po ich wchłonięciu było mu bardzo po drodze. Podkład jak widzę jest właśnie w promocji na stronie producenta KLIK.
3. Neauty Mnerals, Róż Mineralny. Nie porzuciłam jednak marki Naeuty. W tym roku przechodziła "lifting" wizerunkowy i przez pewien czas oferowała swoje produkty w baraaardzo przyjemnych cenach. Wtedy też nabyłam sporą ilość cieni do powiek i róży do policzków. Cienie są owszem fajne, ale to róże skradły moje serce. Przede wszystkim odcienie Summer Haze i Grapefruit Juice. Pierwszy połyskujący brzoskwiniowy róż sama nie wiem jak go nazwać, bardzo odświeżający, drugi matowy w morelowym odcieniu baaardzo ładne, i trwałe róże. Gorąco Wam polecam. Strona producenta KLIK.
4. Kobo Professional, Mineral Series, Concealer. Długo poszukiwałam korektora pod oczy. Przez dłuższy czas świetnie sprawdzał się w tej roli cień mineralny z Lily Lolo pisałam Wam o nim TUTAJ. Tyle, że cień ten dawał matowe wykończenie i był żółty, kiedy więc moje cienie pod oczami przybrały na intensywności to cień przestał wystarczać. I tak razu pewnego kręcąc się bez celu po drogerii natura zawędrowałam do szafy Kobo i zobaczyłam, że poza podkładami na półce są i korektory i to dedykowane pod oczy. Była promocja więc kupiłam. Korektor daje przyjemne satynowe wykończenie, lekko odbija światło dzięki czemu całkiem nieźle rozświetla skórę pod oczami. Ładnie układa się na skórze, nie podkreśla zmarszczek, dobrze współpracuje z każdym kremem czy to tłustym, czy nawilżającym. Problemem jak dla mnie jest kolorystyka, bo tylko trzy odcienie, przy czym odcień nr. 1 u mnie wydaje się być biały hm... Mieszam odcień nr. 2 z odcieniem 3.
Strona producenta KLIK.
Oto i czas na rozczarowania.
1. Lovely, Liquid Camouflage. Otóż tak było głośnio o korektorze z Lovely, że przekopałam internety w poszukiwaniu doniesień czy aby kogoś nie uczulił. Kiedy nie trafiłam na taką informację nabyłam na promocji. Czasami zdarza się cud i nie uczula mnie drogeryjna kolorówka. Tym razem pomysł był taki, że kiedy nakładam filtry przeciwsłoneczne i tylko je przypudrowuję to żeby nie straszyć cieniami nałożę sobie taki jakiś płynny korektor i gotowe. Same filtry będą już stanowiły pewną barierę. Otóż nie!! Naiwna ty Sroko jedna! Korektor uczulił mimo "bariery". Zrobił mi takie kuku po jednym użyciu, że przeklinałam siebie przez miesiąc. Nie wywaliłam go, wypróbowałam ponownie już bez filtrów i był tylko gorzej. Wygląda źle, wysusza, ciastkuje się, włazi w zmarszczki o których istnienia nawet nie miała pojęcia. Pomijając nawet uczulenie to najgorszy korektor jaki miałam.
2. Hean, Mineral Make Up, Cover & Matte. Przeczytałam o nim na jakimś blogu - przepraszam nie pamiętam na jakim, trafiłam tam przez przypadek. Zanotowałam sobie, że jest takie coś i tyle. Kiedy trafiłam do Hebe na promocji były akurat te podkłady kupiłam więc. Kolorystyka jest bardzo marna więc naprawdę ciężko było mi coś sobie dobrać, do tego wszystkie odcienie na mnie wyglądają różowo. Nie poddałam się i kupiłam z myślą, że będę mieszać z czymś co "zabije"ów róż gdyby podkład się sprawdził. Cóż. Nie mam potrzeby z niczym go mieszać bo to nie jest podkład. To przypomina marnej jakości puder koloryzujący niż podkład. Nie kryje, jak próbuje się go dokładać zaczyna tworzyć plamy i się ciastkować. Kiedy uda się w końcu nałożyć jaką taką w miarę kryjącą warstwę to znika ona po godzinie z twarzy i tyle ją widzieli. To już nawet nie jest kwestia niedogadywania się z podkładem bo to nie jest podkład jak pisałam. Jak sugeruje producent ma on być matowy i kryjący i tu kolejna skucha bo jak pisałam nie dość, że nie kryje to o matowieniu możemy zapomnieć. Mam cerę normalną, a i tak potrafię się świecić po tym podkładzie. Niestety to dla mnie jakieś nieporozumienie. Szkoda bo cena nie jest zła i dostępność też nie najgorsza.