W tym roku wyjeżdżamy na święta do rodziców męża, więc teoretycznie nie pali mi się koło kupra i mogłabym sobie to i owo odpuścić. Hmmm i w zasadzie tak jest. Młodzież domowa od kilku dni wróciła z chorobowego więc starszy poszedł już do roboty, a młoda odwala robotę chałupniczą. Ja próbuję otrząsnąć się po dwutygodniowym domowy spa z dziećmi.
Okien nie myję, przetarłam je przed chorobą dzieciaków i dwa dni po tym chwalebnym wyczynie pochorowali się oboje - przypadek? Nie sądzę, wiec postanowiłam drugi raz nie ryzykować. No i co tu kryć po umyciu okiem tylko smog stał się wyraźniejszy w odbiorze, krajobraz za oknem nie uległ zmianie, nadal jest buro i ponuro.
Niby nic wielkiego do roboty nie mam, ot codzienne sprzątanie, pranie, odkurzanie, zakupy itp... a dłonie ostatnio w takim stanie, że młoda próbowała mi skórki skubać. Wina to moja, bo zapominam założyć rękawiczek czy to do sprzątania czy to wychodząc na dwór. I tak oto zbliżam się do punku w którym, albo zacznę coś z tym robić, albo będę miała ręce jak staruszka.
Podjęłam walkę.
Po pierwsze porozkładałam ulubione kremy do rąk w każdym możliwym miejscu. Jak mi tak tuba wpadnie w oko to po nią sięgam.
Przy umywalkach i komputerze leżą olejki do skórek.
A na koniec dnia tuż przed snem peeling ze zdjęcia powyżej. W zasadzie peelingu nie powinno się się stosować codziennie, ale ten produkt w zasadzie pillingiem nie jest.
Bazą tego peelingu nie peelingu są oleje. Za peelingujące właściwości mają odpowiadać nasiona malin i wiórki kokosowe oba te składniki są jednak bardzooo bardzo delikatne i w zasadzie nie wyczuwalne. Ta delikatność sprawia, że fundujemy dłoniom bardziej masaż niż peeling dlatego ja używam go codziennie. Niewielką ilość nakładam na dłonie i masuję dwie trzy minuty. Fajnie jest to, że peeling zmywamy wodą i nie mam na dłoniach tłustej warstwy. Skóra jest za to w świetnym stanie. Miękka, gładka i lekko rozjaśniona.
Na to nakładam krem i idę spać.
Dłonie wyglądają o niebo lepiej. Przez chwilę chciałam używać tego peelingu do całego ciała, ale jak pisałam on w zasadzie nie peelinguje więc to by było bez sensu. Do ratowania dłoń zaś jest świetny.
Peeling na pewno dostępny jest na stronie producenta KLIK
Okien nie myję, przetarłam je przed chorobą dzieciaków i dwa dni po tym chwalebnym wyczynie pochorowali się oboje - przypadek? Nie sądzę, wiec postanowiłam drugi raz nie ryzykować. No i co tu kryć po umyciu okiem tylko smog stał się wyraźniejszy w odbiorze, krajobraz za oknem nie uległ zmianie, nadal jest buro i ponuro.
Niby nic wielkiego do roboty nie mam, ot codzienne sprzątanie, pranie, odkurzanie, zakupy itp... a dłonie ostatnio w takim stanie, że młoda próbowała mi skórki skubać. Wina to moja, bo zapominam założyć rękawiczek czy to do sprzątania czy to wychodząc na dwór. I tak oto zbliżam się do punku w którym, albo zacznę coś z tym robić, albo będę miała ręce jak staruszka.
Podjęłam walkę.
Po pierwsze porozkładałam ulubione kremy do rąk w każdym możliwym miejscu. Jak mi tak tuba wpadnie w oko to po nią sięgam.
Przy umywalkach i komputerze leżą olejki do skórek.
A na koniec dnia tuż przed snem peeling ze zdjęcia powyżej. W zasadzie peelingu nie powinno się się stosować codziennie, ale ten produkt w zasadzie pillingiem nie jest.
Bazą tego peelingu nie peelingu są oleje. Za peelingujące właściwości mają odpowiadać nasiona malin i wiórki kokosowe oba te składniki są jednak bardzooo bardzo delikatne i w zasadzie nie wyczuwalne. Ta delikatność sprawia, że fundujemy dłoniom bardziej masaż niż peeling dlatego ja używam go codziennie. Niewielką ilość nakładam na dłonie i masuję dwie trzy minuty. Fajnie jest to, że peeling zmywamy wodą i nie mam na dłoniach tłustej warstwy. Skóra jest za to w świetnym stanie. Miękka, gładka i lekko rozjaśniona.
Na to nakładam krem i idę spać.
Dłonie wyglądają o niebo lepiej. Przez chwilę chciałam używać tego peelingu do całego ciała, ale jak pisałam on w zasadzie nie peelinguje więc to by było bez sensu. Do ratowania dłoń zaś jest świetny.
Peeling na pewno dostępny jest na stronie producenta KLIK