Źródło zdjęcia:internet
Nie wiem skąd w dziecku moim tyle towarzyskości. Ma dwa lata, kuma bazę może od pół roku, a nie ma w sklepach i na poczcie Pani która by go nie znała.
Panie na poczcie witają się z młodym przez okienka, tylko wejdzie już jakaś ręka wisi do powitania, w spożywczaku, ledwo w próg wjedziemy już przy kasie stoi woda mineralna z dzióbkiem, w piekarni obowiązkowo bułka szkolna.
Z sąsiadem wita się piątką, pies z parteru obowiązkowo buzie musi oblizać, sąsiadkę z góry koniecznie potrzeba poinformować, że do sklepu po ogórki idziemy.
W biedronce koniecznie trzeba do kasjerki zgadać "Pani, a ja mam samochód", w szmateksie podrzucić informację "babusia kupiła mi loda", w aptece zapytać "czy jest psikacz do nosa"
Gdzie byśmy nie poszli młody zawiera znajomości.
Fajnie jest być dzieckiem !