Kiedy tylko zaczynają się upały poza pytaniami o filtry przeciwsłoneczne pytacie o coś po opalaniu. Ja zawsze, ale to zawsze mam problem z tym pytaniem. Nie, że nie chcę Wam pomóc, tylko jak w takich produktach nie mam rozeznania bo zwyczajnie się nie opalam. Zabezpieczam się filtrami jak mogę, co oznacza że od kilkunastu lat nie wiem co znaczy poparzenie słoneczne. To zaś oznacza, że kiedy wybieram produkty do testów czy to w sklepie, czy jakiś producent się do mnie zgłasza to o problemach z poparzeniem słonecznym, czy po prostu o skórze po opalaniu nie myślę w wcale. Potem ktoś o to pyta, a ja nie mam co polecić. Idę wtedy zazwyczaj do przepastnej mej szafy, grzebię w poszukiwaniu czegoś co mogłabym zarekomendować i zaczynam testy. Testuję trochę na sucho, trochę na znajomych, którzy mają mniejszego fisia na punkcie filtrów, aż w końcu mogę powiedzieć, że tak mam co polecić.
Głównym składnikiem tego żelu jest sok aloesowy, do tego dodano glicerynę wszystko to podbito jeszcze dodatkiem ekstraktu z liści aloesu. I to są w zasadzie trzy składniki mające działać kojąco, regenerująco i nawilżając. I tak właśnie działa ten żel. Ma bardzo lekką formułę, wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia żadnej warstwy na skórze. Fajnie nawilża, a jak trzyma się jej w lodówce to przynosi jeszcze większą ulgę rozgrzanej skórze bo chłodzi ;). Czyli jest idealny do podrażnionej skóry.
Żel ma zapach, na szczęście jest on bardzo delikatny, lekko ogórkowy. Jeżeli znacie peeling Nacomi do twarzy, do skóry trądzikowej, mieszanej i tłustej to jest to ten sam zapach.
A teraz o moim jeszcze jednym zastosowaniu tego serum. Nakładam go na wilgotne włosy około 4 - 6 pompek. I układam fryzurę. Działa trochę jak pianka do stylizacji. To znaczy nie zwiększa objętości, ale ułatwia i utrwala stylizację, a do tego nawilża włosy i całkiem nieźle zabezpiecza końcówki. Nie obciąża włosów i nie przyspiesza ich przetłuszczania się i wydają się być grubsze. To mój ulubiony sposób użytkowania tego produktu. No, ale ja się nie opalam ;).
Serum dostępne jest na pewno w Hebe, ale też na stronie producenta czyli TUTAJ.
Głównym składnikiem tego żelu jest sok aloesowy, do tego dodano glicerynę wszystko to podbito jeszcze dodatkiem ekstraktu z liści aloesu. I to są w zasadzie trzy składniki mające działać kojąco, regenerująco i nawilżając. I tak właśnie działa ten żel. Ma bardzo lekką formułę, wchłania się błyskawicznie i nie pozostawia żadnej warstwy na skórze. Fajnie nawilża, a jak trzyma się jej w lodówce to przynosi jeszcze większą ulgę rozgrzanej skórze bo chłodzi ;). Czyli jest idealny do podrażnionej skóry.
Żel ma zapach, na szczęście jest on bardzo delikatny, lekko ogórkowy. Jeżeli znacie peeling Nacomi do twarzy, do skóry trądzikowej, mieszanej i tłustej to jest to ten sam zapach.
A teraz o moim jeszcze jednym zastosowaniu tego serum. Nakładam go na wilgotne włosy około 4 - 6 pompek. I układam fryzurę. Działa trochę jak pianka do stylizacji. To znaczy nie zwiększa objętości, ale ułatwia i utrwala stylizację, a do tego nawilża włosy i całkiem nieźle zabezpiecza końcówki. Nie obciąża włosów i nie przyspiesza ich przetłuszczania się i wydają się być grubsze. To mój ulubiony sposób użytkowania tego produktu. No, ale ja się nie opalam ;).
Serum dostępne jest na pewno w Hebe, ale też na stronie producenta czyli TUTAJ.