Na początek napisze, żeby była jasność nikogo nie potępiam, nie osądzam, nie nazywam złodziejem itp... Dla mnie jest to po prostu dość hm.... ciekawe zjawisko i przyznam szczerze, że często zupełnie nie zrozumiałe jeżeli rozpatrywać je w kwestiach kosmetycznych.
Sama nie kupuję świadomie podróbek. Oznacza to jedynie, że jeżeli mam coś co jest czegoś podróbką nie mam tego świadomości. Ba obserwując niektóre fora zakupowe okazuje się, że tych modnych i podrabianych marek to ja w większości po prostu nie znam. Nigdy też nie przyszło mi do głowy, żeby kupić coś bo ma metkę z danym logo. Kupuję bo mi się podoba. Prawda też jest taka, że mnie te metki krępują, wydają mi się niepotrzebną ostentacją. Nie twierdzę jednak, że gdyby coś bardzo mi się spodobało, to nie odkładałbym pieniędzy, żeby sobie to kupić.
Mogę zrozumieć, że komuś podoba się torebka, szalik, pierścionek itp... danej marki. Mogę zrozumieć, że ktoś chce uchodzić za zamożniejszego niż jest choć ... jakoś zamożność nie kojarzy mi się z połączeniem torebki LV i adidasów z bazarku. Nie mnie jednak to oceniać ikoną stylu nie jestem i nigdy nie byłam. Zastanawiają mnie jednak podróbki kosmetyków.
Uprzedzając wszelkie okrzyki "brawo, brawo" muszę szczerze napisać, że nie chodzi mi o skład czy warunki w jakich są owe podróbki robione. Zastanawia mnie sama istota kupowania podrabianych kosmetyków z logo. O ile torebkę widzą wszyscy to pomadkę, tusz do rzęs, cienie do powiek, pędzle itp... widzi tylko osoba zainteresowana. Jak już się pomalujesz czy wypielęgnujesz to przecież nikt na skórze tego logo nie widzi. Po co więc na takich rzeczach jest owe logo? Komu ma się ciśnienie podnieść na widok tych cudowności? Czy to nie jest czasem tak, że firmy produkujące oryginały tak bardzo zaszczepiły w jakiejś części ludzi chęć posiadania rzeczy z ich logo, że nie liczy się jakość, nie liczy się użytkowanie lecz po prostu logo. Jeżeli ktoś kupuje te rzeczy tylko po to, aby leżały na toaletce i podnosiły ciśnienie zwiedzającym to Ok i w sumie można to jakoś zrozumieć.Tylko ja znowu czuję tu pewien zgryz, jeżeli kupuję coś dla "wyglądania", a potem kupuję coś co rzeczywiście użytkuję, to czy jak sumuję te kasę jaką na te operację wydałam nie okaże się, że stać mnie na oryginał który będę używać i będzie wyglądać?
Do tego dochodzi jeszcze jedna ciekawostka czyli dostępność dobrych jakościowo i niskich cenowo kosmetyków, które nie dość, że legalne do bywają praktycznie "odpowiednikiem" niektórych logowanych produktów. Więc jak dla mnie argument, że jakoś podróbek ma znaczenie nie bardzo przekonuje.
Macie jakąś rozsądną teorię w tym temacie? Chętnie poczytam, może mi się coś w głowie rozjaśni, bo nadal nie rozumiem.
Sama nie kupuję świadomie podróbek. Oznacza to jedynie, że jeżeli mam coś co jest czegoś podróbką nie mam tego świadomości. Ba obserwując niektóre fora zakupowe okazuje się, że tych modnych i podrabianych marek to ja w większości po prostu nie znam. Nigdy też nie przyszło mi do głowy, żeby kupić coś bo ma metkę z danym logo. Kupuję bo mi się podoba. Prawda też jest taka, że mnie te metki krępują, wydają mi się niepotrzebną ostentacją. Nie twierdzę jednak, że gdyby coś bardzo mi się spodobało, to nie odkładałbym pieniędzy, żeby sobie to kupić.
Mogę zrozumieć, że komuś podoba się torebka, szalik, pierścionek itp... danej marki. Mogę zrozumieć, że ktoś chce uchodzić za zamożniejszego niż jest choć ... jakoś zamożność nie kojarzy mi się z połączeniem torebki LV i adidasów z bazarku. Nie mnie jednak to oceniać ikoną stylu nie jestem i nigdy nie byłam. Zastanawiają mnie jednak podróbki kosmetyków.
Uprzedzając wszelkie okrzyki "brawo, brawo" muszę szczerze napisać, że nie chodzi mi o skład czy warunki w jakich są owe podróbki robione. Zastanawia mnie sama istota kupowania podrabianych kosmetyków z logo. O ile torebkę widzą wszyscy to pomadkę, tusz do rzęs, cienie do powiek, pędzle itp... widzi tylko osoba zainteresowana. Jak już się pomalujesz czy wypielęgnujesz to przecież nikt na skórze tego logo nie widzi. Po co więc na takich rzeczach jest owe logo? Komu ma się ciśnienie podnieść na widok tych cudowności? Czy to nie jest czasem tak, że firmy produkujące oryginały tak bardzo zaszczepiły w jakiejś części ludzi chęć posiadania rzeczy z ich logo, że nie liczy się jakość, nie liczy się użytkowanie lecz po prostu logo. Jeżeli ktoś kupuje te rzeczy tylko po to, aby leżały na toaletce i podnosiły ciśnienie zwiedzającym to Ok i w sumie można to jakoś zrozumieć.Tylko ja znowu czuję tu pewien zgryz, jeżeli kupuję coś dla "wyglądania", a potem kupuję coś co rzeczywiście użytkuję, to czy jak sumuję te kasę jaką na te operację wydałam nie okaże się, że stać mnie na oryginał który będę używać i będzie wyglądać?
Do tego dochodzi jeszcze jedna ciekawostka czyli dostępność dobrych jakościowo i niskich cenowo kosmetyków, które nie dość, że legalne do bywają praktycznie "odpowiednikiem" niektórych logowanych produktów. Więc jak dla mnie argument, że jakoś podróbek ma znaczenie nie bardzo przekonuje.
Macie jakąś rozsądną teorię w tym temacie? Chętnie poczytam, może mi się coś w głowie rozjaśni, bo nadal nie rozumiem.