Budzę się rano, za wcześnie, bolą mnie oczy, czuję piasek. Młody do szkoły nie odprowadzi się sam, szkoda. Młodsza jeszcze śpi. Na palcach skradam się do schodów. Znowu skrzypnęła podłoga. Zastygam w bezruchu oczekując "mamoooo!!!". Cisza.
Wędruję do kuchni, otwieram lodówkę i wyciągam 3.3 good morning face!
Chłodny, delikatny żel zderza się z ciepłą wodą. Masuję skórę i czuję jak budzę się do życia. Lekka, kremowa pianka. Delikatność, delikatność, delikatność. Nic nie piecze, nic nie ściąga skóry, łagodność. Masuję, zmywam i czuję żal, że to już koniec przyjemności. Świeży cytrynowy zapach towarzyszy mi jeszcze przez chwilę. Tonik, serum, krem. Włosy? Nie, na szczęście jest zimno więc czapka ratuje mi czas.
Zęby.
Budzę starszego. On płatki z mlekiem, ja kawa. Kończę rozdział książki. Jeszcze trzydzieści minut.
Budzę młodszą. Tulasy, buziaki, mały piecyk tak pachnie, że nie chce mi się nigdzie iść.
Cholera zostało 20 minut.
Ubieram młodą, tak jest szybciej. Młody już się ubrał i wymył zęby.
Młoda żąda kromki z masłem.
Jeszcze 10 minut!
Łapię młodą w locie z kromką w paszczy, ubieram. Młody ubiera się sam wykrzywiając się do lustra w przedpokoju. Plecak, śniadaniówka, łyżwy, kask, klucz do szafki.
Lecimy po schodach na złamanie karku. Trzy minuty i jesteśmy w szkole.
Lawiruję między rozgorączkowanymi dzieciakami z młodą na rękach. Czuję jak pot leci mi po plecach.
Uffff zdążaliśmy, mimo że Rycerz próbował powiesić się na smyczy klucza podczas otwierania szafki.
Wracamy do domu.Szybki prysznic. Sprzątanie, pranie, obiad, zabawa, ubieranie, wyjście, szkoła, Michał. Obiad. Spacer. Praca domowa. Pranie. Praca. Kąpanie. Usypianie.
Kąpiel!!! A po kąpieli ON!! 2.2 rosy body
Cudownie lekki, cudownie otulający, cudownie różany. Jedwabista słodycz na skórze relaksuje maksymalnie. Skóra miękka, gładka, jedwabna. Żal się ubierać. Czekam na niego cały dzień. Na ten moment rozpieszczania i ciepłego zapachu. Skóra taka odżywiona i zadowolona. Idealna.Tego mi było trzeba po całym tym dniu. I mogłabym tak stale i do końca życia.
Kto zainteresowany te produkty znajdzie
Wędruję do kuchni, otwieram lodówkę i wyciągam 3.3 good morning face!
Chłodny, delikatny żel zderza się z ciepłą wodą. Masuję skórę i czuję jak budzę się do życia. Lekka, kremowa pianka. Delikatność, delikatność, delikatność. Nic nie piecze, nic nie ściąga skóry, łagodność. Masuję, zmywam i czuję żal, że to już koniec przyjemności. Świeży cytrynowy zapach towarzyszy mi jeszcze przez chwilę. Tonik, serum, krem. Włosy? Nie, na szczęście jest zimno więc czapka ratuje mi czas.
Zęby.
Budzę starszego. On płatki z mlekiem, ja kawa. Kończę rozdział książki. Jeszcze trzydzieści minut.
Budzę młodszą. Tulasy, buziaki, mały piecyk tak pachnie, że nie chce mi się nigdzie iść.
Cholera zostało 20 minut.
Ubieram młodą, tak jest szybciej. Młody już się ubrał i wymył zęby.
Młoda żąda kromki z masłem.
Jeszcze 10 minut!
Łapię młodą w locie z kromką w paszczy, ubieram. Młody ubiera się sam wykrzywiając się do lustra w przedpokoju. Plecak, śniadaniówka, łyżwy, kask, klucz do szafki.
Lecimy po schodach na złamanie karku. Trzy minuty i jesteśmy w szkole.
Lawiruję między rozgorączkowanymi dzieciakami z młodą na rękach. Czuję jak pot leci mi po plecach.
Uffff zdążaliśmy, mimo że Rycerz próbował powiesić się na smyczy klucza podczas otwierania szafki.
Wracamy do domu.Szybki prysznic. Sprzątanie, pranie, obiad, zabawa, ubieranie, wyjście, szkoła, Michał. Obiad. Spacer. Praca domowa. Pranie. Praca. Kąpanie. Usypianie.
Kąpiel!!! A po kąpieli ON!! 2.2 rosy body
Cudownie lekki, cudownie otulający, cudownie różany. Jedwabista słodycz na skórze relaksuje maksymalnie. Skóra miękka, gładka, jedwabna. Żal się ubierać. Czekam na niego cały dzień. Na ten moment rozpieszczania i ciepłego zapachu. Skóra taka odżywiona i zadowolona. Idealna.Tego mi było trzeba po całym tym dniu. I mogłabym tak stale i do końca życia.
Kto zainteresowany te produkty znajdzie